58. Broken

Brooklyn

                Obudziłam się, widząc białe plamy przed oczami. Nie wiedziałam, czy stałam, czy leżałam, bo czułam się jak w próżni. Moja głowa pulsowała i czułam suchość w ustach, ale zamrugałam powoli powiekami, by móc cokolwiek zobaczyć. Dostrzegłam cienie niebieskiego i czerwonego światła. Po chwili zdałam sobie sprawę, że siedzę, a ruch pode mną był nierówny, więc musiałam być w samochodzie.
                - Myślę, że odzyskuje przytomność - powiedział głos. Przytomność? Na jak długo odpłynęłam?
                Zmusiłam swoją głowę do ruchu i zdałam sobie sprawę, że faktycznie byłam w samochodzie. Policyjnym. Tym razem prowadził mój tata, mrucząc jakieś rzeczy do CB radia. Ten sam rudowłosy mężczyzna siedział na miejscu obok kierowcy z zaniepokojonym wyrazem na twarzy.
                - Brooklyn - powiedział ten sam głos. - Brooklyn, wszystko w porządku?
                Spojrzałam w zmartwione oczy Tysona. Siedział obok mnie i dopiero wtedy zauważyłam, że opierałam głowę na jego ramieniu.
                - Chyba tak - wychrypiałam.
                Odetchnął z ulgą.
                - Jesteśmy w drodze do szpitala. Wkrótce tam będziemy.
                Nagle dźwięk syren przeszył moje uszy, całkowicie sprowadzając mnie do rzeczywistości.
                Syreny. Policja. Sanitariusze. Krew. Mnóstwo krwi.
                - Justin - powiedziałam, pilność w moim głosie zaskoczyła nawet mnie. Tak bardzo próbowałam zepchnąć myśli o nim w kąt umysłu, w ciągu ostatnich dni, że prawie zapomniałam, jak bardzo wciąż mi na nim zależało.
                Tata przestał mówić i spojrzał na mnie w lusterku wstecznym.
                - Jest w dobrych rękach, kochanie. Zrobią wszystko, co w ich mocy.
                Dlaczego to nie brzmi zbyt pocieszająco? Wiedziałam, dlaczego. Widziałam co się stało, scena ta wciąż odtwarzała się w moich myślach, kiedy jechaliśmy tętniącymi życiem ulicami Bronxu. Krew... Wiem, że to musiał być okropny widok, skoro zemdlałam. Bo tylko raz zemdlałam, to było w dziewiątej klasie, kiedy poszłam na badanie krwi, a pielęgniarka upuściła tacę z fiolkami na podłogę. Krew zaczęła się rozlewać i poczułam, że zaraz zemdleję.
                - Rozumiesz, że będziemy musieli zabrać cię na przesłuchanie, prawda? - Tata zwrócił się do Tysona.
                Ten przełknął ślinę i skinął głową. Ścisnęłam jego dłoń. Wiedziałam, że tata będzie ostrożny z Tysonem, wiedząc, że to mój przyjaciel i, że też był przerażony w tej chwili.
                Przyjechaliśmy do Ośrodka Medycznego Jacobi około północy. Straciłam poczucie czasu, więc nie miałam pojęcia, ile czasu minęło, odkąd widziałam Justina wewnątrz karetki.
                Jak tylko zaparkowaliśmy przed odziałem nagłych wypadków, pobiegłam z parkingu w stronę wejścia, czując bicie swojego serca z taką prędkością, która była niemal przerażająca. Słyszałam, jak Tyson biegł zaraz za mną.
                Dotarłam do kontuaru w chwili, gdy rozdzwonił się telefon, prawie wypluwając płuca przez to, jak szybko biegłam. Posłałam kobiecie spojrzenie, by nie ważyła się odebrać tego telefonu przed wysłuchaniem mnie. Zmrużyła oczy, ale nie zdążyła mnie odgonić, zanim zaczęłam domagać się informacji, gdzie jest Justin.
                - Nie rozumie pani - powiedziałam, kiedy odmówiła mi podzielenia się tą informacją. - Ten chłopak, to miłość mojego życia i strasznie się pokłóciliśmy, zanim zdarzył się wypadek, a teraz może być umierający i myśleć, że go nienawidzę. Muszę go teraz zobaczyć.
                Musiałam być trochę głośna, bo kilka osób w poczekalni spojrzało na mnie, zapewne myśląc, że byłam królową dramatu i mieli dość własnych problemów, by zwracać uwagę na moje. Tyson posłał każdemu z nich ostre spojrzenie, ale ja wpatrywałam się swoimi zrozpaczonymi oczami w kobietę za kontuarem. Telefon nie przestał dzwonić i byłam bliska oderwania on niego kabla.
                Kobieta przygryzła wargę i spoglądała to na mnie, to na Tysona, to znowu na mnie.
                - Proszę - błagaliśmy zarówno ja, jak i Tyson.
                - Jeszcze raz, jak miał na imię?
               
**

                Jak się okazało, kobieta widziała, jak Justin był wieziony na ostry dyżur po prawej stronie. Nie wiedziała nic o jego obecnym stanie, ale podała nam nazwisko chirurga, który został przydzielony do niego. Doktor Holloway. Tyson i ja pobiegliśmy w stronę podwójnych drzwi, które prowadziły do sali, ale zostaliśmy zatrzymani przez kogoś, gdy się do nich zbliżyliśmy.
                Przystojny mężczyzna w ubraniu sanitariusza powiedział nam, że nie możemy wejść do środka, jego ubrania były poplamiona krwią, miał zielone oczy, kontrastujące z jego brązową skórą. Wyglądał, jak ten przystojny lekarz w Chirurgach. Chyba nazywał się Avery.
                - Rozumiem, że chcesz zobaczyć swojego chłopaka, ale nie mogę pozwolić ci wejść. Musisz pozwolić lekarzom zrobić, co do nich należy - powiedział, nie odchodząc od drzwi. Nie poprawiłam go, gdy nazwał Justina moim chłopakiem.
                - Ale był pan z nim w karetce, prawda? - Spojrzałam na jego zakrwawione ubranie. Nie mógłby skłamać.
                - Jego stan jest krytyczny - powiedział w końcu. Przyłożyłam dłoń do ust. Nie podoba mi się to. - Ma krwotok wewnętrzny i prawdopodobnie połamane żebra.
                Jęknęłam przerażona. To "prawdopodobnie" brzmiało bardziej jak "zdecydowanie".
                - Ale nic, czego nie da się naprawić, prawda? Będzie dobrze? - Zapytał Tyson, przytulając mnie do swojego boku. W tym momencie nie wiedziałam, kto kogo trzymał.
                Sanitariusz westchnął, wyrzucając gumowe rękawiczki do pobliskiego kosza. Czerwone krople spadły na podłogę i musiałam na chwilę wstrzymać oddech. Wydawał się niepewny, czy kontynuować rozmowę. Może nie powinien. Sprawdził, czy korytarz był pusty, zanim kontynuował.
                - Jedno z jego żeber... Jedno z połamanych żeber przebiło lewe płuco, powodując odmę opłucnej.
                Poczułam świeże łzy. Dzięki swoim zajęciom z biologii, byłam świadoma, co to znaczy, a mężczyzna musiał to zauważyć, bo wyglądał, jakby żałował, że podał nam tę informację. Wiedziałam, że odma bardziej była znana, jako zapadnięte płuco i było tak źle, jak źle to brzmiało.
                - Słuchajcie - położył czystą dłoń na moim ramieniu, więc spojrzałam na niego. Starałam się powstrzymać łzy, ale jak zwykle to nie podziałało. Spływały po moich policzkach zbyt szybko, bym zdążyła je otrzeć. - Doktor Holloway jest jego lekarzem prowadzącym. Mogę was zapewnić, że nie ma lepszego chirurga w leczeniu tego typu spraw. Zrobi wszystko, co możliwe, by pomóc waszemu przyjacielowi - przeniósł wzrok na Tysona. Podziwiałam to, że był opanowany w tej sytuacji, zwłaszcza, gdy to, co powiedział przed chwilą sanitariusz brzmiało, jak banał. Co jeśli on kłamie? Co, jeśli ten cały Holloway był niedbały? Lub ledwo zdał egzaminy na studiach? Albo to była jego pierwsza w życiu operacja?
                - Nie będziecie w stanie zobaczyć go jeszcze przez kilka godzin - dodał sanitariusz. - Proponuję ci zabrać swoją przyjaciółkę na herbatę. To będzie długa noc - zielone oczy wróciły się w końcu na mnie, jakby mężczyzna bał się, że mogę zemdleć. Sama się tego bałam. Nigdy w życiu nie bałam się tak o kogoś i myśl, że mogę nie zobaczyć Justina już nigdy więcej sprawiała, że czułam, jak złamane żebro przebiło moje serce.
                Tyson zostawił mnie na jednym z tych niewygodnych krzeseł w poczekalni, by pójść po kawę dla siebie i jakąś herbatę na uspokojenie dla mnie. Podczas jego nieobecności, ścisnęłam brzuch ramionami. Taty nigdzie nie było widać, a mi było niedobrze. Słowa sanitariusza odbijały się w mojej głowie, aż dotarłam do toalety, gdzie zwróciłam zawartość swojego żołądka. Poczułam się trochę lepiej teraz, kiedy nie miałam już czym wymiotować.
                Mijały godziny, aż w końcu ktoś wyszedł z sali operacyjnej, by przekazać nam jakieś informacje. Godziny, spędzone na krążeniu po małej poczekalni, nauczeniu się na pamięć plakatów wiszących na brzydkich, zielonych ścianach i podchodzeniu do lady w recepcji w nadziei na jakieś informacje. Oczywiście nie było żadnych, a gdy przyszłam po raz czwarty, kobieta zagroziła, że wyrzuci nas stąd, jeśli raz jeszcze przyjdziemy. Chociaż mogłam powiedzieć, że się o nas martwiła. Nie mogłam sobie wyobrazić, że ktoś tu może pracować i nie przejmować się problemami innych przez cały dzień. Szczerze mówiąc, brzmiało to jak strasznie przygnębiająca praca.
                Kelsey przyjechała, jak tylko Tyson do niej zadzwonił i teraz ona również obejmowała mnie, płacząc razem ze mną. Próbowała mnie zapewnić, że Justin jest silny i wszystko będzie w porządku, ale skąd mogła wiedzieć? Jak silnym można być, walcząc o każdy oddech? Pattie, Jazmyn i Jaxon pojawili się tuż po mnie i Tysonie. Rudy policjant, teraz pamiętam, że nazywał się Will Williams - dość oryginalni rodzice - zadzwonił do nich, jak tylko przyjechaliśmy do szpitala. To była jedyna pożyteczna rzecz, jaką dotąd zrobił i wiedziałam, że jestem niemiła, ale byłam zdenerwowana. Wszyscy byliśmy.
                Jaxon zasnął na kolanach Pattie. Jazzy nie chciała z nikim rozmawiać, dąsając się w rogu, co wydawało się być jej reakcją na tragiczne sytuacje. Wiem, że starała się, byśmy nie dostrzegli, jak płacze. Chyba widziałam Pattie modlącą się, ale głównie pociągała nosem i przytulała Jaxona do siebie. Bóg wie, jakie myśli musiały zaprzątać jej głowę, kiedy śmierć jej męża wciąż była świeżą sprawą.
                Tyson, jak powiedział mój tata, został przesłuchany w jednym ze szpitalnych pomieszczeń. Posłał mi nerwowe spojrzenie, przed wyjściem, ale po wysłuchaniu całej historii, powiedziałam mu, by się nie martwił. W końcu to była wina Tylera. Po raz kolejny. Dobrze było wiedzieć, że został przeniesiony do innego szpitala. Przynajmniej z tego, co wiedzieliśmy był ciężko ranny, bo nie miał zapiętego pasa bezpieczeństwa. Również jego drogi czerwony samochód został zupełnie skasowany. Przez chwilę chciałam, by umarł. Skarciłam siebie za bycie tak okrutną - życzenie komuś śmierci to było zbyt wiele - ale moje serce się tym nie przejęło. Moje serce było w tamtej sali, tuż za rogiem, bijąc szaleńczo i unosząc się nad śpiącą sylwetką Justina.
                Powiem wam coś: romantyczne powieści kłamią, gdy mówią, że da się poczuć w żołądku, sercu, czy gdziekolwiek, że coś złego dzieje się z twoją bratnią duszą. Jedyne co czułam to niepokój, strach i nadzieja. Kiedy ja szczęśliwie jadłam obiad z rodziną, Justin ryzykował swoim życiem i nic na świecie się nie zmieniło. A czułam, że powinno.
                W poczekalni słychać było rozsuwanie drzwi. Wszystkie głowy zwróciły się w tamtą stronę, by ujrzeć dziewczynę idącą na chwiejnych nogach. Zajęło mi dwie sekundy, by ją rozpoznać i gdybym nie widziała jej zmiany w ciągu ostatnich kilku miesięcy, nie wstałabym nawet, by z nią porozmawiać. Pewnie bym ją odepchnęła.
                - Co z nim? - Zapytała Alejandra, w jej głosie czaiły się emocje, które mnie zaskoczyły. Złapała rękaw mojego swetra.
                Pokręciłam głową.
                - Niczego jeszcze nie wiemy - mój głos zabrzmiał, jakby nie należał do mnie.
                Ramiona Alejandry zatrzęsły się w szlochu.
                - Cholera - powiedziała. - On musi z tego wyjść.
                Moje brwi zmarszczyły się nieco. Eyeliner rozmazał się na jej policzkach, a jej włosy sterczały, jakby szarpała za nie w złości. Wyglądała tak, jak ja powinnam wyglądać - wyglądałabym, gdybym miała makijaż. Na szczęście moja twarz była czysta, a włosy ostatecznie spięłam w obawie, że wyrwę sobie wszystkie.
                - Tak mi przykro, Brooklyn - ciągnęła. - Nie wyobrażam sobie, jak się musisz teraz czuć. Mimo, że zerwaliście i on był dla ciebie dupkiem, to i tak cię kocha. Wiesz o tym, prawda?
                Teraz, gdy była dla mnie taka miła - fakt, który ostatnio zaczęłam pojmować, bo z tego co wiem, nie byłyśmy przyjaciółkami - zaczęłam widzieć w niej inną dziewczynę, niż tą, którą była kilka miesięcy temu. Kiedy jej tlenione blond włosy i to, że chciała ukraść mojego chłopaka zniknęły, wyglądała bardziej, jak ktoś, z kim mogłabym się zaprzyjaźnić.
                - Nie ma znaczenia, czy mnie kocha, czy nie. Po prostu chcę, by wrócił do zdrowia - wymamrotałam bez emocji, bo to prawda.
                Alejandra przygryzła wargę, odwracając wzrok, jakby obawiała się do czegoś przyznać. Zastanawiałam się, czy wydarzyło się coś pomiędzy nią, a Justinem, a ja o tym nie wiedziałam. Zazdrość zaczęła kiełkować w moim pustym żołądku, ale zniknęła szybko, bo miałam większe zmartwienia. Jeśli coś się stało między Justinem a Alejandrą przed lub po naszym rozstaniu, to tylko umocniłoby to moją decyzję o pójściu do Stanford i zostawieniu wszystkiego za sobą, nawet jeśli to miało oznaczać kolejne pęknięcie na moim już poranionym sercu. Jednak to byłoby dziwne, że ma czelność zapewniać, że Justin mnie kocha, po tym, jakby spiknęli się za moimi plecami.
                Tyson przerwał naszą niezręczną rozmowę i wyszedł z pomieszczenia, gdzie mój tata i Will go przesłuchiwali. Posłał Alejandrze neutralne spojrzenie, które było czymś nowym w porównaniu do typowych kpin.
                - Czy... - Zaczął, ale nie dokończył, gdy uświadomił sobie, że gdyby coś się zmieniło, to moja postawa by się zmieniła. Wyglądał na tak zmęczonego, jak ja się czułam, ale nie aż tak, by stąd wyjść. Zastanawiałam się, jak długo będziemy musieli być w szpitalu. Godziny, dni, tygodnie... Natychmiast przerwałam ten tok myślenia.
                Może to moja wyobraźnia, ale widziałam, że Alejandra posłała coś, jak przepraszające spojrzenie.
                - Jak było, Tyson? - Zapytała Pattie, pozostawiając Jaxona z niechętnie wyglądającą Jamzyn i podeszła do nas. Widać, ze również martwiła się o Tysona.
                - Pan Reed powiedział, że prawdopodobnie będę musiał pojechać na komendę i ponownie złożyć zeznania, by mogli je nagrać - powiedział Tyson, pocierając kark.
                Oczy Pattie zaszkliły się ponownie.
                - Oni nie będą mogli obciążyć Justina, ponieważ nie mają dowodu, że to był jego samochód. Nie było w nim dokumentów - posłał mi szybkie spojrzenie z ukosa, jakby chciał powiedzieć, że mój tata robi nam z tym przysługę. Wiedział, że to rzeczywiście był samochód Justina. Muszę mu później podziękować.
                - Och - odetchnęła Pattie, przykładając dłoń do piersi.
                Właśnie się dowiedziała, że jej syn ścigał się nielegalnie, a ta wiadomość mocno nią wstrząsnęła. Chyba nadal nie wiedziała, czy czuć ulgę po tym, co powiedział Tyson, czy nie. Czułam to samo, gdy dowiedziałam się, że Justin bierze udział w tak niebezpiecznych zajęcia, więc mogłam tylko sobie wyobrazić, jak czuła się ona, będąc jego mamą.
                - Niestety nie będzie w stanie wnieść oskarżenia przeciwko Tylerowi, ponieważ nie ma dowodów, że wjechał w samochód Justina celowo... - Urwał.
                - Ale wjechał? - Wykrzyknęła przerażona Pattie. Podzielałam jej zaskoczenie.
                - To było oczywiste, Tyler myślał, że Justin był w samochodzie, bo inaczej nie zboczyłby z drogi wyścigu, jadąc wprost w jego samochód - dodał Tyson.
                Pattie płakała cicho przy swoich pięściach. Łza popłynęła również z mojego własnego oka. Tyler zamierzał wjechać w Justina? Zdałam sobie sprawę, ze nawet nie zapytałam o całą historię. Byłam tak zaabsorbowana wypadkiem oraz faktem, że życie Justina było zagrożone, że nie zainteresowałam się, jak w ogóle doszło do tego incydentu.
                - Czekaj, skoro nie było go w samochodzie, to jak do cholery został uderzony? - Zapytałam, zdając sobie sprawę, że w moim głosie czaiła się podejrzliwość. Na dodatek Tyson i Alejandra wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Tych dwoje nigdy by tego nie zrobiło chyba, że było coś, czego mi nie powiedzieli.
                - To była moja wina - zaczęła Alejandra, cichym głosem. Nigdy nie widziałam w jej spojrzeniu tyle niepewności i to było niepokojące.
                - To nie była niczyja wina, prócz Tylera - przerwał jej Tyson.
                Pattie pokręciła głową. Widocznie wiedziała z tego tyle co ja i była już niecierpliwa.
                - Co się stało? - Zapytałam, przenosząc wzrok to na Tysona, to na Alejandrę.
                Po chwili wahania, powiedziała.
                - Po tym jak wyścig się zaczął, Justin nie brał w nim udziału, Tyler wyjechał poza szlak i pędził tam, gdzie stał samochód Justina. N-nie miałam czasu na reakcję. Samochód jechał tak szybko - zaczęła hiperwentylować, jakby scena grała jej przed oczami i to przerażało ją na nowo. - Byłam tam i wtedy, następną rzeczą, jaką pamiętam był odgłos kolizji, zanim Tyler nacisnął hamulec i właśnie wtedy zobaczyłam tam leżące ciało. Krzyknął tylko raz, wtedy zdałam sobie sprawę, że to Justin... - załamała się i nie mogła mówić dalej. Tyson podszedł do jej boku i wsparł ją, tak jak wcześniej mnie. Byłam zbyt przerażona, by uznać ten gest za dziwny.
                Zaniemówiłam i zrobiłam krok do tyłu.
                - J-ja nie rozumiem - zająkałam się. - Masz na myśli to, że Justin wskoczył przed ten samochód dla ciebie? - Ton mojego głosu podniósł się co najmniej o oktawę wyżej. To było śmieszne. To nie mogła być prawda. On nie był tak głupi, czy zdesperowany. - To znaczy, że ryzykował życie dla ciebie? - W tym momencie prawie krzyczałam, ale nie obchodziło mnie nic poza gniewem rozsadzającym mnie od środka. Osoba, na której zależało mi najbardziej na świecie mogła umierać przez nią.
                - Ty suko - nagle splunęłam jadowicie, ledwo kontrolując słowa, które wyszły z moich ust. Byłam świadoma szlochu Pattie, ramion Tysona ponownie mnie trzymających, wyraz twarzy Alejandry, ale mogłam skupić się jedynie na swojej wściekłości. Nie sądzę, bym kiedykolwiek wcześniej czuła coś takiego. A byłam wkurzona wiele razy. - Ty pieprzona suko. Ty go tam umieściłaś! Ty powinnaś leżeć w tej sali, nie on! Jeśli on umrze, to będzie to tak samo twoja wina, jak Tylera!

**

                Dwadzieścia minut później wciąż płakałam histerycznie, tyle, że zostałam wyrzucona z poczekalni i teraz opierałam się o zewnętrzną ścianę szpitala. Byłam jeszcze na tyle zła, ze Tyson zachował bezpieczną odległość ode mnie, chociaż wiedziałam, że pilnuje mnie swoim zmartwionym spojrzeniem.
                Ja po prostu nie mogłam poskładać sobie tego wszystkiego do kupy. Justin uratował Alejandrę od potencjalnej śmierci, a teraz, może to spotkać jego. Ale dlaczego miałby to zrobić? Wiedział, że miał być celem samochodu Tylera? Czy tak bardzo mu na niej zależało, że oddałby za nią swoje życie? Kochał ją? Byłam ślepa przez ten cały czas? Zsunęłam się po ścianie, aż usiadłam na zimnym chodniku z głową w kolanach. Łzy i gniew powoli wydostały się ze mnie, jak para z garnka z wrzątkiem. Wyszłam tak szybko, że nawet nie sprawdziłam, czy z Pattie wszystko w porządku. Przecież to był jej syn. Syn, którego bardzo kochała i była taka dumna, pomimo tego, co myślał Justin. Syn, którego tak rozpaczliwie próbowała sprowadzić na właściwą ścieżkę. Syn, który robił takie rzeczy za jej plecami, jakich nigdy sobie nie wyobrażała. Musiała być załamana, nawet bardziej, niż ja.
                Wstałam w chwili, gdy ujrzałam kogoś zbliżającego się w moim kierunku. Otarłam twarz i nos rękawem płaszcza, zaskoczona, że widzę swojego tatę, a nie Tysona. Musiał prawdopodobnie wrócić do środka. Było tu tak zimno, że szczękałam zębami, a moje palce były soplami lodu.
                - Kochanie, musimy iść do domu - powiedział tata, choć wiedziałam, że on nie wróci. Pojedzie do swojego biura. - Zadzwonią do nas, jeśli coś się zmieni. Musisz odpocząć i...
                - Nie! - Pisnęłam. - Nie pojadę do domu. Muszę tu być, kiedy się obudzi - chwyciłam się ściany, jakby to miało mi pomóc, gdyby tata chciał mnie zmusić do ruszenia się.
                Spojrzał na mnie z czymś, co wydawało mi się żalem. Nie potrzebuję więcej litości, sama sobie radziłam.
                - Proszę, tato. Powinieneś zrozumieć - powiedziałam cicho. - Jeśli to byłaby mama, nie opuściłbyś jej boku.
                Wydawał się wahać. Wiedziałam, że ojcom ciężko jest zrozumieć życie miłosne ich nastoletnich córek. Zwłaszcza, ze powinnam być taką córką, która siedzi w domu przeżywając rozstanie, a nie w szpitalu, czekając na informację, czy jej były chłopak przeżył. Mimo, że wolałam nie używać terminu "były".
                - Zadzwoń chociaż do mamy. Martwi się o ciebie... I o niego też - powiedział ostatnią część tak, jakby nie potrafił tego pojąć. Wiem, jak źle musiało dla niego wyglądać to, że jego córka związała się z chłopakiem, który obracał się w takich kręgach. Jeśli nie był pewny co do Justina wcześniej, to nie chcę wiedzieć, jak się czuje teraz.
                Skinęłam energicznie głową.
                - Dziękuję, tatusiu - przytuliłam go mocno.
               

**

                Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ludzie nienawidzili szpital tak, o. Ja zawsze widziałam je, jako bardzo czyste i białe miejsca, gdzie leczy się ludzi. Miały to być dobre miejsca. Jednak w filmach i książkach wszyscy narzekali na zapach i smutne wspomnienia związane z tym miejscem.
                Teraz rozumiałam tych ludzi.
                Nie chodziło o zapach - środków dezynfekujących i leków - ani o wspomnienia, których w moim przypadku nie było, tylko o to, że czas zdawał się zwalniać, gdy było się w środku. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, myśląc, że musiało minąć co najmniej dwadzieścia minut, kiedy ostatnio na niego patrzyłam, a okazało się, że nie minęło nawet pięć. Zmęczenie i nuda zaczęły dawać się we znaki. Rozwodniona kawa się skończyła, a godziny mijały. W pewnym momencie po moim niegrzecznym wybuchu, Alejandra wyszła, oferując Jaxonowi i Jazmyn podwiezienie do domu jednej z koleżanek Pattie. Jazmyn prawie zrobiła scenę, gdy Pattie poprosiła ją, by wyszła, ale widząc minę matki, posłuchała z lekkim oporem, więc obiecaliśmy, że będziemy ją powiadamiać o stanie zdrowia jej brata. Tyson poszedł przynieść nam coś do jedzenia z automatów, gdy Pattie zwróciła się do mnie. Nie mówiła wiele, przede wszystkim dlatego, że nie było zbyt wiele do powiedzenia. Około drugiej w nocy młoda pielęgniarka wyszła z tych przeklętych drzwi z niewielkimi kwadratowymi okienkami, żeby nam powiedzieć, że operacja wciąż jest w toku, bo okazało się, że ciężko jest dostać się do uszkodzonej części płuca. Justin stracił również dużo krwi, więc musieli przeprowadzić transfuzję, gdy tu jechali. Miał grupę krwi AB+, więc łatwo było znaleźć odpowiednią dla niego krew. Oczywiście to nie były zbyt obiecujące informacje, ale pielęgniarka zachowała uśmiech na twarzy, a ja zastanawiałam się, jak trudno było być tą osobą, która musi stawić czoła rodzinie pacjenta. Obiecała, ze wróci tak szybko, jak tylko będzie miała jakieś informacje, ale minęły niemal dwie godziny i na razie straciłam na to nadzieję. Kto by pomyślał, ze operacje mogą trwać tak długo.
                - Jestem okropną matką - powiedziała Pattie, przerywając milczenie w poczekalni.
                Kobieta, która była za ladą, kiedy przyszliśmy, wyszła już dawno temu, a teraz jej miejsce zajmował znudzony mężczyzna, piszący coś w tym samym komputerze. Nie wyglądał na miłego. Myślę, że mając nocną zmianę ma się do tego prawo. Pomieszczenie było prawie puste, nie licząc mężczyzny w średnim wieku, który wydawał się być zaznajomiony z ostrym dyżurem i rodziców z dzieckiem na wózku inwalidzkim.
                - Nie jesteś, Pattie. Nie mów tak - odpowiedziałam, siląc się na wydobycie własnego głosu. Czułam, że stres i wyczerpanie powoli na mnie wpływają.
                - Pozwoliłam na to. Powinnam dużo bardziej na niego uważać - pokręciła głową i myślę, że płakałaby, gdyby miała jeszcze jakieś łzy do uwolnienia. To mnie zabijało, kiedy widziałam jej wyraz twarzy. Nie chciałam widzieć swojej, więc unikałam luster i innych powierzchni odbijających.
                - Nie mogłaś go powstrzymać. On nikogo nie słucha - powiedziałam, starając się brzmieć pocieszająco, choć czułam się tak samo. Może było coś jeszcze, co mogłam zrobić, by utrzymać go z dala od tego. Może zbyt szybko się poddałam lub nie byłam wystarczająco silna.
                - Ale ja jestem jego matką. Powinnam była to przewidzieć, a zamiast tego byłam obojętna na wszystko, co się działo - westchnęła i nagle wyglądała znacznie młodzie. Jak zagubiona i niedoświadczona nastolatka, która urodziła dziecko w wieku osiemnastu lat i nie miała pojęcia, jak sobie poradzić. - Wiedziałam, że... Wiedziałam, że śmierć Jeremy'ego bardzo się na nim odbił, zwłaszcza, że pogodzili się przed wyjazdem, ale nie wiedziałam, że aż tak bardzo. Nie sądziłam, że kiedykolwiek osiągnie ten punkt, by narażać swoje życie, jakby to była jakaś gra.
                - Przepraszam, ze ci nie powiedziałam - wyszeptałam, ukrywając twarz. Nie mogłam znieść widoku matki obwiniającej się o błędy swojego syna. Nie, gdy mogłam, prawdopodobnie zrobić coś, by tego uniknąć. - Nie sądziłam, że to zajdzie tak daleko, a gdy zdałam sobie sprawę, było już za późno.
                Głowa Pattie podniosła się, jakbym właśnie przyznała się do morderstwa
                - To nie twoja wina, kochanie. Byłaś mu wierna i doceniam fakt, że ma kogoś, komu tak bardzo może zaufać. - Ma. Więc Pattie nie wie, że Justin ze mną zerwał. - Z resztą nie wydaje mi się, by fakt, że wiem, coś zmienił. Justin jest tak uparty jak jego ojciec.
                Zdusiłam śmiech.
                - Tak, jest.
                Znowu spojrzałam na Pattie, studiując jej twarz. Miała fioletowe cienie pod oczami, ale jej twarz wyglądała zaskakująco młodo. Jej dłonie były zaczerwienione i trochę zniszczone, bo była ciężko pracującą matką. Podziwiałam to, jak potrafiła pogodzić bycie wdową, dwie prace i zajmowanie się domem w tym samym czasie. I wychowanie trójki dzieci. Przez to rozumiałam, czemu Justin chciał tak bardzo pomóc jej finansowo. Nienawidził widzieć, jak jego mamę pochłania praca.
                Wzięłam dłoń w swoją i ścisnęłam ją.
                - On z tego wyjdzie. Zawsze wychodzi.

**

                Kolejne boleśnie powolne godziny minęły, zanim cholerne drzwi z cholernymi kwadratowymi oknami otworzyły się ponownie. Tym razem jednak nie była to młoda pielęgniarka z wcześniej, tylko dorosły mężczyzna ubrany w niebieski fartuch chirurgiczny i czapkę w hulajnogi. Tak, małe, czerwone hulajnogi dla dzieci.
                - Nazywam się doktor Holloway - oznajmił, witając się najpierw z Pattie, a potem z Tysonem i ze mną. Na jego fartuchu znajdowała się krew.
                Wszyscy cierpliwie czekaliśmy na to, co miał powiedzieć. Skrzyżowałam palce i przygryzłam wargę.
                - Czy wszystko w porządku? - Zapytała niecierpliwie Pattie, ściskając w dłoniach torebkę.
                Doktor odetchnął, jakby to było pytanie za milion dolarów, które zawsze dostaje.
                - Jak na razie, jego stan jest stabilny, ale najważniejsze są pierwsze godziny. Potrzebuje odpoczynku i będziemy co kilka minut sprawdzać jego narządy wewnętrzne, aby upewnić się, że znów nie przestanie oddychać.
                - On przestał oddychać? - Spytałam niepewnie, zupełnie otumaniona. Przystojny sanitariusz o tym nie wspominał.
                Doktor Holloway spojrzał na mnie, potem na Pattie, jakby oceniając, której z nas wyraz twarzy był gorszy. A może się zastanawiał, kim do cholery jestem.
                - Myślałem, że powiedziano wam to wcześniej.
                - Nie, nie powiedziano - powiedział ostro Tyson.
                Chociaż doktor nie był urażony. Był jak blok lodu.
                - Było kilka sekund, podczas których jego płuca nie były w stanie dostarczyć powietrza, bo żebra je uciskały i dławił się krwią z krwawienia wewnętrznego.
                Pattie odetchnęła ciężko i wcale jej nie winiłam. Mężczyzna najwyraźniej nie przebierał w słowach.
                - Ale jeśli jego mózg nie dostawał tlenu... - Urwałam. Cholerna biologia, przez którą jestem tego wszystkiego świadoma. - Niedotlenienie mózgu... Czy on... Był martwy?
                Lekarz spojrzał na mnie z czymś w rodzaju irytacji i jednocześnie podziwu.
                - Szybka interwencja temu zapobiegła, ale tak, był bliski śmierci.
                Przełknęłam gulę, która powstała w moim gardle. Słyszenie tego było tak różne od zwykłego wyobrażania sobie takiego prawdopodobieństwa. Justin cudem przeżył. Gwałtowny dreszcz przeszedł mi po plecach i poczułam jak Tyson zadrżał obok mnie. Nie odważyłam się spojrzeć na Pattie.
                - Myślę, że byłoby lepiej, gdybyście usiedli, a ja powiem wam resztę - zasugerował doktor Holloway, teraz przestraszony, że któreś z nas mogłoby zemdleć lub zwariować.
                Posłuchaliśmy i usiedliśmy z powrotem na wyściełanych krzesłach, na które się przenieśliśmy, a on usiadł na niskim stoliku naprzeciwko nas. Jego rękę zawisły między kolanami, ale jego twarz pozostała skupiona.
                - Jak mówiłem, kiedy zostałem wezwany do przeprowadzenia tej operacji, jego puls był bardzo słaby i stracił ogromną ilość krwi. Sanitariusze nie byli w stanie określić, skąd dokładnie pochodzi krwotok wewnętrzny, ponieważ kilka połamanych żeber blokowało im widok na skanerze, a potem był problem z jego zapadniętym płucem - doktor przerwał tylko, byśmy dali znak, że za nim nadążamy, po czym mówił dalej. - Musieliśmy go intubować, aby był w stanie oddychać i przejść całą operację naprawy uszkodzonych tkanek w jego organach. Na szczęście, jego serce nie zostało uszkodzone żadnym ze złamanych żeber, ale odkryliśmy, że to jego śledziona powodowała ten krwotok. Nie mieliśmy wyboru i musieliśmy ją usunąć, ale to wiąże się z pewnym ryzykiem.
                Zamknęłam usta, choć miałam mgliste pojęcie o tym, jakie są konsekwencje życia bez śledziony. To było możliwe i nie powinno powodować poważnych problemów żadnemu pacjentowi, ale Justin nie był teraz każdym pacjentem i to mnie przerażało.
                Doktor Holloway kontynuował.
                - Musimy teraz mieć oko na jego układ odpornościowy, ponieważ ludzie bez śledziony są bardziej podatni na infekcje. Będziemy musieli też sprawdzić historię jego szczepień.
                - Nie ma już ryzyka? - Zapytała Pattie, zadając pytanie, o którym wszyscy myśleliśmy.
                Lekarz wziął głęboki oddech. Nie spodoba nam się odpowiedź.
                - Pani Bieber - powiedział. - Musi pani zrozumieć, że pani syn był na skraju śmierci. Siła uderzenia samochodu spowodowała obrażenia, które nie są w żaden sposób łagodne, więc nigdy nie możemy być pewni, czy teraz jest bezpieczny i jego zapadnięte płuco będzie wracało do zdrowia. Dlatego został przeniesiony na oddział intensywnej terapii. Z jaśniejszej strony dodam, że nie poniósł żadnych obrażeń mózgu podczas kolizji, co oznacza, że jego mózg funkcjonuje prawidłowo. Teraz jest w stanie nieświadomości, podobnym do śpiączki. Nie wiemy, kiedy się obudzi. Mogą to być godziny, albo nawet dni.
                - Ale w końcu się obudzi? - Zainterweniował szybko Tyson, ściskając krawędź krzesła, aż zbielały mu knykcie.
                Doktor Holloway patrzył na niego przez chwilę.
                - Lubię myśleć, że wszyscy moi pacjenci są w drodze powrotu do zdrowia, jak już skończę operację - zwrócił się do Pattie. - Potrzebuję, żeby podpisała pani kilka papierów, pani Bieber - powiedział, wstając. - Gdyby pani poszła ze mnę.
                Pattie potarła dłońmi policzki i posłała nam spojrzenie pełne nadziei, po czym ruszyła za mężczyzną, który był wyższy od niej o co najmniej dwie głowy.
                Tyson i ja siedzieliśmy w milczeniu tylko przez chwilę.
                - Myślisz o tym co ja?
                - Że powinniśmy zakraść się na OIOM*? - Zapytałam, na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
                Tyson odwzajemnił go i oboje wstaliśmy w tym samym czasie. Znalezienie OIOM'u okazało się dość proste, gdy podąża się za wskazówkami na ścianach. Zgubiliśmy się tylko raz. W porównaniu z ostrym dyżurem, tu wygląd wnętrza niewiele się zmienił. Te same nudne ściany, te same plakaty z dziećmi albo z instrukcją, jak zrobić tracheotomię długopisem, te same świetlówki i te same pielęgniarki na nocnej zmianie i lekarze ubrani na niebiesko lub zielono.
                - Jesteśmy tu, by odwiedzić Justina Biebera - powiedziałam swoim najlepszym żarliwym głosem, jakbym była całkowicie pewna, że nas wpuszczą.
                Blondynka za biurkiem zlustrowała nas spojrzeniem, na tyle na ile pozwoliła jej siedząca pozycja. Może przez moje potargane włosy lub brud i plamy krwi, które pojawiły się na moim ubraniu, kiedy klęczałam and Justinem, ale spojrzała na mnie tak, jakby nie było mowy, żeby wpuściła nas na salę. Tyson i ja próbowaliśmy wcześniej dostrzec Justina przez szklane drzwi, ale widzieliśmy tylko zasłony, pościel i maszyny.
                Wydawało się, jakby wyszukanie jego imienia i nazwiska było dla kobiety wielkim wysiłkiem.
                - Dopiero co został przyjęty na oddział. Tylko najbliższa rodzina - powiedziała monotonnie.
                Tyson i ja wymieniliśmy spojrzenia. Mogliśmy to przewidzieć. Oparłam łokcie na blacie i oblizałam wargi, jakby to miało pomóc mi przygotować się do roli.
                - Jestem jego narzeczoną.
                Tyson ukrył śmiech kaszlem.
                Kobieta uniosła brwi niemal rozbawiona.
                - To coś nowego - mruknęła.
- Musi jej pani uwierzyć. Widzi pani pierścionek? - Tyson chwycił moją dłoń i niemal pchnął ją w twarz kobiety. Dzięki Bogu faktycznie miałam na palcu cienki złoty pierścionek, który mógłby być zaręczynowy. Ale czy narzeczone liczą się jako najbliższa rodzina, tego nie byłam pewna.
                Posłałam Tysonowi porozumiewawczy uśmiech.
                - To było dobre - powiedziałam bezgłośnie, gdy kobieta spoglądała na pierścionek w powątpiewaniem.
                - Ty nie powiesz, że też jesteś jego narzeczonym, prawda? - Powiedziała do Tysona z oczekiwaniem. - Albo, co gorsza, jego bratem?
                Tym razem ja musiałam stłumić chichot.
                - Hej, może jestem adoptowany! - Obruszył się Tyson, a kobieta przewróciła oczami.
                Niespodziewanie jednak - bo wydawała się przeciwieństwem miłej osoby - sprawdziła oba końce korytarza i wymieniła spojrzenia z pobliską pielęgniarką, która pokręciła głową, coś w stylu "jak chcesz".
                - To wyjątek, bo jest prawie piąta rano i prawie uwierzyłam w tą bajkę o narzeczonej - powiedziała. - Macie pięć minut. Idźcie.
                Tyson naprawdę pochylił się i pocałował kobietę w czoło, na co zarumieniła się, jak szalona i odsunęła go.
                Zastanawiałam się ile razy zrobiła "wyjątek", bo brzmiało to zbyt banalnie, aby to był pierwszy raz. W każdym razie, niech Bóg błogosławi tę kobietę.
                - Muszę was ostrzec, stan waszego... przyjaciela może być czymś trudnym do zniesienia. Więc jeśli macie zamiar zwymiotować lub zemdleć, upewnijcie się, że nie przeszkadzacie innym pacjentom - po tym posłała nam swój olśniewający uśmiech.
                Tyson wziął mnie za rękę, gdy szklane drzwi się otworzyły, pozwalając nam wejść, w środku zapach płynów dezynfekujących i lekarstw był silniejszy i słychać było stałą kakofonię dźwięków i kliknięć. Pokój był w kształcie litery "U", z biurkiem podobnym do tego na zewnątrz. Teraz było puste, choć słychać było delikatny głos pielęgniarki mówiącej do pacjenta w głębi pomieszczenia. Minęliśmy trzy łóżka, zanim rozpoznałam Justina leżącego bez ruchu.
                Pielęgniarka miała rację. Widok był ciężki do zniesienia. Moje oczy natychmiast się zaszkliły i usłyszałam, jak Tyson wciągnął powietrze. Justin wyglądał, jakby zapadł w bardzo głęboki sen, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w normalnym tempie. Dźwięk jego cichego oddechu został wzmocniony, ponieważ w rzeczywistości to nie jego płuca wykonywały pracę, ale rura wychodzącą z jego ust. Miałam gęsią skórkę. Wyglądało to tak nienaturalnie, że nie miałam pojęcia, jakim cudem rura go nie dusiła. Jego włosy były przyklejone do czoła i wilgotne, więc pomyślałam, że trochę musieli go obmyć. Te zadrapania, które widziałam na jego twarzy nie były już takie złe. Było tylko kilka czerwonych kresek pod okiem i obok brwi. Jego skóra wyglądała na niezdrowo bladą, nawet jego zwykle różowe usta. Śledziłam linię jego szyi, gdy z Tysonem przeszliśmy na bok jego łóżka. Górna część jego klatki piersiowej była odkryta. Miał bandaż po lewej stronie, zakryty szpitalną piżamą. Dwie elektrody zostały przyczepione do jego skóry, by kontrolować serce, którego bicie - wyświetlane na monitorze obok jego łóżka - było stałe i spokojne. 65/BPM**. To było normalne, z tego co wiedziałam.
                - Cholera - mruknął Tyson, przykładając pięść do ust.
                Widziałam wcześniej, jak płakał w poczekalni, ale naprawdę miałam nadzieję, że nie zrobi tego ponownie, ponieważ to byłoby moją zgubą. Widzieć tak zabawnego i wesołego chłopaka, gdy płacze - to nie jest coś, co chce się doświadczyć ponownie.
                Usiadłam na jednym z taboretów obok łóżka, bo miałam wrażenie, że nogi w każdej chwili mogły odmówić mi posłuszeństwa. Wystarczająco ciężkie było powstrzymywanie się od łez, kiedy widziałam Justina w takim stanie. Moje palce niemal odruchowo sięgnęły po jego dłoń. Zawahałam się. Nie byliśmy już razem. Straciłam prawo do trzymania go za rękę... Ale on był nieświadomy, więc pozwoliłam sobie na to.
                Kiedy moja skóra nawiązała kontakt z jego, poczułam tę samą iskrę, jak zawsze, przede wszystkim dlatego, że spodziewałam się, że będzie zimny, jak Arktyka. Zamiast tego, był ciepły. Jak zawsze. Pozwoliłam swojej dłoni przejechać po całej jego dłoni, po nadgarstku i przedramieniu. Miał kroplówkę na wewnętrznej stronie łokcia. Nie miałam pojęcia, jak znaleźli żyły pod tak wielką ilością tatuaży i czy to w ogóle było zdrowe, no bo tusz, ale chyba było okej. Przesunęłam palcami z powrotem w stronę dłoni, a włoski na jego przedramieniu podniosły się. To jest odruch bezwarunkowy, powiedziałam sobie. On naprawdę nie jest świadomy twojej obecności. Jakby na potwierdzenie moich przypuszczeń, jego oczy wciąż były zamknięte. Jego palce nawet się nie poruszyły, kiedy splotłam je ze swoimi. Jego dłoń była bezwładna w mojej. Łza spłynęła mi po policzku i spadła na białą pościel. Zamknęłam oczy i przycisnęłam nasze dłonie do swojego czoła.
                - Proszę, obudź się - wyszeptałam.

                Nie było odpowiedzi.

_____________
*OIOM - inaczej oddział intensywnej terapii, jakby ktoś się nie orientował :)
**BPM - uderzenia na minutę




_____________


NOWE TŁUMACZENIE - "NOT SAFE FOR WORK"
ZAPRASZAM

114 komentarzy:

  1. Tylko tyle: JKHDSjKDHSUGDJISDJKS

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ;oooo on żyje <3
    końcówka była cudowna :') mam łzy w oczach ahjfdjdhgsdewtbshs
    a akcja brooklyn-alejandra była też mega ;DD

    OdpowiedzUsuń
  3. JA NIE WIERZĘ ! MYŚLAŁAM ŻE BROOKLYN ZAMORDUJE ALEJANDRE ! DHKBCUSFSDOLG*.*

    OdpowiedzUsuń
  4. omb *.*
    cnahbdckcstyhbvhufcdybhyfdxcykdr ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. smutne to jest, ehh :c ale cudo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie smutny :( Jejku jak sobie pomyślę, że jeszcze trochę minie zanim on się obudzi :/ Współczuje Brooke, musi być skołowana, ta sprawa z Alejandrą pewnie ją dobiła...

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju mam nadzieję że będzie dobrze... boje się o niego... dziękuję ci że poświęcasz czas na tłumaczenie tego dla nas. jesteś kochana.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wierze w to ! Ja po prostu nie wierze ! Justin ... on musi żyć ! Ja bardzo bać się o niego ;C Muszę chwilę ochłonąć bo znowu chce mi się płakać. :'C
    Dobranoc ! :*
    Ami ♥ ;c
    http://this-is-my-life-brooklyn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski i smutasny *___* !!! :****

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślałam, że się rozpłaczę.

    Tak się cieszę, że Justin jednak żyje, Jezuu..

    Ale zdziwiłam się, że Brooke tak naskoczyła na Alejandrę.

    Boże, oby Justin się obudził, mam taką wieeelką nadzieję na to.

    A co do tego z tą ciążą.. hm, w sumie czemu nie hahaha

    Podsumowując: jedfvbncmdkjnvgfkd

    @bieberummy

    OdpowiedzUsuń
  11. ŚWIETNY. Mam nadzieję, że Justin się wybudzi ;) Brooke niepotrzebnie naskoczyła na Alejandrę, bo to nie była przecież jej wina ;/ Fajnie gdyby Brooklyn była w ciąży :D Czekam nn. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany! Ale emocje! :O
    Mam nadzieję, że Justin z tego wyjdzie, musi!

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  13. oby justin z tego wszedł. płakałam się. juzu...

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdział i świetnie przetłumaczony płacze:(( mam nadzieje że w następnym rozdziale się obudzi

    OdpowiedzUsuń
  15. Ważne ze żyje, jak czytałam ten rozdział to miałam ściśniety brzuch ze stersu...
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  16. omg. na pewno się obudzi ;)
    fajnie by było gdyby była w ciąży haha

    /@rozowaatomowka

    OdpowiedzUsuń
  17. Czekałam, czekałam i się doczekałam :D Rozdział świetny i już nie mogę się doczekać następnego. Liczę na HAPPY END :D Też mi się wydaje że Brooklyn prawdopodobnie jest w ciąży, ale szczerze mówiąc to wolałabym żeby nie była, bo później opowiadanie może się zrobić banalne, aczkolwiek widząc fantazje autorki, może być różnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Chjfgjkljhgfdhgjkhgfhjhgfghnbfc

    OdpowiedzUsuń
  19. O jeeeeezu ;_;
    hmmmmmmmmm to tak
    pomijając fakt , że płakałam przez prawie cały rozdział , bardzo ci dziękuję za tłumaczenie <3 że poświęcasz swój czas <3 rozdział świetny jak zawsze <3 jeszcze raz dziękuję :* #muchlove

    OdpowiedzUsuń
  20. nie wierze w to co tam się dzieje...

    OdpowiedzUsuń
  21. popłakałam się, gdy to czytałam. nie ma słów, które mogą moje emocje po przeczytaniu tego rozdziału. proszę, daj szybko następny

    OdpowiedzUsuń
  22. ja tez od poprzedniego rozdziału myślę, że Brook jest w ciąży ;D

    OdpowiedzUsuń
  23. Trzymaj sie Juss

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja chce ich dziecko xdd. bd db bd żyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Omg umieram on musi się obudzić :( Ale zmieniła się na lepsze co mnie dziwi ale w pozytywnym sensie. Już się boję jaką pogadanke będzie miała brook z tatą :o ~ @06kidrauhl94

    OdpowiedzUsuń
  26. o Boże. :(
    nie mogę!
    dziękuje za tłumaczenie! <3
    cudowny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie myslalam o ciazy haha
    Smutno troche ale mamnadzieje ze sie obudzi :)
    Dziekuje ze tlumaczysz kc

    OdpowiedzUsuń
  28. Wszystko jest tak perfekcyjnie opisane, że praktycznie czułam jakbym tam była. Co spowodowało, że miałam łzy w oczach i mało brakowało, abym się popłakała ;((( Świetnie przetłumaczony, gratuluje bo przypuszczam, że tak łatwo z nim nie było ;) Ogólnie to dobija mnie aktualna sytuacja Brooklyn i Justin'a ale co zrobić. Jedyne co to mam nadzieje, że dodasz nowy rozdział wmiare szybko i dowiem się co z nimi. Kocham ;***

    OdpowiedzUsuń
  29. jejku, kocham to :'( <3 niech szybko zdrowieje i da jej jakiś znak <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  30. OMB on musi z tego wyjsc ! ;o
    czekam nn xx

    OdpowiedzUsuń
  31. To.jest niesamowite!! Oby Bieroń zdrowial a ta nieszczęśliwa przygląda tylko zbliżyła jego i Brooklyn ;) czekam na nn ( Wiesz ze jesteś.wielka tłumaczą te rozdziały )

    OdpowiedzUsuń
  32. Ufff... Żyje ..
    Kocham to opowiadanie!<33
    Nie mogę doczekać się nexta!<3

    OdpowiedzUsuń
  33. Jezu........chyba umarłam.. :c co teraz będzie? Chce mi się płakać!
    @JustenAkaMyLove

    OdpowiedzUsuń
  34. Biedny Justin...
    A Brooklyn moglaby być w ciazy :P
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Dobry boze cjsjbshcibsjfoahbxjdowvshvalsmx

    OdpowiedzUsuń
  36. boże, boże, booooże :o

    http://love-is-hard-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. loveyabieber_xo4 stycznia 2014 01:15

    Smutno......mam nadzieje, ze Justin szybko sie obudzi. Tak mi szkoda Pattie, jest jedna z najlepszych matek, a obwinia sie, ze zle go wychowala.... :( A co do 'ciazy' Brooke to mi nawet taka mysl nie przeszla...bo niby jakie dowody? Wymiotowala akurat w momentach, ktore bylyby 'dozwolone'......chyba, ze wtedy w samochodzie......bo w sumie nie bylo opisu, wiec kto wie, ale wolalabym, gdyby ciaza przynajmniej jak na razie byla tylko w ewentulnych przypuszczeniach czytelnikow, a nie w rzeczywistosci.... :-) Poczekamy zobaczymy...Do nastepnego <3

    OdpowiedzUsuń
  38. bardzo smutny rozdział :( też co chwile sprawdzałam w słowniku te terminy jak sb tłumaczyłam ten rozdział ;p do następnego @mrraau

    OdpowiedzUsuń
  39. O mój Boże :'( Ja zaraz umrę ;c Justin weź się obudź, proszę...

    OdpowiedzUsuń
  40. Smutny! oby przeżył..

    Dziękujemy za tlmaczenie jesteś megga <3

    OdpowiedzUsuń
  41. W sumie też jestem trochę zła, że Justin uratował Alejandrę .... Ogólnie miałam łzy w oczach czytając ten rozdział... dosłownie wszystko rozsadzało mnie od środka ;((
    Ps.
    Kocham twoje tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  42. To jest bezbłędne. Nie dziwię się Brooklyn jak zareagowała na Alejandre. W sumie to się też nie dziwię Justinowi ze tak postąpił. Marze aby Justin się juz obudził *.* i aby wrócił do Brooklyn :((( kocham. ! Jsbsbshshsjsjsmsksjwkshsjsjsjwjwjs <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  43. Dlaczego on uratowal Alejandre ??? Przeciesz jagby umarla to nikt by nie plakal. Ale przewiduje ze oni sie pogodza w tym szpitalu!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  44. Aaa Świetny rozdział :) nie mogę sie doczekać a może Brooklyn naprawdę jest w ciazy ???;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Swietny rozdzial *-*

    OdpowiedzUsuń
  46. smutno mi sie zrobiło ; ( czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  47. Mega słodkie i niestety trochę przykre. Ale ta historia nie miałaby sensu gdyby nie przeżył, więc.... :)

    http://uciekacnadno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  48. wspanialy wdoaicfnovla

    OdpowiedzUsuń
  49. płakałam przez cały rozdział, jezu to jest opowiadanie jet cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  50. eh kolejny rozdział, na którym płakałam. kocham Cię za to tłumaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  51. Świetny czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  52. Popłakałam sie. Świetny ale smutny czekam aż Justin sie obudzi mam nadzjeje ze to nastapi szybko. Jestem ciekawa jak sie pogodza i kiedy. Czekam na kolejny prosze dodaj jak najszybciej. Prosze tez o follow na twitterez @magdusia16 do nastepnego<3

    OdpowiedzUsuń
  53. Po pierwsze to ja bym ci bardzo chciala podziekowac...
    za to ze dodajesz rozdzialy tak szybko zaspokajajac nasze oczekiwania i obawy. Wiem ze poswiecasz na to duzo swojego prywatnego czasu i to jest warte podziekowan.
    Naprawde mam nadzieje, ze niedlugo sie obudzi i ONI DO SIEBIE WROCA. Musze to powtórzyć, ale są oni dla siebie stowrzeni i muszą być ze sobą.
    Mam dość dramantu, który wstąpił we wszystkie tlumaczenie, które czytam. Musi być dobrze...
    Proszę o jak najszybszy rozdział... oczywiście w ramach twoich możliwości.
    Pozdrawiam.
    Angel. ♡

    OdpowiedzUsuń
  54. Płacze ;< To jest taki smutny rozdział... ale nie rozumien czemu Brooklyn tak wyskoczyła na Alejandre :c Przecież widać że się zmieniła... noo alr z drugiej strony to pewnie z zazdrości, że poświęcił dla niej życie <3 Dziękuje, że dodałaś tak szybko nn... mam nadzieje, że w końcu bd RAZEM! Kocham Cię i czekam na nn ;* yolo

    OdpowiedzUsuń
  55. mam nadzieje ze w nastepnym rozdziale Justin sie obudzi.. a co do tego to masz racje.. strasznie smutny :(

    OdpowiedzUsuń
  56. Przez cały rozdział miałam łzy w oczach omg. Jezu ieneoenspwmxubrlwnx

    OdpowiedzUsuń
  57. Jejku jak ja to wszytko przeżywam.:( On musi się obudzić i wrócić do siebie. Boże dziękuję że tak szybko tłumaczysz. Kocham te FF ♥ Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  58. Ejj ale on się obudzi tak?! ;*(

    OdpowiedzUsuń
  59. też pomyślałam ,że może być w ciąży.O.o On musi się obudzić.Ciekawe jaka byłaby ich reakcja,gdyby,któreś z nich spróbowało by z kimś innym.Jak to czytałam to po prostu.... On musi się jak najszybciej obudzić i muszą być razem.Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  60. ja pizgam, zajebisty rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  61. Boże, i znów się popłakałam. Czekam na następny, to jest tak piękne i wzruszające!! :')x

    OdpowiedzUsuń
  62. Cudny ;) tylko niech się obudzi Justin :)

    OdpowiedzUsuń
  63. idelany, asjdfgokfpoewij ♥ :((

    OdpowiedzUsuń
  64. uwielbiam to opowiadanie :)
    już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, no i żeby Justin się już obudził

    OdpowiedzUsuń
  65. było mi tak smutno kiedy to czytałam ;((
    uwielbiam to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  66. Hej! Super tłumaczycie (y) Podziwiam was <3
    Zapraszam też na swojego bloga też z Justinem ^^
    http://sodirty-sodangerous.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  67. Też mam grupe krwi AB+ :D a rozdział genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  68. Ja pierdole! JUż myślałam ze ją pobije ! Smutne ... Niech tylko z tego 'wyjdzie' ... <3

    OdpowiedzUsuń
  69. Justin jest silny da rade nie?

    OdpowiedzUsuń
  70. OMG płacze ! Ten rozdział jest mega !!
    Kocham to !

    OdpowiedzUsuń
  71. OMG rozdział boski, Justin musi z tego wyjść :(

    OdpowiedzUsuń
  72. OMG! Justin on musi z tego wyjść. Nie może jej zostawić. ; c
    Kolejny przypadek przekonujący mnie do ciąży - wymioty ^^ ale mogło to być spowodowane przez krew.
    Płaczę czytając ten rozdział. Na prawdę dziękuje ,że to tłumaczysz! <3
    czekam na następny. kocham cię :*

    OdpowiedzUsuń
  73. Awww popłakałam się. :'(

    Niech on się obudzi! Nie może umrzeć. :(

    OdpowiedzUsuń
  74. w sumie to całkiem prawdopodobne, że Brooklyn jest w ciązy, ma większość objawów, ale to by było nie rozsądne i szczerze w tą wątpię.
    popłakałam się -noooorma
    on musi żyć, muszę byc razem skdfjks

    OdpowiedzUsuń
  75. O boże płacze :'(
    Swiatna robota <3

    OdpowiedzUsuń
  76. Jaki smutny :( Czekam nn <3
    http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  77. Aż łezka się w oku zakręciła :c jeju :c Kocham to opowiadanie! CO JA BĘDĘ CZYTAĆ JAK BRONX SIĘ SKOŃCZY?!

    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  78. jahgjhfbk.ad <3

    OdpowiedzUsuń
  79. Detka_BieberPl5 stycznia 2014 22:08

    OMG tylko tyle potrafię napisać

    OdpowiedzUsuń
  80. nie mam zamiaru ukrywać, że mój komentarz polega na zwykłym rozpowszechnieniu nowo powstałego opowiadania :)
    PEOPLE IN NEW YORK
    Każdy będąc dzieckiem marzył o wielkiej fortunie i sławie.
    Wszyscy chcieli mieć miliard dolarów na koncie, luksusowe domy w każdym państwie, oryginalne ubrania od najlepszych projektantów oraz najszybsze i najdroższe wyścigowe samochody.
    Jednak dla niektórych osób jest to codzienność, bez której nie wyobrażają sobie chociażby jednego dnia.
    Grupa najlepszych przyjaciół od najmłodszych lat zamieszkuje Upper East Side, czyli jedną z ulic nowojorskiego Manhattanu.
    Są zamożni, rozrywkowi, pewni siebie lecz mimo wszystko pieniądze rodziców to nie wszystko co się dla nich liczy – oczywiście są małe wyjątki.
    Wydawać by się mogło, że każdy chciałby być na ich miejscu, jednak nie jest tak kolorowo, jak każdy sądzi.
    Niechciany romans, problemy rodzinne, rozterki miłosne i zakazana miłość, o której od dłuższego czasu ktoś stara się zapomnieć – to tylko mała część ich problemów.
    Czy wszyscy poradzą sobie z powstałymi na ich drodze problemami? Czy każdy wybór będzie słuszny?
    Tego dowiecie się czytając People in New York.

    Może Ci się wydawać, że ta historia będzie pustą historią o nieszczęśliwej miłości, po części tak będzie, lecz razem ze współautorką - Charlie - będziemy starać się pokazać, że mimo pieniędzy wszystkich ludzi spotyka nieszczęście.
    Bardzo przepraszam za SPAM lecz po prostu staram się rozpowszechnić nowe opowiadanie. Jeśli mój wpis Ci przeszkadza po prostu go zignoruj i usuń. Naprawdę bardzo przepraszam.
    Pozdrawiam Katie ♥

    OdpowiedzUsuń
  81. Boże ryczę :((( czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3 Justin jest silny i wyjdzie tego ;*

    OdpowiedzUsuń
  82. Ku*wa, rycze :c
    PS. OIOM- oddzial intensywnej opieki medecznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oddział intensywnej terapii, a oddział intensywnej opieki medycznej to to samo :)

      Usuń
  83. Matko rozdzial świetny jak zawsze, świetnie przetlumaczony i jak zawsze świetnie się czyta. Dziekuję, że poświęcasz swój czas na tlumaczenie ;* Mam tylko jedno pytanie i prośbę. Czy mogłabyś pod skonczonym rozdzialem pisać mniej więcej kiedy mozemy się spodziewac kolejnego? Nie chodzi o konkrety tylko zwykla informacje czy np w tym tygodniu czy w nastepnym miesiacu. Jeszcze raz dziekuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  84. Jejuu ale się poryczałam. Robiłam sobie chyba ze 3 przerwy bo nie mogłam przeczytać. Proszę niech Justin żyje. Nie może się tak skończyć.
    A tak btw ile rozdziałów do końca?
    Dziękuję za poświęcony czas na tłumaczenie, Jestem ogromnie wdzięczna. Rozdział no mówię boski, aż się poryczałam.
    Wykończą mnie te opowiadani :D :D
    @Just_to_dream_

    OdpowiedzUsuń
  85. Dlaczego Justin uratował Alejandre? Ugh :( przed tem był totalnym dupkiem trzeba przyznać

    OdpowiedzUsuń
  86. Płaczeeeeeee ;( mam nadzieje, że przeżyje. Dodasz jeszcze dzisiaj jakiś rozdział albo chociaż w tym tygodniu? Bardzo ładnie prosze ;****

    OdpowiedzUsuń
  87. O Boze ! ;c biedny Justin ;c biedna Brooklyn ;c

    OdpowiedzUsuń
  88. OMG *-* Świetne *-*

    OdpowiedzUsuń
  89. wow. Jestem w szoku. O.O Cudowny rozdział, chociaż smutny. Ale dobrze, że Jus przeżył. Chociaż, było pewne, że przeżyje, bo co to by był za Bronx bez niego, ale jednak czułam tą obawę, że umrze. ;D Oby teraz się jak najszybciej obudził i wrócił do Brooklyn. <3 A co do ciąży Brook, to fajnie by było, ale nie wiem, czy do końca bym chciała, bo nawet nie chcę sobie wyobrażać, jakie by miała przez to piekło w domu i wgl. W wieku 17. lat...
    Świetne tłumaczenie, bardzo Ci dziękuję, że tłumaczysz to opowiadanie. <33 Nie mogę się doczekać nn. ;3
    @myluvx_xbiebs

    OdpowiedzUsuń
  90. omgggggggggggg! jofdjgikhdsjdskhl;hkghjdshgjkdl;hgdlkjfhgasklgj świeeetnyyyyy!!!!! *O*
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  91. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU OMG ISIZKZZIZI

    OdpowiedzUsuń
  92. Jest na prawde genialny <33!!

    OdpowiedzUsuń
  93. I kolejny rozdział przy którym płaczę :')
    Kocham to bardziej niż Danger'a

    OdpowiedzUsuń
  94. Matko! Justin obudź się!!! :( Chcę żeby do siebie wrócili i żeby Justin skończył z narkotykami i innymi rzeczami.. Mam nadzieję, że się obudzi <33

    OdpowiedzUsuń
  95. Hejooo! Twój blog został nominowany do Liebster Award przez:
    http://lovenastygirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  96. kiedy będzie nowy rozdział? błagam odpowiedz <3

    OdpowiedzUsuń
  97. Kocham ten blog <3 i was xd
    Przeczytałam cały w 2h i juz chce dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  98. Ostatnio czytając BRONX ciągle płaczę :O To już któryś rozdział z rzędu, kiedy łzy cisną mi się, by wyjrzeć na świat. Cudowne!

    ( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  99. Mniej więcej o której będzie nowy rozdział ?:******

    OdpowiedzUsuń
  100. Kocham ten blog *-*

    OdpowiedzUsuń
  101. Świetny <3
    Kocham tego bloga *-*
    Jak by była tego książka to przeczytała bym ja w jeden dzień :P

    http://youaremeshawty.blogspot.com/
    Zapraszam dopiero zaczynam, ale mam nadzieję że się spodoba =)

    OdpowiedzUsuń
  102. najlepsi w rozdziale...
    ..Brook i Tyson

    OdpowiedzUsuń
  103. Alejandra ! grrrrrrr:/
    Justin obudź się ! :c <3 / aleksandrabrooks

    OdpowiedzUsuń