44. Torn

Justin

                Cholera.

                - Brooklyn, czekaj! - Krzyknąłem za nią, gdy przeszła obok nas, zmierzając do drzwi.
                Widziałem łzy spływające po jej twarzy i wiedząc, że to moja wina, czułem się tak źle, jak nigdy. Nigdy nie byłem dumny z tej nocy, ale udało mi się zatrzymywać to wspomnienie gdzieś w zakamarkach umysłu, dopóki nie wrócił Ryan. A teraz spieprzył wszystko. Teraz moja dziewczyna myśli, że jestem pieprzonym potworem.
                Brooklyn zignorowała mnie i dalej szła. Słyszałem jej nierówny oddech, a pamiętając jej wyraz twarzy, kiedy Ryan skończył opowiadać jej całą historię, miałem ochotę zwymiotować. Wyglądała, jakby się bała. Mnie. A ja nie mogłem tego znieść.
                - Spieprzyłeś to - powiedziałem Ryanowi, który o dziwo, nie uśmiechał się triumfalnie. - Nie myśl, że to jej wszystko ułatwi. To naprawdę było konieczne, by poznała prawdę? W ten sposób? Była przerażona! - Zawołałem, szarpiąc za swoje włosy, które i tak były już wystarczająco potargane, bym wyglądał jak szaleniec.
                - Zasłużyła na to, by wiedzieć - odpowiedział Ryan, ale nie brzmiał na zbytnio przekonanego. - Musiałbyś powiedzieć jej prędzej, czy później.
                - Nie, nie musiałbym! - Pokręciłem dziko głową. - Lepiej, gdyby była tego nieświadoma.
                - Mówisz tak, bo nie chcesz jej stracić - zadrwił Ryan. - Teraz być może będzie chciała, byś ją zostawił w spokoju. Mam nadzieję.
                Na samą myśl o tym, chciałem go uderzyć. Właściwie chciałem uderzyć go już od jakiegoś czasu.
                - Oczywiście, że nie chcę jej stracić, bo ją kurwa kocham!
                Ryan starał się być pozbawiony emocji, ale oczy go zdradziły. Być może żałował, że w ogóle otworzył usta, bo wiedział, że zranił Brooklyn. A może nie spodziewał się, że wykrzyczę mu prosto w twarz, że ją kocham.
                - Muszę z nią porozmawiać - powiedziałem do nikogo w szczególności, a Ryan nie próbował mnie powstrzymać przed wyjściem.
                Wyszedłem na korytarz, którym wcześniej szliśmy i pobiegłem przed siebie. Brooke nie mogła pójść zbyt daleko, ponieważ miała szpilki. W końcu usłyszałem jej szloch i ujrzałem w oddali jej trzęsące się dłonie. Serce mi się ścisnęło. Nie chciałem by mnie znienawidziła, jak mówił Ryan, ale wiedziałem, że tym razem wszystko jest na moją niekorzyść.
                - Brooke, czekaj! - Krzyknąłem raz jeszcze, a ona się odwróciła.
                Jej makijaż był nieco rozmazany, więc na policzkach miała dwie linie czarnego tuszu, ale nadal wyglądała pięknie. Niemniej jednak widząc jej łzy i wiedząc, że ja byłem ich powodem, pękało mi serce. Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. W końcu do niej dotarłem i próbowałem złapać ją za rękę, ale ona się wzdrygnęła.
                - Wysłuchaj mnie, proszę - błagałem.
                Nasze spojrzenia się spotkały i ponownie ujrzałem w nich strach. Z trudem przełknąłem ślinę. Nie mogłem znieść myśli, że ona się mnie boi. Sposób, w jaki Ryan przedstawił całą historię sprawił, że wyszedłem na bezdusznego sukinsyna, którego bawiło wrzucanie palących się zwłok do rzeki. Nie miał pojęcia, jaki czułem wstręt do samego siebie po tym, co zrobiłem. Nie miał pojęcia, że płakałem w tamtą noc, dopóki nie zasnąłem. I na pewno nie miał pojęcia, że przysiągłem sobie, że nigdy nie zrobię czegoś takiego ponownie.
                - Myślę, że nie chcę słyszeć niczego więcej - wychrypiała Brooklyn, wycierając nos wierzchem dłoni. - Chcę po prostu wrócić do domu.
                - W porządku, pozwól, że cię odwiozę - zaproponowałem. Potrzebowałem trochę czasu, by z nią pobyć i spróbować ją uspokoić.
                - Nie - powiedziała ostro, a potem jakby nie zauważając, że się skrzywiłem, dodała. - Chcę być sama. Wezwę taksówkę.
                Chciałem nalegać by ją odwieźć, albo poprosić ją, by napisała do mnie lub zadzwoniła, gdy wróci do domu cała i zdrowa, jak zawsze. Ale wiedziałem, ze teraz nie mogę ją o to prosić. Wiedziałem, że nie chciałaby do mnie napisać i nie miałem prawa niczego od niej żądać. Nie po tym.
                - Ja tylko muszę wiedzieć, że mnie nie nienawidzisz - powiedziałem bez tchu, szukając na jej twarzy śladów niechęci lub odrzucenia. Ale ona wyglądała jedynie na smutną, zmęczoną i przestraszoną.
                Brooklyn zmarszczyła na chwilę brwi.
                - Nie nienawidzę cię - powiedziała cicho. - Po prostu p-potrzebuję czasu na przemyślenie, a tego jest dużo... - Przerwał jej szloch, a jej głos się załamał.
                - Rozumiem - starałem się brzmieć pewnie, unikając spoglądania na jej łzy, spływające z przekrwionych oczu. - Tylko pamiętaj, że cię kocham i przykro mi, że dowiedziałaś się...
                Przerwała mi.
                - Jest ci przykro, że się dowiedziałam? - Jej głos przybrał złowrogi ton. - Zasłużyłam na to, by wiedzieć. Właściwie wolałabym, abyś powiedział mi wcześniej... - urwała, wyglądając na naprawdę zdenerwowaną.
                - Bałem się, że jeśli ci powiem, to nigdy więcej nie będziesz chciała mieć ze mną do czynienia - bezradnie próbowałem się bronić.
                - No cóż, może nie będę chciała mieć z tobą do czynienia po tym - wyszeptała, jej głos był ledwo słyszalny. Ale był na tyle głośny, by sprawić, że żołądek podszedł mi do gardła.
                Brooklyn posłała mi ostatnie spojrzenie, a potem pokręciła głową i odeszła. Tym razem wiedziałem, że nie powinienem za nią iść - moje stopy i tak nie były w stanie ruszyć się z miejsca - i patrzyłem tylko, jak jej sylwetka znika mi z pola widzenia. Stałem nieruchomo, Bóg wie jak długo, a moja wściekłość wzrosła do tego stopnia, że miałem ochotę zabić Ryana. To wszystko jego wina. Gdyby zajął się własnymi sprawami i trzymał z dala od mojego związku z Brooklyn, nic by się nie stało.

Może nie będę chciała mieć z tobą do czynienia po tym.

                Kopnąłem w pokrytą tapetą ścianę, po czym uderzyłam w nią pięścią. Ból rozprzestrzenił się w całej ręce, aż do ramienia.
                - Kurwa! - Krzyknąłem wiedząc, że nikt mnie nie usłyszy.
                Przynajmniej ból fizyczny pomoże mi zmniejszyć ból w moim sercu. Nie byłem przyzwyczajony do tych wszystkich miłosnych rzeczy, ale wiedziałem, że jeśli to nie było to, co nazywa się złamanym sercem, to było cholernie blisko.


Brooklyn

                Udało mi się dotrzeć do swojego pokoju, bez zwracania na siebie czyjejś uwagi. Moi rodzice wciąż byli na kolacji, Tommy spał, a Blake grał w gry video w sowim pokoju. Przez całą podróż taksówką walczyłam z ochotą zwymiotowania. Kierowca mierzył mnie nieufnym spojrzeniem, kiedy zauważył wyraz mojej twarzy. Wyglądałam jak gówno, ale w ogóle się tym nie przejęłam. Wszystko, na czym mogłam się teraz skupić, to ból w klatce piersiowej w miejscu serca i pulsowanie w głowie.
                Kiedy wreszcie zamknęłam się w bezpiecznej łazience, zdjęłam ubrania i odkręciłam kurek z gorącą wodą pod prysznicem. Spojrzałam na bransoletki na nadgarstku, w tym nieśmiertelnik Justina. Zwykle zdejmowałam je przed myciem, by nie zardzewiały, czy coś, ale tym razem wątpiłam, że byłabym w stanie założyć je z powrotem. Za bardzo przypominały mi o Justinie, a w tej chwili nie chciałam o nim myśleć. Więc rzuciłam je obok zlewu i odwróciłam się od nich. Gorąca woda zapiekła mnie na skórze na początku, ale pomyślałam, że to pomoże zrelaksować mięśnie. Przestałam powstrzymywać łzy i pozwoliłam im zmieszać się z wodą spływającą po moim ciele. Moim ciałem wstrząsnął szloch. Nie mogłam przestać płakać, choć to nie miało sensu, bo i tak niczego nie zmieni. teraz wiedziałam, że Michael Waters - szarooki, wesoły chłopak, który spędzał niedzielne popołudnia w moim domu, po meczach Ryana - nie żyje od dwóch lat, a jego rodzice nawet o tym nie wiedzą. Myśleli, ze zniknął. Nie widziałam pani Waters od miesięcy, ale byłam pewna, że wciąż trzyma się nadziei, że jej syn jest w bezpiecznym miejscu. I żyje.
                Zaczęłam mocniej szorować ciało różową gąbką z The Body Shop, której zawsze używam, bo jest moją ulubioną. To była normalna gąbka, tak samo jak normalny, malinowy żel pod prysznic, ale nie chciałam używać niczego innego. Kiedyś gdzieś słyszałam lub przeczytałam, nie wiem, że jeśli skupi się na bólu fizycznym, to można zmniejszyć ból psychiczny. Chciałabym, żeby to była prawda. Szorowałam moją skórę, aż poczerwieniała, ale to nie miało sensu. Oczami wyobraźni wciąż widziałam krzywy uśmiech Michaela, kiedy zapytał mnie, czy chcę iść z chłopakami do Starbucksa, a mój brat uderzył go w tył głowy, bo flirtował z jego młodszą siostrą, a następnie Justina spychającego płonący samochód z brzegu East River.
                Wyłączyłam wodę i wyszłam spod prysznica, owijając wokół siebie szlafrok. Lustro nad umywalką zaparowało i musiałam przedrzeć je ręką, by zobaczyć swoje odbicie. Chociaż wolałabym nie. Teraz, kiedy makijaż zniknął, wyglądałam blado jak duch, a moje oczy były przekrwione i opuchnięte z powodu płaczu. Moje usta wciąż jednak były czerwone po tych wszystkich pocałunkach Justina. Oblizałam je i wyobraziłam sobie, że wciąż pozostał na nich smak jego ust. Ale poczułam tylko smak łez.

Wiesz, że cię kocham, prawda?

                Cały jego nacisk na to, by powiedzieć mi, że mnie kocha, całe zmartwienie w jego głosie przez ostatni tydzień, cały smutek w jego oczach, wszystkie głębokie pocałunki.

Nigdy o tym nie zapominaj.

                Powinnam była to przewidzieć. Powinnam była się domyślić, że cały ten spisem między moim bratem, a Natashą miał coś wspólnego z Justinem i ze mną.

Kocham cię, bez względu na wszystko.

                Powinnam być bardziej natarczywa. Mogłam wyciągnąć to z niego. Powinnam była posłuchać Ryana, gdy po raz pierwszy ostrzegał mnie przed Justinem.

Tak bardzo cię kocham.

                Powinnam dowiedzieć się wcześniej, zanim było za późno, bo byłam w nim zakochana. I co teraz? jak mam wyjść z głębokiej studni bez liny?
                Otarłam świeżą falę łez, postanawiając, że nie będę już nad tym rozwodzić. Osuszyłam swoje ciało i założyłam czystą bieliznę pod szlafrok, nie przejmując się włosami. Wyschną normalnie, a ja rozczeszę je rano. Splątane włosy były teraz moim najmniejszym problemem. Kiedy wyszłam z łazienki, była prawie północ. Według mojego telefonu, Justin dzwonił siedem razy. Zostawił jedną wiadomość głosową, ale jej nie odsłuchałam. Wiedziałam, że gdybym usłyszała głos Justina, znów zaczęłabym płakać. Miałam świadomość, że go zraniłam, widziałam to w jego oczach, gdy powiedziałam mu, że może chcę zerwać, ale nie o tym chciałam teraz myśleć. Byłam rozdarta między lojalnością mojej rodzinie, a miłością do Justina. W chwili, gdy wyłączyłam telefon, ktoś zapukał do drzwi.
                - Wejść - powiedziałam, spodziewając się zobaczyć mamę albo Blake'a, który wydawał się mieć szósty zmysł, jeśli chodzi o dostrzeganie mojego złego nastroju.
                Jednak to twarz Ryana pojawiła się, gdy drzwi zostały otworzone.
                - Cześć.
                - Cześć - wyszeptałam; nie wiem nawet, czy mnie usłyszał.
                Usiadłam na łóżku, opierając się plecami o poduszki. Kiedy Ryan zdał sobie sprawę, że nie zabraniam mu wejść do swojego pokoju, otworzył drzwi całkowicie, po czym zamknął je za sobą, wchodząc do środka.Gdy tylko usiadł na łóżku i objął mnie ramieniem, znów zaczęłam płakać. To było mimowolne. Byłam w szoku, a widząc Ryana bardziej realne wydawało się, że Michael był naprawdę martwy i, że Justin rzeczywiście pomógł pozbyć się ciała. Jedyną rzeczą, która nadal utrzymuje mnie przy zdrowych zmysłach, był fakt, że Justin go nie zabił.
                - Po prostu nie mogę w to uwierzyć - mój głos wyszedł nieco zniekształcony, przez co ledwo zrozumiały. Tyle zostało z mojej obietnicy, że nie będę płakać.
                - Wiem, siostrzyczko - Ryan zaczął gładzić moje wilgotne włosy. - Tak mi przykro.
                Odsunęłam się nieco, by zobaczyć jego twarz.
                - Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - Zapytałam rozpaczliwie. Byłam wyczerpana, moje powieki opadały, ale wiedziałam, że nie będę w stanie odpocząć. Nie dzisiaj.
                - Chciałem - powiedział Ryan, krzywiąc się. - Ale miałem nadzieję, że po prostu mnie posłuchasz, bez konieczności poznania tej historii. Wiem, że to nie jest przyjemne.
                - Nie, nie jest - zgodziłam się, wyplątując się z jego ramion. - Dlaczego nie powiedziałeś nikomu wcześniej? Tata mógłby cię ochronić - powiedziałam cicho.
                Chciałam być wściekła na to co zrobił mi i Justinowi, ale nie mogłam zignorować faktu, że on też cierpiał i miał ważny powód by utrzymać mnie z dala od Justina i, że widział jak jeden z jego najlepszych przyjaciół umiera na jego oczach.
                - Brooklyn, to jest bardziej skomplikowane, niż myślisz - przeniósł wzrok na sufit, jakby szukając odpowiednich słów, zanim ponownie spojrzał mi w oczy. - Ci ludzie są niebezpieczni, naprawdę niebezpieczni. Nie chciałem z nimi zadzierać. Spójrz dokąd to zaprowadziło Michaela.
                Przełknęłam gulę, która powstała w moim gardle.
                - Jestem pewien, że Justin nie chciał zrobić tego co zrobił, Brooke, ale musisz zrozumieć dlaczego nie sądzę, byś powinna spotykać się z kimś takim, jak on - Powiedział Ryan po kilku chwilach.
                Zignorowałam to ostatnie zdanie, niepewna czy w pewien sposób przyznał, że to nie była wina Justina mimo, że nadal nim gardził.
                - Gdyby coś takiego przytrafiło się tobie... - Urwałam, moja dolna warga zaczęła drżeć ponownie.
                Ryan przytulił mnie do siebie, a w jego muskularnych ramionach czułam się bezpiecznie. Tak bezpiecznie, jak w ramionach Justina, gdy mnie tak trzymał. Miałam świadomość, że trochę czasu minie, aż to poczucie bezpieczeństwa wróci. To znaczy, jeśli kiedykolwiek go odzyskam, jeśli kiedykolwiek będę mogła mu ponownie zaufać. Ryan szeptał kojące słowa do mojego ucha mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Ale nie było, ponieważ...
                - Problem w tym, że ja naprawdę go kocham - mruknęłam do jego piersi.
                Czułam, że Ryan na mnie patrzy.
                - Wiem - powiedział. - I wiem, że on też cię kocha. Denerwuje mnie to, ale temu chłopakowi naprawdę na tobie zależy - dodał, lekko cierpkim tonem.
                Zamarłam na chwilę. Ryan myślał, że Justin mnie kocha. Zawsze podkreślał, że Justin był graczem, który mógłby mnie wykorzystać, a teraz przyznał się, że się pomylił. Z jakiegoś powodu na nowo zachciało mi się płakać. Bo słysząc, jak ktoś mówi, że to oczywiste, iż dana osoba cię kocha sprawia, że trudniej ich nienawidzić.
                - Musisz powiedzieć tacie - powiedziałam, aby oderwać się od natrętnych myśli. - Rodzice Michaela zasługują na to, by wiedzieć, ze ich syna już nie ma... I nigdy nie wróci - zbyt trudno było mi wypowiedzieć słowo "martwy".
                - Wiem - westchnął Ryan. - Myślałem o tym przez dłuższy czas, zaufaj mi. Chyba muszę odmówić to z Jaredem i obaj porozmawiamy z ojcem.
                Skinęłam głową.
                - Chciałabym, żeby życie było łatwiejsze - mruknęłam, wzdychając po chili milczenia.
                Wolałabym nie przechodzić przez takie rzeczy. Wolałabym nie zakochiwać się w złym chłopaku z problemami z zaufaniem i tajemniczą przeszłością. Ale jednocześnie nie chciałam nic zmieniać. Bo Justin był moją pierwszą miłością, pierwszym razem i pierwszym prawdziwym chłopakiem. Nie żałuję żadnej rzeczy, którą z nim zrobiłam nawet, jeśli miałam przez nie kłopoty. I wiedziałam, że zrobiłabym je raz jeszcze, bo byłam zakochana. Kiedy jesteś zakochany, robisz głupie rzeczy. Ale w którym momencie trzeba powiedzieć stop? Wiem, że potrzebowałam czasu - czasu, by przemyśleć to, co zrobił Justin i zdecydować czy zapomnieć o tym, jak zwykle robiłam, czy nie wybaczyć mu tego.


Justin
                Piłka odbiła się od ściany w moją stronę. Złapałem ją w dłonie i znów rzuciłem ja przed siebie tak, jak robiłem przez ostatnie pół godziny.
                - Zaczynam się nudzić - powiedział Tyson, kręcąc się w prawo i lewo na moim krześle.
                - Nikt ci nie mówił, ze masz zostać - wzruszyłem ramionami, znów łapiąc małą niebieską piłkę, którą wyłowiłem z pudełka z zabawkami Jaxona.
                Tyson prawdopodobnie przewrócił oczami, ale mój wzrok skierowany był na ścianę naprzeciwko mnie, więc go nie widziałem.
                - Jestem tu, bo jesteś moim bratem, Justin - westchnął. - Ale poważnie, nie wiem, jak twoje zachowanie ma ci pomóc w odzyskaniu dziewczyny.
                Na jego słowa pozwoliłem piłce spaść na łóżko obok mnie i odwróciłem głowę, by spojrzeć mu w oczy.
                - Nic nie pomoże mi jej odzyskać - powiedziałem przekonany, że już ją straciłem. - Ona nie odbiera telefonów, nie próbowała do mnie oddzwonić, ani nawet do mnie napisać i w zasadzie powiedziała, że to koniec na balu.
                - Stary, to było wczoraj! - Zawołał, wyrzucając ręce w powietrze. - Dzisiaj jest nowy dzień, pełen możliwości.
                Spojrzałem na niego krzywo. Wcale nie brzmiał jak Tyson.
                - Co? - Zawołałem rozbawiony.
                Tyson wykonał rekami jakiś zniecierpliwiony gest.
                - Po prostu stwierdziłeś, że ona cię już nie chce? Że już nie zamierzasz o nią walczyć, ani nic? - Spytał, na co przygryzłem wnętrze policzka. - Co się stało z "nigdy nie mów nigdy"? - Zrobił w powietrzu cudzysłów.
                Uniosłem brwi, jakby mówiąc "poważnie?".
                - Mieliśmy dziesięć lat, kiedy tak mówiliśmy.
                - No i co? To nie znaczy, że masz zrezygnować, zanim w ogóle spróbujesz, bo dorosłeś. To znaczy, że powinieneś być na tyle dojrzały, aby wymyślić jakiś sposób, by to naprawić.
                Zaśmiałem się. Łatwiej było powiedzieć, niż zrobić.
                - Mówisz, jak mój ojciec.
                - Ale wiesz, że mam rację - Uśmiechnął się, odchylając się do tyłu przybierając dumną pozę.
                - Więc co proponujesz, bym zrobił? Ona mnie kurwa nienawidzi - oparłem łokcie o kolana i spojrzałem przed siebie, nie chcąc robić sobie nadziei. Ostatnimi słowami Brooklyn do mnie byłyby: "jesteś dupkiem i mam nadzieję, że nie nigdy więcej nie będę musiała cię widywać". Moje ramiona opadły z bezradności.
                - Nie będziesz płakał, prawda? - Zapytał nagle Tyson, spoglądając na mnie uważnie.
                Parsknąłem przez nos, mrużąc na niego oczy.
                - Nie, nie będę. Po prostu myślę - wymamrotałem.
                Tyson odetchnął z ulgą. Nigdy nie płakaliśmy przy sobie, może nie licząc tego czasu, gdy mieliśmy pięć lat i spadliśmy, próbując wspiąć się na drzewo, ale wtedy to było normalne, tak myślę. Teraz byłoby trochę niezręczne.
                - Cóż, będziesz się z nią widział jutro na meczu Jaxona, prawda? - Zapytał Tyson, przekładając długopis między palcami jednej dłoni, który znalazł na moim biurku. Zawsze myślał, że jest fajny, bo gdy chodziliśmy do szkoły on zamiast zwracać uwagę na nauczycieli, uczył się jak to robić.
                - Zakładając, że ona przyjdzie - odpowiedziałem. - I zakładając, że nie będzie się przede mną ukrywać - przeczesałem dłonią włosy. Wydawało się, że robiłem to dość często w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.
                - Pewnie jest po prostu przerażona i zdezorientowana. Jej brat opowiedział jej o tym, jakby to nie było nic wielkiego i bez urazy, ale twoja laska jest ckliwa - powiedział, unosząc ręce w górę.
                Spojrzałem na niego.
                - Nie pomagasz - mruknęłam, wracając do swojej zabawy z niebieską piłką.
                - Słuchaj stary, wiem, że myślisz, że ona cię teraz nienawidzi, ale ona po prostu potrzebuje czasu, by przetworzyć sobie to wszystko. Nie jest łatwo usłyszeć o tym, że twój chłopak pozbył się ciała najlepszego przyjaciela twojego brata - powiedział Tyson bez ogródek. - Może nie chce rozmawiać z tobą dzisiaj, czy jutro, czy kolejnego dnia...
                Przerwałem mu surowo.
                - Rozumiem.
                - Chodzi mi o to, że ona w końcu zmieni zdanie, bo cię kocha i wszystkie te ckliwe sprawy. Ona nie może bez ciebie żyć, czego naprawdę nie rozumiem...
                Skrzywiłem się i rzuciłem piankowa piłką w Tysona, celując w jego twarz, ale zrobił unik i przedmiot uderzył w ścianę. Zaczął się śmiać, a ja pokręciłem głową.
                - Wiesz, że mam rację. Jesteście bratnimi duszami - zażartował, odrzucając piłkę z powrotem do mnie. Przewróciłem oczami i milczałem przez kilka sekund.
                - Nie, serio Justin - jego głos znów stał się poważny. - Widziałem, jak na nią patrzysz. Znam cię całe swoje życie i nigdy nie widziałem, byś w ten sposób patrzył na dziewczynę. Wiem, że jesteś zakochany w niej po uszy, a ona w tobie. Rzeczy, które są sobie przeznaczone, zawsze da się jakoś naprawić - skończył, pozostawiając mnie w lekkim zdumieniu.
                - Stary, od kiedy jesteś taki poważny?
                - Kelsey zwykle filozofuje - powiedział z zakłopotaniem, zdając sobie sprawę, że to zabrzmiało dziwnie. - To przechodzi na mnie - wzruszył ramionami.
                - Uczy się także nowych słów - zakpiłem, chichocząc.
                - Och zamknij się, stary - krzyknął zirytowany. - Myślisz, że Brooklyn powiedziała Kelsey, wiesz o czym?
                - One mówią sobie wszystko, ale mam wrażenie, że Ryan nie chce, by na razie mówiła to komukolwiek. Choć pewnie zamierza porozmawiać z ojcem - powiedziałem, ważąc w głowie ten pomysł. - A on jest policjantem.
                - Kurwa, mamy przejebane - wymamrotał Tyson, gryząc kciuk, co było jego przyzwyczajeniem w chwilach zdenerwowania. Szczerze mówiąc, w tym momencie nie obchodziło mnie to, czy pójdę do sądu. I tak skończę tam prędzej, czy później - Przypomniałeś Reedowi o naszej umowie?
                - Tak, ale jego to nie obchodzi i szczerze mówiąc, nasza groźba jest pusta. On ma za sobą policję, a Anthony nie wstawiłby się za nami. Uciekłby z kraju, zanim zdążyliby namierzyć miejsce jego pobytu.
                Tyson mruczał pod nosem wiązankę przekleństw.
                - To jest takie popieprzone, stary. Odmawiam pójścia do więzienia - powiedział z determinacją, jakby mógł o tym decydować.
                - Z drugiej strony - starałem się brzmieć optymistycznie, jak on wcześniej. - Ryan nie wspomniał o tobie, opowiadając Brooklyn całą historię, więc może Kelsey się nie dowie, że też tam byłeś tamtej nocy.
                Tyson oderwał wzrok od swoich dłoni i spojrzał w górę.
                - O nie, stary. Ona jest bystra. Zbyt bystra - upierał się. - Dowie się wszystkiego, zanim zdążę chociażby mrugnąć. Może powinienem jej powiedzieć, zanim sama to odkryje. Wtedy nie będzie na mnie zła.
                - Powinieneś to zrobić - skinąłem głową.
                Może gdybym powiedział Brooklyn kilka miesięcy temu, nie czułbym się teraz tak źle. Albo ona mogłaby nie zgodzić się, by się z tobą spotykać - dodało moje sumienie. Tak czy inaczej, mogę liczyć tylko na nadzieję, że jej miłość do mnie pozwoli jej nie zwracać uwagi na moje błędy, prawda? Jakkolwiek ckliwie to brzmiało.
                Tyson wstał by wyjść, ponieważ była już prawie pora kolacji. klapiąc mnie w plecy, zanim ruszył ku drzwiom.
                - Pójdziesz ze mną jutro na mecz? Wiesz, dla moralnego wsparcia - powiedziałem, zanim złapał klamkę.
                - Nie dam rady, stary - rozłożył ramiona, jakby mówiąc "przepraszam". - Wychodzę jutro z Kels i najwyraźniej mamy pewną ważną rozmowę przed sobą.
                - Okej, powodzenia - starałem ukryć się swoje rozczarowanie. To jedynie mogłem zrobić po tym, jak moje działania również miały wpływ na jego związek.
                - Będzie dobrze, Justin - zapewnił mnie, a zanim zniknął za drzwiami, dodał. - Ona zmieni zdanie, zobaczysz.
                Po jego wyjściu, schowałem twarz w poduszkę i jęknąłem. Niebieska piłka spadła z łóżka i podskakiwała na podłodze, wydając irytujący dźwięk. Sądzę, że jeśli Tyson - mój najlepszy przyjaciel, który nadużywa słowa "stary", który zawsze mnie pociesza w tej całej sytuacji z moim tatą (lub w tym przypadku, z dziewczyną) i który naśmiewa się z faktu, że nigdy nie będę czarny - mówi, że coś się stanie, to tak jest.

                ... Hej, pomarzyć zawsze można.


Brooklyn

                - No chodź, Brooklyn! Jedziemy! - Krzyknął Blake, uderzając w moje drzwi tak mocno, że myślałam, że wypadną z zawiasów.
                - Jezu, idę! - Odkrzyknęłam, zawiązując sznurówki Conversa na lewej stopie.
                - Bez urazy, ale czemu to trwało tak długo? Wyglądasz, jak gówno - Blake odsunął się, gdy otworzyłam drzwi do pokoju.
                Sapnęłam urażona.
                - Dziękuję - powiedziałam z sarkazmem, prostując przód swojej bluzy Franklina&Marshalla.
                Minęłam Blake'a i ruszyłam w kierunku kuchni. Czułam, że idzie za mną.
                - Wiem, że coś cię gryzie - powiedział podejrzliwie.
                Posłałam mu pytające spojrzenie.
                - Wczoraj nie wychodziłaś cały dzień z pokoju.
                - Uczyłam się - skłamałam, żując dolną wargę.
                - Nie masz żadnych testów przez następne dwa tygodnie - zauważył, łapiąc mnie za rękę, aby powstrzymać mnie, zanim poszłabym do salonu.
                - Pracowałam nad projektem - znowu skłamałam, unikając spoglądania w oczy mojego brata.
                - Tak, i nie jadłaś nic od piątku, ponieważ miałaś zatrucie pokarmowe - prychnął.
                - Powiedziałam wam, że poncz był kwaśny - powiedziałam pospiesznie. Cholerny Blake i jego głupie pytania. Powinien być detektywem, ponieważ działa mi na nerwy tak bardzo, że zaraz wszystko mu powiem.
                - Nie piłaś ponczu - odpowiedział automatycznie. - I nie ma się takich potwornych cieni pod oczami, jeśli spało się mniej, niż trzy godziny przez dwa dni z rzędu - powiedział z małym aroganckim uśmiechem.
                - A ty co, doktor? - Starałam się brzmieć na pewną siebie, ale cholera, on zwracał uwagę na najmniejsze szczegóły. Muszę bardziej przyłożyć się do roli starszej siostry.
                - Nie, ale zamierzam dowiedzieć się, co cię gryzie - odpowiedział z pewnością siebie. - Zawsze tak robię - wzruszając ramionami, zostawił mnie samą i opadł na kanapę w salonie. Wkrótce zajął się swoim telefonem, jakby nic się nie stało.
                Gapiłam się na niego. Jak on to robi? Kiedy odwróciłam się, by wyjść uchwyciłam spojrzeniem swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądałam jak gówno. No, może trochę. Nie zrobiłam żadnego makijażu, bo nie miałam ochoty. No i? Liczyłam na włosy, które miały mi zasłonić twarz. Nie żeby mi zależało, że ktoś mnie może zobaczyć, zwłaszcza na meczu piłki nożnej siedmiolatków. Poza tym, Justina może w ogóle tam nie być. W kuchni, mama przeglądała jakieś papiery, siedząc na stołku. Nawet nie podniosła głowy na moje "dzień dobry"; to dobrze, biorąc pod uwagę mój strój. Im mniej miała czasu na przeanalizowanie go, tym większe szanse, że nie będę musiała się przebrać.
                - Zjesz coś w końcu? - Zapytała, podpisując się w rogu jednej z kartek.
                - Tak, czuję się już lepiej - skinęłam głową, choć tego nie widziała i wyciągnęłam opakowanie musli z szafki płatków, tak nazwał ją Ryan, gdy byliśmy mali, ponieważ zawsze była pełna wszystkich tych płatków, które lubią dzieci Kiedy ujrzałam pudełko płatków Captain Crunch, które wciąż mieliśmy dla Tommy'ego, dopadły mnie wspomnienia. Justin i ja jedliśmy je na śniadanie wtedy, gdy u niego nocowałam. Szybko zamknęłam drewniane drzwiczki i podeszłam do lodówki po butelkę wody. Musiałam powstrzymać to uczucie, kiedy siada się przed telewizorem z pudełkiem lodów, przeżywając rozstanie z chłopakiem. Justin i ja wciąż byliśmy razem, przynajmniej na razie.
                - Dobrze, wychodzimy za dziesięć minut - prawie zapomniałam, że mama tu była.
                - Yhm - odezwałam się w nieokreślony sposób, przeżuwając musli.
                Biorąc pod uwagę, że nie jadłam od około trzydziestu sześciu godzin, nie byłam szczególnie głodna.
                - Dzień dobry, siostrzyczko - Ryan wszedł do kuchni, całując mnie w czoło przed ruszeniem w stronę lodówki.
                - Wow, wy dwoje w końcu się pogodziliście? - Mama podniosła wzrok znad papierów, przechylając swoje okulary do czytania w dół nosa.
                Wzruszyłam ramionami, próbując zignorować fakt, że spędziliśmy większość soboty na rozmowie o wszystkim, on i ja. Myślę, że ponownie zaczęłam się przyjaźnić ze swoim bratem, jak za dawnych czasów. nawet jeśli okoliczności nie były idealne.
                - Odstawiliśmy nasze różnice na bok - powiedział Ryan, siadając obok mnie przy wysepce kuchennej.
                Mama kiwnęła głową, oszołomiona.
                - Bardzo się cieszę z tego powodu.
                Spróbowałam się uśmiechnąć, ale kiedy nie ma się ochoty na uśmiech, zwykle wychodzi on fałszywy. Chyba, że jesteś naprawdę dobrą aktorką, co muszę przyznać nie jest moją mocną stroną. Nie dzisiaj, w każdym razie.
                - Tato, spóźnimy się! - Usłyszeliśmy krzyk Tommy'ego z holu i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem na jego punktualność. Był taki podekscytowany.
                Chociaż mój śmiech, podobnie jak uśmiech, też nie był do końca szczery.

**

                Nie wiem czego się spodziewałam, ale kiedy dotarliśmy na miejsce, pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam pośród wszystkich innych głów, była nastroszona ciemnoblond fryzura. Musze mieć jakieś problemy psychiczne - nawet kiedy nie chciałam zobaczyć Justina, udało mi się go dostrzec, jako pierwszego. Na szczęście on mnie nie widział. Było tak wielu ludzi, że niemożliwe było, byśmy siedzieli gdzieś blisko siebie. Niemniej jednak założyłam na oczy okulary i usiadłam w pierwszym wolnym miejscu, jakie znalazłam. Wkrótce cała moje rodzina znalazła miejsca i spoglądali teraz na boisko pokryte sztuczną trawą. Było zimno, ale przynajmniej nie padał śnieg, ani deszcz. Moi rodzice byli zajęci rozmową - nikt nie miał ochoty wdawać się w nudną dyskusję dorosłych - a Ryan i Blake omawiali szanse na wygraną drużyny Tommy'ego.
                Nie byłam za bardzo zainteresowana grą i kiedy się zaczęła, moje oczy znów zwróciły się w stronę ciemnoblond włosów po mojej lewej stronie. Justin był kilka rzędów bliżej boiska, więc nie mógł mnie zobaczyć, chyba, że odwróciłby głowę. Ale nie zrobił tego. Nie wiem, czy chciałam, by to zrobił, czy jeszcze nie. Z jednej strony modliłam się, by został w domu, a z drugiej miałam nadzieję, że będę mogła go zobaczyć, by sprawdzić, czy wszystko u niego w porządku. No co? Mimo wszystko, martwiłam się o niego. Przez resztę meczu wiwatowałam, kiedy usłyszałam, jak ludzie robili to samo i myślę, że raz krzyknęłam, kiedy przeciwna drużyna strzeliła gola, co spowodowało kilka złowrogich spojrzeń w moją stronę. Powstrzymywałam się od spoglądania w stronę Justina. Wyglądał okej. Z tej odległości mogłam dostrzec tylko to, że był ubrany na niebiesko - muszę wkrótce iść sprawdzić swoje soczewki - i fakt, że jego włosy opadały na czoło, zamiast być jak zwykle wymodelowane do góry, cokolwiek to znaczy.
                Pikniki po meczu były typowe dla każdej dziecięcej drużyny w Ameryce, czy było tak tylko u Tommy'ego? Mniejsza o odpowiedź, moi rodzice zdecydowali, że dobrze będzie zostać i "nawiązać kontakt z innymi rodzinami. Biorąc pod uwagę średnią wieku od dziesięć do czterdzieści, czułam się nie na miejscu. Wiedziałam, że Ryan nie widział Justina, ale, na szczęście, obaj nie wyglądali, jakby chcieli się spotkać. Nie chciałam być świadkiem kolejnej bity testosteronu. Jednak moje nerwy były na krawędzi i zaczęłam przygryzać dolną wargę.
                - Justin na ciebie patrzy - powiedział Blake, dyskretnie przesuwając się obok mnie, mieszającej rurka bez zainteresowania w kubku swojego napoju gazowanego.
                Opierałam się o ogrodzenie, odizolowana od reszty świata. Pewnie poniosę konsekwencje mojego zachowania później, kiedy wrócimy do domu, a moja mama zacznie swoją tyradę o tym, jak ważną rzeczą jest wizerunek publiczny. W tej chwili mnie to nie obchodziło. Nasza drużyna wygrała i wszyscy byli zbyt zajęci, by mnie zauważyć.
                - Naprawdę? - Zapytałam, po czym odchrząknęłam. Oczywiście zepsułam całą próbę brzmienia normalnie.
                - A nie powinien? - Blake zmarszczył brwi w zmieszaniu.
                - Nie, to znaczy, to chyba w porządku - powiedziałam świadoma, że robię z siebie głupka. A nagroda Głupka Roku wędruje do Brooklyn Reed.
                - Chyba? - Blake wydał z siebie dźwięk pomiędzy śmiechem, a kpiącym prychnięciem.
                Posłałam mu znaczące spojrzenie, a przynajmniej próbowałam, wzruszając ramionami.
                - To dobrze, bo on tu idzie - Poklepał mnie po ramieniu, po czym zostawił mnie, zanim miałabym okazję powiedzieć panicznym głosem "co?".
                Rzeczywiście, Justin szedł w moją stronę z rękami w kieszeniach spodni i spuszczonym wzrokiem. Moje dłonie zaczęły się pocić, a w moim brzuchu wystrzeliły motyle i musiałam wyrzucić swój napój do najbliższego kosza, bo trząsł się wraz z moim ciałem. Jakieś dziesięć minut później, Justin stanął w niewielkiej odległości ode mnie. Czułam, jak moje serce bije szybciej, niż zwykle i dyskretnie wytarłam dłonie w dżinsy. Nasze spojrzenia spotkały się na moment i prawie jęknęłam. Jego zwykle piękne orzechowe oczy otoczone były czerwonymi liniami, a dwa lekko fioletowe cienie barwiły skórę pod nimi. Wszystkie zielonkawe i złotawe iskry w jego tęczówkach zgasły i nie mogłam nie poczuć się temu winna. Jeśli myślałam, że niewiele spałam, to Justin musiał spać mniej. Poza tym, mama zobaczyła moje oczy przed wyjściem i nałożyła mi przynajmniej z tonę korektora pod każdym, więc wyglądałam prawie na wypoczętą.
                Żadne z nas się nie odezwało, kiedy staliśmy tak, oparci o ogrodzenie. To uczucie było mi nieznane i przypomniał mi się pierwszy raz, kiedy ujrzałam Justina na meczu Tommy'ego i Jaxona. W dniu, w którym po raz pierwszy nazwał mnie księżniczką. Wydawało się, że to było wieki temu i kolejna igiełka ukłuła moje serce tak samo, jak wtedy, gdy zobaczyłam w szafce pudełko płatków Captain Crunch.
                - Nie powiedziałeś mi, ze w piątek jest impreza - wyrwało mi się nagle. Justin otworzył szeroko oczy na dźwięk mojego głosu, przerywającego ciszę, jakby nie spodziewał się, że odezwę się pierwsza lub, że w ogóle się odezwę. - Musiałam dowiedzieć się od Kelsey bo Tyson jej powiedział - cały czas unikałam spojrzenia na Justina
                Widząc jego włosy opadające na czoło w nieładzie, zamiast wymodelowane do góry i jego zmęczone oczy wystarczyłby, abym wzięła go w ramiona i pocieszała mówiąc, że wszystko jest w porządku. Ale musiałam stanąć na swoim. Justin wydawał się zaskoczony moim oskarżycielskim tonem. Widziałam jego napięte ramiona pod grubą czarną kurtką. Miała kaptur z futerkiem i wybraliśmy ją razem, gdy poszedł ze mną na zakupy. Ogarnęła mnie niewytłumaczalna chęć do zaśmiania się: Justin zmęczył się zakupami po pierwszym sklepie i wylądowaliśmy w Starbucksie.
                W końcu przemówi.
                - Nie zamierzałem iść - jego głos był cichy i chrapliwy i delikatny jednocześnie, jakby bał się go podnieść. - Tego dnia wyjeżdża mój tata, więc pomyślałem, że zostanę z rodziną.
                Poczułam się okropnie. Nawet nie miałabym jak pójść. Miała być w dzień szkolny, a ja nawet nie byłam w nastroju na imprezę. Dlaczego się tym przejmuję? Na domiar tego, poczułam się źle, bo zapomniałam, że Jeremy wraca na służbę i czułam się źle tez dlatego, że wiedziałam, że Justin czuje się źle z tego powodu.
                - Tak w ogóle, to powinnaś się z nim pożegnać dzisiaj - odparł po kilku sekundach. - W przypadku, gdybyś nie... - Wiedziałam, że chciał powiedzieć coś w stylu "miała już do mnie wrócić", ale zamiast tego powiedział. - Nie zdążyła zobaczyć go, zanim wyjedzie. Myślę, że by się ucieszył - kopał kamyk czubkiem swojego buta, także unikając spoglądania w moje oczy.
                - Tak, chyba powinnam - szepnęłam, bo trudno było mi wydobyć z siebie głos.
                Widziałam Pattie i Jeremy'ego przy stołach z żywnością i mogłabym po prostu tam pójść, gdziekolwiek, by uniknąć Justina. Zanim zdążyłam przejść obok niego, Justin złapał moją rękę i powiedział szybko.
                - Czekaj - jego dłoń nawet nie dotknęła skóry mojego ramienia, bo miałam na sobie warstwy ubrań, a i tak czułam, jak skóra w miejscu, gdzie mnie dotknął, zaczęła się nagrzewać.
                Spojrzałam na niego wyczekująco, gdy oblizał wargi. Zawsze tak robił, zanim miał powiedzieć coś, co było ważne albo trudne do wyrażenia.
                - Mogłabyś udawać, że wszystko jest w porządku? - Spytał, a jego oczy prawie błagały. - Nie chcę, żeby myślał, że wyjeżdża w trudnej dla mnie chwili, czy coś.
                Skinęłam szybko głową. Jestem mu to winna, a jak nie jemu, to przynajmniej Jeremy'emu. Ponieważ zasługiwał na to, by być szczęśliwym, a idąc na wojnę - wiedząc, że może nie wrócić - i myśląc, że jego syn jest nieszczęśliwy, to byłoby niesprawiedliwe.
                - Oczywiście - powiedziałam, nie wiedząc, czemu czułam się tak niezręcznie.
                Wiedziałam tylko, że za każdym razem, gdy spoglądałam na Justina, obrazy Michaela błyskały mi przed oczami. Justin go nie zabił, musiałam sobie przypominać. Wciąż czułam się okropnie za samo myślenie o tym, jak atrakcyjnie wyglądały usta Justina i o tym, jak bardzo chciałam go pocałować. Chciałam go nienawidzić tak, jak Ryan, ale to było niemożliwe.
                Chciałam się oddalić - od Justina, od swoich myśli, od wszystkiego, ale jego głos ponownie mnie zatrzymał, tym razem w towarzystwie delikatnego dotyku jego dłoni na mojej.
                - Czekaj, Brooklyn - powiedział Justin, przerywając kontakt naszej skóry. Jego palce ledwo musnęły moje knykcie, ale to wystarczyło, by wysłać serię iskier do mojego układy nerwowego. Otworzyłam usta, nie będąc w stanie mu odpowiedzieć. On jednak wciąż był w stanie mówić. - Posłuchasz mnie, jeśli będę starał się wytłumaczyć? - Zapytał niepewnie. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, nie ruszyłam się nawet, ale to zachęciło Justina do kontynuowania. - Nie chciałem tego zrobić - jego głos był zduszony i wiedziałam, że cierpiał, ja też cierpiałam. - Nie podobało mi się to, co robię, czy cokolwiek powiedział twój brat. Musiałem to zrobić.
                - Dlaczego? - W końcu byłam w stanie się odezwać. Moje dłonie były z powrotem bezpieczne w kieszeniach kurtki.
                - Anthony - wymówił to imię z wyraźnym jadem w głosie. - On jest chory. Zrobi wszystko dla pieniędzy. Wszystko. Ale nie lubi paprać się brudną robotą, więc każe innym robić to dla niego - skrzywił się, nieświadomie dotykając swojego policzka. Zastanawiałam się, czy to może chodziło o tą prawie niewidoczną bliznę. - Wdałem się w znajomość z niewłaściwymi ludźmi - kontynuował i to była część, której się obawiałam. - Kiedy jest się dzieciakiem, który potrzebuje pieniędzy...
                Pokręciłam głową, przerywając mu.
                - Są inne sposoby na zdobycie pieniędzy i o tym wiesz. Więc nie wciskaj mi tych bzdur "nie-miałem-innego-wyboru" - powiedziałam dość ostro, natychmiast tego żałując, gdy ujrzałam ból w jego oczach.
                - Nie rozumiesz, Brooklyn - tym razem Justin pokręcił głową. - To nie jest takie proste. Żyjesz życiem, w którym wszystko podane masz na tacy od momentu narodzin. Pieniądze nigdy nie były problemem dla twojej rodziny, nie musiałaś zarabiać na wszystko co masz, wszystko, co chcesz.
                Sapnęłam, oszołomiona.
                - Och, więc to teraz moja wina, ze nie rozumiem, bo według ciebie moje życie to bułka z masłem? - Mój głos przybrał złowrogi ton.
                - Mówię tylko, że jest łatwiejsze, niż moje. A przynajmniej inne. Chciałbym zobaczyć cię na moim miejscu - warknął. - Ty po prostu oceniasz wszystko co robię, bo to niemoralne, ale nie pomyślisz, by zwrócić uwagę na okoliczności i moje motywy.
                Ułożyłam dłonie na biodrach, mierząc go wzrokiem.
                - Ja cię oceniam? - Chciałam krzyknąć, ale jednocześnie nie chciałam zwracać na nas niepotrzebnej uwagi.
                - Oczywiście, że tak - Justin wyrzucił ręce w powietrze. - Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale robisz to. Kiedy dowiadujesz się o rzeczach, które robiłem w przeszłości i nie są dobre, wariujesz i patrzysz na mnie, jakbym był seryjnym mordercą, czy coś. Wydaje się, że wszystko co zrobiłem, by się zmienić poszło na próżno, jakby cię nie obchodziło, że nie jestem tą samą osobą, co dwa lata temu. Dlatego lepiej zachować niektóre rzeczy z dala od ciebie.
                - Więc to jest twoje rozwiązanie, abym była nieświadoma niektórych rzeczy? To zajebiście, Justin! - Podniosłam głos o oktawę wyżej. - Dalej ukrywaj przede mną różne rzeczy - zaśmiałam się bez humoru. - Bo to nie ja upierałam się, że związki oparte są na zaufaniu - podkreśliłam ostatnie słowo. Cień współczucia zniknął, pozostawiając jedynie wściekłość i frustrację.
                - Nie to miałem na myśli - powiedział Justin, ale wiedział, że schrzanił, mówiąc to wszystko. - Chodziło mi o to, że nie chcesz mnie wysłuchać, zawsze myśląc, że jestem jakimś potworem, który wplątuje się w byle niebezpieczne gówno dla zabawy i nie dajesz mi szansy na wyjaśnienie.
                - Być może tym właśnie jesteś - powiedziałam ze smutkiem i chciałam cofnąć swoje słowa tak szybko, jak tylko wyszły z moich ust. Zakryłam usta dłonią zaskoczona, że naprawdę to powiedziałam. - Nie to miałam na myśli - wymamrotałam sekundę później, ale Justin już na mnie nie patrzył.
                O nie, zdałam sobie sprawę, że naprawdę go tym zraniłam. Sama postąpiłam, jak potwór. Nagle poczułam, że w każdej chwili mogę się rozpłakać.
                - Chyba masz rację, w końcu chłopaki z mojej części miasta nie zasługują na bajkowe zakończenia - wymamrotał, patrząc prosto w moje załzawione oczy i nim mogłam dodać coś jeszcze, by usunąć swój błąd, jego ramię trąciło delikatnie moje, gdy mnie minął. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, ale złapałam powietrze.
                A następnie znów wybuchnęłam płaczem i moja wizja się zniekształciła.



_____________


NOWE TŁUMACZENIE - "NOT SAFE FOR WORK"
ZAPRASZAM

134 komentarze:

  1. Wow ^.^
    Świetny rozdział ♥
    Naprawdę kocham go całym sercem ♥♥♥
    @MaraxxXO

    OdpowiedzUsuń
  2. O NIE, COOOO? ;C

    OdpowiedzUsuń
  3. boze poplakalam sie..........
    jezu i co teraz? :(((
    musza byc razem :(


    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  4. Hshsuhwhhsb jezuuu rycze :'( boski rozdzial ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. ojej, jak smutno ;c Brooke no ;c

    smutam :'(((

    ej, ja tak nie chce :(

    czekam na next :)

    kocham was <3

    @luvmynika

    OdpowiedzUsuń
  6. To trudne. Na pewno beda razem, ale to potrwa dlugo, bardzo dlugo. Czekamy i Dziekujemy x
    @DreamJariana

    OdpowiedzUsuń
  7. strasznie zachciało mi się płakać na końcówce.... oni nie mogą się tak po prostu rozstać.. są stworzeni dla siebie

    OdpowiedzUsuń
  8. ja się zaraz porycze ! :( :( :( Matko ! Co oni robią ! :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Poryczałam się.

    OdpowiedzUsuń
  10. Smutnawy? Boże! On jest MEGA smutnawy!
    Kurcze! Co tu się porobiło no! :(
    I szkoda, że Brooklyn nie chce wysłuchać wersji Justina, tak powinno się robić. Wysłuchała tylko braciszka i zadowolona wrrr!

    No ciekawa jestem co dalej. Liczę, że jednak go wysłucha :]
    Czekam na następny uh uh uh :D

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  11. OMB ! Jezu Brooke cos ty narobila . !!!!
    Mysle ze i tak sie pogodza . ale kurde Brooke nie.musial tego mowic . fuck noo :/ placze . bo oni musza do siebie wrocic.!

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG. Zajebisty rozdział na dobry początek dnia.
    Nie mogę się doczekać kolejnego i wielkie dzięki ,że go przetłumaczyłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  13. nie mogę doczekać się kolejnego rozdzału, no kurdę! co się dzieje.... nie mogą tak, 'o' ze sobą skończyć :(

    OdpowiedzUsuń
  14. dODAJCIE W WEEKEND PROSZE BO NIE MOGE SIE JUZ DOCZEKAC. NAJLEPSZY BLog :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Oh Mój Boze ich relacja zabija mnie chyba bardziej niż ich samych. Raaaaaanyy się poplakalam jak glupia xD Brooke cos ty narobila :'c PS Jestescie swietne dziewczyny <3 @ugh_i_am_dead

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG ale sie porobiło :o
    Brooke będzie miała wyrzty sumienia i przeprosi Justin a.
    Gbdfhdfbcf czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  17. omg co za rozdział! miałam łzy w oczach jak czytałam to.. myślałam już że się pogodzą po tym meczu a tu takie coś. zraniła Justina mówiąc że jest potworem. oby się pogodzili. czekam niecierpliwie na następny <3
    @kasq_00

    OdpowiedzUsuń
  18. PŁACZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ DNISDOISJFSOIJFOIDS NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO NVFDOISOIHDOIFDSIFS UMIERAM NDSIDFOISDFNDOSI TO JEST TAKIE NIOSAOIFDISFI HAHAHAHAHAHA KOCHAM CIĘ I DZIĘKUJĘ ZA TŁUMACZENIE xxx

    OdpowiedzUsuń
  19. to jest takie.... smutne a zarazem... dołujące (?) :c

    OdpowiedzUsuń
  20. OMG! on jest cudowny! ja płaczę :'c nie mogę się doczekać nn. ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  21. o cholera! cholera! coś niespodziewanego, zupełnie się tego nie spodziewałam!
    już się nie mogę doczekać następnego<3
    Jesteś świetną tłumaczką, i to mówię serio, serio!

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie, nie, nie....
    Popłakałam się jak to czytałam. Nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  23. Popłakałam się w szkole jak to czytałam! Ale przecież oni muszą być razem
    Tyson dobrze gada!
    Jrooklyn foreva <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Płakałam jak bóbr. Jajuż chce żeby się pogodzili :c rozdział jak zawsze świetnie przetłumaczony. Czekam na nn c:

    OdpowiedzUsuń
  25. Poplakalam sie jak to czytalam . serio ! :c Tak mi teraz szkoda Justin'a i szkoda mi tez Brooklyn :( CHCE ZEBY SIE POGODZILI ! <3
    @Vegas_Style1

    OdpowiedzUsuń
  26. omg omg
    Brooke...
    @ShawtyManeJB98

    OdpowiedzUsuń
  27. Bożee.. Płacze jak głupia. ;cc Oni muszą się pogodzić i być razem. W końcu oni nie mg bez sb żyć . ;c

    OdpowiedzUsuń
  28. Popłakałam się... oni muszą być razem i koniec! Czekam na następny // @yo_shawties xx.

    OdpowiedzUsuń
  29. ujhkdadas brak słow. Dziękuję wam dziewczyny za tłumaczenie tego genialnego ff <3 Kocham was za to :* czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  30. "Chyba masz rację, w końcu chłopaki z mojej części miasta nie zasługują na bajkowe zakończenia" o jejku..rozpłakałam się jak małe dziecko. Świetne opowiadanie i dziękuje Wam, że to tłumaczycie! <3

    OdpowiedzUsuń
  31. O boze cudowny poplkałm sie normalnie :'C

    OdpowiedzUsuń
  32. Omg <3 kocham to , masakra mam nadzieje ze szybko się pogodzą

    OdpowiedzUsuń
  33. jezu, ale się popłakałam ;<
    to nie tak miało być. oni muszą być razem....
    - @loseXmyself

    OdpowiedzUsuń
  34. O mój boże jak zwykle płaczę :'( ale mi mi fajny prezent na urodziny zrobiłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  35. "być może tym właśnie jesteś"
    mój świat się zawalił. żegnam.

    ale dziękuję Wam za tłumaczenie, jesteście wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  36. ale to smutne było :/

    OdpowiedzUsuń
  37. Płacze!;( Niech oni sobie wybacza i będą razem jak dawniej !

    OdpowiedzUsuń
  38. ja pierdziele co ona zrobiła ?! czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  39. poryczałam się na końcówce, ojejjj to jest świwtne

    OdpowiedzUsuń
  40. :'( co? Nie ludzie proszę ja nie dam rady :'( oni muszą być razem są dla siebie przeznaczeni! Kurde Brook jak mogłaś tak o nim powiedzieć?! Moim zdaniem Brooklyn powinna pójść do niego, przeprosić i zapomnieć o jego przeszłości i wybaczyć i NIECH ZNOWU BĘDĄ RAZEM DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE!!! :) <3 @annie_pilch

    OdpowiedzUsuń
  41. Boze kocham was za to że tlumaczycie . Brooke, co ty powiedzialas?! Nie lubie jak sie kloca bo chce mi sje plakac ;_;
    Jeszcze raz : kocham te ff i KOCHAM WAS DZIEWCZYNY ZA TO ŻE TŁUMACZYCIE ♥
    / @smokedjdb

    OdpowiedzUsuń
  42. Rozdział jest cudowny ,chociaż trochę smutny . Mogłabyś mnie powiadomić gdy będzie następny rozdział ? ..to mój twitter @hazzismine :))

    OdpowiedzUsuń
  43. Dziękuje że tłumaczycie, Kocham Was. Jezu, tylko ja płaczę? ;C

    OdpowiedzUsuń
  44. O Boshhhh nie wiem co powiedzieć łezka się w oku zakręciła :/

    OdpowiedzUsuń
  45. Czemu ona to powiedział?! :'(
    Uwielbiam to opowiadanie! <3
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału! *.*

    OdpowiedzUsuń
  46. Aaaaaaa ! Kocham to . :*
    Bedzie sie dzialo. Wiem ze nie powinnam , ale przynajmniej teraz nie będzie kluchow tylko swietne rozdzialy. :D Kicham was za tłumaczenie tego. Czekam z niecierpliwością. :* :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  47. boże, przy końcówce rozpłakałam się totalnie, ajksajkahnjsda czekam na następny, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :(

    OdpowiedzUsuń
  48. coś ty dziewczyno narobiła! Brook, matko! grr cbchmnbejc

    OdpowiedzUsuń
  49. Boże ja tu czytam i naglekoniec ;c @Bieebsss

    OdpowiedzUsuń
  50. Boże ja tu czytam i naglekoniec ;c @Bieebsss

    OdpowiedzUsuń
  51. Na sam koniec oczywiście się rozpłakałam. :'C
    Czekam na kolejny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  52. o kuzwa niech ona sie ogarnie i mu wybaczy to wkońcu nie zdrada!!.
    Jak zawsze rewelacja

    OdpowiedzUsuń
  53. Brooklyn dlaczego to powiedzialas ?! :'( JuJu jest teraz smutny :( mam nadzieje ze go przeprosi.. Jak Tyson powiedzial never say never to sie normalnie. wzruszylam :') to opowiadanje jest cudowne :') kocham was za tlumaczenie go <3

    OdpowiedzUsuń
  54. popłakałam sie na końcówce :ccc mam nadzieje że wszystko będzie dobrze :)
    @brightsselena

    OdpowiedzUsuń
  55. Jaka ona jest głupia, nooooo. Pod koniec się poryczałam... "W końcu chłopaki z mojej części miasta nie zasługują na bajkowe zakończenia.." - Justin zasługuje, więc mam nadzieję, że się pogodzą. <3 Kocham Was za te tłumaczenie. :*

    OdpowiedzUsuń
  56. płaczę , naprawdę
    2nataliadrab1

    OdpowiedzUsuń
  57. o omomomoo : (
    Co ta Brooklyn narobiła : (
    SMUTECZEK : (

    OdpowiedzUsuń
  58. popłakałam się, najbardziej przy końcówke
    Brooke jak mogłaś mu to powiedzieć?
    Obby szybko się pogodzili, bo nie wyobrażam ich sobie osobno ;_;

    OdpowiedzUsuń
  59. Jezu... poryczałam się... to było takie smutne... ;cc mam nadzieje, że wszystko się ułoży, oby.
    No i czekam na nn. <333

    OdpowiedzUsuń
  60. jejku, co terazm bedzie ? Brooklyn nie moze tego tak zostawic :c jejuuuuuuu z zniecierpliwieniem czekam na kolejny :)

    P.S Uwielbiam cię WERONIKA <3
    ciebie CBieber oczywiscie tez :)

    OdpowiedzUsuń
  61. Poryczałam się :C
    Mam nadzieje , że się pogodzą .!

    OdpowiedzUsuń
  62. Zmieniłam username z DominikaMrz1 na @luvmyZaynn :)mogłabyś zapisać czy coś bo już piszę to 3 raz i mnie nie powiadamiasz :(

    OdpowiedzUsuń
  63. O Boże...Brooklyn coś ty narobiła ? Biedny Justin... Mam nadzieję, że się pogodzą w następnym rozdziale. Oni byli megasłodcy a teraz...nienawidze Ryana.
    I świetnie tłumaczysz <3 kocham was :)

    OdpowiedzUsuń
  64. ojejku ryczę. Aż mnie coś zakuło w sercu . Biedny Justin. .

    OdpowiedzUsuń
  65. Wow... Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Czekam z niecierpliwością .


    OdpowiedzUsuń
  66. jezuu no czemu. czemu no nie wytrzymam :c niech sie pogodza ... :c

    OdpowiedzUsuń
  67. Mam nadzieję,że wszystko się im ułoży!

    OdpowiedzUsuń
  68. Jezu, rycze :C Dodasz jutro popołudniu ? :)

    OdpowiedzUsuń
  69. jeju tak was kocham dziewczyny:) jestescie cudowne i bardzo doceniamy Waszą pracę. Cudownie przetłumaczone!

    OdpowiedzUsuń
  70. asgndfhfjasjkfd nieeee yasegdaug aaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  71. Najlepszy blog i najlepsze tłumaczenie. Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  72. Długo jeszcze do nn, bo nie moge się doczekac ;/ Bedą razem, muszą być ...

    OdpowiedzUsuń
  73. Jak ona mogła go tak potraktować ?! No pytam się jak. Szkoda mi go. Chciał tylko żeby jego tato był szczęśliwy a ona go potraktowała jak jakiegoś śmiecia. Normalnie popłakałam się jak to czytałam. Czekam na nn.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  74. o kuźwa jakie emocje !!

    OdpowiedzUsuń
  75. .... Kocham Wasze Tłumaczenia/Opowiadanie ... wog. KOCHAM WAS *_* CZEKAM NA NASTĘPNY <3

    OdpowiedzUsuń
  76. nieeeee dlaczego tak się stało? cholera no :(((( @imabeadleswife

    OdpowiedzUsuń
  77. CUUDNY *___* @beeelieebers

    OdpowiedzUsuń
  78. O mój Boże czekam z niecierpliwością na następny CUDNY <33

    OdpowiedzUsuń
  79. Jak ja to uwielbiam i dziękuje, że tłumaczycie tak szybko ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  80. CUDOWNY łzy same sobie do mnie przyszły piękny no :)Jestem strasznie ciekawa jak wszystko sie potoczy :P

    OdpowiedzUsuń
  81. Jako ona mogła mu to powiedzieć?! Jeju, biedny Justin :( Mam ochotę go przytulić, biedaczek mój :( Głupi Ryan, wiedziałam że będą problemy z tym napakowanym dupoklejem, wrr /:
    I wkurza mnie Brook, ona od zawsze miała kasę, nawet nie wie jak to jest a się mądrzy ._.

    OdpowiedzUsuń
  82. jestescie swietnymi tlumaczkami a rodzial jest mega, boze poryczalam sie, chce juz nastepny! :(

    OdpowiedzUsuń
  83. Daj nastepny rozdział ! Świetny. Jesteście wspaniałe ;33

    OdpowiedzUsuń
  84. Boże.. płaczę. Oni są taką idealną parą. Muszą być razem! ♥ :c

    OdpowiedzUsuń
  85. Boże, cały rozdział chciało mi się płakać ;c nie mogę się doczekać nn! Kocham to opowiadanie <3 @kejti_

    OdpowiedzUsuń
  86. oni mają się pogodzić. ona ma mu wybaczyć, a on jej. proszę, przecież ta para jest idealna *__*

    OdpowiedzUsuń
  87. jezu rozdiał jest cudowny *O*popłakałam sie :'c

    OdpowiedzUsuń
  88. O nie ! Przecież oni muszą być razem ! @For3v3Belieber

    OdpowiedzUsuń
  89. Płakałam przy końcu

    OdpowiedzUsuń
  90. Zapraszam na http://imaginesandstoriesaboutjustinbieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  91. szybko kolejny dodaajcie. Najlepsze tłumaczenie. loffki :**

    OdpowiedzUsuń
  92. Jesteście the best! Kocham was!!! :-* kurde, uwielbiam ten dramatyzm!

    OdpowiedzUsuń
  93. Jejku :c Nie mogę, Brooklyn!! Wszystko musi wrócić do normy.
    (nie, nie będę płakać... płaczę.xd) co ten Bronx ze mną robi?.xd

    Dziękuję, że tłumaczycie <3
    Czekam na 45 :)

    OdpowiedzUsuń
  94. BoZe poryczalam sie na koncu. :(

    OdpowiedzUsuń
  95. Płakałam razem z Brooklyn podczas czytania. Tylko co ona narobiła ?! Jak tak można , oby jak najszybciej to naprawiłam i niech znów będą razem szczęśliwi :) kocham was za to że tłumaczycie i ten blog również kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  96. Spędziłam cały weekend na czytaniu tego... To jest świetne <3 zakochałam się.. haha wiem, że brzmi to jak taki banał ale naprawdę tak jest <33

    OdpowiedzUsuń
  97. strasznie smutny, aż łzy się zbierają. uwielbiam was i dziękuję za tłumaczenie. stawiam, że się pogodzą choć justin jest zraniony tym co powiedziała brook.

    OdpowiedzUsuń
  98. nieee ;cc
    czeeekam dzisiaj na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  99. popłakałam się ; ccc

    OdpowiedzUsuń
  100. Kurcze jak sie deklarujecie ze s weeken to to zróbcie bo my sie na prawdę niecierpliwimy dziękuje za to ze tlumacycie ale jak to robiecie to sie ju postarajcie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz nie używać liczby mnogiej, bo z tego co wiem to tylko ja się "zdeklarowałam". Poza tym, zwykle mam jakiś powód, jeśli nie wyrabiam się w czasie, więc proszę żebyś to uszanowała :)

      Usuń
  101. Szybko dajcie następny. Proszę napisałaś że dodasz. A tlumaczenie jak zawsze najlepsze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  102. jak zwykle jestes nieslowna, po co komus cos obiecywac a potem nie dotrzymywac slowa? nie kminie czegos takiego.. rozumiem raz moze sie zdarzyc nie dotrzymac terminu, ale tobie to sie zdarza caly czas i za kazdym razem masz inna wymowke, dziewczyno nie obecuj jezeli nie potrafisz dotrzymac slowa ;) tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że jak ci coś nie odpowiada w moim dotrzymywaniu czy niedotrzymywaniu obietnic, to możesz czytać/tłumaczyć sobie oryginał na własną rękę? To że ja się staram robić coś w terminie, który sobie wybrałam chyba przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, bo wszyscy biorą pod uwagę tylko to, że NIE dodałam. Ludzie, ile razy mam jeszcze powtórzyć, że tłumaczenie nie jest priorytetem w moim życiu? Że dla mnie ważniejsza jest rodzina, szkoła, przyjaciele,a to jest po prostu HOBBY. A o ile się orientuję, HOBBY robi się w swoim WOLNYM czasie. Więc te pretensje możesz zatrzymać dla siebie, bo ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co robię źle, że zawodzę niektóre osoby, ale staram się poprawić. Poza tym, nie każdy jest idealny.
      Ja nie wiem, ale chyba niektórzy nie zwracają uwagi, na długość rozdziałów, że tłumaczenie zajmuje coraz więcej czasu, bo wciąż widzę tylko "obiecałaś, że będzie wtedy i wtedy i nie dodałaś"

      Usuń
  103. Kocham to opowiadanie, jest świetnie tłumaczone, jejku <3 Nie przejmuj się hejtami, jeśli wymagają od Ciebie dodawania rozdziałów bo są niecierpliwi to niech sami tłumaczą :) Kocham, czekam na następny xx.

    OdpowiedzUsuń
  104. Będe czekać cierpliwie na następny. Kocham twoje tłumaczenie:)

    OdpowiedzUsuń
  105. Nir przejmuj sie. Nikt by nie zrobil tego lepiej od cb <3 pewnie wkurze cie tym pytaniem ale mozemy spodziewac sir rozdzialu dzis czy raczej nie. Prosze. Kochamy Cie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  106. Dajcie spokój. Wiecie, że tłumaczenie wymaga troche czasu i pracy. A dziewczyny mają swoje życie i nie musze wszystkiego rzucać, bo wy chcecie rozdział. Spróbujcie je zrozumieć.
    Rozdział ciekawy, Brooke i Justin napewno sie pogodzą <3 Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  107. Ona powiedziełą :Lubisz mnie?"
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:
    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam\sama

    OdpowiedzUsuń
  108. Nie podobał mi się ten rozdział był zdecydowanie za smutny ale i tak kocham to opowiadanie ide czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
  109. Normalnie płakałam przez cały rozdział :(

    OdpowiedzUsuń
  110. Płacze ;-; <3 /aleksandrabrooks

    OdpowiedzUsuń
  111. Ona powiedziełą :Lubisz mnie?"
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:
    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam\sama

    OdpowiedzUsuń
  112. Kurwa no siedze nanlekckin i rycze :(

    OdpowiedzUsuń
  113. Ona powiedziełą :Lubisz mnie?"
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:
    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam\sama

    OdpowiedzUsuń