37. Pasarela*

Brooklyn

                Obudziłam się następnego ranka z uśmiechem na twarzy. Tak, to był dzień szkoły. Tak, było wcześnie. Tak, byłam zmęczona. Ale byłam szczęśliwa. Przeszłam tanecznym krokiem do kuchni, zdecydowana, że nic nie zepsuje mi dzisiejszego dnia. Kiedy wróciłam wczoraj do domu, po spędzeniu popołudnia z Justinem i jego rodziną, muszę przyznać, że się trochę o niego bałam. Obojga moich rodziców nie było w domu, Tommy już spał, a Blake siedział przy swoim komputerze, całkowicie mnie ignorując. Więc spokojnie zadzwoniłam do Justina, przygryzając ze zdenerwowania wargi i zastanawiając, jak będzie się czuł. Po tym, jak otworzył się przede mną wczoraj i jak zobaczyłam, że dał swojemu ojcu kolejną szansę, naprawdę miałam nadzieję, że przejdą poważną rozmowę ojca z synem. Odebrał po pierwszym sygnale, jakby tylko czekał, by mnie usłyszeć. Muszę przyznać, że w moim brzuchu wybuchło stado motyli przez ten gest, a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Pierwszą rzeczą, o którą zapytał było to, czy wróciłam do domu cała i zdrowa - zawsze taki opiekuńczy - a następnie opowiedział mi o rozmowie, którą odbył ze swoim tatą, gdy wyszłam. Podejrzewałam, że pominął niektóre szczegóły, które wolał zostawić dla siebie, ale nie przeszkadzało mi to. Wszyscy potrzebujemy trochę prywatności Byłam jednak bardzo zadowolona, że postanowili zmienić się na lepsze i poprawili swoje stosunki, tak, jak mu poradziłam. Justin brzmiał na naprawdę szczęśliwego i w końcu musiał się rozłączyć, bo mieli rodzinny wieczór.
                Na prawdę się cieszyłam z tego powodu. Zasłużył na to, by być szczęśliwym i nie musiałby cały czas zadręczać się pieniędzmi, ojcem, którego nie było w domu, wrogami, martwieniem się o mamę i rodzeństwo i to, że nie jest wystarczająco dobry. Dlatego też, zapadłam w spokojny sen od razu, kiedy moja głowa dotknęła poduszki. Wolałam martwić się nadchodzącymi egzaminami, swoją karą i innymi problemami następnego dnia.
                - Dzień dobry - powiedziałam śpiewnym głosem, wchodząc do kuchni i kierując się prosto do lodówki.
                - Od kiedy poranki są dobre? - Jęknął Blake, podpierając głowę ręką opartą na blacie.
                Zaśmiałam się, napełniając szklankę naturalnym sokiem pomarańczowym, który María musiała przygotować.
                - Niech zgadnę, dlaczego jesteś taka szczęśliwa? - Blake nagle się wyprostował, uśmiechając się leniwie.
                Przewróciłam oczami, spodziewając się rumieńca, który pojawił się na moich policzkach.
                - Czy to ma coś wspólnego z faktem, że byłaś wczoraj z Justinem? - Poruszył sugestywnie brwiami, gryząc kawałek tosta. Zaczynał jeść jak totalna świnia.
                - Naprawdę nie wiem, o czym mówisz - mruknęłam, udając głupią. - Byłam wczoraj u Kelsey - odwróciłam się, by włożyć dzbanek soku z powrotem do lodówki.
                - Możesz oszukiwać mamę i tatę, ale nie mnie - stwierdził, wypijając szklankę mleka za jednym razem, przez co zostały mu białe wąsy. - Wyraz twarzy, jaki masz po spotkaniu z nim jest oczywisty.
                Zmarszczyłam twarz z obrzydzeniem i zignorowałam go.
                - Czy ja słyszałam, jak wymieniliście moje imię? - Zapytał kobiecy głos, po czym mama weszła do kuchni i udała się do ekspresu do kawy.
                - Ja tylko pytałam Blake'a, gdzie byłaś wczoraj wieczorem, kiedy wróciłam do domu, mamo - mój głos był słodki i niewinny, ale moje oczy ciskały gromy w stronę mojego brata, aby trzymał język za zębami, kiedy mama odwróciła się do nas plecami.
                - Och, byłam w pracy do trzeciej nad ranem, czy coś koło tego. Całe biuro szaleje, zajęte przygotowaniami do sobotniego pokazu - potarła czoło. Zauważyłam ciemne kręgi pod jej oczami i jej włosy spięte w improwizowany kok. Według mnie moja mama zawsze pięknie wyglądała i chciałam być taka, jak ona, gdy dorosnę, ale byłam bardziej podobna do ojca. Nie miałam jej dużych zielonych oczu, ani włosów koloru kawy z mlekiem lub jej wąskiej talii. Ona nawet nie wyglądała na swój wiek, bo miała obsesję na punkcie utrzymywania formy i używania kosmetyków. - Twój ojciec też był w pracy, jak zwykle - rzuciła mi szybki zmęczony uśmiech, przykładając do ust kubek ciepłego brązowego napoju.
                - Jestem pewna, że było  warto. Pokaz będzie sukcesem - uśmiechałam się do niej.
                Szczerze mówiąc, byłam bardzo podekscytowana i fakt, że Justin będzie modelem mógł być głównym tego powodem. Wiem, że będę musiała pogodzić się z tym, że inne dziewczyny będą się na niego gapić i próbować z nim flirtować, ale sama też chciałam popatrzyć na seksownego Justina. A jeśli jakaś dziewczyna będzie się za bardzo do niego kleić, zawsze mogę ją zwolnić. W końcu jestem córką projektantki.
                - Mam taką nadzieję - przesunęła dłonią wzdłuż swojej burgundowej koszuli, nieco ją prostując, więc wyglądała bardzo dobrze, wsunięta w dżinsy z wysokim stanem. Potrafiła sprawić, że dżinsy wyglądały, jak chiński jedwab tylko dzięki odpowiedniemu doborowi dodatków. - Co ty masz na sobie, kochanie? - Jej przerażony wzrok powędrował w dół, na moje ubranie i na buty, a potem z powrotem na moją twarz. Najwyraźniej ja nie potrafiłam.
                - Ubrania?
                - Trampki do szkoły? Brooklyn, chodzisz do prywatnej szkoły w Manhattanie, a nie do taniej szkoły publicznej w jakiejś badziewnej dzielnicy.
                Tak bardzo chciałam teraz przewrócić oczami. Blake zachichotał, jakby rozbawiony tą sceną. Jemu było łatwo, bo mama zawsze kazała mu nosić koszulę.
                - Mamo, to są Conversy. W dzisiejszych czasach każdy je nosi - zabrałam tosta z talerza i zaczęłam rozsmarowywać na nim dżem.
                - Kupujemy ci wszystkie buty świata, a ty postanawiasz ubrać te? - Jej delikatne palce wskazały na moje białe, stare trampki, jakby były brudem. - Jeszcze się okaże, że niedługo zaczniesz kupować na bazarze - pokręciła głową, dopijając swoją kawę, jakby to pomogło jej zapomnieć o tym, że ubieram się, jak bezdomna. Według niej, oczywiście.
                - Mama ma rację, Brooklyn, nie możesz wyjść tak ubrana i psuć reputację naszej rodziny - mój brat przyłożył dłoń do piersi, udając rozczarowanie, co tylko bardziej mnie denerwowało. Czy oni zamierzają popsuć mój dzień?
                - Boże, zmienię te buty, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, mamo - oświadczyłam, kiedy zjadłam swojego tosta. Miałam dość jej zdegustowanego spojrzenia, więc postanowiłam zgodzić się na jej prośbę. Jej grymas zmienił się w uśmiech zadowolenia.
                - Gdzie są te buty Jimmy'ego Choo, które kupiłam ci na urodziny?
                Oczywiście, ubiorę piętnastocentymetrowe szpilki do szkoły. Zabawne jest to, że robiłam tak, dopóki nie poznałam Justina i zaczęłam mniej przejmować się wyglądem, a więcej tym, jak się zachowywałam. Ale myślę, że moja mama nadal bardziej dbała o wygląd. Blake znudził się naszą rozmową i pisał coś na swoim telefonie.
                - Czekasz, aż cię odwiozę do szkoły, czy co?
                - Oczywiście - zakpił.
                - Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę, abyś miał już te szesnaście lat i własne prawo jazdy - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
                - Kochasz mnie odwozić, siostro - dokuczał mi.
                - Twoja siostra ma rację - wtrącił się tata, wchodząc do kuchni z Tommym na rękach.
                Posadził go na ladzie i podszedł do mnie, by cmoknąć mnie w policzek. Cóż mogę powiedzieć, jestem księżniczką tatusia (no i Justina).
                - Dzień dobry, tato - uśmiechnęłam się słodko, niczym lizus, którym potrafię być, jeśli chcę.
                - Dzień dobry, Brooklyn - odwzajemnił uśmiech, chwytając swój kubek kawy, gdy mama karmiła Tommy'ego, który w godzinach porannych jest niezwykle głodny.
                - Tato, mogę cię prosić o przysługę? - Mając wciąż ten sam słodki i niewinny wyraz twarzy, przygotowałam tosta dla mojego ojca, aby tym się mu podlizać.
                - Oczywiście - skinął głową ostrożnie.
                - Mógłbyś odebrać dzisiaj Tommy'ego z treningu? Muszę uczyć się na egzaminy - przygryzłam wargę, czekając na odpowiedź.
                Prawdziwym powodem, dlaczego nie chcę odebrać Tommy'ego był Justin i choć to nie byłoby złe dla mnie, byłoby złe dla moich planów na naukę po południu. On by mnie przekonał do wymknięcia się i spędzenia z nim popołudnia, przez co nic bym nie powtórzyła. Więc lepiej, jak będę trzymać się z dala od pokus.
                - Och, jasne. Tommy i ja zrobimy sobie męskie popołudnie, prawda kolego? - Tommy skinął niecierpliwie głową na pomysł mojego taty, uśmiechając się od ucha do ucha, podczas gdy mama próbowała włożyć mu ciastko do ust.
                - Fantastycznie - klasnęłam w dłonie po tym, jak podałam tatowi tosta.
                - Chciałbyś dołączyć, Blake? - Zaproponował tata, zdobywając od niego grymas.
                - Nie, dzięki.
                - Jesteś na to zbyt fajny, bracie? - Teraz była moja kolej, by go drażnić.
                - Och, zamknij się! - Popchnął mnie lekko na bok, kiedy próbował opuścić kuchnię.
                - Nie, ty się zamknij! - Pchnęłam go żartobliwie.
                - Kochani, przestańcie się kłócić i idźcie się przygotować, bo spóźnicie się do szkoły - uspokoiła nas mama, zmuszając Tommy'ego do zakończenia śniadania. - I nie zapomnij zmienić butów, Brooklyn - przypomniała mi, jakbym w ogóle mogła zapomnieć o tym, po tym, jak nalegała.
                - Co jest nie tak z jej butami? - tata zmarszczył brwi, spoglądając na moje Conversy, jakby były najnormalniejszą rzeczą na świcie. Naprawdę były, ale nie dla mojej mamy fashionistki.
                - Nie, poważnie, co jest nie tak z moimi butami? - Zapytałam, naprawdę nie mając ochoty na włożenie drogich szpilek, które pasowałyby do moich dżinsów i asymetrycznego swetra. - Tata wygląda na bezdomnego z tą brodą i nic mu nie mówisz.
                - Hej! Myślałem, że jesteśmy po tej samej stronie - posłał mi spojrzenie typu udaję-że-jestem-obrażony, śmiejąc się na końcu.
                Szczerze mówiąc, mój ojciec był przystojnym mężczyzną - i nie mówię tego tylko dlatego, że jestem jego córką - a broda wyglądała na nim dobrze.
                - Właściwie, Ben... - Wyłączyłam się z ich rozmowy, w której mama grzecznie powie mu, by się ogolił i wyszłam tanecznym krokiem do swojego pokoju, by wziąć torbę.
                - Jesteś gotowy? - Przeszłam obok pokoju Blake'a z moją brązową torebką od Bimby&Loli przewieszoną przez ramię. Mama przywiozła mi ją ze swojej podróży do Hiszpanii. Tam podobno jest to bardzo modna marka.
                - Tak - skinął głową i wyszedł za mną z domu z własną torbą.
                - Pa, rodzinko! - Krzyknęłam.
                - Miłego dnia, dzieci - odkrzyknęli mama i tata.
                Blake wyśmiał słowo "dzieci".
                - Nie zmieniłaś butów?
                - Oczywiście, że nie - wzruszyłam ramionami, wciskając przycisk windy.
                - Wow, co za buntowniczka - wzniósł ręce w powietrze w drwiącym geście.
                Winda nadjechała i drzwi rozsunęły się z dźwiękiem, więc weszliśmy do środka. Postanowiłam udawać tajemniczą i uśmiechnęłam się złośliwie.
                - Nie masz pojęcia, braciszku. Nie masz pojęcia.
                Blake prychnął.
                - Jesteś takim frajerem.
                - Zamknij się - przewróciłam oczami, patrząc na niego z ukosa w zarozumiały sposób tak, jak robi to Justin. - Chciałbyś być taki fajny, jak ja.
                Posłał mi spojrzenie, które mówiło "poważnie?".
                - Tak przy okazji, nie wiedziałem, że Justin śpiewa.
                - A teraz skąd wiesz?
                - Widziałem go wczoraj, jak śpiewał na ulicy w pobliżu Times Square - wyjaśnił, gdy drzwi się rozsunęły ukazując piwnicę.
                - Kiedy to było? - To nie mogło być po południu, bo wtedy był ze mną...
                - Nie wiem, w południe? - Wzruszył ramionami, idąc przede mną do mojego samochodu.
                Moja dłoń chwyciła go mocno za ramię, na co odwrócił się do mnie z grymasem.
                - Powinieneś być w tym czasie w szkole. Co robiłeś na Times Square? - Zapytałam.
                - Wyluzuj, matko. Jadłem lunch na mieście ze swoimi przyjaciółmi - uniósł kpiąco ręce w górę w geście obronnym.
                - Lepiej, żebyś nie kłamał - wskazałam na niego ostrzegawczo palcem, otwierając samochód małym pilotem przy kluczach.
                - I kto to mówi - odparł, zbijając mnie z tropu, bo miał rację. To ja zwiałam ze szkoły trzy dni temu.
                Zamknęłam usta i wsiadłam na fotel kierowcy.
                - On jest naprawdę dobry. Dlaczego nie zamieszcza filmików na YouTube? - Kontynuował Blake, ignorując naszą małą sprzeczkę.
                - Chyba nie chce być sławny - wzruszyłam ramionami, wyjeżdżając z parkingu.
                Po kilku sekundach słuchania porannych programów radiowych, postanowiłam kontynuować rozmowę. Ja i mój brat nigdy nie siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, gdy byliśmy razem.
                - Więc, co on śpiewał? - Musiałam jechać bardzo powoli, bo były niesamowite korki.
                - Lil Wayne'a - odpowiedział Blake, patrząc przez okno na inne samochody i żółte taksówki tłoczące się na ulicach.
                - Lil co? - Zmarszczyłam brwi w zmieszaniu. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, tak myślę.
                - Lil Wayne'a - powtórzył.
                - Kto to jest? - Oczywiście jego odpowiedź wcale mi nie pomogła.
                - I ty nazywasz siebie fajną... - Pokręcił głową z mieszaniną współczucia i rozczarowania.
                Wciągnęłam powietrze przez nos.
                - Dlaczego tak się nazywa? Jest niski, czy co?
                - Nie wiem, wielu raperów ma "lil" w swoich nazwach. Kogo to obchodzi? Po prostu jest dobry - wydawało się, że miał już dość mojej zerowej wiedzy o rapie.
                - No cóż, zaśpiewaj mi tą piosenkę, może ją kojarzę - zaproponowałam, kręcąc kierownicą w prawo, w kierunku ulicy, przy której jest nasza szkoła. Nie chciałam być nazwana nie-fajną przez swojego brata.
                Blake zaczął nucić piosenkę, która nazywała się "How To Love" i z zaskoczeniem zaczęłam nucić ją z nim.
                - Czekaj, znam tą piosenkę. Justin puścił mi ją przez telefon - zawołałam podniecona, że nie będę już ignorantem.
                - Och, jak romantycznie - Blake udał podekscytowanie. - Zatrzymaj te tandetne szczegóły dla siebie, proszę.
                - Od kiedy jesteś taki złośliwy? Poważnie, potrzebujesz dziewczyny - zaśmiałam się, wjeżdżając na szkolny parking i szukając wzrokiem pustego miejsca.

**

                - To będzie jutro na sprawdzianie - Pan Smith posłał surowe spojrzenie całej klasie, jakby chcąc złapać kogoś na jęknięciu, narzekaniu, czy mrugnięciu powieką.
                - Ten facet potrzebuje pieprzenia. Jest gorzki, jak cytryna - mruknęła Kelsey, upewniając się, że jej głos nie był głośniejszy od szeptu.
                - Cytryny nie są gorzkie, Kelsey. Są kwaśne - zaśmiałam się cicho, zakrywając usta, by stłumić dźwięk.
                - Nieważne, wiesz o to mi chodzi - przewróciła oczami, po czym się uśmiechnęła.
                Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek, sygnalizując koniec lekcji i początek narzekań i przekleństw pod adresem nauczyciela.
                - Zaczęłaś się już uczyć? - Zapytałam Kelsey, kiedy zbierałam swoje rzeczy, by udać się do innej sali.
                - Wiesz, że nienawidzę historii, więc odpowiedź brzmi nie - ona również zbierała swoje rzeczy.
                - Kelsey! Nie możesz tego oblać. Będziemy mieć mnóstwo imprez w czasie przerwy świątecznej, a ty będziesz miała szlaban, jak nie zdasz wszystkich przedmiotów - czułam się jak matka strofująca swoje dziecko, ale Kelsey działała mi na nerwy.
                - Wyluzuj, B. Tyson nauczył mnie, jak korzystać ze ściąg - mały uśmieszek pojawił się na jej twarzy, gdy skończyła pakować swoje rzeczy.
                - A co, jeśli Cię złapie? - Starałam się być realistką, bo ona była zbyt optymistyczna.
                Może i pan Smith jest stary, ale na pewno widzi i słyszy, jak orzeł. To nie byłby pierwszy raz, jak przyłapuje ludzi na ściąganiu i oblewa ich od razu.
                - Nie złapie. Przestań się martwić. To ja będę ściągać, nie ty - zaśmiała się, kiedy szłyśmy w stronę budynku przyrodniczego.
                Wzięłam głęboki oddech przez zadaniem bardzo wymijającego pytania, które nurtowało mnie od dwóch dni i pomyślałam, że Kelsey, która jest moją najlepszą przyjaciółką mogłaby mi w tym pomóc.
                - Tyson nauczył cię wiele rzeczy, prawda?
                Kelsey zatrzymała się w pół kroku i odwróciła do mnie.
                - Powiedz, że nie mówisz tego w złym znaczeniu.
                - Nie, nie o to chodzi - przygryzłam wargę, zmuszając ją, by się ruszyła. - Po prostu jestem, cóż, ciekawa.
                - Możesz to sprecyzować? Bo nie nadążam - zmarszczyła lekko brwi.
                - Ja... - Jak mogłam jej powiedzieć, co naprawdę mam myśli, kiedy sama tego nie wiedziałam?
                - W porządku, już rozumiem - westchnęła, otwierając drzwi budynku i pozwalając kilku przystojnym chłopakom przytrzymać je dla nas.
                - Naprawdę? - To mnie zaskoczyło, szczerze mówiąc. Wysłałam chłopakom szybki uśmiech, po czym wróciłam do tematu.
                - Tak, zawsze robisz się taka zakłopotana , kiedy chcesz zapytać mnie o seks, ale jesteś tak cholernie nieśmiała, że nie wiesz jak - stwierdziła, jej wyraz twarzy nie zmienił się ani trochę.
                Otworzyłam szeroko usta na jej zdolność czytania mi w myślach.
                - Chyba?
                - O mój Boże, Brooklyn! Po prostu zapytaj! - Zawołała.
                Nauczyciel, który przeszedł obok posłał nam mordercze spojrzenie, chcąc, byśmy obniżyłyśmy głos.
                - Okej, denerwuję się, bo wiem,że Justin chce uprawiać seks - poprawiłam się. - Cóż, bardziej potrzebuje seksu, a ja jestem tak niezdecydowana i niepewna. Nie wiem, czy jestem gotowa i nie chce tego zepsuć, ale też nie chcę go zranić - moje ręce wzniosły się w powietrze i gestykulowałam dziwnie, bo denerwowałam się na samą myśl o tym, choć pewna część mnie chciała zrobić kolejny krok.
                Kelsey przewróciła oczami, jakbym była najbardziej łatwowierną osobą na świecie, a ona była ekspertem od seksu.
                - Jeśli chcesz moją szczerą opinie, to jesteś bardziej, niż gotowa, a widzę to po sposobie, w jaki na niego patrzysz. Więc przestań się tak bardzo martwić niepewnością i innymi bzdurami i po prostu to zróbcie. Justin cię kocha. To nie tak, że będzie szorstki lub nieromantyczny. Myślę już udowodniłaś, że twój chłopak jest marzeniem każdej dziewczyny, więc po prostu ciesz się i przestań być tchórzem.
                Kiedy skończyła swoją przemowę, byłam oniemiała. Miała rację, we wszystkim. On mnie kocha, ja go kocham. Ludzie, którzy się kochają, uprawiają seks.
                - Brooklyn, tu nie chodzi tylko o seks. To jest sposób, aby pokazać, jak bardzo go kochasz i mu ufasz. Ale jeśli myślisz, że nie jesteś jeszcze gotowa, jestem pewien, że Justin poczeka tak długo, jak trzeba - Kelsey położyła dłoń na moim ramieniu w pocieszającym geście.
                Skinęłam głową, rozmyślając nad tym.
                - A teraz wybacz mi, martwe zwierzęta czekają na mnie w laboratorium - skrzywiła się na tą myśl. To dlatego nie zapisałam się na zoologię w tym semestrze.
                - Dziękuję, Kelsey - powiedziałem szczerze, obejmując ją lekko.
                - Jestem tu dla Ciebie, B. Ale jeśli to zrobicie, chcę być pierwszą, która się o tym dowie - uśmiechnęła się, zanim rozeszłyśmy się i musiałam przygotować się psychicznie na kolejną lekcję chemii z moim drogim Natem.


Justin

                Sprawdziłem, czy budynek naprzeciwko mnie był tym, którego adres Brooklyn wysłała mi esemesem, zanim wysiadłem z samochodu i zamknąłem go. Oczywiście mieli portiera, który odwoził samochody gości na parking. Niechętnie oddałem klucze do mojego maleństwa młodemu chłopakowi z trądzikiem i rudymi włosami, który patrzył na samochód, jakby był z innej planety. Myślę, że powstrzymywał się przy mnie przed nadmierną ekscytacją. Cóż mogę powiedzieć, mój samochód jest ekstra.
                Budynek naprzeciwko mnie trochę wyglądał jak hotel. Był ogromny i miał ściany z brązowej cegły z dużą ilością okien, w większości było zaświecone światło. Mogłem usłyszeć hałas dobiegający z wewnątrz, kiedy podszedłem do obrotowych drzwi. Dziwne uczucie pojawiło się w moim żołądku. Nigdy nie byłem zdenerwowany. Nie wtedy, kiedy musiałem śpiewać publicznie lub dostarczyć jakieś narkotyki lub iść do Anthony'ego, a nawet wtedy, kiedy musiałem ukraść coś ze sklepu. Ale denerwowałem się jakimś głupim modelowaniem. W ogóle nie powinienem się na to godzić i z każdym krokiem w stronę wejścia, żałowałem tego coraz bardziej. Biorąc głęboki oddech wszedłem do środka, pomyślnie przechodząc przez szklane drzwi - z czym miałem problemy w przeszłości. Jak uzgodniliśmy wcześniej, Brooklyn stała koło srebrnej windy, rozglądając się dookoła i obgryzając paznokcie. Zaśmiałem się na widok jej, próbującej zakryć się krótkim różowym szlafrokiem, który miała na sobie. Wyglądał jak ten z Victoria Secret. Kilku pracowników, znajdujących się w ogromnym holu, posyłało jej ukradkowe spojrzenia. Zachłanne suki. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że nie podobał mi się ten widok. Nogi Brooklyn były osłonięte, a szlafrok odsłaniał również trochę dekoltu. Mimowolnie oblizałem usta, na co uśmiechnęła się lekko, ale szybko się zakryła.
                - Jesteś w końcu. Chodźmy - złapała mnie za rękę i pociągnęła do windy, nawet nie dając mi szansy, by powiedzieć "cześć". - O mój Boże, to było takie żenujące. Wszyscy się na mnie patrzyli - mruknęła do siebie, jakby popełniła grzech, po czym wcisnęła przycisk na panelu windy.
                - Nawet wiem dlaczego - szepnąłem uwodzicielsko, po czym przygwoździłem ją do lustrzanej ściany.
                Spojrzała na mnie swoimi wielkimi, niewinnymi oczami, próbując powstrzymać uśmiech. Pochyliłem się, by pocałować ją w usta, ale nie pozwoliła mi na nic więcej, odpychając mnie lekko.
                - Jesteś podekscytowany? - Zapytała, teraz na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
                - Nie tak bardzo, jak ty - zauważyłem.
                Widząc błysk w jej oczach i jej podrygujące nogi, wiedziałem, jak bardzo się cieszyła, że to robi. Odsunąłem kilka kosmyków z jej twarzy, ale pisnęła.
                - Nie psuj tego! Spędziłam całe godziny przed lustrem, podczas, gdy inni robili mi fryzurę i makijaż.
                Nie mogłem się nie roześmiać.
                - Cóż, zdecydowanie wyglądasz cudownie - powiedziałem, ignorując to i odgarniając jej grzywkę, by objąć dłońmi jej policzki.
                Posłała mi lekki uśmiech.
                - Jesteśmy na miejscu - drzwi windy otworzyły się, ale nacisnąłem przycisk, by zamknąć je ponownie. - Co ty ro...
                Przerwałem jej kolejnym pocałunkiem i tym razem poddała się i odwzajemniła go, trzymając się klap mojej dżinsowej kurtki. Trochę zatraciłem się w pocałunku, a moje dłoń zaczęła wędrować po jej boku, aż do końca szlafroka.
                - Tęskniłem za tobą - szepnąłem w jej usta, pieszcząc miękką skórę na jej udzie.
                - Ja za tobą też - nie widzieliśmy się trzy dni, więc nazwijcie mnie pantoflarzem, ale tęskniłem za nią, jak cholera.
                Moje życie było wtedy nudne, kiedy nie miałem nic do roboty oprócz spotykania się z przyjaciółmi. Jednak wykorzystałem ten czas, do umocnienia mojej więzi z ojcem. Drzwi windy otworzyły się po raz drugi i Brooklyn delikatnie odsunęła się ode mnie.
                - Naprawdę musimy już iść.
                Posłałem jej swoją najlepszą minę szczeniaczka, ale wyskoczyła z windy, gdy tylko zrozumiała moje zamiary.
                - Nie próbuj tego - wskazała na mnie groźnie palcem. - Musimy Cię przygotować. Chodź, nie chcesz się spóźnić do stylistki - chwyciła moje obie dłonie, kiedy jęknąłem.
                - Stylistki? - Zmarszczyłem brwi. - Nie chcę żadnego makijażu - zatrzymałem się gwałtownie, gotów wskoczyć ponownie do windy, zanim zamkną się drzwi.
                - Oczywiście, że nie. To nie jest jakieś Drag Queen Show** - wybuchnęła śmiechem, ciągnąc mnie dalej. - Justin - jęknęła moje imię ze zmęczeniem. - Ona po prostu wystylizuje twoje włosy.
                - Moje włosy już dobrze wyglądają - odpowiedziałem uparcie, krzyżując ramiona.
                Brooke westchnęła.
                - Nie dokładnie pasują do tematu kolekcji mojej mamy.
                Nie wiem, dlaczego, ale to mnie przeraziło. Co oni zrobią moim włosom?
                - Nie mogę udać, że jestem chory czy coś? Nawet nie zauważą.
                Zmrużyła podejrzliwie oczy, co podkreśliło ciemny makijaż wokół nich.
                - Dlaczego mam wrażenie, że jesteś zdenerwowany?
                - Nie jestem - zakpiłem i przewróciłem oczami, pozwalając jej w końcu pociągnąć mnie długim korytarzem, na końcu którego dostrzegłem migające światła i słychać było jakieś krzyki. Bardzo zachęcające.
                - Justin Bieber jest zdenerwowany - zanuciła z uśmieszkiem, ciesząc się każdą sekundą mojego niepokoju.
                Stanąłem przed nią, zatrzymując nas na środku wąskiego korytarza z żółtymi ścianami.
                - Justin Bieber się nie denerwuje - wymówiłem pewnie, wpatrując się w nią intensywnie, a ona tylko zachichotała.
                W końcu zamknęła usta i jej wyraz zmieni się niemal w irytację.
                - Przestań to robić - mruknęła.
                - Co robić? Wstrząsać twoim światem jedynie swoimi oczami? - Mruknąłem do niej, wciąż wpatrując się w jej oczy.
                - Wiem, co robisz, Justin Drew i to nie zadziała - stuknęła palcem w moją brodę, zanim wydostała się spod moich ramion i ruszyła naprzód.
                - Czy Ty właśnie nazwałaś mnie Justin Drew? - Zapytałem w zupełnym zdumieniu, doganiając ją. Czyżby celowo tak kołysała biodrami?
                - Słyszałam,jak Twoja mama tego używa, kiedy chce, abyś coś zrobił - wzruszyła ramionami. - I wydaje się, że to działa.
                - Nie rób tego ponownie - ostrzegłem żartobliwie, obejmując ją od tyłu w talii i podnosząc jej lekkie ciało w powietrze.
                Pisnęła.
                - Justin, postaw mnie na ziemi!
                - Obiecujesz, że już mnie tak nie nazwiesz? To brzmi, jakbym był pięcioletnim frajerem - nadal trzymałem ją w powietrzu, łaskocząc jej szyję swoim oddechem.
                - Robisz najdziwniejsze porównania - pokręciła głową ze śmiechem. - Ale spróbuję.
                - Hmm, zrób tak, albo poniesiesz konsekwencje, skarbie - zaśmiałem się złośliwie do jej ucha, stawiając ją na ziemi.
                Zachichotała, uderzając moją pierś ze swoją siłą komara.
                Wziąłem głęboki oddech, gdy dotarliśmy do wielkich drzwi, które prowadziły do pomieszczenie przygotowywali się wszyscy modele.
                - Będzie dobrze, Justin. Mogę ci to obiecać - powiedziała szczerze, stając na palcach, by pocałować mnie w policzek.
                - Jesteś mi już coś winna za robienie tego dla twojej mamy - westchnąłem, przeczesując dłonią włosy, kiedy odsunęła otwarte drzwi i zaprowadziła mnie do środka.
                - Nie martw się, dostaniesz swoją nagrodę - powiedziała tonem, który dla mnie brzmiał, jak sugestywny. - Teraz idź do pokoju na lewo, a ja przyjdę się z tobą zobaczyć, jak tylko się ubiorę - z ostatnim spojrzeniem, udała się do pomieszczenia po prawej stronie, gdzie dziewczyny w podobnych różowych szlafrokach wchodziły i wychodziły śmiejąc się i rozmawiając o typowych dla bogatych dziewczyn z Manhattanu rzeczach.
                Niemniej jednak, nie mogłem skupić się na czymkolwiek innym, poza ostatnimi słowami Brooklyn. Dostaniesz swoją nagrodę. Nie chciałem wyobrażać sobie Bóg wie czego, myśląc o tym, na co wskazywał jej ton - i chciałem, żeby to było właśnie to - bo co innego to mogło być? Myślę, że mogła mówić o pieniądzach, ale sposób, w jaki to powiedziała, wskazywał na inne... Rzeczy.
                Ostrożnie udałem się do męskiej garderoby, uważnie przyglądając się każdemu. Wszyscy wyglądali jak modele Abercrombie, pokazując swoje sześciopaki i uśmiechając się, jakby byli najseksowniejszymi skurwysynami na ziemi. Straciłem rachubę, ile razy przewróciłem na nich oczami. Na szczęście, nie miałem do czynienia z takimi idiotami na co dzień. Nawet nie wiem, jak Brooke może widywać takich głupków każdego dnia. Dostałem kilka dziwnych spojrzeń z powodu moich ubrań - przepraszam, że nie mam na sobie koszuli Ralpha Laurena i spodni od garnituru, wolę swoje dżinsy i bluzę. Oczywiście odwzajemniłem chłodne spojrzenia i nie oszukujmy się, moje były bardziej straszne. Gdyby tylko wiedzieli, gdzie mieszkam i co mogę zrobić, to pomyśli by dwa razy, zanim spojrzeliby w moją stronę.
                - Przepraszam, czy możesz mi podać swoje nazwisko? - Wysoki głos, który należał do rudowłosej dziewczyny przerwał mój natłok myśli.
                Miała na sobie czarną marynarkę i białą spódnicę, w połączeniu z wysokimi obcasami, które i tak nie sprawiały, że była wysoka. Miała uprzejmy uśmiech na swojej nazbyt szczęśliwej twarzy i w rekach trzymała notatnik i długopis.
                - Justin Bieber - odpowiedziałem, oblizując usta. To było tak kłopotliwe, że chciałem stąd uciec, póki jeszcze można.
                Kobieta spojrzała na nazwiska na swojej liście, aż znalazła moje.
                - Tutaj jest - jej głos był nieco kokieteryjny, ale znowu, było tu chyba z dziesięć kobiet, próbujących zaimponować tym frajerom.
                Posłałem jej szybki uśmiech, mając nadzieję, że jej przerażająco dziwna twarz zniknie i pojawi się szybko ktoś, kto mi powie, w co mam się ubrać.
                - Chodź za mną. Shana na Ciebie czeka - jednak los zaplanował dla mnie co innego, kiedy po raz kolejny się do mnie odezwała.
                Posłałem jej pytające spojrzenie. Kim do cholery jest Shana?
                - Shana będzie twoją stylistką - powiedziała, jakby czytając mi w myślach.
                - Och - wymamrotałam, próbując choć trochę brzmieć na podekscytowanego.
                - Nie wydajesz się zbyt szczęśliwy, że tu jesteś - powiedziała rudowłosa, chichocząc ponownie.
                Jestem pewien, że na mojej twarzy pojawiło się przerażenie. Ta kobieta naprawdę była straszna.
                - To był pomysł mojej dziewczyny - wyjaśniłem, na co jej wyraz twarzy się zmienił.
                Zaśmiała się po raz ostatni, zanim zaprowadziła mnie do Shany, a sama zaczęła flirtować z innym, być może wolnym facetem.
                - Ignoruj Valerię, jest dziwna - to były pierwsze słowa Shany, gdy kazała mi usiąść na krześle przed lustrem.
                - Tak, zauważyłem - zaśmiałem się nerwowo, stukając stopą w podłogę.
                - Bez urazy, ale nie widziałam cię tu wcześniej i nie wyglądasz, ci inni kolesie tutaj - zaskoczył mnie jej bezpośredni ton. Zazwyczaj lubiłem ludzi, którzy nie bali się mówić szczerze i bezpośrednio.
                - W porządku, naprawdę - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - To mój pierwszy raz. Ale ty też nie wyglądasz jak inne stylistki - wskazałem na tatuaże pokrywające jej ramiona i kolczyki na twarzy. Miała włosy w kolorze platynowego blondu, dłuższe po jednej stronie.
                Shana zaśmiała się porozumiewawczo.
                - Nie jestem taka, jak one, ale jestem dobra, więc szefowa mnie trzyma - wzruszyła ramionami, jakby to nie było nic wielkiego.
                Shana otworzyła szufladę, pełną jakiś grzebieni i produktów, takich jak żel, ale potem ją zamknęła.
                - Wiesz co, podobają mi się twoje włosy tak, jak teraz. Używasz żelu? - Spojrzała na ułożoną część moich włosów.
                - Tak - skinąłem głową, czując się się niekomfortowo z tym, że dotyka moich włosów.
                Nienawidzę, gdy ludzie to robią, chyba, że nazywają się Brooklyn Reed.
                - Więc zostawmy je tak jak są - jej wzrok spotkał się z moim w odbiciu lustra.
                Westchnąłem z ulgą, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że nie będę musiał mieć włosów zaczesanych do tyłu w dawnym stylu. Wolałbym ogolić głowę, niż wyglądać jak pieprzony kujon.
                - Okej - byłem już znudzony byciem tutaj.
                - I twoja skóra jest dość gładka i bez skazy. Jakieś specjalne kremy lub płyny? - Zapytała ponownie, przesuwając palcem po moim policzku. A myślałem, że ta laska była normalna. Nie, wszystkie są dziwne.
                - Nie do końca - jestem facetem, nie myślę o produktach kosmetycznych. Po prostu Bóg pobłogosławił mnie nieskazitelną skórą, cóż mogę powiedzieć.
                - Hmm, ciekawe - z jednym ostatnim spojrzeniem na moje włosy, wyprostowała się nagle, na co lekko podskoczyłem. Teraz myślałem, że jest najdziwniejsza z nich wszystkich. - Możesz się przebrać. Ubrania są w tamtej szatni - uśmiechnęła się, wskazując na niewielką kabinę z otwartymi drzwiami.
                - Dziękuję - powiedziałem niepewnie, posyłając jej ostrożny uśmiech.
                Zamknąłem drzwi do małego pomieszczenia i oparłem się o nie oddychając głęboko kilka razy. W co ja się wpakowałem? Patrząc na ubrania wiszące na wieszakach, zdałem sobie sprawę, że potwierdziły się moje najgorsze obawy. Będę wyglądał jak frajer. Odpiąłem guziki swojej dżinsowej kurtki z szarymi rękawami i kapturem i powiesiłem ją na wieszaku, zdejmując swoją białą koszulkę. Ci kolesie nie mogli się równać z moim umięśnionym ośmiopakiem. Uśmiechnąłem się na tę myśl, zdejmując dżinsy i moje Supry.
                Założenie ciuchów, które zaprojektowała mama Brooklyn było jednym z najtrudniejszych zadań, jakie kiedykolwiek wykonywałem. Nie dlatego, że założenie ich było fizycznie trudne - nauczyłem się, jak się ubierać się, gdy miałem pięć lat - ale dlatego, że dookoła były lustra i widziałem dosłownie wszystko. Wzdrygnąłem się, gdy zobaczyłem swój wygląd końcowy. Pieprzony pedał. Tak wyglądałem. Beżowe spodnie z zakładkami, brązowe Oxfordy i biała koszula z przypinanymi rogami kołnierzyka. Pasiasty szal nadal wisiał na wieszaku, ale nie chciałem go na siebie zakładać. Już wystarczająco się błaźniłem, wyglądając, jak jeden z tych kolesi z Plotkary, którzy wcale nie różnili się od tych w garderobie. Podobnie, jak Nate, którego tak w ogóle, to jeszcze nie widziałem, ale byłem pewien, że tu będzie. Chwyciłem szal i opuściłem szatnię, klnąc pod nosem.
                Kiedy wyszedłem, wielki pokój był pusty, a stylistki dawały ostatnie poprawki innym chłopakom. Niestety, Shana mnie zauważyła i podbiegła do mnie.
                - Wyglądasz świetnie - podkreśliła, na co się skrzywiłem. - Ale pozwól, że ci to założę. To podkreśli całą stylizację - chwyciła dziwny szal i owinęła go luźno wokół mojej szyi
                Próbowałem protestować, ale mnie uciszyła.
                - Teraz jesteś gotowy, by zatrząść wybiegiem - jej entuzjazm nie był zaraźliwy i zacząłem się niecierpliwić. Chciałem, aby ten dzień już się skończył. Jedyne, przez co poczułem się lepiej, to fakt, że niektórzy kolesie wyglądali jeszcze gorzej ode mnie. - Naprawdę wszystko do ciebie pasuje, nie? - Czy ona też ze mną flirtuje?
                Posłałem jej sztuczny uśmiech, modląc się, by w końcu zostawiła mnie w spokoju, dopóki nie pojawi się Brooke.
                - Valeria, Lucy, Shana! - Zawołał mocny kobiecy głos, na co wszystkie stylistki i niektórzy kolesie zamknęli się natychmiast. Ktokolwiek to był, musiał to być ktoś ważny. - Chodźcie tutaj i dajcie każdemu okulary - Rozkazała i dziewczyny podbiegły do niej, biorąc z kartonu okulary-kujonki.
                Ważna kobieta ubrana była w fioletową sukienkę, która sięgała jej kolan, dopasowane szpilki oraz naszyjnik z pereł. Jej brązowe włosy były jakoś upięte - nie znam się na kobiecych fryzurach - a jej zielone oczy, w których czaił się stres były pokryte makijażem.
                - Seksowna mamuśka, co? - Poczułem, jak ktoś szturcha mnie łokciem i odwróciłem się w lewo, gdzie chłopak w moim wieku uśmiechał się jak kretyn.
                Powstrzymałem się od odpowiedzi. Jego twarz wyglądała zbyt głupio, by być warta moich słów. Jednak nie przeszkadzało mu moje niegrzeczne zachowanie, bo patrzył na kobietę w fioletowej sukience. Przewróciłem oczami z obrzydzeniem. Starsze kobiety nie były w moim typie, chociaż ta może być tylko po czterdziestce. Bawiłem się telefonem, obserwując ludzi biegających i starających się spełniać prośby kobiety. Mam nadzieję, że zostanę niezauważony i ucieknę od konieczności noszenia brązowych okularów w grubych oprawkach, przez które wyglądałbym jeszcze bardziej głupio, niż teraz.
                - Proszę - ktoś podstawił mi coś pod oczy, a ja od razu zrozumiałem, że to para niesławnych okularów. Chciałem zaprotestować, ale kiedy spojrzałem w górę znad ekranu mojego telefonu, ujrzałem ważną kobietę stojącą przede mną. - Och, jesteś jednym z tych nowych chłopaków, których przyprowadziła Brooklyn? - Jej twarz wyrażała zarówno ciekawość i zaskoczenie, ale jej usta wyglądały znajomo.
                - Chyba można tak powiedzieć - spojrzałem na nią, przez szkła okularów. Przynajmniej nie zniekształcały obrazu.


Brooklyn

                - O mój Boże, właśnie widziałam najsłodszego na świecie faceta, wchodzącego do tamtego pokoju - zapiszczała dziewczyna, biegnąc do swojej przyjaciółki z podekscytowaniem wymalowanym na twarzy.
                Właśnie zostawiłam Justina, aby się ubrał, a terasz szukałam czegoś dla siebie. Bycie córką projektantki miało swoje zalety i mogłam sama wybrać, co chciałabym ubrać.
                - Chociaż nie wyglądał, jakby był stąd. Był ubrany dość dziwnie, jakby był biedny czy coś - mówiła dziewczyna, zdobywając całą moją uwagę. Ładny facet, który ubraniem różni się od pozostałych. Było jasne jak słońce, że ona mówi o Justinie. Mimo, że komentarz na temat jego ubrania trochę mnie wkurzył. - Ale i tak był seksowny - ta dziewczyna też zaczęła mnie wkurzać.
                - Hej dziewczyny, jeśli jesteście już ubrane, to możecie wyjść - użyłam najmilszego tonu, na jaki było mnie stać, przez co obie dziewczyny skrzywiły się lekko, ale mnie posłuchały.
                Westchnęłam z irytacją i wybrałam losową sukienkę z szafy i weszłam do szatni. Zdjęłam różowy szlafrok, pozwalając mu opaść na dywan i zdjęłam swoje japonki. Sukienka, którą wybrałam była żółta i miała falbanki od pasa w dół, natomiast góra miała bardzo krótkie rękawy. Zaczęłam szukać pasujących butów i poprawiłam nieco makijaż, gdy usłyszałam te same dziewczyny z powrotem w pokoju, rozmawiające wciąż o tym chłopcu, jakby właśnie zakradły się do innego pokoju i zostały złapane. Ile one mają lat, pięć? Znalazłam czarne szpilki z kokardką na piętach i włożyłam je, próbując nie słuchać tych cholernie irytujących głosów.
                - Nie mogę uwierzyć, że jesteś taka głupia, Mary! - Brunetka skarciła swoją blond przyjaciółkę. Nie mogłam tego nie słyszeć. - On zdecydowanie widział, jak go obczajasz i przez to nie miałam czasu, by zobaczyć, jak wygląda w nowych ubraniach - tupnęła stopą w podłogę, jak bachor i skrzyżowała ręce na piersi.
                Nakładałam puder na twarz, jakbym ich nie słuchała, ale moje oczy szpiegowały ich w lustrze. Odłożyłam pędzel i zgarnęłam wszystkie włosy na jedno ramię, ukazując odsłonięte plecy.
                - Nie mogłam się powstrzymać, wyglądał jak bóg - oznajmiła Mary, robiąc to samo, co przyjaciółka.
                - Oczywiście, że wyglądał! - Odkrzyknęła nieznajoma dziewczyna, ponownie tupiąc nogą.
                Drażniły mnie.
                - Dziewczyny, ten chłopak jest zajęty, więc dajcie sobie spokój - zbliżyłam się do nich, zamierzając opuścić pokój, by poszukać Justina.
                - A skąd wiesz? - Mary zmarszczyła na mnie brwi, patrząc na mnie z wyższością.
                - Bo znam jego dziewczynę. I uwierzcie mi, nie chcecie z nią zadzierać - zarzuciłam włosami i kołysząc biodrami, wyszłam z garderoby, upewniając się, że zatrzasnęłam za sobą drzwi.
                Centralny plac był pełen ludzi, którzy byli już gotowi, bo pokaz miał się zacząć za dziesięć minut. Mój żołądek był ściśnięty w supeł, ale w dobrym znaczeniu - jak wtedy,  kiedy całujesz się z chłopakiem, który ci się podoba - bo uwielbiam to robić. Wkradłam się do drugiego pokoju, witając się z kilkoma osobami, które spotkałam idąc do miejsca, gdzie zauważyłam Justina. Ale nie był sam.
                Cholera.
                Rzuciłam się w kierunku miejsca, gdzie stał, próbując nie potknąć się w swoich butach.
                - Mamo - zawołałam, przybierając kamienny wyraz twarzy, by niczego się nie domyśliła. Justin otworzył szeroko oczy, ale posłałam mu spojrzenie nic-nie-mów.
                - Kochanie, wyglądasz oszałamiająco - uśmiechnęła się do mnie, kontemplując mój wybór ubrania i akcesoria.
                - Dziękuję - uśmiechnęłam się, starając się zachować spokój. - Więc poznałaś już Justina?
                - Właściwie, to on tylko mi powiedział, że ty go przekonałaś, by przyszedł - moja mama wydawała się zadowolona i nie mogłam dostrzec jakiejkolwiek niechęci do Justina. Ale nie mogłam ryzykować, trudno ją było zadowolić.
                - Tak, wierzę, że ma potencjał - moje oczy wędrowały wszędzie, by tylko nie patrzeć na Justina, ale wciąż czułam, że to było dla niego kłopotliwe, tak samo jak dla mnie.
                - Cóż, jestem tego pewna. On wygląda fantastycznie - pokiwała głową z aprobatą, przyglądając mu się od stóp do głów, prawdopodobnie po raz dziesiąty.
                Zaśmiałam się z zakłopotaniem, a Justin naprawdę się zarumienił. Justin Bieber się rumieni. Zajęło mi sekundę, by zwrócić uwagę na to, co miał na sobie. Powiedzmy, że nie wyglądał, jak on - udało mu się zatrzymać swoje włosy bez zmian, za co jestem pewna, że był wdzięczny - ale i tak wyglądał seksownie. Te dziewczyny miały rację, muszę im to przyznać.
                - Więc, jak się poznaliście? Myślałam, że znam wszystkich twoich znajomych -  no i proszę. Moja mama i jej podchwytliwe pytania.
                Posłałam Justinowi szybkie spojrzenie, dając mu znać, że się tym zajmę.
                - On jest przyjacielem Kelsey. Przedstawiła nas sobie i tak się poznaliśmy. Miły chłopak - wiem, że nie mogłam być bardziej głupia, nawet gdybym próbowała.
                Justin powstrzymał chichot przez moje słabe alibi, ale widziałam błysk czegoś innego w jego oczach.
                - Więc ty i Kelsey jesteście tylko przyjaciółmi? - Moja mama zapytała z zainteresowaniem i widziałam, jak oczy Justina ponownie się rozszerzyły z zaskoczenia, ale skinął szybko głową.
                - Mamo - syknęłam zakłopotana.
                - Och, wyglądalibyście razem uroczo. Brooklyn najwyraźniej znajduje się poza rynkiem, ale myślę, że po prostu jest z tym chłopcem, by zapomnieć o swoim byłym - mówiła nadal, jakby mnie tam nie było, a ja już nie wiedziałam co zrobić, by powstrzymać huragan Kate Reed.
                - Mamo, poważnie. Wystarczy. Wystraszysz Justina - powiedziałam przez zaciśnięte żeby, zakłopotana jak zawsze.
                - W porządku - posłał jej swój uroczy uśmiech i naprawdę ujrzałam, jak moja mama się rumieni. Proszę, powiedzcie mi, że ja śnię.
                - Pani Reed, potrzebujemy pani na scenie za trzy minuty! - Valeria krzyknęła od wejścia do pokoju. Byliśmy prawie sami teraz, ponieważ wszyscy byli gotowi do pokazu.
                - Życzcie mi szczęścia. Zobaczymy się później - uśmiechnęła się, zanim odwróciła się na pięcie.
                - To nie będzie pani potrzebne, Pani Reed - zawołał Justin, na co mama machnęła ręką, jak uczennica.
                - O mój Boże - odetchnąłem, kiedy byliśmy sami. Moje ręce zaczęły się pocić ze stresu.
                - Więc jestem przyjacielem Kelsey, co? - Justin mówił w ostrym tonem, coś czego w ogóle się nie spodziewałam.
                - Przepraszam, to było słabe. Nie mogłam wymyślić niczego, co mogłabym wtedy powiedzieć - przeprosiłam, czekając na jego uśmiech albo na to, by mnie przytulił, ale nie zrobił ani jednego, ani drugiego.
                - Bo nie mogłaś powiedzieć prawdy - odparł, mrużąc lekko oczy.
                - To nie był odpowiedni moment, by powiedzieć mojej mamie. Stresuje się pokazem, widziałeś, ile zadawała pytań. Poczułbyś się jeszcze bardziej niekomfortowo - dodałam, modląc się, że się nie zdenerwuje, ale sądząc po wyrazie jego twarzy, już był zły.
                - Założyłaś, że wszystko bym spieprzył, tak? - Jego oczy były jeszcze bardziej zmrużone, widać je było jedynie przez okulary, które mama kazała mu założyć.
                Wzięłam uspokajający oddech.
                - Ona chciałaby wiedzieć wszystko o twojej rodzinie i twojej przeszłości i zapytałaby, czy masz pracę, czy studiujesz, a nie chcę, byś musiał wymyślać dla niej nowe życie, aby cię zaakceptowała - Wyjaśniłam swój punkt widzenia. Robię to dla niego. Dlaczego nie chciał tego dostrzec?
                Zaśmiał się bez humoru.
                - Ponieważ moje prawdziwe życie nie jest wystarczająco dobre? Nie możesz oczekiwać, że twoja matka mnie zaakceptuje, jeśli sama się mnie wstydzisz - i z tymi ostrymi słowami, które wbiły się w moje serce, jak rozbite szkło, opuścił pokój.
                Stałam na środku przez minutę, całkowicie zszokowana. Jedna łza zdołała uciec spod mojej powieki, ale wytarłam ją szybko w obawie, że rozmażę swój makijaż. Nigdy nie wstydziłam się Justina. Kochałam go takim, jakim był. Ale moja mama była inna i nie chciałam, by przez to przechodził, przynajmniej jeszcze nie. Potrzebowałam czasu, by ujrzała, że Justin to dobry człowiek o złotym sercu i, że jest dobry dla mnie. Ale to nie będzie bułka z masłem. Więc teraz przez moją mamę, mój chłopak mnie nienawidzi. Nagle nie chciałam nigdzie wychodzić. Ale musiałam. Biorąc się w garść i prostując swoją sukienkę, wyszłam z pokoju, by dołączyć do reszty dziewczyn. Dotarłam do tylnej części sceny, by zobaczyć pierwszą grupę dziewczyn, wędrujących po wybiegu. Grupy były organizowane w zależności od pór roku i kolekcji. Justin miał iść w następnej grupie i nie chciałam nic innego, jak tylko podejść do niego i go przytulić oraz zapewnić go, że wszystko będzie dobrze. Jednak nie patrzył na mnie dłużej niż sekundę, wybierając rozmowę z jakimiś chłopakami z mojej szkoły, wyglądając na obojętnego. Przebolałam to i postanowiłam zachowywać się, jakby wszystko było w porządku. Skoro on potrafi to zrobić, to ja nie będę gorsza.
                Kiedy nadeszła jego kolej, po sposobie w jaki przygryzał dolną wargę, wiedziałam, że był zdenerwowany, ale był świetny. Poważne spojrzenie pomogło mu w tym całym modelowaniu i płynnie przeszedł po oświetlonym wybiegu, skupiając na sobie wszystkie spojrzenia. Zdecydowanie kochał uwagę i nigdy nie był zakłopotany, gdy musiał wystąpić publicznie.
                Ale on myślał, że ja się go wstydzę.
                Kiedy przyszła moja kolej, wszystko co było w mojej głowie, to skupienie, by nie potknąć się w szpilkach. Uśmiechnęłam się do publiczności, gdy dotarłam do końca wybiegu, ale to wszystko. Zazwyczaj nie potrafiłam ukryć podniecenia z powodu modelowania, ale dziś wszystkie emocje mnie opuściły z powodu mojej własnej głupoty.
                Musiałam poczekać, aż cały pokaz się skończy i zacznie się after party, aby znaleźć Justina. Decydując się na zostawienie ostatniej sukienki, w którą byłam ubrana - różowej z dekoltem w kształcie serca i dolnej części przypominającej spódnicę baletnicy - zaczęłam go szukać. Przebrałam czarne szpilki na złote sandały, które były o wiele bardziej wygodne. Chciałam zadzwonić do Kelsey i powiedzieć jej, by przyszła i mi pomogła, ale jej tata przechodził operację i nie mogłam przeszkadzać jej teraz swoimi problemami miłosnymi. Jazmyn została zaproszona na imprezę, ale myślę, że nadal przeżywa to, że jej brat był modelem. Reszta moich znajomych tutaj albo nie znała Justina, albo nie była na tyle wiarygodna, by o nim wiedzieć. Tak więc byłam sama w obliczu niebezpieczeństwa. Przeciskając się przez zatłoczoną salę, w której znajdowały się rzędy stołów z jedzeniem i napojami, otrzymałam uściski, uściski dłoni, gratulacje za  taki wspaniały pokaz. Każdy wiedział, kim jest moja matka. O wilku mowa...
                - Mamo, widziałaś Justina? - Posłałam przepraszający uśmiech ludziom, z którymi rozmawiała, zanim zwróciłam się bezpośrednio do niej.
                - Pewnie jest gdzieś nękany przez połowę dziewczyn tutaj. Pożerały go wzrokiem przez cały pokaz - roześmiała się, jakby to było zabawne.
                Oczywiście, że nie zauważyła, że dla mnie to nie był powód do śmiechu. To działało mi na nerwy, a nawet mnie irytowało, kiedy zobaczyłem, jak skanowały każdy centymetr ciała mojego chłopaka, a on się tym cieszył tylko by wzbudzić we mnie zazdrość. Cóż, dobrze mu idzie, bo byłam niemal wściekła, kiedy jakaś dziewczyna odrzuciła do tyłu głowę, śmiejąc się z czegoś, co powiedział. Stali w kącie sali, dziewczyna była odwrócona do mnie plecami. Mogłam czytać z Justina, jak z otwartej księgi: nie był nią zainteresowany w najmniejszym stopniu, ale chciał mnie wkurzyć. Przyspieszyłam tempo i schowałam się za marmurową kolumną, skąd mogłam usłyszeć ich rozmowę udając, że jem.
                - Więc masz na tyle lat, by móc pić?
                Ten głos. Nie mogłam uwierzyć, że Justin faktycznie rozmawia z tą idiotką z wcześniej. Spojrzenie przez ramię potwierdziło moje podejrzenia. To była ona, głupia brunetka, która dbała bardziej o pieniądze, niż wygląd, ale była napalona na mojego chłopaka. Justin uniósł kieliszek martini w powietrze, jakby mówiąc "no, a co ty myślałaś?". Kłamca. Nieznośny chichot dziewczyny ponownie wypełnił powietrze, przez co chwyciłam Colę z tacy przechodzącego kelnera, by powstrzymać swoje dłonie przed uduszeniem jej.
                - Więc Justin, masz dziewczynę? - Widziałam, jak zakręca na palcu kosmyk swoich włosów, próbując być kusząca. Chwyciłam mocniej swoją szklankę, w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
                - Czemu chcesz wiedzieć? - Zręcznie uniknął odpowiedzi, na co się ucieszyłam, że przynajmniej, nie wyciął mnie z obrazka.
                - Jedna dziewczyna wcześniej, Brooklyn, nie wiem czy ją znasz, powiedziała, że masz - zassała słomkę, patrząc na niego.
                - Tak powiedziała? - Justin zaśmiał się gorzko.
                - Więc ją znasz? - Ciemnowłosa lalunia, nowe przezwisko, uniosła brwi, a ja zrobiłam błąd, stęknąwszy, gdy ktoś nadepnął mi na stopę.
                Justin zauważył, że podsłuchiwałam i uśmiechnął się. Cholera. Nie ma sensu udawać, że nie słuchałam, ale może mam jeszcze szansę się zemścić. Wyszłam z mojego ukrycia i złapałam jakieś jedzenie - modeling sprawia, że jest się głodnym - idąc w stronę ciemnowłosej laluni. Wpadłam na nią "przypadkowo", przez co wylała swój napój na białą koszulę Justina.
                - Ups - wypchnęłam dolną wargę do przodu i wzruszyłam ramionami i ruszyłam dumnie przed siebie, kołysząc seksownie biodrami.
                Justin chce wzbudzić we mnie zazdrość? To działa w dwie strony.
                Ujrzałam swoją doskonałą ofiarę, kiedy zmierzałam do garderoby.
                - Nate! - Skinęłam na niego palcem, upewniając się, że staliśmy w takim miejscu, że Justin będzie w stanie nas zobaczyć. Ciemnowłosa lalunia próbowała otrzeć serwetką rozlany napój, a Justin nie wiedział jeszcze mnie i Nate'a.
                - Jesteś pijana, czy naprawdę mnie wołasz? - Nate ruszył bardzo powoli w moim kierunku, zachowując ostrożną odległość między nami.
                Machnęłam w powietrzu ręką, śmiejąc się jakby powiedział coś śmiesznego.
                - Och, Nate. Zapomniałam, jaki jesteś zabawny.
                - Wszystko w porządku, Bella? - Jego zmieszanie nie zniknęło.
                - Oczywiście, chciałam tylko porozmawiać eee... O...Um, chemii - pstryknęłam palcami, gdy na to wpadłam.
                To był doskonały temat. Nie chciałam tego robić, ale dawno już skończyłam z Natem i byłam tak zazdrosna o ciemnowłosą lalunię, że zrobiłabym wszystko, by Justin poczuł to samo.
                - O czym dokładnie? - Odważył się stanąć na tyle blisko mnie, bym mogła położyć dłoń na jego przedramieniu.
                Cały czas szpiegowałam Justina kątem oka, widząc, jak jego oczy pociemniały i zacisnął szczękę. Czyli to działało, tak, jak powinno.
                - Chciałbyś nadal być ze mną w parze w przyszłym semestrze? - Zasugerowałam, bojąc się, że to naprawdę się wydarzy.
                - Mówisz poważnie, Bella?
                - Boże, przestań nazywać mnie Bellą - mruknęłam, natychmiast zmieniając ton swojego głosu z powrotem na miły. - Mówię poważnie. Chcę tylko, abyśmy odstawili nasze sprzeczki na bok i skupili się na pracy - uśmiechnęłam się. - Chodzi o to, że to ostatni rok.
                Nie miałam czasu, by usłyszeć reakcję Nate'a, zanim oberwał w prawy policzek, przez co się potknął. Jęknęłam.
                - Justin, co ty robisz?
                - Nie, co ty robisz? - Odkrzyknął.
                Dzięki Bogu, muzyka i rozmowy były głośne, a my staliśmy w kącie, bo gdyby ktoś widział ostatnią scenę... Cóż, nie byłoby fajnie.
                - Ty rozmawiasz z dziewczynami, ja rozmawiam z chłopakami - wyjaśniłam. Postanowiłam zachować spokój i nie poddawać się bez walki.
                - To nie jest jakiś tam chłopak - wskazał na zdumionego Nate'a, który trzymał się za szczękę. - To jest, kurwa twój były.
                - No i?
                - Twoja matka właśnie mi powiedziała, że jeszcze nie zapomniałaś o nim całkowicie. Wystarczy? - Krzyki powoli robił się coraz głośniejsze, i kilka osób spoglądało na nas.
                - A co z tą suką? - Ciemnowłosa lalunia uciekła gdzieś, kiedy zauważyła co zaraz się stanie. Z całej siły próbowałam zignorować spojrzenie Nate'a, pełne nadziei i zaskoczone, gdy Justin powiedział, że jeszcze nie zapomniałam o nim całkowicie. Był teraz moim najmniejszym zmartwieniem.
                - Tak tylko rozmawialiśmy - splunął. A biedna dziewczyna myślała, że ma szansę...
                - Próbowałeś wzbudzić we mnie zazdrość? - Zapytałam, czując, jak moja złość opada, kiedy jego twarz złagodniała.
                - Och, więc to działa? - Znienacka, Justin uśmiechnął się łobuzersko. Bardzo w jego stylu.
                - A jak myślisz, Justin? - Zapytałam, jakby to było oczywiste. Nate wciąż tam był, patrząc, jak się kłócimy. - Przykro mi Nate, ale... Cześć.
                Chwytając Justina za rękę, wyprowadziłam go z sali, unikając więcej niechcianej uwagi.
                - Gdzie idziemy? - Westchnął, idąc za mną jednym z żółtych korytarzy prowadzących do garderoby.
                - W bardziej ustronne miejsce - powiedziałam tylko. Wyraźnie musimy porozmawiać.
                Żadne z nas nie odezwało się, dopóki nie dotarliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowała się męska garderoba. Była pusta, bo wszyscy byli na imprezie, więc usiadłam na kanapie, czekając, aż Justin do mnie dołączy. Jego koszula wciąż była mokra i przylegała do jego tułowia, ukazując mięśnie jego brzucha.
                - Napatrzyłaś się już? - Jego głos wyrwał mnie z zamyśleń i jestem pewna, że moja twarz przybrała twarz pomidora. Justin zaśmiał się, chodząc po pokoju - Jesteś taka przewidywalna.
                - Co masz na myśli? - Zdjęłam swoje buty, usadowiwszy się wygodniej na kanapie.
                - Wzbudziłem w tobie zazdrość, więc zrobiłaś to samo, tylko, że ze swoim byłym.
                - Więc to działało? - Przynajmniej miałam nadzieję, że moje wysiłki nie poszły na marne.
                - Czy ten policzek nie był wystarczającym dowodem? - Czułam, jak ciężar jego ciała opada na sofę i nasze kolana się dotknęły.
                Na początku myślałam, że oddali się od mnie, ale nie zrobił tego, co było dobrym znakiem, tak myślę.
                - To było zupełnie nie na miejscu. Masz szczęście, że ci nie oddał - musiałam mu tak powiedzieć, bo inaczej myślałby, że bicie byłych swojej dziewczyny było w porządku. Justin zaśmiał się z rozbawieniem.
                - On jest ciotą. Nie oddałby mi nawet, gdyby chciał.
                Między nami zapadła cisza i poczułam potrzebę, by ja czymś wypełnić.
                - Przepraszam, Justin.
                Przeniósł spojrzenie ze swoich kolan na mnie, więc wzięłam to za szansę, by kontynuować.
                - Nie wstydzę się ciebie, jestem dumna, że nazywam cię moim chłopakiem. Ale moi rodzice są inni i nie będą postrzegać cię moimi oczami. Lubią oceniać ludzi, więc muszę przygotować ich, zanim cię z nimi zapoznam. Dzisiaj nie było odpowiedniego momentu - wyjaśniłam, przysuwając się kilka centymetrów  bliżej, więc nasze uda się stykały.
                - Dlaczego twoja mama mówi, że wciąż nie zapomniałaś o Nacie? - Powiedział Justin beznamiętnym głosem, ale chciałam wierzyć, że rozumiał, co miałam na myśli.
                - Nie wiem, ona stawia Nate'a na piedestał, myśli, że jest najlepszym chłopakiem nawet wiedząc, co mi zrobił. Myślę, że ona chce wierzyć, że pewnego dnia wrócimy do siebie - wyraz twarzy Justina zmienił się. - Ale tak się nie stanie, bo zmieniłam snobistycznych idiotów na niegrzecznych chłopców, Mozarta na Drake'a i uczenie się, na wymykanie się z chłopakiem, którego kocham - uśmiechnęłam się na koniec, splatając swoje palce z palcami Justina, drugą ręką zakładając grzywkę za ucho.
                - Podoba mi się ta zmiana - mruknął, uśmiechając się w końcu.
                - To dobrze, bo tak już zostanie - wyciągnęłam szyję, żeby go pocałować, czując, jak jego miękkie usta odwzajemniają pocałunek, dzięki czemu poczułam się pewnie. Wolną dłonią ujął mój policzek, przechylając głowę na bok, by pogłębić pocałunek.
                - Przepraszam, że przesadziłem - Justin oderwał się na chwile, aby powiedzieć. - Znowu.
                Zachichotałam w jego usta.
                - Musimy pozbyć się tej mokrej i brudnej koszuli. Nie chcemy, żebyś się teraz rozchorował, prawda? - Szepnęłam, starając się brzmieć kusząco.
                Justin pokręcił przecząco głową i wrócił do całowania mnie, podnosząc moje nogi tak, bym siadła na nim okrakiem, a moje palce chwyciły jego koszulę, odpinając guziki jeden po drugim.

__________
*Pasarela - hiszp. wybieg
**Drag Queen Show - coś w stylu takiej imprezy dla transwestytów.


_____________


NOWE TŁUMACZENIE - "NOT SAFE FOR WORK"
ZAPRASZAM

149 komentarzy:

  1. Przyprawiłaś mnie o zawał serca z tym zaproszniem ;) dziękuję że usunęłaś tę opcje xd Rozdiał <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jeea nowy rozdział <33333

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się gorąco robi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. WARTO BYŁO TYLE CZEKAĆ OMG TAKI DŁUGI ROZDZIAŁ I DO TEGO JUSTIN MODELEM :D
    Nie mogę się doczekac kolejnego, ale chyba mnie rozumiesz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebistee ! :D ciekawe jak mu to wynagrodzi xd ^^ :P czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jak dla mnie troche nudny byl, pod koniec sie rozkrecilo ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oni są tacy cudowni :D Dziękuję ze tłumaczysz <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ! ;D Nie mogę się doczekać następnego. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja to kocham. Miałam mini zawał serca jak zobaczyłam ze już jest następny rozdział a co dopiero po przeczytaniu go. Tak bardzo to kocham i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kjrbfirebvyibvobf e <3 Kochaaamm ! :) Super tłumaczysz i nie przejmuj się hejtami :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda ze Brook nie powiedziala mamie prawdy ale mam nadzieje ze wkrotce powie ^_^ Aww jak oni sie kochaja !<3 Tylko niech oni nie zrobia TEGO na zapleczu xdd Cudownie przetlumaczony rozdzial nie moge doczekac sie nastepnego <3 *.* Buziaki xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. jaka końcówka asdfghjkl, wspaniałe tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  13. super najlepsze o szklanych drzwiach hahaha leje :D=D

    OdpowiedzUsuń
  14. ahahhahahahha, myślałam, że Justin ją zabije jak dotknie jego włosów, ahhahahahahaha, moje bąbelki, MOJE! hahahahahhaa :D
    Rozdział jest cudowny i genialnie przetłumaczony! Brava proszę, bo się należą! Co ta Brooklyn kombinuje, hm? ^^ A ta zazdrość to po prostu była csdkcmnksdmnckd *o*
    Hhahahaha, Bieber taki pieprzony ideał i ma nieskazitelną cerę, ahahahahahhaha. Jessssssu, hahahaha :D
    Dobra, a teraz przepraszam, ale poruszę ten temat, bo jak czytam Twojego ask'a to mam ochotę wziąć pistolet od Dangera ( tak, mam takie znajomości xd ) i palnąć ich w łeb.
    No ludzie! Rozumiem, że chcecie, żeby dodała rozdziały regularnie, najlepiej co dwie sekundy, ale zwolnijmy na chwilkę, dobrze?
    Nie wiem jak masz na imię, więc Justin to Cudowny Chłopak, to Ty będziesz Cudowną Dziewczyną. What?! Ok.
    No więc Cudowna Dziewczyna (hahhaha) bardzo się stara. Zrozumcie, że nie żyję się samym blogiem, rozdziałami. ON. MA. WŁASNE. ŻYCIE. WAŻNIEJSZE. NIŻ. TO. PIERDOLONE. SKREŚL. BOSKIE. TŁUMACZENIE.
    Ma przyjaciół, chłopaka (whatever), rodzinę i babcię w szpitalu, tak? (przykro mi, naprawdę. mam nadzieję, że jest lepiej)
    No i w ogóle. Mi tam dziewczyna napisała, że zaniedbuje bloga to się zdenerwowałam i napisałam, że nie mogłam dodać rozdziału, bo oglądam Harry'ego Pottera. No, kurczę, a jak Voldemort go zje, a ja tego nie zobaczę? No. Właśnie, yo.
    Więc Cudowna Dziewczyna stara się, dodawać rozdziały, ale my uprzykrzamy jej życie ciągłymi hejtami na ask'u. No ludzie! Ogar, oks? No. Więc ogólnie już się ogarnijcie.
    Powinniśmy jej dziękować, że jeszcze z nami jest, nie walnęła nas w łeb i tłumaczy to B.R.O.N.X
    Więc podsumowując:
    ZERO. HEJTÓW. NA. CUDOWNĄ. DZIEWCZYNĘ. BO. STRZELĘ. W ŁEB. PRZYRZEKAM. JUSTIN. NIE. BĘDZIE. WAS. LUBIŁ. A. BROOKLYN. NIE. BĘDZIE. NOSIŁA. CONVERSÓW. A. NA. DODATEK. CUDOWNA. DZIEWCZYNA. SIĘ. WKURWI. CO. JUŻ. PEWNIE. SIĘ. STAŁO. I. BĘDZIEMY. CAŁOWAĆ. JEJ. STOPY. ŻEBY. PRZETŁUMACZYŁA. KOLEJNY. ROZDZIAŁ.
    AMEN.

    Przepraszam, ale mnie poniosło.
    Fajnie by było, jakby ktoś to przeczytał. Ja naprawdę jestem miłą osobą, ale mnie skręca, jak ktoś się stara, a drugi człowiek tego nie docenia.

    Jak będziesz na nas zła, to przeczytaj sobie ten komentarz zrób facepalma i nie będziesz myślała już o hejtach tylko jaka idiotka to napisała, więc no.
    Kocham Cię i dziękuję, że jesteś.
    #muchlove

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. True ;D
      Sama lepiej bym tego nie ujeła.

      ~Black

      Usuń
    2. Sama prawda <3

      Usuń
    3. Ojej, bardzo Ci dziękuję za wszystkie miłe słowa i wsparcie! Hahaha uwielbiam Twój komentarz! :)

      Usuń
    4. Polać jej! ;**

      Usuń
  15. Świetne :D Już jestem ciekawa następnego
    gahahah jaka koncowka rawr XD

    OdpowiedzUsuń
  16. fbhdjfbhsjbfjhsbjhfbshj KOCHAM TO ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny *-*
    @hejrujbicz

    OdpowiedzUsuń
  18. O boże, świetny! Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  19. Omg nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!! hjfdshfrejsd <33

    OdpowiedzUsuń
  20. omg świetny, Justin modelem, taaaki długi rozdział, hmm ciekawe jak mu to wynagrodzi, taa końcówka KOCHAM TO ! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie noo... Jak można skończyć rozdział w takim momencie?
    Świetny. <333

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak ja się wczoraj wkurzyłam jak zobaczyłam, że nie mogę przeczytać bronx'a! Ale na szczęście już mogę i przeczytałam już wszystkie rozdziały :)
    Są suuper! <33
    Pisz dalej! :3
    Mam nadzieję, że będziesz dodawać je częściej, bo już chcę kolejny rozdział! <33

    OdpowiedzUsuń
  23. ahajafahh czekam na następny, boże on jest tu taki idealny ♡

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja pierdole!
    Już widze co będzie w następnym.:D
    @OMB_OMJ

    OdpowiedzUsuń
  25. Awww fajny ten rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetne . Dzięki , że tłumaczysz , tłumaczycie . Bqrdzo dużo dla nas to znaczy . Okej . Czekam z niecierpliwością na kolejju rozdział . Mam jadzieję , że będzie jak najwcześniej POZDRO . ;&

    OdpowiedzUsuń
  27. Mówiłaś kiedyś, że w 38 ma być sex, ale chyba nie zrobią tego teraz? na tym pokazie ?;ooo
    ogólnie rozdział bardo fajny, uśmiałam się, hahah ^^
    Czekam na następny ;) I pamiętej nie przejmuj się tym, co Ci piszą na asku, bo jakby one prowadziły blog, to ciekawe, czy dotrzymywałyby terminów ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sensie, czy miałyby na tyle czasu, by przetłumaczyć, sprawdić i dodać, o.

      Usuń
  28. Booooooski xoxo

    OdpowiedzUsuń
  29. Kocham to opowiadanie, jest inne od reszty i w ogóle jest po prostu GENIALNE ^^
    dziękuję że je tłumaczysz, bo robisz to świetnie kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  30. Boski... I ta końcówka .....OMG! Czekamy n. Swietnie ci poszło tłumaczenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Awwwwwww <3 może dojdzie do czegoś więcej *o*? dhbsvsah uwielbiam...
    I ten zazdrosny Justin mrrr.. :D

    Dobra zachowuję się jak nienormalna. Sorka :D

    Czekam na nn <3

    @Anne_195

    OdpowiedzUsuń
  32. Swietne! Błagam daj jak najszybciej nastepne <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Boże, przez ta opcję z zaproszeniem zaczełam płakać. Na prawdę xd a rozdział jak zwykle genialny. /Juss
    @Juss_Juju

    OdpowiedzUsuń
  34. NO W TAKIM MOMENCIE SKOŃCZYĆ !!! NORMALNIE CHAMSTWO HAHAHAHAHA ^^ ŚWIETNY ROZDZIAŁ <3 ŚWIETNIE PRZETŁUMACZONY ;3
    TO OPOWIADANIE JEST NAWET TROCHĘ LEPSZE OD DANGERA <3
    CZEKAM NN ^^ ;*
    @natinbieber

    OdpowiedzUsuń
  35. O Boże.! Ten rozdział rozwalił system w każdym znaczeniu tego stwierdzenia!
    kocham to<3

    OdpowiedzUsuń
  36. Cudowny ♥ Kocham i czekam na kolejny. Dziękuję za twój czas i za to, że to tłumaczysz. xoxo

    PS. Mogłabyś pozdrowić ode mnie autorkę i podziękować jej za tak wspaniałe opowiadanie? xx

    OdpowiedzUsuń
  37. oni są tacy uroczy asdfasdfgh <3
    miłego tłumaczenie :)
    @heartforbiebss

    OdpowiedzUsuń
  38. Rozdział jak zwykle havkjdablksbfvkjsdb <333
    Kocham Brooklynn i Jusa ♥
    Dzięki, że tłumaczysz :)x
    Czekam nn :P

    OdpowiedzUsuń
  39. O Boże robi się gorąco ciekawe co się stanie w następnym świetnie przetłumaczone i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  40. DZIEWCZYNO DAWAJ NN !! Hahaha, przerwać w takim momencie !! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  41. założe sie że w pewnym momencie wejdzie mama Brooklyn. Napewno ^^

    OdpowiedzUsuń
  42. nie mogę się doczekać następnego :)))

    OdpowiedzUsuń
  43. Ejjj... no w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  44. końcówka najlepsza <3 ... czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Nominowałam Cię do 'The Versatile Blogger' więcej na http://mrheartbreaker-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  46. o jaki słodki koniec, aww
    poproszę o następny :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Jakie to słodkie. awwww. :D
    ZAZDORŚNICY. <3

    OdpowiedzUsuń
  48. Świetny rozdział i perfrkcyjnie przetłumaczony <3
    ale w takim momencie przerwać... :P
    kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  49. jednym słowem - jak zawsze cudowny

    OdpowiedzUsuń
  50. pewnie wejdzie mama XDDD
    czekam na nastepny xd

    OdpowiedzUsuń
  51. Rozdział jest niesamowity, poprostu kocham Brooklyn i Justin'a no i Cb bo tłumaczysz dla nas to opowiadanie. Jeśli możesz to bardzo Cie prosze dodaj następny jak najszybciej bo akcja ciekawie rozwineła się na końcu i jestem jeszcze bardziej nakrecona na to co się wydarzy. Wprost nie moge się doczekać. No i najważniejsze to to, że genialnie tłumaczysz. Pzdr no i do następnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  52. koniec ... !!!!!!!!!!!!!! awwwwwwwwwwwwwwwwww

    OdpowiedzUsuń
  53. Jak się cieszę,że usunąłas te jakieś zaproszenie jak je zobaczyłam myślałam że oszaleje i byłam zdepresowana. Nie mogę się doczekać kolejnego KOCHAM TO,i wiem jakąBrooke ma nagrodędla Jussa ;)CAN'T WAIT *-* błagam informuj mnie o nowych rozdziałach @annie_pilch

    OdpowiedzUsuń
  54. super rozdzial.kolejny bedzie ciekawy ;d

    OdpowiedzUsuń
  55. ja chce następny kiedys byl tylko danger i danger teraz tylko BrONx to uzależnia

    OdpowiedzUsuń
  56. To tłumaczenie jest świetne. Serio. Muszę również dodać, że jestem szczęśliwa, że znalazłam je jakiś czas temu.
    Chciałabym coś dodać, ale nie potrafię. No bo co? Nie zamierzam pisać jakichś rozemocjonowanych "jeej! to jest BOSKIE! KOCHAM TO!", bo takie komentarze przyprawiają mnie o dreszcze.
    Jednakże, jestem wdzięczna, że ktoś to tłumaczy. No i, że robi to dobrze.

    Przy okazji, zostawiam adresy moich blogów, jeśli ktoś chciałby zerknąć, ale nie ma przymusu.
    http://recenzje-blogow-i-nie-tylko.blogspot.com/
    http://my-private-diary-number-489.blogspot.com/
    http://you-are-perfect-cause-you-are.blogspot.com/
    & http://sztuka-malych-krokow.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  57. boski rozdzial ! :D juz sie nie moge doczekac nn bo wiec co sie bedzie dzialo ! gdhxhgdxcjfhgcggd !!!

    Kocham :***

    OdpowiedzUsuń
  58. jejku jejku jejku <3

    OdpowiedzUsuń
  59. Kurcze co bedzie dalej...? Jest pare błedów ale ogólnie rozdział zajebisty:-D:-D

    OdpowiedzUsuń
  60. Kurcze co bedzie dalej...? Jest pare błedów ale ogólnie rozdział zajebisty:-D:-D

    OdpowiedzUsuń
  61. http://badstory-cher.blogspot.com/ zapraszam na mojego bloga :D i oczywiście czekam na następne rozdziały...kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  62. Kurcze co bedzie dalej...? Jest pare błedów ale ogólnie rozdział zajebisty:-D:-D

    OdpowiedzUsuń
  63. aa zajebiste <333 kocham to
    czeeeekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  64. WOW!!! :* zakochałam się w tym <3

    OdpowiedzUsuń
  65. aaaaaa EKSTRAA <33

    OdpowiedzUsuń
  66. świetneeee...!
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  67. OMG, GENIALNE <3 PROSZE DAJ JUZ 38 BO WIDZE ZE ZAPOWIADA SIE CIEKAAAWIE, SZYBKO :( #KC

    OdpowiedzUsuń
  68. rmfdiuvdnfksjbferjdksxnk hfdcx wspaniałe

    OdpowiedzUsuń
  69. Słodki rozdział <3


    /@ClaykaBelieber

    OdpowiedzUsuń
  70. awwwwwwwwwwwwww *.* robi się gorąco <3 kocham ten bloog i wszystkie rozdziały, dziękuje że je tłumaczysz :*

    OdpowiedzUsuń
  71. kocham ! Mam nadzieję, że wkońcu Brooke powie mamie o Justinie <3

    OdpowiedzUsuń
  72. Mówię Wam w następnym będzie seks. :3 gsgtudgbgjhfgfdvbhu *______* zajebiste. ♡ @SeeULaterBabexx

    OdpowiedzUsuń
  73. wyczuwam sex hahha
    kocham cię, świetnie tłumaczysz <3333333

    OdpowiedzUsuń
  74. Jezu świetnee <3 czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. I chyba już wiem, co się stanie :)

    OdpowiedzUsuń
  75. Kocham to kocham to kocham to <3 I oczywiście Ciebie za to, że tak świetnie tłumaczysz *.*

    OdpowiedzUsuń
  76. Mmmm ciekawe co będą dalej robić xd Rozdział świetnie prZetłumaczony. Czekam na nn kc @siemaJus xx

    OdpowiedzUsuń
  77. Jak ja nie lubię jak się kończy w takim momencie noo..;/ Z niecierpliwością czekam na nn.. ;*

    OdpowiedzUsuń
  78. uuuuu robi sie gorąco na koniec..............kocham

    OdpowiedzUsuń
  79. omg, omg bedzie seks bedzie seks hahaha;D pewnie ktos ich nakryje :D
    ogolnie to bylo kilka bledow, np. Kesley 'mowila' jakby byla facetem, niefajnie , ale mozna bylo zrozumiec wiec luz.

    OdpowiedzUsuń
  80. fvfmijbnfhubnvdmvjidajyfdhgdmfvdmvjnjdhvjdmvks *-*

    OdpowiedzUsuń
  81. Asdfghjkl cos czuje ze w nn rodziale będzie "wynagrodzenie" xd
    @Kidrauhlooo

    OdpowiedzUsuń
  82. Kckckc <3 boskie opowiadanie czekam na kolejny rozdzial z niecierpliwoscia <3 i bardzo dziekuje za tlumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  83. Hbavavakabaoqkabbabsnzjsbs koniec nieziemsli i kuz nie moge sie doczekac nowego rozdziału. Asnsjsvsshav ale jestem zajarana *o*Gavbajaajbavaiqkwbskaosbsbsj

    OdpowiedzUsuń
  84. tak jak w każdym komentarzu wyznaje ci miłość to i tak wyznam ci ją dziś ;)

    KOCHAM CIĘ, ROZUMIESZ? JESTEŚ JEDNĄ Z NAJWSPANIALSZYCH OSÓB JAKIE ZNAM I WIEDZ ŻE MIMO WSZYSTKO JA CIĘ KOCHAM !!!!!!!!! <3

    I OGÓLNIE DZIĘKUJE ZA TŁUMACZENIE ;)

    A TY. TAK, TY HEJTERZE SIĘ OD NIEJ ODPIERDOL BO TO JEST PO PROSTU ŻENUJĄCE. ONA MA TEŻ SWOJE ŻYCIE, SWOJE PROBLEMY, SWÓJ CZAS WOLNY. WIĘC PROSZĘ TO USZANUJCIE.

    always love u

    @luvmynika


    www.life-is-life-try-smile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  85. no no no robi się ciekawie. :3 @imabeadleswife

    OdpowiedzUsuń
  86. Nie no afgdjsvksvsfjgksbshs !! Rozdzial super!! Jak zawsze z reszta xD no no B co ty planujesz hmmn?? A zaraz tam ktoś wejdzie hahhahahah albo gorzej jej matka uuuuuu ale by bylo .. No wiec trzeba poczekac do następnego żeby sie dowiedzieć co tam takiego pikantnego mozee sie wydarzyć ;]

    @MyChoiceLeks

    OdpowiedzUsuń
  87. cudowne <3 kC za to tłumaczenie :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  88. Dziękuję za to tłumaczenie snhsvwhsysvu kocham cię jesteś niesamowita

    OdpowiedzUsuń
  89. Nominowałam Cię do 'The Versatile Blogger'. więcej na: http://tlumaczenie-changed.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    Lilly xo

    OdpowiedzUsuń
  90. Boskie *-* prosze informuj mnie na TT @1DLexiBieber xox

    OdpowiedzUsuń
  91. ABVJSVH ROZDZIAŁ BYŁ TAKI IDEALNY <3

    OdpowiedzUsuń
  92. Czytam to opowiadanie od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz piszę komentarz. Opowiadanie jest przecudowne, tłumaczenia są super i za każdym razem po przeczytaniu rozdziału czuję niedosyt i z niecierpliwością czekam na kolejny<3

    A TEN ROZDZIAŁ IDEALNY! Zazdrosny Justin, ahh <3

    OdpowiedzUsuń
  93. awawwwwwwwwwww...<3 maatlko ! kdljflksdhnfjdsa *.*

    OdpowiedzUsuń
  94. KOCHAM KOCHAM KOCHAM<3 czy to sie stanie w koncu w nastepnym roz

    OdpowiedzUsuń
  95. jezu końcówka najlepsza djdjdbdmkddi *.*

    OdpowiedzUsuń
  96. Zajebisty <3 Yhh, na takim momencie się skończyło no ; C

    OdpowiedzUsuń
  97. djskdhscbhj oczywiście cudowne ♥ kocham kocham kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  98. Ale się zadziało w tym rozdziale :D
    Szczerze mówiąc czytam to tłumaczenie już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zachciało mi się dodać komentarz (wybacz ♥).
    Myślałam, że się ostro pokłócą, dobrze, że Brooklyn wzięła go w jakieś zacisze, bo inaczej pewnie Justin by ją zwyzywał z nerwów i byłaby drama. :)
    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  99. jak zwykle, świetne tłumaczenie, rozdział rewelacyjny, uwielbiam tą historie, nic dodać nic ująć, tylko czekać na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  100. Aaaaaaaaa...!!! Justin modelem. (!!!) Jejciu. <333 Ale skończyło się w niewłaściwym momencie. :( Kocham tego bloga, te świetne tłumaczenie i czekam na następny rozdział, który mam nadzieję pojawi się dość szybko. ;)
    P.S. Zapraszam na mojego bloga. <33 http://im-the-one-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  101. super! błagam dodaj następny rozdział do środy bo później jadę i nie dam rafy przeczytac a uzaleznilam się od tego *.*

    OdpowiedzUsuń
  102. Zajebisty rozdział <3 myślałam ze dostanę zawału jak ustawiłaś opcje tylko dla zaproszonych ....
    Ufff...ale jesteś kochana i ja wylączyłaś :) zajebiscie tłumaczysz <3 i oby tak dalej ;**
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  103. Kocham ten rozdział <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  104. super rozdział ale czekam aż Brooklyn się w końcu przełamię i to zrobią

    OdpowiedzUsuń
  105. Wspaniały blog, i super roździał :3

    Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam. :)
    http://nasciemarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  106. Dziękuję ci za to, że to tłumaczysz. Nie rozumiem ludzi, którzy cię hejtują, bo równie dobrze mogłabyś mieć na to opowiadanie wyjebane i wcale nie tłumaczyć, ale mam nadzieję, że tak się nie stanie. Wyczuwam, że następny rozdział, będzie gorący *_*

    OdpowiedzUsuń
  107. Dziękuję że tłumaczysz <3 KC
    Już nie mogę sie doczekać co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  108. Dodaj następny dzisiaj wieczorem, proszę :C <3

    OdpowiedzUsuń
  109. czekam na następny ♥ cudowny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  110. grjtrtgwhjetihj dramat! Zachowywali się jak dzieci ale to było słodkie ^.^ Czekam na następny :)
    @nataliadrab1

    OdpowiedzUsuń
  111. Boże Boże Boże <3 Kiedy będzie następny ? :)

    OdpowiedzUsuń
  112. Nie lubię Nate'a, ale szkoda mi chłopaka. Dostało mu się w pewnym sensie za głupotę Brooklyn. Ale co tam i tak kocham to opowiadanie, a w szczególności to tłumaczenie! Dobra robota. Czekam na 38 bo warto... If u know what I mean... hahaha

    OdpowiedzUsuń
  113. kocham to. *.*
    chcę już kolejny, ale muszę być cierpliwa. xoxox

    OdpowiedzUsuń
  114. Kocham ♥
    Zapraszam do siebie :) http://olgkidrauhl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  115. Dlaczego nie ma nowego rozdziału ? Czekam cały czas, mam nadzieję, ze się zaraz pojawi ;))

    OdpowiedzUsuń
  116. oni mają niezłe te takie krótkie kłotnie, haha :) justin jako model musiał być naprawdę gorący. a te laski mnie wkurwiały. poza tym brooke jebnęło na łeb, że chce pracować z natem następny semestr. ja rozumiem, że chciała wzbudzić zazdrość, ale bez przesady haha

    OdpowiedzUsuń
  117. kiedy bedzie nowy ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział będzie dzisiaj wieczorem ---- > http://ask.fm/LadyLoverauhl/answer/60383939721 :)

      Usuń
    2. watpie,ze dzis sie pojawi w sumie

      Usuń
    3. Dlaczego ? :C

      Usuń
    4. Bo za 2 minuty będzie piątek ::/

      Usuń
    5. A ja nadal czekam, ehhhh : //

      Usuń
  118. boże, ja już chcę nn ! <3
    kocham to po prostu :*


    a tak nawiasem,
    zapraszam do mnie c:
    http://the-end-of-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  119. Jak zawsze świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  120. Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń