29. Beautiful Monster

Justin

                Zamachnąłem się ponownie pięścią gotowy, by uderzyć skurwiela, kiedy poczułem przy swoim boku Brooklyn, która kazała mi przestać.
                - Justin, nie warto - Krzyknęła pomimo muzyki, choć jej głos brzmiał tak, jakby miała się rozpłakać.
                - Ona ma rację stary, odpuść - Tyson dołączył do niej, pociągając mnie za ramiona, abym stamtąd poszedł. Gdyby nikt mnie nie powstrzymał, zabiłbym go gołymi rękami.
                - Tym razem Ci odpuszczę, ale jeśli kiedykolwiek zobaczę cię w pobliżu mojej dziewczyny, upewnię się, że nie będziesz oddychał do czasu, gdy z tobą skończę - Spoglądając po raz ostatni na tego idiotę, pozwoliłem im poprowadzić się na drugi koniec sali, zostawiając go krwawiącego wśród jego oniemiałych przyjaciół.
                Kiedy byliśmy w znacznej odległości, zatrzymałem Brooklyn i obejrzałem jej twarz, szyję i praktycznie każdą część jej skóry, która była wystawiona dla chciwych oczu tego palanta.
                - Wszystko w porządku? On Cię dotknął, czy coś? - Czułem, jak moje dłonie zaciskają się w pięści po bokach na myśl o jakimś idiocie dotykającym choćby palcem moją dziewczynę.
                - Nic mi nie jest, Justin. Przyszedłeś tam na czas - Przytuliła się do mnie, jej ramiona wciąż się trzęsły ze strachu.
                Trzymałem ją mocno, kiedy ukryła twarz w zagłębieniu mojej szyi i próbowała wyrównać oddech.
                - Przyszedłem, jak tylko Kelsey mi o tym powiedziała - Wyszeptałem uspokajająco - Jesteś już bezpieczna, kochanie. Ten frajer nie będzie Cię już niepokoił.
                Odsunęła się lekko ode mnie, tak by była w stanie patrzeć mi w oczy.
                - Uwielbiam, kiedy jesteś taki opiekuńczy - Jej usta drgnęły w lekkim uśmiechu, a moje od razu to odwzajemniły.
                - Dobrze, bo nie zamierzam Cię dziś spuścić z oka - Mruknąłem w jej usta, zanim pocałowałem ją słodko.
                Słysząc to, zachichotała dziewczęco. Ugh, ta dziewczyna robi ze mnie mięczaka.
                - Nadal chcesz tego drinka? - Zapytałem, kiedy ujrzałem Tysona i Kelsey pijących już swoje i tańczących do pierwszych nut "Clique" Kanye Westa, Big Seana i Jay Z.
                - Jasne - Odpowiedziała Brooke, kiwając głową w rytm muzyki.
                Słuchaliśmy tej piosenki rano, gdy byliśmy w metrze, więc musiała ją pamiętać. Poprowadziłem ją do baru, cały czas otaczając ją ramieniem..
                - Dwie Cuba Libry - Zamówiłem, patrząc jak mężczyzna napełnia dwa czerwone kubki, nie wiem dlaczego zawsze są czerwone, rumem i colą.
                - Pamiętaj o pilnowaniu, bym nie piła za dużo - Przypomniała mi Brooklyn z małym uśmieszkiem.
                Tak, nie chcemy jej pijanej tak, jak ostatnio. Chociaż muszę przyznać, że zabawnie było na nią patrzeć.
                - Oczywiście, Księżniczko - Uśmiechnąłem się i podałem jej jeden z kubków.
                Jej policzki zrobiły się czerwone jak zawsze, kiedy tak ją nazywałem. Och, tak działam na tą laskę.
                - Chodźmy tańczyć! - Zaproponowała nagle, ciągnąc mnie na parkiet, gdzie Tyson i Kelsey ocierali się o siebie.
                Brooklyn przyglądała im się dziwnie kręcąc głową, przez co się roześmiałem.
                - Nie potrafię tak tańczyć - Oznajmiła.
                - Owszem, potrafisz. Nauczę Cię - Puściłem jej oczko, na co przygryzła wargę myśląc o tym, że będzie ze mną tańczyć tak zmysłowo.
                Ona jest taka niewinna, to słodkie. Pomimo, że miała dość wysokie obcasy, byłem od niej wyższy kilka centymetrów. Odwróciłem ją, wolną ręką obejmując ją w talii i przyciskając jej ciało do mojego, więc nasze miednice były prawie na tej samej wysokości. "Clique" rozbrzmiewało z głośników, a nasze biodra kołysały się w rytm.
                - Widzisz? Czujesz to - Zawołałem z dumą.
                Pierwszy raz, kiedy tańczyła w ten sposób i wcale nie robiła tego tak źle. Oczy Brooke zabłyszczały z radości, kiedy zaczęła ruszać biodrami jeszcze bardziej, rozluźniając się. Jej wolna ręka - ta, która nie trzymała kubka - owinęła się wokół mojej szyi, a ona uśmiechnęła się do mnie. Wyglądała tak seksownie, że naprawdę musiałem się powstrzymać, by nie przelecieć jej na środku parkietu. Kiedy piosenka się zakończyła, Brooklyn odwróciła się i zamachała swoim kubkiem przed moją twarzą.
                - Już wypiłaś? - Zapytałem zdumiony. Jak na kogoś, kto nigdy nie pił, pochłonęła to naprawdę szybko.
                Przygryzła usta od wewnątrz, skinąwszy głową i po chwili zachichotała. Nie mogę uwierzyć, że już jest trochę wstawiona. Nie mogłem się powstrzymać i również się zaśmiałem.
                - Okej, poczekaj trochę przed następnym - Spojrzałem na swój kubek, który był jeszcze wypełniony do połowy.
                Brooklyn wyrzuciła swój kubek, który potoczył się po podłodze, a po chwili zniknął nam z oczu.
                - O mój Boże, kocham tę piosenkę! - Klasnęła w dłonie, gdy "Rest Of My Life" Ushera, Ludacrisa i Davida Guetty rozbrzmiało echem w klubie.
                Skrzywiłem się rozczarowany, bo to nie jest rodzaj utworu, do którego można zmysłowo tańczyć, ale Brooklyn zaczęła szaleć, machając włosami i kręcąc się dookoła z Kelsey. Musiałem przypominać sobie, że wypiła tylko trochę rumu z colą.
                - Stary, to jest zabawne - Tyson roześmiał się obok mnie, obserwując scenę przed nami.
                Skinąłem tylko głową, wykorzystując okazję, by raz jeszcze zlustrować wzrokiem swoją dziewczynę. Miała na sobie najkrótszą spódniczkę jaką kiedykolwiek na niej widziałem, choć nie była nawet taka krótka, ale zdecydowanie cholernie seksowna. Do tego lekko prześwitująca koszula, która pozwalała mi dostrzec jej czarny stanik, co tylko sprawiło, że mój mały przyjaciel był podekscytowany. Była zdecydowanie ubrana na tę okazję, doskonale wpasowując się w atmosferę i nie wyglądając zdzirowato, jak reszta dziewczyn tutaj.
                - Justin - Nagle usłyszałem za sobą.
                Odwróciłem się z ciekawości, by ujrzeć nikogo innego, jak Alejandrę. Przewracając oczami, odwróciłem się do Tysona, dając jej do zrozumienia, że miałem zamiar udawać, że nie istnieje.
                - Nie ignoruj mnie, Justy - Jęknęła i można było stwierdzić, że wypiła już kilka drinków, po tym, jak nie wyraźnie brzmiał jej irytujący głos.
                - Spierdalaj, Alejandra - Krzyknął Tyson, ale ona ani drgnęła.
                Zrobiła smutną minę, patrząc na mnie.
                - Chcę tylko zatańczyć. Obiecuję, że nie będę niczego próbować - Uśmiechnęła się niewinnie, trzepocząc swoimi długimi rzęsami.
                Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie wyglądała gorąco w tej białej sukience mini, która opinała jej wydatne krągłości, nie pozostawiając niczego dla wyobraźni. Uśmiechnęła się, gdy przyłapała mnie na tym, że ją obczajam, ale nie zamierzałem ugiąć się tak łatwo. Przestałem zwracać uwagę na inne dziewczyny, kiedy zacząłem się spotykać z Brooklyn i chociaż nie mogę zaprzeczyć, że jestem trochę sfrustrowany seksualnie (nie wińcie mnie, nie uprawiałem seksu od tygodni!), to nie zamierzam brać udziału w gierkach jakiejś dziwki. Ale zanim mogłem mruknąć jakąś inteligentną uwagę w jej stronę, ktoś stanął między nami.
                - Mogę ci w czymś pomóc? - Powiedziała Brooklyn niezbyt miłym tonem, unosząc brwi i kładąc ręce na biodra.
                - Właściwie to rozmawiam z Justinem, nie z Tobą - Zadrwiła Alejandra, przybierając taką samą pozę.
                - Cóż, już nie - Odpowiedziała sarkastycznie Brooklyn, nie kuląc się już, jakby zrobiła miesiąc temu.
                - Widzę, że nie posłuchałaś mojej rady - Alejandra spojrzała między Brooke a mnie z wyrazem obrzydzenia.
                - Za to ja proponuję ci posłuchać mojej i trzymać się z dala od mojego chłopaka, jeśli chcesz zatrzymać swoje cenne tlenione blond włosy do końca imprezy - Zagroziła z wyraźną ironią, kiedy powiedziała "cenne", a jej głos był ostry i wyraźny, pozostawiając Tysona Kelsey i mnie w szoku.
                Nie dając Alejandrze szansy na odpowiedź, odwróciła się i przycisnęła usta do moich. Na początku byłem zaskoczony tą nową stroną Brooklyn, którą dzisiaj odkrywałem, ale wkrótce odwzajemniłem pocałunek. Kątem oka ujrzałem wściekłą Alejandrę odchodzącą w pośpiechu, na co uśmiechnąłem się łobuzersko poprzez pocałunek. Kiedy się odsunęliśmy, by zaczerpnąć powietrza, nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały bardzo szybko.
                - To było... - Zacząłem.
                - Nieoczekiwane? - Zakończyła Brooklyn z lekkim uśmieszkiem. Skinąłem głową. Mało powiedziane.
                - Przybij piątkę, laska - Pisnęła Kelsey, przybijając piątkę z Brooklyn, a następnie przytulając ją od boku - Moja dziewczyna - Powiedziała, niczym dumna matka, na co Brooke się zaśmiała.
                Obie tańczyły i zauważyłem, że Kelsey pozwala Brooklyn wziąć kilka łyków jej drinka, przez co prawie tam podszedłem i wyrwałem jej kubek.
                - Stary, daj jej żyć. Nie jesteś jej ojcem - Zachichotał Tyson obok mnie, biorąc łyk piwa z butelki.
                - Po prostu nie chcę, by skończyło się tak, jak ostatnim razem - Próbowałem przekrzyknąć ogłuszającą muzykę
                - Pozwól jej i kto wie, może w końcu ją zaliczysz tej nocy - Poklepał mnie po plecach, jakby seks ze swoją dziewczyną, która jest wstawiona to coś, na co czekałem.
                - Stary, jesteś chory - Skrzywiłem się, strzepując jego rękę mimo, że kilka tygodni temu myślałem tak samo.
                Uniósł dłonie pokonany.
                - Jak chcesz stary, ale nie mów mi, że tego nie potrzebujesz - Jego spojrzenie zeszło na mojego penisa i zachichotał.
                Przewróciłem oczami. Oczywiście, że tego potrzebowałem, ale on nie musi się nabijać z tego powodu.
                - A Ty i Kelsey już to robiliście? - Zmieniłem temat, dopijając pozostałą zawartość mojego kubka, zanim go wyrzuciłem.
                - Myślę, że dzisiaj to zrobimy - Powiedział, mrugając do Kelsey, na co ona mu pomachała.
                - No to powodzenia, Tyson - Powiedziałem, drwiącym tonem, idąc obok niego by wziąć Brooklyn i powstrzymać ją już przed piciem drinka Kelsey.
                Objąłem ją ręką w talii, podnosząc ją z ziemi, by postawić przed sobą.
                - Hej, ja tańczyłam - Jęknęła, ale chwyciła moje dłonie i zachichotała.
                Czy to naprawdę możliwe, by upić się zaledwie jednym i połową drugiego drinka?
                - Bardziej, jakbyś próbowała dostać się do całego alkoholu w sali - Zakpiłem, nie zadając sobie trudu by ukryć to, że byłem trochę zły na nią, bo chciała bym ją pilnował, a potem mnie nie słuchała.
                - Och daj spokój, Jay! Noc jest młoda - Wybełkotała, tańcząc w moich ramionach, zmuszając mnie do przelotnego uśmiechu.
                - Jay? - Uniosłem brwi z rozbawieniem.
                Wzruszyła ramionami, chichocząc.
                - Twój uśmiech jest taki piękny - Przesunęła palcem po moje usta, spoglądając na nie tak, jakby były fascynujące.
                - Ty jesteś piękna - Wyszeptałem, pochylając się, by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
                Uśmiechnęła się w moje usta, całując mnie z większą siło, niż zwykle. To tak, jakbyśmy zamienili się miejscami. Pociągnęła moją szyję, idąc do tyłu, aż jej ciało dotknęło ściany, ani na chwilę nie przerywając pocałunku. Jej dłonie bawiły się moimi włosami (co było bardzo podniecające, tak w ogóle), podczas gdy moje pieściły jej boki. Nie przerwaliśmy, dopóki nasze płuca nie zaczęły palić z braku powietrza i musieliśmy się oderwać, żeby odetchnąć.
                - Powinniśmy to dokończyć później, w bardziej prywatnym miejscu - Mruknęła Brooklyn, jakby właśnie uświadomiła sobie, że całowała się ze mną na środku klubu, mimo, że nie byliśmy jedynymi - i nagle poczuła się zakłopotana.
                - Masz rację - Zgodziłem się, odsuwając od niej, by mogła poprawić swoje ubrania.
                Podałem jej dłoń, którą chętnie chwyciła, ściskając lekko, jakby chciała mi dać do zrozumienie, że nie wstydzi się tego co robiliśmy, ani nic. Posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła, zanim udaliśmy się do baru, bym mógł zamówić coś dla siebie.
                - Żadnych drinków dla mnie, prawda? - Brooke spojrzała na mnie wielkimi oczami, jak dziecko proszące o lizaka.
                - Żadnych drinków dla Ciebie - Powtórzyłem, trącając palcem jej mały nosek, na co przewróciła oczami.
                Chwyciłem kubek i pociągnąłem ługi łyk. Alkohol nie ma na mnie takiego samego wpływu, jak wcześniej, więc po kilki drinkach nie czuję nawet zawrotów głowy. Brooklyn i ja wróciliśmy na parkiet, gdzie zostawiliśmy Tysona i Kelsey kilka minut temu i ujrzeliśmy ich tańczących i śmiejących się.
                - Oni są tacy słodcy - Brooklyn rozpromieniła się na ich widok.
                - My jesteśmy słodsi - Stwierdziłem, owijając ramiona wokół jej talii od tyłu.
                - Mówi chłopak, który nie lubi być nazywany słodkim - Zachichotała, opierając się o moją klatkę piersiową.
                Przekładając wszystkie jej włosy na jedno ramię, zacząłem zostawiać krótkie pocałunki na skórze jej szyi. Jej ciało napięło się i czułem, jak drży jej oddech. Wciąż czyniąc cuda ustami, dołączyłem również język, bo wiedziałem, że to doprowadzi ją do szaleństwa. Brooke nagle się odwróciła.
                - Nie rób tego tutaj, Justin.
                - Dlaczego nie? - Droczyłem się z nią, uśmiechając się łobuzersko i trącając nosem zgięcie jej szyi, by w sekundę później zacząć je całować.
                - Jus-tin - Jej ostrzeżenie zabrzmiało raczej, jak jęk i zrezygnowała z próby powstrzymywania mnie.
                Jednak coś musiało przerwać ten moment. Muzyka została ściszona i słychać było głos DJ-a.
                - Co tam, czarnuchy? Mam nadzieję, że wszyscy się dzisiaj zajebiście bawią - Urwał dla lepszego efektu i złapałem Brooklyn gorączkowo rozglądającą się po tłumie szukając kogoś, kto mógłby się poczuć urażony.
                Prawda jest taka, ciemnoskórzy wkurzają się tylko wtedy, gdy biały człowiek nazwał ich "czarnuchami" w pejoratywnym znaczeniu, ale tu słyszałem, jak moi kumple mówią tak do siebie.
                - Oto chwila, na którą wszyscy czekali - Kontynuował DJ - Zróbcie miejsce na bitwę taneczną!
                Ludzie od razu zaczęli się cofać do połowy parkietu tworząc duże koło.
                - Zasada jest taka, że nie ma żadnych zasad. Wygrywa najlepszy - Krzyknął, na co podekscytowany tłum wzniósł okrzyki.
                Tyson i ja wymieniliśmy zadowolone z siebie spojrzenia. Dzisiaj w nocy będziemy się dobrze bawić.


Brooklyn

                - Dokąd idziesz? - W moim głosie słychać było zaskoczenie, jak zobaczyłam, że Justin idzie w stronę kręgu i nagle jest na środku parkietu.
                - Zostań z Kelsey i nie pij - Powiedział tonem "spróbuj mi się sprzeciwić, a ja przełknęłam ślinę.
                - Będziesz tańczył? - Zmarszczyłam brwi.
                - Nie tylko tańczył. Ja to wygram, kochanie - Mrugnął do mnie, muskając szybko moje usta, zanim razem z Tysonem zaczęli się rozciągać, jakby przygotowywali się do ważnych zawodów.
                Kelsey podbiegłą do mojego boku piszcząc.
                - Co jest? - Krzyknęłam, kiedy szarpnęła mnie za ramię, aby przedostać się do pierwszego rzędu.
                Hałas, który robili ludzie był niesamowicie głośny, kiedy kilku "zawodników" zebrało się i wymieniali męskie uściski i uściski dłoni. Znałam tylko Justina, Tysona i - niestety - Tylera. Justin posłał mu spojrzenie pełne czystej odrazy i to był moment, kiedy już wiedziałem, że zrobi wszystko, aby wygrać. Słychać było pierwsze bity hip-hopowej piosenki i grupa chłopaków zaczęła pokazywać swoje ruchy na parkiecie. Ludzie klaskali i kiwali głowami w rytm muzyki, podczas gdy chłopaki na zmianę wykonywali skomplikowane kroki, aby pokazać co potrafią. W pierwszych kilku rundach odpadło pięciu kolesi, pozostawiając tylko trzech finalistów. Justin i Tyson byli następni i omawiali to, co planowali zaprezentować, podczas gdy ich przeciwnicy robili to samo. Zanim piosenka się zaczęła, Justin swoją czarną czapkę, poprawiając włosy i założył ją na moją głowę. Poprawiłam ją sobie na głowie i krzyknęłam podekscytowane "Wooooo". Kiedy zaczęli tańczyć, odebrało mi mowę, Justin był taki dobry. Czy jest coś, czego ten chłopak nie potrafi? Zrobił kilka kroków w stylu breakdance, na co wszyscy zaczęli gwizdać z uznaniem, a ja otworzyłam szeroko usta.
                - Cholera, Twój chłopak potrafi tańczyć - Zauważyła Kelsey, również pod wrażeniem.
                Prawdę mówiąc, Tyson też był naprawdę dobry. Założę się, że razem nauczyli się tańczyć. Zgodnie z oczekiwaniami, wygrali rundę i my, dziewczyny piszczałyśmy i przytuliłyśmy każdego. Ta impreza jest o wiele bardziej zabawna, niż inne. Po kolejnych kilku rundach, zdałam sobie sprawę, że podobała mi się bitwa taneczna, która miała miejsce przed moimi oczami. Niektórzy kolesie robili naprawdę niesamowite piruety. Kiedy nadszedł finał, pozostał tylko Justin, Tyson, Tyler i trzech innych ciemnoskórych chłopaków, których nigdy wcześniej nie wiedziałam.
                - Przygotujcie się na finał. Zwycięzca otrzyma darmową kolejkę - Ogłosił DJ, a tłum oszalał. Jaka nagroda, pomyślałam.
                Justin szybko wyszedł z grupki i podszedł do mnie.
                - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że potrafisz tańczyć? Byłeś niesamowity! - Zagruchałam, przytulając go mocno.
                - Potrawie robić wiele rzeczy... Niesamowicie - Puścił mi oczko.
                - Zboczeniec - Syknęłam, przewracając oczami, na co się roześmiał.
                - Dasz mi buziaka na szczęście? - Justin ułożył usta w dzióbek.
                Zachichotałam.
                - Nie sądzę, że jest Ci potrzebne ale, no cóż - Wzruszyłam ramionami, przesuwając daszek czapki na tył mojej głowie, by go porządnie pocałować.
                Zanim jednak pocałunek zdążył się rozkręcić, odsunęłam go, czując wszystkie pary oczu na sobie.
                - Idź skopać im tyłki - Powiedziałam, swoim najlepszym głosem twardziela.
                Justin roześmiał się, po czym dołączył do reszty na środku parkietu. Kolejna walka się rozpoczęła. Jeśli wcześniej byłam pod wrażeniem, teraz byłam zdumiona. Idealnie czuli rytm nieznanej (dla mnie) piosenki i faktycznie wyglądało to, jak bitwa taneczna. Justin i Tyson wykonali kilka naprawdę fajnych kroków w stylu breakdance, a tłum szalał, a ja i Kelsey krzyczałyśmy ile sił w płucach. Dwóch kolesi, których nie znałam zostało wyeliminowanych, więc zostało tylko czterech. Dowiedziałam się, że trzeci koleś, którego nie znałam to Carter od, jak mi się wydawało, jego dziewczyny, która stała obok mnie i krzyczała jego imię. Jednak nagle coś poszło nie tak, bo Justin wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw, trzymając się za kostkę. Ujrzałam Tylera uśmiechającego się złośliwie i od razu wiedziałam, że miał coś z tym wspólnego.
                - Co do cholery? On to zrobił celowo - Krzyknęła Kelsey w sumie do nikogo, przez co mogłam zrozumieć, co się stało.
                Niemniej jednak nikt nie musiał interweniować, bo w sekundzie Justin przygwoździł Tylera do podłogi. Muzyka została przerwana, więc każdy mógł wyraźnie usłyszeć przekleństwa Justina.
                - Ty skurwysynu! - Wymierzył pięść w twarz Tylera, ale koleś postanowił z nim walczyć.
                Akurat wtedy, kiedy spędzałam spokojną noc z Justinem, ktoś musiał wszystko zepsuć. Cóż, chrzań się Tyler.
                Dźwięk muzyki zastąpiły wrzaski i krzyki ludzi, którzy obierali strony w tej bójce. Kiedy znów spojrzałam na Justina, jęknęłam, bo tym razem Tyler był na nim i celował wszędzie. Justin zdołał obronić kilka uderzeń rywala, ale mogłam też dojrzeć siniaka tworzącego się pod jego lewym okiem.
                - Tyson, zatrzymaj ich! - Kelsey krzyknęła do swojego chłopaka, kiedy zauważyliśmy, że walka nie zamierza się zakończyć. W takiej chwili chciałam, aby była tu jakaś ochrona.
Tyson i ten drugi koleś, Carter, przykucnęli i odciągnęli ich od siebie, nie bez trudności. Już wiedziałam, że Justin jest gwałtownym człowiekiem - skoro skończył w areszcie za udział w walce - ale widzieć go w akcji to zupełnie co innego. Nie podobała mi się ta strona Justina. Przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Nie czułam wtedy, jakby to był mój Justin. Carter trzymał Tylera za ramiona, uniemożliwiając mu ponowne rzucenie się na Justina. Muszę się dowiedzieć, dlaczego się tak bardzo nienawidzili. Tymczasem Tyson wyprowadzał Justina na zewnątrz budynku. Początkowo trzymał go za ramiona, ale Justin strząsnął jego dłonie i ruszył ku wyjściu, spychając każdego po drodze.
                - Chyba nie mamy dziś zwycięzcy - DJ niezgrabnie powiedział przez głośniki.
                Cała sala milczała, dopóki ktoś się nie odezwał.
                - A kogo to kurwa obchodzi, koleś?
                Wyrwałam się z szoku i pobiegłam za Justinem ścieżką, którą utworzył, wychodząc. Będąc na zewnątrz poczułam ukłucie bólu, kiedy mroźne nocne powietrze uderzyło mnie, niczym fala. Wzdrygnęłam się i rozejrzałam się w obie strony, by ujrzeć Justina opierającego się o ścianę po prawej stronie naprzeciwko Tysona, mówiącego coś do niego, co na pierwszy rzut oka w ogóle do niego nie docierało. Pobiegłam w ich kierunku, czując kłucie zimnego powietrza. Zdjęłam fullcap i podałam go Tysonowi, nie wiedząc, co innego z nim zrobić.
                - Justin - Powiedziałam cicho, niepewna, jak zareaguje.
                Nie chciał na mnie spojrzeć, jego oczy skupiły się na dalekim punkcie w przeciwnym kierunku, jego szczęka była napięta.
                Spojrzałam z zakłopotaniem, który wzruszył ramionami.
                - Mi też nic nie odpowiedział.
                Justin ignorował wszystko co mówiliśmy, jakby to nie było o nim.
                - Wszystko w porządku, Justin? - Usłyszeliśmy zatroskany głos Kelsey, towarzyszący stukaniu obcasów o chodnik.
                - A czy wyglądam, jakby kurwa było w porządku? - Rzucił wreszcie Justin, odwracając wzrok ku nam,
                Kelsey drgnęła przez jego wybuch.
                - Justin! - Zawołałam ponownie z niedowierzaniem.
                On jedynie posłał mi surowe spojrzenie.
                - Nie mów kurwa w taki sposób do mojej dziewczyny, stary - Syknął Tyson przez zaciśnięte żeby, a ja całkowicie go rozumiałam.
                Kelsey szepnęła bezgłośne "nie martw się o to", zanim wtuliła się w swojego chłopaka.
                A ja? Gdzie był mój słodki, troskliwy chłopak, kiedy go potrzebowałam? Miałam ochotę się rozpłakać (przez alkohol jest się bardzo emocjonalnym, zauważyłam).
                - Nieważne - Justin przewrócił oczami, krzywiąc się z powodu siniaka pod lewym.
                Zauważyłam kolejny siniak tworzący się na jego szczęce. Był mniejszy, ale miał również przecięcie. Na szczęście nie było zbyt głębokie i nie lała się krew, tak jak ostatnio. Ludzie zaczęli wychodzić z klubu i zbierać się wokół kilku samochodów. Myślę, że impreza dobiegła końca. Nie wypowiadając ani słowa, Justin wyciągnął paczkę Marlboro z kieszeni i wyjął papierosa, wkładając go w usta. Podpalił końcówkę i zaciągnął się.
                Tyson pokręcił głową i zaczął iść z Kelsey w stronę gruby, gdzie byli Mike i Sam - Idziesz?
                Pokręciłam głową i objęłam się ramionami, decydując się dać Justinowi szansę na uspokojenie się, byśmy mogli porozmawiać.
                - Jeśli nie przestaniesz palić, ja też to zacznę robić - Powiedziałam od niechcenia, opierając się o ścianę obok niego.
                Jego zimne oczy nagle odwróciły się i spojrzał na mnie.
                - Ty nie palisz - Oświadczył surowo.
                - Chyba to mój wybór - Wzruszyłam ramionami, dając mu odpowiedź, która najprawdopodobniej wkurzy go jeszcze bardziej, a nie rozluźni.
                Justin wypuścił doskonałe kółko z dymu (muszę przyznać, że to jest fajne), po czym westchnął.
                - Dlaczego się mnie nie boisz? - Zapytał w końcu, bardzo cicho tym razem.
                - A dlaczego powinnam? - Zmarszczyłam brwi.
                - Praktycznie widziałaś, jak sprałem tego frajera na kwaśne jabłko - Spojrzał w dół, kopiąc małe kamyczki podeszwą buta.
                - Słuchaj Justin, nie będę kłamać i mówić, że podoba mi się, kiedy jesteś taki... Brutalny, ale sprowokował Cię, więc myślę, że zrobiłabym to samo.
                Z ust Justina uciekło długie westchnienie.
                - Nie jest Ci zimno?
                - Zamarzam - Przyznała, pocierając ramiona, by je trochę ogrzać.
                - Chodź tutaj - Otworzył ramiona, rzucając niedopałek papierosa na ziemię.
                Powoli wsunęłam się między jego ramiona, wdzięczna ciepłu, jakie od niego biło.
                - Przepraszam za to, że byłem chujem - Mruknął w zgięcie mojej szyi - Znowu.
                Zachichotałam.
                - Wybaczam Ci.
                - Ciągle łamię swoje obietnice - Odetchnął głęboko, odsuwając się od naszego improwizowanego uścisku.
                Przygryzłam wargę, nie wiedząc co powiedzieć. To prawda, ale nie chcę, żeby poczuł się jeszcze gorzej, więc po prostu milczałam. To prawdopodobnie niewiele pomoże. Justin przeczesał włosy dłońmi z frustracji.
                - Chodź - Powiedziałam, chwytając jego dłoń - Pójdziemy do reszty.
                Justin posłał mi niepewne spojrzenie, ale i tak kazałam mu iść ze sobą. Kiedy dotarliśmy, każdy się zamknął. Mówiąc o niezręczności.
                - Możesz dać mi kluczyki do samochodu, bym mogła wziąć kurtkę? - Zapytałam cicho.
Justin skinął głową i dał mi klucze, idąc z rękami w kieszeniach tam, gdzie stała Kelsey wciąż w ramionach Tysona.
                - Przepraszam za wcześniej - Słyszałam, jak mruczy, na co uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
                Otwierając tylne drzwi samochodu, wzięłam zarówno swoją kurtkę, jak i kurtkę Justina, po czym zamknęłam pojazd.
                - Nie przejmuj się tym - Kelsey posłała mu lekki uspokajający uśmiech.
                Jedną z najlepszych rzeczy w mojej najlepszej przyjaciółce jest to, że nie jest obrażalska.
                Podeszłam do Justina z uśmiechem na twarzy przez to, czego właśnie byłam świadkiem - Wiedziałam, jak trudno było Justinowi przeprosić - i dlatego, że wreszcie miałam na sobie jakieś ubranie, które chroniło mnie przed zimnem. Zasunęłam ramoneskę aż po szyję, wręczając Justinowi jego skórzaną kurtkę. Założył ją, po czym pozwolił mi schować się w jego silnych ramionach. Czułam się dobrze w jego uścisku, czułam się chroniona, jakby nic złego nie mogło mi się stać tak długo, jak Justin był obok mnie. Ludzie wrócili do swoich normalnych rozmów, niektórzy pojechali już do swoich domów, ponieważ klub był już dziś zamknięty. Spojrzałam na grupę wokół nas dostrzegając, że brakowało dwóch osób. Sam i Mike'a. Zauważyłam ich stojących w kącie i wyglądało na to, że się kłócili. Zmarszczyłam brwi.
                - Co się stało, kochanie? - Szepnął mi do ucha Justin, wyczuwając mój niepokój.
                - Nic - Pokręciłam nieznacznie głową.
                Mogłabym powiedzieć, że nie był zadowolony z mojej odpowiedzi, ale nie chciałam tego drążyć. Powiem mu później, jak porozmawiam z Sam, a może Mike mu powie, bo są przyjaciółmi. Po kilku minutach rozmowy z Willem, musiał nas opuścić, bo miał dopiero siedemnaście lat, a mama kazała mu być najpóźniej o drugiej. Cóż, był już trochę spóźniony, bo była prawie trzecia nad ranem. Chłopaki żartowali z niego jak zawsze, bo był najmłodszy i było mi trochę przykro z tego powodu. Jednak wiedziałam, że by go obronili, gdyby była taka potrzeba.
                - Pa, Brooklyn. Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce - Pomachał mi i posłał uśmiech. Jak słodko.
                - Pa Will - Pomachałam czując, jak ramiona Justina napinają się wokół mnie i posłał Willowi złowrogie spojrzenie.
                - Ma szczęście, że jest dla mnie, jak młodszy brat, bo inaczej starłbym mu ten uśmiech z twarzy - Syknął Justin, pół żartem.
                - Ktoś jest zazdrosny - Powiedziałam śpiewnym głosem, przytulając się do niego mocniej, ale wtedy ujrzałam kątem oka coś, przez co zmarszczyłam brwi.
                Sam była w tym samym rogu, gdzie rozmawiała z Mikiem tyle, że teraz była sama i miała twarz schowaną w dłonie.
                - Pójdę zobaczyć co z Sam - Mruknęłam z roztargnieniem, wyplątując się z ramion Justina.
                Minęłam w drodze Mike'a, który wydawał się nie zauważyć mojej obecności. Wiedziałam, że nie był zbyt rozmownym człowiekiem, ale Jezu, zwykłe "hej" nie zaszkodzi.
                - Hej Sam, nic ci nie jest? - Zapytałam, gdy już do niej podeszłam.
                Szybko otarła kilka łez, które uciekły spod jej powiek.
                - Tak, jest w porządku - Pociągnęła nosem, posyłając mi wymuszony uśmiech.
                - Więc dlaczego płaczesz? - Zapytałam delikatnie, kładąc jej dłoń na ramieniu.
                - To nic, naprawdę. Mike i ja właśnie się pokłóciliśmy - Pokręciła głową, w jej oczach widać było smutek.
                - Cóż, jeśli będziesz chciała o tym porozmawiać, jestem tu - Posłałam jej uspokajający uśmiech, ściskając jej ramię.
                - Dziękuję.
                Wydawało mi się, że nic innego nie mogę zrobić, by poprawić jej nastrój, nie pozwoliła sobie pomóc, ale nie mogę jej winić. To znaczy, nie byłyśmy jakimiś dobrymi przyjaciółkami.
                - Alejandra powiedział mi o tym, co jej powiedziałaś wcześniej - Sam nagle spojrzała na mnie z odrobiną rozbawienia na twarzy.
                - Doprawdy? - Zaśmiałam się, zakładając kosmyk włosów za ucho.
                - Muszę przyznać, że masz parę - Roześmiała się - Nie powinnam Ci tego mówić, bo jest moją przyjaciółką, ale już jej powiedziałam by w końcu zrozumiała, że Justin lubi Ciebie, nie ją.
                - Byłoby o wiele łatwiej, gdyby dała mi spokój, ale trochę ją rozumiem - Urwałam, zastanawiając się, czy naprawdę miałam na myśli to co powiedziałam.
                - Ona ma pełne prawo, by Cię nienawidzić Brooklyn - Surowość i szczerość jej słów uderzyły mnie jak tona cegieł - Postaw się na jej miejscu. Nagle przychodzi biała, bogata dziewczyna i sprawia, że chłopak, w którym była zakochana Bóg wie, jak długo, zakochuje się w niej po uszy. Nie wiesz, co Alejandra robiła, by Justin widział w niej nie tylko laskę dobrą do pieprzenia. Więc wybacz jej, że Cię nienawidzi za to, że bez problemów osiągnęłaś to, o czym ona zawsze marzyła.
                Do końca jej krótkiej przemowy miałam otwarte usta ze zdumienia.
                - Ale to nie moja wina. jak powiedziałaś, nie starałam się w żaden sposób, by tak się stało.
                - Ale ona nie może tego dostrzec - Sam wzruszyła ramionami - Ona tylko widzi to, jak bardzo Justin zmienił się dzięki Tobie w ile, dwa miesiące? Zanim przyszłaś nikt, naprawdę nikt nie mógł uspokoić Justina po bójce i spójrz, co się stało dzisiaj. Szczerze mówiąc nie wiem, jak to robisz, tylko proszę, nie zrań Justina. To też mój przyjaciel, on przeszedł w swoim życiu bardzo wiele i zasługuje, aby być szczęśliwym.
                - Nie zamierzam go zranić - Oznajmiłam szybko, prawie urażona, że o tym pomyślała - Nigdy nie zrobię czegoś, co mogłoby go zranić. Jeśli on nie jest szczęśliwy, to ja też nie jestem.
                - Kochasz go? - Zapytała znienacka.
                Dlaczego wszyscy mnie o to dzisiaj pytają?
                - J-ja jeszcze nie wiem - Zająknęłam się, na co Sam roześmiała się serdecznie.
                - Mam nadzieję, że wkrótce się dowiesz, bo jeśli czekasz, że Justin powie to pierwszy... - Urwała - Słyszałam, jak mówi "kocham Cię" tylko rodzinie i to rzadko.
                Nie wiedziałam co powiedzieć i byłam wdzięczna, kiedy usłyszałam syreny, które nam przerwały.
                Chwila, syreny.
                - Cholera - Zaklęła Sam, biorąc mnie za rękę i biegnąc szybko, jak tylko mogła do grupy, ciągnąc mnie za sobą.
                Ludzie rozchodzili się we wszystkich kierunkach, nie wiedziałam dlaczego. Potem coś mi kliknęło.
                Syreny.
                To może oznaczać tylko jedno: jechała tu policja.
                - Idź z Justinem, szybko! - Powiedziała Sam, biegnąc do samochodu Mike'a i wsiadając do środka z prędkością światła.
                Próbowałam biec tak szybko, na ile pozwoliły mi obcasy, kątem oka dostrzegając, jak Alejandra wskakuję na motocykl jakiegoś chłopaka.
                - Co się dzieje Justin? - W moim głosie słychać było zaniepokojenie, kiedy gorączkowo szukałam wzrokiem Kelsey. Moje rzeczy były w jej samochodzie.
                - Wsiadaj - Nakazał, otwierając dla mnie drzwi od strony pasażera, jego ton był znudzony.
                Wsiadłam szybko i zapięłam pas, oddychając szybko podczas gdy on zamknął drzwi i wsiadł na miejsce kierowcy.
                - Trzymaj się mocno - Polecił Justin, uruchamiając silnik i ruszył w dół ulicy.
                - Justin, co się dzieje? - Spytałam raz jeszcze, mocno trzymając się deski rozdzielczej.
                Jestem pewna, że zdecydowanie przekroczył dozwoloną prędkość i mogę podziękować Bogu, że Justin był dobrym kierowcą.
                - Ktoś musiał wezwać policję po scenie w klubie - Wyjaśnił i teraz wszystko miało sens - Cholera, powinniśmy wyjść wcześniej - Wzmocnił uścisk na kierownicy, jego knykcie zbielały - Widzisz jakieś samochody za nami?
                Spojrzałem w lusterko wsteczne, a nawet odwróciłam się w fotelu, widząc jedynie pustą ulicę.
                - Nie, nie sądzę - W pewnym sensie ogarnęła mnie ulga - Nie, czekaj, widzę niebieskie i czerwone światła, ale są daleko - Ponownie spanikowałam, a ulga zniknęła.
                - Kurwa - Zrobił ostry zakręt w prawo, jego ciało nadal było napięte i nie zwalniał.
                - Musisz jechać do domu? - Spojrzał na mnie na chwilę.
                - Nie, powiedziałam mamie, że śpię u Kelsey - Wyjaśniłam, zaskoczona, że moje struny głosowe mnie nie zawiodły - Ale to było kłamstwo.
                - Więc gdzie planowałaś spać - Uniósł brwi, jakby widział w tej sytuacji coś zabawnego.
                Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zdałam sobie sprawę, że nie znałam odpowiedzi.
                - Nie myślałam o tym - Przyznałam w końcu.
                - Zawsze możesz zatrzymać się u mnie - Zaproponował Justin, wyciągając rękę, by ścisnąć moje kolano.
                Uśmiechnęłam się na ten gest. Nie miałabym nic przeciwko ponownemu przytulaniu się z Justinem w łóżku.
                - Widzisz jeszcze policję? - Jego ręka wróciła na kierownicę i przycisnął stopą pedał gazu, by przyśpieszyć, przejeżdżając na czerwonym świetle.
                - Nie, myślę, że ich zgubiliśmy - Odetchnęłam, moje serce biło szybciej z powodu adrenaliny.
                - Dobrze - Wyraźnie się rozluźnił, zwalniając i skręcając w lewo, tym razem czekając na zielone światło.
                Obrócił się w fotelu twarzą do mnie.
                - Wszystko w porządku? - Zmartwienie było widoczne w jego karmelowych oczach, które lśniły w słabym świetle ulicznych latarni.
                - Tak, to po prostu - Trudno mi było znaleźć odpowiednia słowo - Szok, tak sądzę.
                - No cóż, już po wszystkim. Nie musisz się martwić.
                - Nigdy wcześniej nie musiałam uciekać przed policją - Powiedziałam te słowa bardziej do siebie niż do Justina, starając wyrwać się z szoku, w którym byłam.
                Kolejna rzecz, którą mogę dodać do listy lekkomyślnych rzeczy, które zrobiłam dzięki mojemu niegrzecznemu chłopakowi. Justin zignorował moje oświadczenie, oblizując usta i ponownie ruszyła, tym razem z dozwoloną prędkością.
                - Możesz mi podać paczkę papierosów, która jest w schowku?
                Posłałam mu oszołomione spojrzenie.
                - Nie.
                - Potrzebuję tego, Brooklyn - Kontynuował, robiąc wszystko, by być spokojnym, choć mogłam dostrzec, jak pulsują mu żyły.
                - Nie będziesz palił, kiedy mogę tego uniknąć - Oznajmiłam, ignorując to, jak seksowne wyglądał przez te żyły.
                - Więc jak według Ciebie mam się uspokoić, bo cholernie tego potrzebuję - Wyrzucił z siebie, zaciskając szczękę.
                Zanim zapytacie, nie, nie zamierzam go celowo wkurzyć (choć wygląda seksownie gdy jest zły). Nie, staram się mu pomóc zwalczyć ten zły nawyk.
                - Mogę pomyśleć o innym sposobie, aby pomóc Ci się zrelaksować... - Zasugerowałam, bawiąc się włosami, próbując brzmieć uwodzicielsko - Jeśli możesz poczekać, aż wrócimy do domu.
                Jego jabłko Adama uniosło się, kiedy przełknął ślinę i zamrugał kilka razy koncentrując się wyłącznie na drodze.
                Uśmiechnęłam się w zwycięstwie, opierając się w fotelu. Reszta jazdy, która trwała tylko pięć minut była cicha.
                Zdałam sobie sprawę, że byliśmy na miejscy, gdy samochód zatrzymał się, a Justin wyszedł, spacerując wokół samochodu, aby otworzyć drzwi.-
                - Dziękuję - Uśmiechnęłam się do niego, wychodząc z samochodu i biorąc go za rękę.
                Stopy mnie bolały, a alkohol wciąż krążył mi trochę w głowie. W przeciwnym razie, nie zaproponowałabym tego, co powiedziałam w samochodzie, to do mnie niepodobne.
                - Poczekaj, zdejmę szpilki - Oświadczyłam na myśl o wspinaniu się w nich na szóste piętro po schodach.
                Zawiesiłam je na palcach jednej reki, druga splatając z dłonią Justina. Podłoga na schodach była zimna, ale wzruszyłam ramionami.
                - Nienawidzę tego, że nie masz windy, poważnie.
                - Wyraźnie dałaś mi to do zrozumienia ostatnim razem - Zachichotał Justin, podpierając mnie lekko, bym tak szybko się nie zmęczyła.
                - Nawet nie chcę pamiętać, co wtedy mówiłam - Wzdrygnęłam się na wspomnienie siebie siadającej na tym piętrze i gadającej bzdury.
                - Och ale mówiłaś kilka ciekawych rzeczy - Justin zaczął mi dokuczać.
                Zatrzymałam się w połowie schodów i skrzyżowałam ręce na piersi.
                - Na przykład?
                - Hmm, niech pomyślę - Potarł podbródek palcami, udając zamyślenie - Powiedziałaś, że jestem cudowny - Zrobił krok w moją stronę Seksowny - Zrobił kolejny krok - I, że bardzo lubisz, gdy nazywam Cię księżniczką - Oparłam się o poręcz schodów, mój oddech uwiązł w gardle od jego bliskości.
                Złote tęczówki wpatrzone były w moje, jego usta sprawiały, że chciałam go pocałować.  Niepewnie stanęłam na palcach, rozchyliłam usta i zamknęłam oczy, czekając aż jego usta dotkną moich. Niestety, tak się nie stało, usłyszałam tylko jego głęboki chichot i otworzyłam oczy.
                - Gdybyś widziała swoją minę. Wyglądałaś, jak rybka - Uśmiechał się tak szeroko, że w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
                Skrzywiłam się zakłopotana i pchnęłam go, idąc w górę po schodach. Słyszałam za sobą jego śmiech, kiedy oparłam się o drzwi do jego mieszkania, czekając, by otworzył. Gratulacje Brooklyn, właśnie zrobiłaś z siebie głupka. Kiedy dotarł na górę, posłałam nu najbardziej niemiłe spojrzenie, by nie próbował ze mnie drwić. Justin próbował powstrzymać się od śmiechu, kiedy otworzył drzwi, które zaskrzypiały. Wpuścił mnie pierwszą, zamykając ciężkie drzwi za sobą. W domu było ciemno, więc Justin włącza się światło.
                - Nikogo nie ma, nie przejmuj się, że jesteś głośno - Mrugnął do mnie, zdejmując kurtkę i wieszając ją na wieszaku. Zrobiłam to samo, zostawiając buty na podłodze.
                - Gdzie oni są?
                - Nie mam pojęcia - Wzruszył ramionami, wypychając uroczo dolną wargę.
                Nie mogłam powstrzymać chichotu.
                - Więc Twoja rodzina zostawia Cię samego w domu na noc i nie pytasz ich, gdzie idą?
                - A co mnie to obchodzi? - Dopóki mam dom dla siebie... - Spojrzał na mnie tak, jakbym miała trzy głowy i udał się do swojego pokoju.
                Ruszyłam za nim, ziewając i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jaka byłam zmęczona. Kiedy weszłam do pokoju, Justin stał do mnie plecami, zdejmując swoją koszulkę i dając mi dobry widok na jego szerokie plecy. Przygryzłam wargę. Czy przez alkohol, człowiek też staje się napalony?
                - Zrób zdjęcie, będzie na dłużej - Ujrzał mnie w odbiciu lustra i posłał mi swój nikczemny uśmieszek.
                Zarumieniłam się, ukrywając twarz we włosach. Justin zachichotał z mojej nieśmiałości.
                - Chcesz jakieś ubrania?
                - Poproszę - Powiedziałam, zdejmując kolczyki koła i wyjmując wsuwki z włosów, więc opadła mi grzywka. Poprawiłam ją, gdy coś przykuło moją uwagę.Justin zdjął swoje spodnie i stał przede mną półnagi. Zakryłam twarz dłońmi.
                - Co robisz? - Zawołałam.
                - Rozbieram się, by było mi wygodnie - Powiedział, jakby normalną rzeczą było rozbieranie się przy kimś innym, zwłaszcza płci przeciwnej.
                - Nie mogłoby Ci być wygodnie w ubraniach?
                Usłyszałam szuranie i westchnienie.
                - Możesz już popatrzyć, założyłem spodnie.
                Rozsunęłam palce i przez szczeliny dostrzegłam, że miał na sobie ciemnoniebieskie dresy.
                - Dziękuję - Uznałam, że nie ma sensu prosić go o włożenie koszulki.
                Nie, żeby przeszkadzało mi patrzenie na jego seksowne mięśnie brzucha. Justin przewrócił figlarnie oczami.
                - Możesz ubrać to - Podał mi fioletowe spodenki do koszykówki i czarny podkoszulek z krótkim rękawem.
                - Masz zamiar tak stać, kiedy będę się przebierać? - Skinęłam na niego dłonią.
                - Naprawdę muszę odpowiadać na to pytanie? - Spojrzał na mnie porozumiewawczo, dokładając do tego kuszący uśmieszek.
                Teraz była moja kolej, by przewrócić oczami.
                - Będę w kuchni - Jęknął Justin, poddając się.
                Uśmiechnęłam się zadowolona i kiedy upewniłam się, że mnie nie zobaczy, zaczęłam się przebierać. Powiedzieć, że ubrania były na mnie za duże to za mało. Szorty, które miały sięgać nad kolano, u mnie wisiały pod nim, a koszulka wyglądała na mnie, jak sukienka. Innymi słowy, wyglądałam przedziwnie. Zostawiłam swoje ubrania na krześle i udałam się do kuchni. Wychylając głowę znad framugi, ujrzałam Justina z telefonem, opróżniającego puszkę piwa.
Naprawdę? Prawie o czwartej nad ranem? Zauważył mnie i odłożył telefon na stół.
                - Hej.
                - Hej - Odpowiedziałam, nadal ukrywając się za ścianą.
                - Um, wchodzisz, czy co? - Zapytał trochę z rozbawiony, trochę zmieszany.
                - Będziesz się ze mnie śmiał.
                - Nie będę.
                Zaufanie tej obietnicy, było jak zaufanie dziecku, które mówi, że pies zjadł mu pracę domową. Justin zawsze się ze mnie naśmiewał. Ale ponieważ nie miałam wyboru, weszłam do kuchni. Justin zamrugał kilka razy, ale ku mojemu zdziwieniu nie roześmiał się.
                - Niby czemu miałem się śmiać?
                - Ponieważ wyglądam okropnie? - Wskazałam na swój strój.
                - Powiedziałbym, że raczej wyglądasz seksownie - Mrugnął do mnie, rzucając puszkę piwa do kosza, by do mnie podejść. Tym razem nie chciałam się poddać tak, jak na schodach - Bardzo seksownie - Wychrypiał, przez co przeszły mnie ciarki.
                Spojrzałam mu w oczy widząc, że mi się.
                - Co? - Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu.
                - Nic. Po prostu czekam, aż pokażesz mi, jak zamierzasz pomóc mi się zrelaksować - Zamruczał, oblizując się uwodzicielsko, na co moje serce zabiło szybciej.
                - Och - Powiedziała zaskoczona. Nie czułam się teraz taka pewna, kiedy miałam go przed sobą, byłam odurzona jego seksapilem - Możesz mi dać najpierw coś do jedzenia? Jestem głodna.
                Wyraz twarzy Justina natychmiast się zmienił na rozczarowanie, chociaż starał się maskować to, jak tylko mógł.
                - Jasne, co byś chciała? - Zapytał znudzony, podczas gdy ja usiadłam na blacie.
                - Masz ciasteczka?
                Moja podświadomość mnie zbeształa. Nie możesz obiecywać biednemu chłopakowi takich rzeczy, a potem nic nie robić. To nie tak, że musicie już uprawiać seks. Miała rację. Musiałam trochę ustąpić. Musiałam zrobić coś, żeby poczuł się lepiej i łatwiej było to zrobić pod wpływem alkoholu. Nie kręciło mi się w głowie, ale nadal czułam się trochę podchmielona, Justin robił tyle dla mnie, ja musiałam zrobić też coś dla niego. Plus, słowa Kelsey krążyły mi w głowie "z mojego doświadczenia, radzę Ci nie powstrzymywać Justina, kiedy będzie chciał pójść dalej następnym razem. Spodoba Ci się to".
                - Wiesz co? Zapomnij o ciasteczkach. Mogę zaspokoić swój głód w inny sposób - Głowa Justina odwróciła się w moją stronę, kiedy spojrzeliśmy na siebie, oboje zaskoczeni tym, co powiedziałam. Moje policzki zrobiły się czerwone, ale utrzymywałam swoją pewność siebie - Idziesz, czy nie?
                Justin pokonał małą przestrzeń między szufladami, gdzie szukał ciastek, a blatem, na którym siedziałam. Stanął między moimi nogami, jak wtedy, kiedy piekliśmy tort dla Jaxona, ale dziś nikt nam nie przerwał. Nie odrywając wzroku od moich oczu, przesunął dłońmi po moich udach, następnie po talli, po ramionach, aż w końcu ujął w dłonie moją twarz.
                - Wiesz, że nie musisz robić niczego, czego byś nie chciała, prawda? - Zapytał mnie delikatnie, ale śmiertelnie poważnie.
                - Wiem, po prostu mnie pocałuj - Szepnęłam, czując ognień palący mnie od środka.
                Pilna potrzeba, by mieć go blisko siebie, zżerała mnie od środka. Justin powoli się nachylił i przyłożył swoje miękkie usta do moich. Ten prosty gest spowodował gęsią skórkę na całym moim ciele. Położyłam mu dłoń ka karku. Łapiąc wskazówkę, Justin włożył więcej siły w pocałunek, masując moje wargi, przez co poczułam przyjemne dreszcze na całym swoim ciele. Przesunął dłonie, chwytając mnie w talli, pieszcząc moją skórę przez materiał koszuli. Przysunęłam się bliżej niego, przejmując inicjatywę i wsunęłam mu język w usta, po raz pierwszy. Chętnie mnie wpuścił, walcząc z moim językiem o dominację. Przesunął dłonie na mój tyłek, ściskając go, na co jęknęłam. Pragnienie we mnie było co raz silniejsze, chciałam być tak blisko Justina, jak tylko możliwe. Przechyliłam głowę bardziej w bok, nasze klatki piersiowe były przyciśnięte do siebie. Justin zsunął palce na moje uda, więc owinęłam nogi wokół jego pasa, a ramiona wokół jego nagiej szyi. W przeciwieństwie do poprzedniego razu, kiedy powstrzymałabym Justina w tym momencie, teraz tego nie zrobiłam. Pozwoliłam mu podnieść się i zabrać do jego sypialni, ani na chwilę nie przestał całować i ssać mojej szyi. Z moich ust uciekł jęk, w tej samej chwili usłyszałam gardłowy jęk Justina, przez co mięśnie mojego brzucha ścisnęły się jeszcze bardziej. Justin zamknął nogą drzwi do pokoju i zaniósł mnie na łóżko, delikatnie kładąc mnie na czerwonej kołdrze, po czym zawisł nade mną. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, widziałam tylko pożądanie, czyste pragnienie wirowała w morzu karmelu jego oczów i jestem pewna, że moje wyglądały tak samo. Złączając nasze usta ponownie, pozwoliłam swoim dłonią wędrować po plecach Justina, czując jego gorące, umięśnione ciało. Jego idealne usta ponownie zaatakowały moją szyję. Zaczęłam czuć wilgoć w dolnej części mojego ciała, coś czego jeszcze nigdy nie czułam. Właśnie, kiedy miałam wydać z siebie głośny jęk, rozdzwonił się mój telefon.
                Doskonałe wyczucie czasu. Uwaga, sarkazm.


_____________


NOWE TŁUMACZENIE - "NOT SAFE FOR WORK"
ZAPRASZAM

140 komentarzy:

  1. O :) MATKO:) KOCHANA:) !!!! TO NAPEWNO JEJ RODZICE ! :D MEGAA ROZDZIAŁ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny <3 <3 /@Madame_Bieberx3

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka jest najlepsza sfdhghdfshdfhfdsgs ale kto to im do cholery przerwał ;/ @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! *-*
    końcówka to coś, inoewfbnegt *-*
    czekam na kolejny *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. no i dzisiaj już nie usnę. ale rozdział genialny, dziękuję, że tłumaczysz ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaa ! :D Megaaaa !!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje ze to tlumaczysz,nawet nie wiesz ile przyjemnosci sprawia mi i pewnie nie tylko mi czytanie twojego tlumaczenia. Gdybym miala czytac po angielsku to zajeloby mi to chyba z milion lat wiec... Jestes wspaniala ze robisz to choc masz jeszcze milion innych rzeczy na glowie.. Kc <33

    OdpowiedzUsuń
  8. zajebisty !!!!!! czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Awwwww jak słodko na końcu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejjj.... końcówka. <333

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam <3 już nie mogę doczekać się poniedziałku!

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG! jaka akcja! dsjfksdhfjksdhfjhds *_____* czekam na kolejny! nic się nie stało, że dopiero teraz dodałaś rozdział :) 3maj się :* @kejti_

    OdpowiedzUsuń
  13. JA PIERDILE KOCHAM TO<3 / @SWAGGYSAWTYY

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeeej<3 Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Lepsze niż Danger i Danger's Back moim zdaniem <3

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny! Jacy oni słodcy, aww!

    OdpowiedzUsuń
  17. Woah. Myslalam, ze bedzie ten uroczy sex , o ktorym mi mowilas hahaha xo wiecej <3 @GrandMcBer

    OdpowiedzUsuń
  18. Coś czuję że to mama Brooklyn hehe i że Kelsey złapała policja i Brook ma przerąbane... W każdym razie rozdział był rfhncbjhn <3333

    OdpowiedzUsuń
  19. O MÓJ BIEBER! DSUIFHERUJBHG BOŻE, NO! ZAWSZE COŚ MUSI IM PRZERWAĆ! IDSFNERIJE AAAA, CO TO ZA SZUJA IM PRZERYWA? TYSON, JEŚLI TO TY, TO URWĘ CI GŁOWE! :D CZEKAM NA NN! <3 OMB, JUSTIN JEST TAKI UROCZY!
    @kidrauhlovely

    OdpowiedzUsuń
  20. Łoooo dzieje się ! :D
    Haha, ja im współczuję, zawsze w takich momentach ktoś im się wpieprza ;D
    Jaj, jaram się że nn już w poniedziałek, nie mogę się doczekać <3

    Kukardka, xoxo

    + taka mała reklama :d
    www.ellizabeth-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Zajebisty rozdział o OMG no to do poniedziałku :* czekaam na nn @PolishBelieberW

    OdpowiedzUsuń
  22. Hahaha!! No serio, chcę poznać tę osobę z ''doskonałym wyczuciem czasu''. :D
    Nie winię Cię, że tak długo rozdział się niepojawił, bo serio jest długiiii....
    Bardzo dziekuję, że tłumaczysz! ;)

    Dangerous Darkness

    OdpowiedzUsuń
  23. Sdfgnbvcfdghnbvfghthjnbvnfg *.*
    cos czuje, ze ten telefon to cos zlego ;c Pewnie mama dzwoni ;c
    -@luuuvmyswaggy

    OdpowiedzUsuń
  24. jsakjxskjcnjdc, cudo

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział jest boski. Stawiam na to ze to jej mama im przerwała. Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie ze ona się dowie o tym ze Brook nie śpi u Kels. Czekam na nn c:

    OdpowiedzUsuń
  26. Uuu jaki to słodkie, oni są tacy słodcy XDDD

    OdpowiedzUsuń
  27. o jezu końcówka jest powalająca <3 świetne, świetne, świetne!
    kurde tak cudownie to tłumaczysz <3 czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Omb!!!!ja już chce wiecej xD ciekawe kto to dzwonil.......no i mogliby dokończyć ta goraca scene hehe :P KOCHAM to opowiadanie ^.^ czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że nie jestem zła za opóźnienie, rozumiem że poza tym tlumaczeniem masz co robić, poza tym jak zawsze warto było czekać
      Czy muszę znów mówić, że Justin i Brooke są idealni? :3
      Nienawidzę tego, ze im przerwano, jestem zaniepokojona..
      Pozdrawiam, życzę powodzenia w tlumaczeniu <3
      @_ifancyjustin

      Usuń
  30. Najlepszy rozdział ever <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Przynajmniej czekanie było warte dla tak świetnego i długiego rozdziału :3 awww <3 Czekam na nn ;]

    OdpowiedzUsuń
  32. OMBBBBB *o*

    ALE W ŚWIETNYM MOMENCIE SIĘ SKOŃCZYŁO :))))))))

    OdpowiedzUsuń
  33. Wow a juz myslalam ze to zrobiaXD Ciekawe kto im przerwal ale mysle ze to Kelsey zadzwonila:P Czekam na nastepny oi nie gniewam sie ze tak pozno dodalas bo rownie dobrze moglas dodac go jutro a mimo to otrzymalas slowa i dodalas w sobotewiec dziekiuje ze poswiecasz swoj czas aby rozdzialy byly dodawane w ustalonym terminie:)

    OdpowiedzUsuń
  34. dlaczego musiało się skończyć w tak gorącym momencie?! *>*

    OdpowiedzUsuń
  35. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  36. jhdfmlaekgmer jezu już mam chcice na następny rozdział noooooo... pewnie Kels albo mama dzwoni xD

    OdpowiedzUsuń
  37. Dziękuje że tłuamczysz. <333
    A rozdział poprostu zajebisty. ;*
    <333

    OdpowiedzUsuń
  38. Jezu, kocham cię. Nie nie jesteśmy źli, to i tak doceniamy to że dzisiaj dodałaś ten rozdział. Ale żeby zakończyc w takim momencie xD :pp Kocham Cię <33

    OdpowiedzUsuń
  39. jsgvajstwvjsidgs to jest svshhsbagajanah.

    OdpowiedzUsuń
  40. Kocham to ! *____*

    OdpowiedzUsuń
  41. A ja jednak myśle że to Kelsey dzwoniła O.o

    OdpowiedzUsuń
  42. swietny rodzial.koncowka the best haha. sa male literowki,ale to niewazne.ciesz sie ,ze dodalas ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Chyba sie zakochalam.
    Justin jak ty dzialasz ,sbuiibufw<3
    hahah uwielbiam to opowiadanie i strasznie ci dziekuje,ze je tlumaczysz ,jestes niesamowita :)
    Kocham Cię<3

    @forevermindSWAG

    OdpowiedzUsuń
  44. jezu to jest taki asdfghjkl *-* nie moge sie doczekać nastepnego rozdziału <33 aww kocham ich <3 oni są tacy słodcy! Kocham cię i dziekuje że tłumaczysz <333

    OdpowiedzUsuń
  45. Carter trzymał Justina za ramiona, uniemożliwiając mu ponowne rzucenie się na Justina
    aha

    OdpowiedzUsuń
  46. noo dlaczego??!! komu zachcialo sie zadzwonic do Brook w srodku nocy ? no nie mogl ten ktos poczekac do rana ?! CUUUDOWNY ROZDZIAL <3<3

    OdpowiedzUsuń
  47. OMG super!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  48. ten rozdział był taki aosidboiasdboiad, kocham no! <3 mam wrażenie, że to mama brooke, która się dowiedziała, że nie nocuje u przyjaciółki albo kelsey do niej zadzwoniła.

    OdpowiedzUsuń
  49. Dziękuję za rozdział! <3
    Gorrrąco! A tu pewnie mama Brooke.. (oby nie)
    Już się nie mogę doczekać kolejnego!
    Buziaki xx

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  50. Boże koniec e takim momencie i do tego ktoś im przerwał nowe ;((( :*:*:*:*:* Kisiel e gaciach czytając końcówkę normalnie :P:*

    OdpowiedzUsuń
  51. BOSKO BOSKO BOSKO ! <3 I TA KOŃCÓWKA.. :D

    OdpowiedzUsuń
  52. CO ZA IDIOTA DO JASNEJ CHOLERY IM PRZERWAŁ?!

    OdpowiedzUsuń
  53. KXDNIBCUVUISP;M
    JAK KTOŚ ŚMIAŁ IM PRZERYWAĆ?!
    czekam na następny!
    @ShawtyManeJB98

    OdpowiedzUsuń
  54. Ktoo im przerwał?!
    Koocham<3

    OdpowiedzUsuń
  55. Boooosko ! *_* Nie mogę się doczekać nn ! <3

    OdpowiedzUsuń
  56. Boże dlaczego w takim momencie rozdział świetny czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  57. Wspaniały rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  58. cudowny, cudowny, cudowny rozdział *___* nie mogę się doczekać poniedziałku *_*
    @morelowaa

    OdpowiedzUsuń
  59. Awww....jacy oni słodcy ^^

    OdpowiedzUsuń
  60. było warto czekac ^.^
    ajkskdneitrhti - @nataliadrab1

    OdpowiedzUsuń
  61. OMB <3 KoChAm *.*
    @CarolineSzymach

    OdpowiedzUsuń
  62. Rozdział jest boski *_* Tylko dlaczego skończył się w takim momencie ?!

    OdpowiedzUsuń
  63. Uwielbiam ten rozdział!<3

    OdpowiedzUsuń
  64. omg fper[sfdzmksdg, cudowny *-*

    Na pewno rodzice im przerwali! :D

    OdpowiedzUsuń
  65. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ! *o* Boski rozdział ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  66. Kocham, kocham... KOOOCHAM!!!!

    OdpowiedzUsuń
  67. Czyżby była to jej matka albo ojciec ?! dowiedzieli sie ze kelsey nie spi u Brook a brook u kelsey ?! OMG ! chce seks w koncu no nie wiem niech mu dobrze zrobi albo cos kurwa bo nie wytrzymam ..

    OdpowiedzUsuń
  68. Boże, najlepsze <33 ! :D

    Kocham <3 !!

    OdpowiedzUsuń
  69. Hswhhpwhquhenxg *____*
    Jejuu, co za akcja *_*
    A na końcu wydobyłam z siebie tylko 'serio?' kiedy telefon zadzwonił.
    Zgaduje, że to Kels albo mama hihihi

    OdpowiedzUsuń
  70. OMG świetny rozdział. Zawsze im coś przerywa. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  71. omg zabije tego kto im przerwał, haha.
    Miłego tłumaczenia :)
    @heartforbiebss

    OdpowiedzUsuń
  72. Ciekawy rozdział :D
    @hejtujbicz

    OdpowiedzUsuń
  73. Detka_BieberPl16 czerwca 2013 13:37

    jak zawsze cudo brooklyn się podnieciła troszkę jakie to słodkie.

    OdpowiedzUsuń
  74. wiueghjnemwkqiwjeuhjnmki zajebiste ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  75. ofhjsdgmjlkbhzsr,whskua co za akcja

    OdpowiedzUsuń
  76. Nie wiem co bym zrobiła bez tego opowiadania xkndkcnsxknsd *,*

    OdpowiedzUsuń
  77. kocham jeee.. nie wytrzymam do poniedziałku. ;]

    OdpowiedzUsuń
  78. hahahaha na pewno Kels.:D
    Ona ma wyczucie czasu.XD
    Się dzieje,się dzieje.;o
    Nie moge doczekać się następnego rozdziału!
    Jeeej!:D
    @OMB_OMJ

    OdpowiedzUsuń
  79. aaaaaaaaaaaaaa *.*

    OdpowiedzUsuń
  80. Mmmmm boooskie <3

    OdpowiedzUsuń
  81. wolę B.R.O.N.X od dangera i afterlight :) ♥
    KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO!

    OdpowiedzUsuń
  82. Awwwww *.* Cudny!!! Ale w takiej chwili? ;/ Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  83. U la la taka akcja się zaczęła a tu koniec :P
    No ale koniec rozdziału zawsze jest w najciekawszym momencie hi hi .Czekam na następny z niecierpliwością :D

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  84. boże oni są tacy słodcy <3 <3v<3 <3 :* czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  85. noooooo ciekawe moment i już przerwano ;c podejrzewam, że to Kelsey dzwoniła ;>

    OdpowiedzUsuń
  86. Końcówka cudowna *____*

    OdpowiedzUsuń
  87. Czemu w takim momencie ? :c ale ogolnie rozdzial jest booooski <3

    OdpowiedzUsuń
  88. świetne! nie mogę się doczekać! <3

    zapraszam na mój fanfiction :)

    OdpowiedzUsuń
  89. kocham to ! chcę następny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  90. rozdział jest jak zwykle boski.<3
    zapraszam do siebie:
    her-romeo-his-juliet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  91. Świetny, tylko czemu zadzwonił ten głupi telefon i przerwał im tą cudowną sytuację ;)
    @TeleDul

    OdpowiedzUsuń
  92. Kocham to opowiadanie. Dziękuję, że je tłumaczysz ♥

    OdpowiedzUsuń
  93. wow robi się coraz ciekawiej :D
    zgaduje że Kelsey zadzwoniła xd

    OdpowiedzUsuń
  94. hbhsfbhs kocham to opowiadanie <3333
    ps. świetnie tłumaczysz xd

    OdpowiedzUsuń
  95. boże kocham to opowiadanie i Twoje tłumaczenie <3

    @greenmonkeeey

    OdpowiedzUsuń
  96. Bsiandisnsinsh <3 kocham to. Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  97. Jejciu tej nocy przeczytałam wszystko - jest zajebiście! Rozdział jest taki jklsdjkldsjkldjkldsj *.* Tłumaczysz niezwykle dobrze za co ma ochotę pojechać do Ciebie i cię porządnie uściskać. A co do końcówki rozdziału... Jestem na 99% pewna że to rodzice :)
    @ItsOnlyCiastko

    OdpowiedzUsuń
  98. Omg super!! Boże co za dupek może tak przerywać im w takiej sytuacji ?! ;p Do następnego. ;**

    OdpowiedzUsuń
  99. Rozdział jest jak zwykle ŚWIETNY!!! Już nie mogę doczekać się nowego rozdziału ♥♥♥ Uzależniam się♥ Błagam dodaj jak najszybciej NN♥♥♥
    ~~~
    A jakbyś mogła wpadłabyś do mnie :
    http://doyoulovemejustin.blogspot.com
    http://dangerous-meen.blogspot.com
    http://friendship-or-love-or-something-more.blogspot.com : i tak wiem że nikt nie wejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  100. Błagam dodaj dzie nn rozdział !<3

    OdpowiedzUsuń
  101. Świetnyy jak zawsze <3\Dominika

    OdpowiedzUsuń
  102. KOCHAM TO . I ta końcówka *.* o mamooo ...

    OdpowiedzUsuń
  103. Super rozdział :D na pewno dziś dodasz rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  104. jej! serio długi! ale dla nas to lepiej :D

    OdpowiedzUsuń
  105. Zarąbisty *,* . Kiedy dodasz następny ? Dasz radę dzisiaj ? ;* Kocham to

    OdpowiedzUsuń
  106. ten rozdział jest BOSKI ^.^

    OdpowiedzUsuń
  107. O no w takim momencie takich rzeczy się nie robi haha

    OdpowiedzUsuń
  108. blsdfblsa I jak zawsze coś co się musi stać :)
    Czemu ten telefon zadzwonił <3
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  109. Kocham to opowiadanie<3 Piszesz jakieś jeszcze opowiadania? Końcówka najlepsza ;)

    OdpowiedzUsuń