28. Dope

Brooklyn

                - Och, do kurwy nędzy, wyłącz to cholerstwo - Justin zawołał poirytowany w poduszkę, przez co zdałam sobie sprawę, że dzwoni budzik.
                Czułam ciepło jego ciała obok siebie, na moim karku pojawiły się małe kropelki potu, taka gorąca była jego skóra. Wolną rękę wyciągnęłam w stronę szafki nocnej i po omacku wcisnęłam przycisk drzemki w budziku i irytujące piszczenie ustało. Justin wydał z siebie zadowolony jęk. Tymczasem ja jęknęłam, gdy uświadomiłam sobie, że faktycznie miałam się obudzić do szkoły po mniej, niż czterech godzinach snu.
                - Nie idź dzisiaj do szkoły - Justin wymamrotał jeszcze w półśnie, obejmując mnie ciaśniej ramieniem.
                W nocy odwróciłam się do niego plecami i teraz nasze palce były splecione na moim brzuchu.
                - Muszę iść - Bardziej starałam się przekonać samą siebie, niż jego, rozplątując nasze nogi i palce.
                Kiedy wyszłam z łózka, musiałam złapać równowagę, prawie potykając się o własne nogi. Lekko kręciło mi się w głowie z powodu braku snu i czułam się, jakbym obudziła się z kacem, chociaż jedyne, co piłam na wczorajszej "imprezie", to cola. Justin nawet nie próbował opuścić wygodnego łózka, więc skorzystałam z okazji, idąc do łazienki. Kiedy byłam w środku, skorzystałam z toalety, a następnie odkręciłam kurek i spryskałam wodą swoją rozgrzaną twarz i szyję. To pomogło mi się trochę rozbudzić, a kiedy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, kąciki moich ust uniosły się ku górze. Wierzcie lub nie, ale właśnie spędziłam całą noc przytulając się z Justinem. Głos w mojej głowie ekscytował się. Rozczesując włosy i starając się je rozplątać myślałam o tym, co Justin mi powiedział zaledwie kilka godzin temu.
                "Przepraszam. Nie chce się już więcej kłócić".
                "Jeśli teraz nie przestaniemy, to nie wiem, czy będę w stanie powstrzymać się później".
                "To dobrze, bo chcę być pierwszym, który będzie z Tobą tak blisko, kochanie".

                Pamiętając to wszystko - a szczególnie ostatnie zdanie - miałam zawroty głowy i nie musiałam nawet nakładać różu na policzki, bo już były różowe. Uczesałam włosy, robiąc prosty warkocz po boku i dokończyłam swój makijaż, pociągając rzęsy tuszem, malując usta błyszczykiem oraz nakładając sporą ilość korektora, by zakryć sine worki pod oczami.
Wychodząc z łazienki, usłyszałam jakiś delikatny hałas, a jego źródłem był bardzo śpiący Justin, zakładający koszulkę i buty. Więc tym razem zero podziwiania jego umięśnionego torsu dla mnie.
                - Możesz skorzystać teraz z toalety, jeśli chcesz - Zaproponowałam, wskazując kciukiem na drzwi za siebie.
                - Okej - Posłał mi bezczelny, choć jeszcze senny uśmiech, zanim wszedł do środka.
                - Tak w ogóle, to w szufladzie pod zlewem są wolne szczoteczki - Poinformowałam go, zanim zamknął drzwi i powiedział "dziękuję".
                Poszłam do garderoby i szukałam jakiegoś stroju. Ponieważ nie byłam w nastroju na coś skomplikowanego, wybrałam parę czarnych legginsów, buty bojowe i duży sweter w czarno białe paski. Kiedy Justin wrócił do pokoju, byłam już ubrana i gotowa do wyjścia z domu, zanim ktoś z rodziny dowiedziałby się, że Justin był u mnie. Jak na zawołanie, rozległo się pukanie do drzwi i usłyszałam głos mojej matki.
                - Brooklyn kochanie, jesteś gotowa? Spóźnisz się!
                Justin i ja wymieniliśmy przerażone spojrzenia - no może tylko ja wpadłam w panikę, Justina jak zwykle to nie obchodziło.
                - Daj mi chwilę, mamo! - Odkrzyknęłam.
                - Dobrze, pośpiesz się - Jej kroki ucichły chwilę później.
                Wypuściłam głęboki oddech, a Justin zachichotał, wyraźnie bardziej rozbawiony niż ja.
                - Więc odwieziesz mnie do szkoły? - Zatrzepotałam rzęsami, starając się, by słodki wygląd go przekonał.
                - Właściwie to nie przyjechałem samochodem, skończył mi się gaz - Przyznał, zasuwając swoją fioletową bluzę.
                - Och, ja bym Cię odwiozła do domu, ale spóźnię się do szkoły, jeśli to zrobię - Przeprosiłam, zakładając złote kolczyki koła.
                - Wyglądasz, jak hipster - Zachichotał Justin, na co otworzyłam usta, po czym posłałam mu oburzone spojrzenie.
                - Teraz na pewno Cię nie podwiozę - Justin złapał moją dłoń, zanim wyszłam.
                - Żartowałem. Wyglądasz pięknie, jak zawsze - Zarumieniłam się, słysząc jego komplement. Justin uśmiechnął się, widząc moją reakcję - Moglibyśmy pojechać metrem razem. To znaczy, pojedziemy do Twojej szkoły, a ja potem wrócę. To znaczy, jeśli chcesz ze mną jechać - Jego uśmiech zmienił się w prowokujący uśmieszek, ale w jego spojrzeniu widać było, że wątpi, że zgodzę się na metro.
                Myślałam o tym przez chwilę. Ostatnim razem nie było tak źle no i miałabym jeszcze kilka minut z Justinem.
                - Okej.
                Oczy Justina zaświeciły się, jak dziecku w Boże Narodzenie.
                - Zajebiście - Jak niewiele trzeba, aby uszczęśliwić tego chłopaka, pomyślałam, uśmiechając się.
                - Ale nie będę jechać na gapę - Dodałam, zdając sobie sprawę, że on pomyślał, że to właśnie chcę zrobić.
                Na jego twarzy pojawiła się jego charakterystyczna smutna minka, ale spojrzałam gdzie indziej, na tyle szybko, by oprzeć się pokusie.
                - Dobra - Powiedział, przeciągając "o" tak, jak zawsze to robi.
                Chwyciłam czarną torbę, gdzie były moje książki i inne rzeczy i otworzyłam drzwi.
                - Obawiam się, że będziesz musiał użyć okna - Posłałam mu przepraszające spojrzenie.
                Biedny Justin. Pewnie ma już dość chodzenia tymi głupimi schodami przeciwpożarowymi.
                - Więc zobaczymy się na ulicy - Skinął głową.
                - Chcesz coś na śniadanie? - Zapytałam. Nie byłam głodna, ale Justin mógł być, w  końcu on dużo je.
                - Nie, nie jestem głodny ale chcę buziaka na dzień dobry - Wyszeptał ostatnią część, podchodząc bliżej, aby mógł się pochylić i przycisnąć usta do moich.
                Nie wiem, czy to dlatego, że nie byłam przyzwyczajona do pocałunków tak wcześnie rano, czy dlatego, że mnie zaskoczył, ale Justin zaparł mi dech w piersiach.
                - Tak lepiej - Uśmiechnął się i odsunął, zanim zniknął za oknem, pozostawiając mnie oniemiałą.
                Po tym, jak wyrwałam się ze swojego małego transu, opuściłam pokój i poszłam do kuchni. Tam cała moja rodzina jadła śniadanie.
                - Dzień dobry - Powiedziałam szczęśliwie, zdobywając zmieszane spojrzenia od wszystkich poza Blakiem, który uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo.
                - Dzień dobry kochanie - Odpowiedzieli moi rodzice - Chcesz naleśniki lub tosty? - Mama odwróciła się z talerzem pełnym naleśników, które pachniały niebiańsko. Przygryzłam usta od wewnątrz, czując swój wiśniowy błyszczyk.
                - Nie jestem głodna. Wezmę coś później na stołówce - Zignorowałam burczenie w brzuchu, ponieważ się spieszyłam. Podróż metrem do szkoły zajmie dłużej, niż jazda samochodem.
                Mama zmarszczyła brwi w niepokoju.
                - Ale nie jadłaś prawie nic wczoraj na obiad.
                - Po prostu nie jestem... głodna. Nie wiem, pewnie zbliża mi się okres, czy coś  - Chyba usprawiedliwienie z powodu okresu zostało moim sprzymierzeńcem, miejmy tylko nadzieję, że nie okaże się tak fatalne, jak w przypadku Justina.
                - W porządku, ale nie wychodzisz za wcześnie? - Westchnęłam, słysząc zatroskany głos mamy, kiedy wkładałam swoją kurtkę w kolorze khaki, szary dzianinowy szalik i czapkę.
                - Umówiłam się z Kelsey, że spotkamy się dzisiaj wcześniej - Dodałam na końcu uśmiech, aby ukryć swój zbyt szorstki i znudzony głos.
                Blake prychnął, przez co zadławił się kawałkiem naleśnika. Cóż, karma. Wszyscy na niego spojrzeli, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie, tym samym ostrzegając go, by nic nie mówił. Nie wiem, skąd do cholery on zawsze wie, kiedy jestem z Justinem, ale zamienię z nim kilka słów później.
                - Cóż, lepiej już pójdę - Cmoknęłam każdego na pożegnanie w policzek, zanim wyszłam z mieszkania.
                Kiedy byłam na ulicy, poczułam, jak niesamowicie zimna była pogoda pod koniec listopada w Nowym Jorku. Wydawało się, że nawet ogromna ilość ludzi błąkających się po ulicach - mimo wczesnej pory dnia - ani spaliny tysięcy pojazdów nie podnosiły temperatury powietrza. Justin opierał się o srebrny samochód, paląc papierosa. Przewróciłam oczami.
                - Poważnie, nawet nie jadłeś śniadania, a już palisz? - Zapytałam z dezaprobatą.
                - To tylko mój poranny papieros - Wzruszył ramionami wypuszczając długą, szarą smugę toksycznego dymu.
                - Nie oczekuj, że Cię po tym pocałuję. Nienawidzę tego smaku - Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.
                Justin zachichotał.
                - Wczoraj nie narzekałaś - Zażartował, przestając się opierać o samochód i zaczęliśmy iść obok siebie.
                Zarumieniłam się. Czasami jestem tak zaabsorbowana pocałunkiem z Justinem, że nie zwracam uwagi na smak nikotyny w ustach.
                - Nieważne - Mruknęłam zakłopotana, bawiąc się końcówkami swoich włosów, które były splecione w warkocz i związane gumką.
                - To jest Twoja zwykła odpowiedź, kiedy nie wiesz co powiedzieć - Zauważył świadomie. Nic nie powiedziałam. To była chyba prawda - Ty zawsze smakujesz, jak wiśnia i ja nie narzekam - Dodał żartobliwym tonem.
                - Nie lubisz wiśni? - Zapytałam, nieświadomie oblizując usta.
                - Nie mam nic przeciwko, ale z Twoich ust nigdy bym nie odmówił - Puścił mi oczko, na co sama przybrałam kolor wiśni.
                Nie jestem pewna, czy on wie, jak jego słowa - i sposób, w jaki je wypowiada - wpływają na mój stan psychiczny i fizyczny. Zawsze chichocze i uśmiecha się z satysfakcją, kiedy się rumienię i milczymy wtedy, dopóki on nie postanowi się odezwać.
                Mój umysł zaczął się zastanawiać, dlaczego Justin nie owinął ręki wokół mojej talii tak, jak zawsze robi. Patrząc w dół na chodnik, dostrzegłam jak rzuca niedopałek papierosa i przydeptuje go butem. Kątem oka śledziłam jego ruchy. Włożył ręce do przednich kieszeni bluzy, a na jego różowych pełnych wargach błąkał się łobuzerski uśmieszek. Boże, dlaczego one muszą być takie atrakcyjne? Włożyłam dłonie do swoich własnych kieszeni, starając się odgadnąć, dlaczego się tak uśmiechał. Po kilku sekundach ciszy, z ust Justina wyrwał się krótki śmiech, na co odwróciłam głowę, by spojrzeć na jego twarz.
                - Jeśli chcesz, żebym to zrobił - Objął prawą ręką moje ramię - Po prostu zapytaj, kochanie.
                Znów się zarumieniłam, spuszczając wzrok, aby nie mógł zobaczyć wyrazu mojej twarzy.
                - A skąd wiesz, że tego chcę? - Szczerze mówiąc nie zamierzałam narzekać, lepiej się czułam, gdy jego ciało było przyciśnięte do mojego, ale nie mogłam się ugiąć.
                - Twoja twarz Cię zdradza, Księżniczko - Rzucił, uśmiechając się do mnie, przez moment prawie chciałam ścisnąć mu policzki przez to, jak słodko wyglądał.
                - A możesz mnie winić? - Uniosłam niewinnie brwi, obejmując go ręką w pasie.
                Justin zaśmiał się i pochylił, by złożyć na moich ustach niewinny pocałunek.
                - Zawsze marzeniesz strasznie szybko, naprawdę - Oblizał usta po tym, jak nawiązały one kontakt z moimi, zimnymi.
                - A Ty zawsze jesteś bardzo gorący - Powiedziałam zbyt szybko, powodując u Justina pewne siebie spojrzenie.
                - Och, dziękuję kochanie - Mrugnął do mnie.
                - Nie pochlebiaj sobie, wiesz, że nie o to mi chodziło - Prychnęłam żartobliwie.
                - Oczywiście, kochanie, oczywiście - Żartował, przez co uderzyłam go żartobliwie w pierś.
                Wkrótce byliśmy przy wejściu do stacji metra i byłam zszokowana, jak wielu ludzi wchodziło i wychodziło stamtąd, przez co prawie chciałam iść do szkoły pieszo. Justin wyczuł moją niepewność, więc wziął rękę z mojego ramienia i złapał pewnie moją dłoń. To niesamowite, jak małe gesty, takie jak ten, albo gdy nazywa mnie tymi wszystkimi pseudonimami sprawiają, że się rozpływam i czuję przyjemne mrowienie. Udało nam się uniknąć tłumu ludzi, aż dotarliśmy do maszyny z biletami. Podobnie jak wtedy, Justin kupił dwa bilety, po tym jak podałam mu pieniądze. Wciąż czuł się nieswojo z tym, że ja płaciłam, ale mi to wcale nie przeszkadzało. Zwłaszcza po tym, jak poznałam jego sytuację w domu i to, że musiał pomagać mamie z płaceniem rachunków. Minęliśmy bramki sprawdzające bilety i pozwoliłam Justinowi poprowadzić nas w kierunku, w którym mieliśmy iść, bo gdybym ja miała to zrobić, zgubilibyśmy się i znaleźlibyśmy się w Chinach. Stanęliśmy na ruchomych schodach - które były dość powolne - kiedy Justin ziewnął. Byłam jeden stopień za nim, więc nasze głowy po raz pierwszy były na tej samej wysokości.
                - Wyglądasz na zmęczonego - Powiedziałam, gładząc jego szczękę palcami jednej ręki (druga dłoń miałam splecioną z dłonią Justina).
                - Jestem zmęczony - Znowu ziewnął - Zwykle nie budzę się wcześniej, niż przed dziesiątą - Oparł czoło na moim, muskając moje usta.
                Zachichotałam.
                - Jesteś taki leniwy. Chciałabym zobaczyć, jak chodzisz codziennie do szkoły tak, jak ja.
                - Już to przerabiałem i nie spodobało mi się, więc z tego zrezygnowałem - Powiedział, jakby to było coś uciążliwego dla niego, więc postanowiłam porzucić temat.
                - Nawet nie ułożyłeś włosów - Pokręciłam głową z udawanym rozczarowaniem i przeczesałam palcami artystyczny nieład, który miał na głowie.
                - Nie muszę, moje włosy wyglądają, jak po seksie - Stwierdził z pewnością siebie, kiedy w końcu dotarliśmy na peron.
                Przewróciłam oczami. Faktycznie tak wyglądały, ale nie chcę, by ludzie myśleli, że właśnie uprawialiśmy seks. Dziewczęcy chichot sprawił, że odwróciłam głowę, by zobaczyć kilka młodych dziewczyn patrzących na nas i plotkujących. Zazdrosne bachory.
                - Suki Ci zazdroszczą, bo nie mogą mieć tego - Wskazał na swoje ciało, zarzucając głową w bok, jakby miał grzywkę.
                - Oczywiście - Zaśmiałam się razem z nim, zdejmując czapkę, bo tu było nieznośnie gorąco.
                Włożyłam ją do torby, kiedy metro podjechało na stację. Znów nie było wolnych miejsc, więc Justin i ja stanęliśmy przy barierkach, jedna z rąk Justina objęła mnie w pasie dla bezpieczeństwa. Irytujące dziewczyny były w tym samym wagonie i wciąż szeptały.
                - Chcę takiego chłopaka, on jest taki uroczy - Usłyszałam, jak jedna z nich mówi.
                Proszę Cię, Justin zbyt dojrzały, dla takiego dziecka, jak ty. Prychnęłam, a Justin tylko się roześmiał, rozbawiony zachowaniem bachorów. Nieprzyjemny smród wypełnił moje nozdrza. Czy ludzie się nie myją? O mój Boże. Schowałam twarz w piersi Justina, wdychając zapach żelu do ciała i Axe, który tak bardzo kochałam. Kolejny ciąg szeptów spowodował, że moje ciało zesztywniało.
                - Mogę wam w czymś pomóc? - Zapytałam dziewczyn sztucznie słodkim tonem, na tyle głośno, by mnie usłyszały.
                Wymieniły spojrzenia "złapanych na gorącym uczynku", zanim zaczerwieniły się, czując na sobie wszystkie spojrzenia. Justin zaśmiał chłopięco, przyciągając mnie bliżej siebie i szepcząc mi do ucha.
                - Jesteś dzisiaj zadziorna.
                - Ja tylko przygotowuję się na dzisiejszą imprezę - Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się złośliwie.
                Faktycznie nie mogłam się doczekać tej imprezy, nie wiem czemu. Myślę, że uwolni mnie od rutyny.
                - To dobrze - Justin skinął głową, wręczając mi jedną ze swoich słuchawek, które właśnie podłączył do iPhone'a - Słuchaj.
                Włożyłam białą słuchawkę połączoną kablem do ucha i usłyszałam pierwsze nuty rapowanej piosenki i męski głos. Justin słuchał przez druga słuchawkę, nucąc sobie. Po chwili zdałam sobie sprawę, dlaczego chciał, żebym posłuchała akurat tego utworu.

“Sweatpants, hair tied, chillin’ with no makeup on, that’s when you’re the prettiest. I hope that you don’t take it wrong.”

                Te same słowa zarapował mi wczoraj. Właściwie piosenka nie była taka zła. Mogłabym przyzwyczaić się do słuchania tego rodzaju muzyki. Kiwałam głową w górę i w dół i posłałam Justinowi uśmiech, a on już robił to samo. Resztę drogi do szkoły Justin i ja rozmawialiśmy z ożywieniem i słuchaliśmy jego muzyki. Powiedział, że muszę się "trochę podszkolić, aby nie wyglądać, jak frajer na takiej fajnej imprezie". Opowiedziałam mu trochę o wczorajszej imprezie w biurze taty i nie za bardzo spodobała mu się ta część o Troy'u. Zanim zauważyłam, byliśmy przed wejściem do mojej szkoły i starałam się dostrzec potencjalnych wrogów - jak Natasha, Nate lub szkolne plotkary - zanim pocałowałam Justina na pożegnanie i raz jeszcze się rozejrzałam.
                - Do zobaczenia wieczorem, Skarbie. Baw się dobrze w szkole i staraj się nie tęsknić za mną za bardzo - Mrugnął do mnie, cmokając mnie po raz ostatni.
                Jego usta były cudowne i szczerze mówiąc byłam bardzo skłonna opuścić lekcje i spędzić dzień po prostu na całowaniu Justina. Niemniej jednak część mnie, która nadal za bardzo martwiła się o moje oceny, odwiodła mnie od tego pomysłu.
                Posłałam mu żartobliwie sprośne spojrzenie. Tak, jakby "baw się dobrze" i "szkoła" pasowały do siebie.
                - Postaram się i nie powiem, żebyś Ty za mną nie tęsknił, bo już wiem, że będziesz - Naśladowałam jego mrugnięcie, choć musiałam jeszcze udoskonalić swoją technikę.
                - Bez wątpienia będę - Awww. Z ostatnim uśmiechem zniknął w tłumie ludzi, aby wrócić do domu.
                Westchnęłam z zadowoleniem, myśląc o wczorajszych wydarzeniach. Jeśli każde nasze "godzenie się" ma tak wyglądać, to nie mam nic przeciwko kłótni od czasu do czasu. Jednak pierwsza rzecz, jaką zobaczyłam odwracając się sprawiła, że uśmiech zszedł mi z twarzy, a krew zagotowała się we mnie. Natasha patrzyła na mnie z góry schodów, z Blackberry w ręku i z otwartymi ustami. Na szczęście była sama, ale ku mojemu przerażeniu, zdawała się być świadkiem całego publicznego okazywania uczuć, mojego i Justina. Odwróciłam wzrok, nie bardzo mając ochotę z nią porozmawiać, a osoba, która wzięła mnie pod rękę mogła być świetną wymówką.
                - Cześć, laskaaa - Kelsey zawołała mi do ucha.
                - Czemu jesteś taka szczęśliwa? - Uniosłam brew, kiedy razem pokonywałyśmy kamienne schody.
                - Mogłabym spytać o to samo - Zmrużyła przenikliwie swoje zielone oczy - Ale obawiam się, że już znam odpowiedź - Jej wąskie usta wygięły się w znaczącym uśmieszku.
                - Też widziałaś? - Nie powinnam polegać na swoim zmyśle wzroku.
                - A kto jeszcze widział?
                - Natasha - Jej imię wyszło z moich ust, niczym jad.
                Kelsey machnęła lekceważąco wolną ręką.
                - Nie przejmuj się suką. Więc Ty i Justin pogodziliście się dość szybko, prawda? I wygląda na to, że spaliście razem - Poruszyła żartobliwie brwiami.
                - Tak - Przyznałam zawstydzona - Przyszedł do mojego domu w środku nocy, aby mnie przeprosić.
                - Och, to takie słodkie - Westchnęła, kładąc dłoń na piersi w zachwycie.
                - Wiem, prawda? On potrafi być absolutnie uroczy, kiedy chce - Westchnęłam z rozmarzeniem.
                - Ale wciąż mi nie powiedziałaś, co się stało - Kelsey wysunęła rękę spod mojej, kiedy dotarłyśmy do zatłoczonego korytarza.
                - Wkurzył się, bo go okłamałam, naprawdę się wkurzył - Podkreśliłam - Co teraz mamy? - Zapytałam, otwierając swoją szafkę, by wyciągnąć potrzebne książki.
                - Matematykę, a w czym go okłamałaś? - Kelsey zmarszczyła brwi. Nieczęsto kłamię, więc to ją zdziwiło.
                - To było małe kłamstwo. Powiedziałam mu, że mam okres, bo wiesz, całowaliśmy się i to wszystko dążyło do...
                Przerwała mi z wyrazem zrozumienia na twarzy.
                - Och, już wiem. Szczerze mówiąc rozumiem, czemu się wkurzył - Powiedziała, biorąc książkę do matematyki ze swojej szafki i włożyła do niej wszystko inne.
                Zatrzymałam się.
                - Podobno jesteś po mojej stronie, wiesz?
                Kelsey wzruszyła ramionami.
                - Postaw się na jego miejscu: on jeszcze nigdy w swoim życiu nie miał dziewczyny, a kiedy w końcu znalazł dziewczynę, którą lubi na tyle, aby być z nią szczery, czuje, jakby ona mu nie ufała. To normalne, że ma problemy z zaufaniem. nigdy wcześniej nie był w związku i musi się dowiedzieć, jak to działa. A Ty okłamujesz go w temacie, który jest... Hm... Drażliwy. Też bym była wkurzona - Zakończyła swoją filozoficzną przemowę, mówiąc całkiem po myślach Justina.
                - Już to wyjaśniliśmy, ale czekaj - Wtedy mnie oświeciło - Jest coś, czego mi nie powiedziałaś - Wskazałam na nią oskarżycielsko palcem, na co przygryzła wargi - Wy... - Pół-wykrzyknęłam, pół-zapytałam, nie musząc kontynuować, bo wiedziała o co mi chodzi.
                - Co? Nie, nie - Jej usta poruszały się szybko, niemal wykrzykując słowa, jakbym oszalała - Nie uprawialiśmy jeszcze seksu - Wyszeptała cicho, by nikt nie był w stanie podsłuchać naszej prywatnej rozmowy.
                - Ale... - Skłoniłam ją do kontynuowania.
                - My tak jakby... Robiliśmy inne rzeczy - Spojrzała w dół z zakłopotaniem, przez co zrozumiałam od razu.
                - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Zapytałam, trochę zdenerwowana, ale przede wszystkim zaskoczona.
                - Po prostu... Nie wiem. Chyba nie chciałam, żebyś mnie oceniała - Posłała mi przepraszające spojrzenie, kiedy obie zamknęłyśmy szafki i ruszyłyśmy w stronę klasy.
                - Nigdy bym Cię nie oceniała, Kels - Położyłam dłoń na jej ramieniu uspokajająco - Właściwie, to dobrze jest mieć doświadczoną przyjaciółkę - Zaśmiałam się razem z nią.
                - Och, więc z mojego doświadczenia, radzę Ci nie powstrzymywać Justina, kiedy będzie chciał pójść dalej następnym razem. Spodoba Ci się to - Stwierdziła rzeczowo, zarzucając włosy na plecy.
                Na nowo otworzyłam szeroko i zakryłam dłonią jej usta.
                - Kelsey! - Skarciłam ją ze śmiechem.
                - Co? Taka prawda - Mogłam dosłyszeć jej stłumione słowa pod swoją dłonią, zanim ją odsunęłam.
                - Dlaczego Twoja dłoń pachnie metalem, czy Bóg wie czym? - Zmarszczyła swoje idealnie wyregulowane brwi.
                - Och, to dlatego, że przyjechałam tu metrem - Wzruszyłam ramionami, wchodząc do klasy, która była jeszcze całkiem pusta.
                - Myślałam, że nigdy nie doczekam dnia, w którym Isabella Brooklyn Reed będzie korzystać z transportu publicznego - Prychnęła żartobliwie, kiedy udałyśmy się do naszych zwykłych miejsc w jednym z rogów.
                Przewróciłam oczami i uderzyłam ją żartobliwie w ramię.
                - Tak jakbyś była inna.
                Udała, że ją zabolało, ale jej twarz nagle się zmieniła.
                - Myślę, że niedługo to zrobimy.
                - Co masz na myśli? - Moje brwi utworzyły się w jedną, kiedy usiadłam na blacie ławki.
                - Chcę to zrobić z Tysonem - Powiedziała bez ogródek.
                Zwalczyłam zaskoczony wyraz twarzy, przygryzając wargi, by nie krzyknąć z przerażenia.
                - Jesteś pewna?
                - Tak. Wiem, że on jest tym właściwym, a ja go kocham. Czekam tylko, aż powie mi to samo i wtedy będę wiedzieć, że to ten właściwy moment - Uśmiechnęła się lekko do siebie.
                - Czekaj, kochasz go? Jak wiele rzeczy przede mną ukrywałaś? - Zapytałam podejrzliwie.
                - Nie patrz tak na mnie - Odparła, naśladując mój zaskoczony-zdenerwowany wyraz twarzy - Nie udawaj, że Ty też nie kochasz Justina.
                Tym razem prawie zakrztusiłam się własną śliną. Co?! Okej, zgadzam się, że Kelsey kocha Tysona, ponieważ byli razem już od dłuższego czasu i naprawdę wyglądają jak swoje drugie połówki. Ale ja? Kocham Justina? To za wcześnie.
                - Jeszcze mi się nie wydaje, że go kocham - Pokręciłam głową, choć w brzuchu czułam niepewność.
                - To dlatego wciąż mówisz "kocham jego uśmiech", "on jest uroczy", "jestem z nim taka szczęśliwa", prawda? - Prychnęła z niedowierzaniem.
                - Myślę, że wiem lepiej niż Ty, czy go kocham - Splunęłam. Nawet nie wiem, czemu kłóciłam się o to z moją przyjaciółką.
                - Ja tylko mówię. Pomyśl o tym, możesz być zaskoczona - Wzruszyła ramionami.
                Akurat wtedy, gdy zaczęłam rozmyślać nad słowami Kelsey, piskliwy głos zawołał moje imię.
                - Bells! - Zeskoczyłam z ławki, stając twarzą w twarz z nikim innym, jak Natashą Battle.
                - Czy ty uważasz, że masz jakiekolwiek prawa, by mnie tak nazywać? - Splunęłam, czując jak wzbiera we mnie gniew.
                - Wyluzuj, skarbie. Przyszłam porozmawiać - Zignorowała mój chłód, chichocząc okropnie.
                Ona jest głupia, czy głupia? Zapomniała, co mi zrobiła?
                - Ty i ja nie mamy o czym rozmawiać - Podkreśliłam każde słowo, starając się wyraźnie zaznaczyć swoje stanowisko w tej sprawie.
                - Ten koleś przed chwilą to Twój chłopak? - Znów zignorowała ton mojego głosu z cieniem zazdrości/niecierpliwości w swoim.
                - Z tego co wiem, to Cię nie dotyczy - Wymawiałam każde słowo powoli i ostrożnie, żeby dokładnie zrozumiała moją wiadomość.
                - Och daj spokój, nie bądź taka, Bells. Nie mogę interesować się życiem swojej przyjaciółki? - Żachnęła się, jakby była najbardziej niewinną dziewczyną na świecie.
                - Nie jesteśmy przyjaciółkami - Nieświadomie moja dłoń uformowała się w pięść, gotowa zetrzeć jej ten zadowolony z siebie uśmiech z twarzy.
                Niemniej jednak, Kelsey przytrzymała mi dłoń, zanim mogła mieć kontakt z porcelanową skórą Natashy.
                - Wow, wydaje się, że maniery Twojego chłopaka przeszły na Ciebie - Zakryła otwarte usta wypielęgnowanymi palcami w udawanym przerażeniu - Słyszałam, że jest z Bronxu.
                - Słuchaj suko i słuchaj uważnie - Syknęłam, czując jak z gniewu krew pulsuje mi szybciej w żyłach - Masz szczęście, że jeszcze Cię nie pobiłam, ale następnym razem nie zawaham się wybić tych doskonałych zębów z twojej buzi. Więc proponuję Ci zająć się swoimi sprawami - Słowa wyszły z moich ust złowrogo, przez co przełknęła głośno ślinę i zrobiła krok do tyłu - I trzymaj się ode mnie z daleka, ty dziwko.

                Tak, rzeczywiście przeszły na mnie maniery Justina.

**

                - Okej, przejdźmy przez nasz plan jeszcze raz - Powiedziałam do telefonu, chodząc po pokoju.
                Kelsey westchnęła głośno po drugiej stronie.
                - Możesz się uspokoić, B? Omawiałyśmy go już co najmniej dziesięć razy. Wszystko pójdzie dobrze - Zapewniła mnie przekonana - Teraz idź się ubierz.
                Przygryzłam paznokieć.
                - Co ubierasz? - Starałam się brzmieć normalnie, jakby ciekawość nie zżerała mnie od środka.
                - Moją różową sukienkę. A Ty? - Poinformowała radośnie i w końcu zmieniłyśmy temat.
                - Zobaczysz później. Przygotowuję odpowiedni strój, więc nie będę się czuć nie na miejscu, tak jak ostatnim razem - Tak, jakbyś w ogóle tam pasowała.
                Parsknęłam do siebie, przykładając do ciała kilka bluzek, by sprawdzić w lustrze, jak by wyglądały. Tym razem nie pójdę tam zakryta jak zakonnica.
                - Hmm... W porządku. Czy moja sukienka jest odpowiednia na tą okazję? - Roześmiała się, a ja mogłam wyobrazić sobie ją mierzącą sukienkę po raz setny.
                - Oczywiście, mężczyźni będą się ślinić na twój widok - Zaśmiałam się, rozluźniając się po raz pierwszy tego dnia.
                - Chcę, żeby tylko jeden ślinił się na mój widok - Zachichotała, na co prawie dostałam odruchu wymiotnego.
                - Przestań Kelsey, poważnie.
                - Dobrze, dobrze. Będę po Ciebie za godzinę, laskaaa - Powiedziała śpiewnym głosem, zanim zakończyłyśmy rozmowę.
                Zaśmiałam się do siebie raz jeszcze i rzuciłam telefon na łóżko. Wchodząc do łazienki, dokończyłam suszyć swoje mokre włosy - czynność, którą przerwałam, by zadzwonić do Kelsey i zakręciłam lokówką włosy przy końcach, tworząc duże loki. Gdy skończyłam, natapirowałam grzywkę, zapinając ją na czubku głowy, a resztę włosów pozostawiłam, by swobodnie opadały na moje plecy. Po nałożeniu podkładu i różu na policzki, zawahałam się z resztą makijażu. Nie chciałam wyglądać, jak wymalowana lala, ale chciałam zrobić coś innego. Wzięłam czarny eyeliner i narysowałam kreski na moich powiekach. Nałożyłam trochę tuszu na górne i dolne rzęsy i uśmiechnęłam się. Wyglądałam nieco odważniej, ale to nic w porównaniu z tym, co widziałam u dziewczyn z Bronxu. Spojrzałam na moją nieużywaną jeszcze szminkę od Estée Lauder i wrzuciłam ją do torebki na wypadek, gdybym chciała użyć jej później. Odwinęłam ręcznik z ciała i rzuciłam go do kosza i wyszłam z łazienki w czarno lekko różowej koronkowej bieliźnie. To nie tak, że ubrałam ładną bieliznę w jakimś szczególnym celu, ale jeśli planuję spać dziś poza domem, równie dobrze mogę ubrać coś ładnego. Tak na wszelki wypadek.
                Zapięłam białą, lekko prześwitująca bluzkę, którą wybrałam na dzisiejszy wieczór, pozostawiając kilka guzików niezapiętych. Podwijając rękawy do połowy przedramion, schowałam brzegi koszuli do czarnej spódnicy i sprawdziłam, czy zamek błyskawiczny z przodu jest dobrze zasunięty. Przejrzałam się w lustrze, niepewna. Co jeśli wyglądam tandetnie? Próbowałam dać temu elegancki akcent, by nie ubierać ponownie dżinsów i koszulki na tego typu imprezę. Wsunęłam stopy w czerwone Louboutiny i założyłam złoty naszyjnik z przywieszką w kształcie gwiazdki. Po raz kolejny przejrzałam się w lustrze, zapinając i odpinając guzik, który odkrywałby mój dekolt, ale w końcu go zapięłam. Nie będę aż tak ryzykować. Pociągnęłam również moją spódnicę lekko w dół, by zakrywała więcej nóg i sięgała trochę powyżej kolana. Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie i zdałam sobie sprawę, że Kelsey będzie tutaj za około pięć minut. Chwyciłam długi czarny płaszcz - który planowałam zostawić w samochodzie Kelsey, przed pójściem na imprezę - i założyłam go, więc zakrywał większość mojego stroju. Dobrze. Włożyłam podstawowe rzeczy do swojej dużej beżowej torebki, takich jak telefon, chusteczki do demakijażu, klucze, balerinki (tak, mogę się zmęczyć w szpilkach) i kilka innych rzeczy, które mogłyby być przydatne wieczorem. Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu, gdzie siedziała moja mama, czytające Vogue. Kiedy usłyszała stukot obcasów, spojrzała w moją stronę.
                - Wychodzisz?
                - Jak tylko przyjedzie Kelsey - Skinęłam głową, czując w żołądku lekkie zdenerwowanie.
                Byłam zaniepokojona kilkoma rzeczami.

                1. Powiedziałam rodzicom, że jadę na imprezę w domu koleżanki z klasy i będę spać u Kelsey.
                2. Ona powiedziała to samo kłamstwo, mówiąc tylko, że będzie spać u mnie.
                3. Jeśli nasi rodzice się dowiedzą, mamy przesrane.
                4. Zobaczę się z Justinem i to jest powód tego, że czuję zawroty głowy.

                - Dobrze, myślę, że nie muszę Ci przypominać byś była ostrożna - Uniosła brwi, na co uśmiechnęłam się niewinnie - Nie pij, ani nie pozwól nikomu wsypać niczego do Twojego kubka i bądź w domy Kelsey maksymalnie o północy.
                - Oczywiście, mamo - Skinęłam grzecznie głową - Nie musisz się o nic martwić. To kolejna zwykła szkolna impreza, byłam już na wielu - Machnęłam ręką, jakby było niech niezliczenie, dalej kłamiąc.
                - Mam nadzieję - Westchnęła - Po prostu w nocy jest mnóstwo nieodpowiednich ludzi... - Urwała, przygryzając wargi i zdejmując okulary jedną ręką. Och mamo, nawet nie masz pojęcia.
                - Będę chroniona - Wypaliłam, nie zdając sobie sprawy, jakby mogła to odebrać. W myślach usłyszałam alarm. Ona nie wie o Justinie - To znaczy nie, żebym miała chłopaka, czy coś, ale będą tam moi koledzy, no wiesz - Dodałam zbyt szybko i niezręcznie.
                Posłała mi dziwne spojrzenie, ale na szczęście nasza rozmowa się skończyła, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
                - Kelsey tu jest - Zawołałam - Pa mamo, kocham Cię - Powiedziałam, zanim cmoknęłam ją w policzek, zostawiając w drzwiach salonu.
                - Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować.
                - Jasne! - Odpowiedziałam, zamykając frontowe drzwi, nie dając Kelsey możliwości, by weszła do środka - Chodźmy - Chwyciłam ją za rękę, prowadząc do windy.
                - Czy Twoja mama coś podejrzewa? - Spytała, obserwując czerwone cyferki, na małym ekranie w windzie.
                - Nie sądzę, a Twoja?
                Pokręciła przecząco głową, po czym się uśmiechnęła.
                - To będzie najbardziej ekscytująca rzecz, jaką kiedykolwiek robiłyśmy - Pisnęła, ściskając moje dłonie.
                - Myślę, że mam długą listę takich rzeczy, odkąd poznałam Justina - Zaśmiałam się.
                Kelsey spojrzała na mnie wymownie.
                - Nie mogę się doczekać, aż zobaczę co masz pod tym okropnym płaszczem.
                Rozłożyłam nie-taki-ładny płaszcz, by pokazać jej swój strój.
                - Wow - Oznajmiła - Brałabym Cię... To znaczy, gdybym była Justinem - Wyjaśniła, przez co obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
                - Pokaż mi swoją sukienkę.
                Kelsey rozsunęła białą skórzaną kurtkę, odsłaniając mocno różową sukienkę, która doskonale opinała jej krągłości i nie wyglądała zdzirowato, do pary z czarnymi szpilkami. Jej brązowe włosy opadały prosto na plecy, sięgając do ramion, na powiekach miała grube czarne kreski, tzw smoky eye i różową szminkę na ustach.
                - Też bym Cię brała... To znaczy, gdybym była Tysonem - Przedrzeźniałam ją, przez co wystawiła mi język.
                - Mam nadzieję, że też mnie weźmie - Wzruszyła ramionami, zapinając kurtkę.
                Sapnęłam zaskoczona.
                - Od kiedy jesteś taka napalona, Kelsey?
                Po raz kolejny wzruszyła ramionami,  wychodząc z windy, zostawiając mnie uśmiechającą się do siebie. Wsiadłyśmy do jej samochodu i wyjechała na ruchliwą ulicę, w kierunku klubu.
                - Skręć w lewo, kiedy dojedziemy do końca tej ulicy - Powiedziałam cicho, mniej więcej pamiętając gdzie był ten klub.
                - Nie poproszą nas o dowody? - Zapytała Kelsey, marszcząc brwi, nie odrywając wzroku od drogi.
                - Ostatnio nie było żadnych bramkarzy - Stukałam nerwowo stopą po wykładzinie samochodu - Po prostu wchodzi się do środka - Wyjaśniłam, pamiętając, że nikt nie pytał mnie o wiek, czy coś w tym stylu.
                - Super. Jestem podekscytowana - Spojrzała na mnie krótko, posyłając mi uśmiech
                - Ja też. Myślisz, że powinnam nałożyć na usta czerwoną szminkę? - Zapytałam, bawiąc się tą, którą ze sobą wzięłam.
                - Zdecydowanie.
                Posłuchałam jej i użyłam lusterka wstecznego, by pomalować usta.
                - Idealnie - Ucieszyła się - Jesteśmy już blisko?
                - Tak, to jest kilka przecznic dalej, ale na Twoim miejscu zaparkowałabym tutaj. Nie chciałabym, by mój samochód był w pobliżu pijanych mężczyzn - Skrzywiłam się na tę myśl.
                - Fajnie - Zaparkowała w najbliższym miejscu, jakie znalazłyśmy i wysiadłyśmy - Lepiej żeby tu był, jak wrócimy.
                Roześmiałam się.
                - Z moim nic się nie stało - Zachęciłam ją, by nie myślała o tym, tylko dobrze się bawiła.
                W tym samym czasie zdjęłam brzydki długi płaszcz i zastąpiłam go czarną skórzaną ramoneską, którą włożyłam wcześniej do torby.
                - Powinnyśmy zostawić to w samochodzie - Wskazałam na nasze rzeczy.
                - Tak, racja - Otworzyła tyle drzwi i zostawiłyśmy tam wszystko, biorąc ze sobą jedynie telefony i pieniądze. Po tym, jak Kelsey zamknęła samochód i sprawdziłyśmy, czy wszystkie drzwi są na pewno zamknięty - nigdy nic nie wiadomo w dzielnicy takiej, jak ta - ruszyłyśmy w stronę klubu.
                - Zapomniałam Ci powiedzieć, że jestem z Ciebie bardzo dumna - Nagle trąciła mnie łokciem.
                - Czemu? - Zmarszczyłam brwi.
                - Przez to, jak rozprawiłaś się z Natashą - Powiedziała, jakby to było oczywiste - Masz za sobą całe Bronx - Rozpromieniła się.
                - Och, ona mnie po prostu wkurzyła - Wzruszyłam ramionami, jakby to nie było nic wielkiego, gdy w rzeczywistości byłam z siebie dumna, że tak się zachowałam.
                Kelsey zaśmiała się i objęła mnie od boku, co odwzajemniłam. Wkrótce byłyśmy w pobliżu wejścia do klubu, co można było zauważyć nie tylko z powodu głośnej muzyki pochodzącej ze starego budynku, ale także dlatego, że wszędzie stali ludzie pijący drinki, palący papierosy i obściskujący się w sąsiedniej ulicy.
                - Zachowuj się tak, jakbyś była jedną z nich - Szepnęłam do Kelsey, prostując plecy i uważając, by się nie wywalić, stawiając na obojętny wyraz twarzy, nawet wtedy, gdy kolesie na nas gwizdali, rzucając nieodpowiednie komentarze.
                - Och Boże - Syknęła Kelsey, ściskając moją dłoń dla otuchy.
                Nie żebym naprawdę mogła jej pomóc, bo mimo, iż to nie był mój pierwszy raz tutaj, zdecydowanie tak się czułam. Ludzie patrzyli na nas, prawdopodobnie zastanawiając się, co dwie białe eleganckie dziewczyny tutaj robią. To nie tak, że czuję się niekomfortowo wśród ciemnoskórych, ale wydaje się, że im nie pasuje to, że przychodzimy tu czasami.
                - O mój Boże, Justin wygląda seksownie - Stwierdziła nagle Kelsey, podkreślając słowo "seksownie".
                Spojrzałam przed siebie, aby zobaczyć grupę chłopaków i dziewczyn, opartych o samochód Justina, z którego wydobywała się głośna muzyka. Wszyscy mieli w dłoniach drinki, śmiali się i rozmawiali. Od razu zauważyłam Justina pośrodku, ubranego w czarną skórzaną kurtkę i szare wytarte rurki, które zwisały luźno z jego bioder, jak zawsze. Na stopach miał fioletowe buty za kostkę, a na głowie czarną czapkę z białym napisem "DOPE". Tak, zdecydowanie seksownie.
                - Hej, nie gap się na mojego chłopaka - Pchnęłam ją lekko, mimowolnie wprowadzając luźniejszą atmosferę
                - Wydaje się, że nie jestem jedyną, która się na niego gapi - Zasugerowała Kelsey, przez co spojrzałam tam, gdzie ona, by utkwić spojrzenie, na uśmiechającej się złośliwie Alejandrze.
                Ona najwyraźniej mnie zauważyła, bo przysunęła się bliżej całkiem niezainteresowanego Justina. Musiałam ugryźć się w język naprawdę mocno, by nie zwyzywać jej. Kiedy zbliżałyśmy się do grupy, Tyson zauważył naszą obecność i puścił oczko do Kelsey uśmiechając się, po czym szturchnął Justina w żebra. Mogłam zauważyć, jak mruczy "co do cholery", zanim spojrzał w kierunku, który wskazywał Tyson - czyli w naszą stronę - a jego oczy rozszerzyły się lekko. Założę się, że nie spodziewał się, że będę tak wyglądać. Uśmiechnęłam się, czując, że po raz pierwszy mam na nim jakąś władzę, a nie on zwykle na mnie działa. Justin ruszył w moją stronę, by spotkać się ze mną w połowie drogi.
                - Wyglądasz seksownie, Księżniczko - Wyszeptał uwodzicielsko, zanim pocałował mnie namiętnie, obejmując ramionami, by przyciągnąć mnie bliżej.
                Położyłam dłonie na jego przedramionach, próbując złapać równowagę. Ponieważ miałam szpilki, był ode mnie wyższy tylko kilka centymetrów.
                - Ty też nie wyglądasz tak źle - Przyznałam, kiedy odsunęliśmy się od siebie i patrzyłam, jak uśmiecha się do mnie lustrując mnie z góry na dół.
                - Cholera, Brooklyn - Mruknął, przygryzając dolną wargę.
                Zachichotałam, zanim ruszyliśmy do reszty.
                - BB! - Tyson i ja wykonaliśmy dziwny uścisk dłoni, który dla nas wymyślił, na co wszyscy się zaśmiali.
                Podczas gdy ja przytulałam wszystkich, Kelsey nie marnowała czasu, by zaatakować usta Tysona. Rany, ona była dzisiaj niecierpliwa...
                - Dawno się nie widzieliśmy, biała dziewczyno - Powiedział Mike żartobliwie, zanim Sam złapała mnie w niedźwiedzim uścisku.
                - Wyglądasz bardzo seksownie, Chicka - Dodała, mrugając do mnie.
                - Widzę, że wy dwoje wciąż jesteście razem - Powiedziałam, mając na myśli ją i Mike'a.
                - Tak jakby - Uśmiechnęła się lekko, na co zmarszczyłam brwi - Powiem Ci później.
                Skinąwszy głową zdecydowałam pozwolić im zabawić się dzisiaj i miałam nadzieję, że zapomną o swoich problemach. Ostatnią osobą w kręgu - i jedyna, z którą się nie przywitałam - była Alejandra.
                - Suka - Mruknęła w pozdrowieniu.
                - Nie drażnij mnie, tleniona blondyno - Syknęłam, czując ten sam gniew, co rano z Natashą.
                Właściwie, jeśli pominąć różnice społeczne, obie są bardzo podobne. Odruchowo zaczęłam się zastanawiać, czy byłyby dobrymi przyjaciółkami, pomimo wszystko obie to żmije. W tej samej chwili poczułam rękę, która przysunęła mnie do czyjejś klatki piersiowej.
                - Ona nie jest tego warta, kochanie - Powiedział Justin uspokajająco.
                Skrzywiłam się tylko do Alejandry i odwróciłam, aby porozmawiać z Kelsey i Tysonem.
                - Och, powinieneś ją widzieć wcześniej, Justin. Była okropna dla Natashy - Roześmiała się Kelsey, zdobywając zmieszane spojrzenia, zarówno od chłopaków, jak i ode mnie.
                - Moja dziewczyna staje się twardzielem - Justin zagruchał mi do ucha, na co zachichotałam i trąciłam go żartobliwie łokciem, ponieważ wciąż stał za mną.
                - Co piliście? - Zapytałam, spoglądając na puste kubki leżące na asfalcie.
                - Tylko piwo. Chcesz wejść do środka?
                - Jasne. Mogę zostawić kurtkę w Twoim samochodzie? - Odwróciłam się do niego, a także ujrzałam, że wszyscy poszli już do klubu.
                - Oczywiście - Pomógł mi ją zdjąć i jeśli było mi zimno wcześniej, to nie potrafię wyjaśnić, jak zimno było mi teraz, kiedy miałam na sobie jedynie cienką koszulę i spódniczkę. Na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka i przeszedł mnie dreszcz.
                - Chodź, Skarbie - Justin objął mnie, by w jakiś sposób uchronić mnie od chłodnej temperatury.
                Zdjął swoją kurtkę, odkrywając jedną z jego ulubionych białych koszulek z dekoltem w serek. Moje ciało przywitała gorąca temperatura wewnątrz klubu, przez co znów pragnęłam świeżego powietrza. Główna sala była już wypełniona, ludzie gromadzili się głównie na parkiecie i przy barze. Straciłam z oczu wszystkich poza Kelsey i Tysonem, którzy przepychali się przez tłum razem z nami.
                - Tu jest świetnie! - Kelsey krzyknęła mi do ucha, na co się wzdrygnęłam pomimo tak głośnej muzyki.
                Skinęłam jej tylko, pozwalając Justinowi poprowadzić mnie do wolnego miejsca, gdzie mogliśmy w spokoju tańczyć.
                - Chcesz drinka? - Zapytał, pozostawiając ślad delikatnych, jak piórko pocałunków wzdłuż mojej szczęki. Jego zachowanie rozproszyło mnie nieco, ale odpowiedziałam.
                - Jasne.
                - Co byś chciała? - Zapytał ponownie, przesuwając usta do mojego ucha, bym mogła go słyszeć, po czym przygryzł jego płatek.
                - Hmm, chyba to samo co ostatnio - Odpowiedziałam nie w pełni świadoma.
                - Idealnie - Wyszeptał po raz ostatni, przed pójściem do baru, który był zaledwie kilka metrów od miejsca, w którym staliśmy.
                - Weź mi też drinka, proszę - Usłyszałam, jak Kesey szepcze do Tysona, który skinął głową i dołączył do Justina przy barze.
                - Wiesz, powinnyśmy raczej tańczyć - Krzyknęła pomimo głośnej muzyki ze śmiechem, kiedy złapała mnie patrzącą na plecy Justina z odległości.
                - Um, tak, po prostu naśladujmy te dziewczyny - Zaproponowałam, choć oczywiście nie byłabym w stanie tańczyć tak, jak one.
                Tańczyły, kręcąc tyłkami, czy to przy chłopaku, czy to przy innej dziewczynie w górę i w dół w rytm piosenki, której nie znałam, ale nie była taka zła. Kelsey położyła rękę na moim ramieniu i zrobiłam to samo, przez co przybliżyłyśmy się do siebie, próbując wpasować nasze ciała w rytm, ale w końcu wybuchnęłyśmy śmiechem.
                - Jesteśmy w tym beznadziejne - Pokręciłam głową w rozczarowaniu.
                - Mów za siebie - Zakpiła, kołysząc biodrami z boku na bok.
                Zwolniłam trochę, kiedy ujrzałam ludzi patrzących na nas, jakbyśmy przybyły z innej planety. Byłyśmy tak zaangażowane w nasz taniec, że nie zauważyłyśmy chłopaków, którzy nas otaczali. Jeden z nich próbował dostać się między Kelsey a mnie, przez co oderwałyśmy się i przestałyśmy tańczyć.
                - Dlaczego przestałaś, laleczko? - Wyszeptał blisko mojej twarzy, zapach marihuany i alkoholu wypełnił moje nozdrza.
                Cofnęłam się zniesmaczona, tylko po to, by osaczył mnie po raz drugi.
                - Zostaw mnie w spokoju - Próbowałam go wyminąć i dołączyć do Kelsey, ale to było niemożliwe, był wysoki i silny.
                Trochę przypominał tego faceta, który "porwał" mnie tamtym razem i wpadłam w panikę, wydarzenia z tamtej nocy pojawiły się w mojej głowie.
                - Ona ma chłopaka! - Usłyszałam, jak Kelsey krzyczy do niego, ale on tylko przesunął się, by mieć lepszy widok na moją przyjaciółkę.
                - Och, naprawdę? To szkoda, z takim ciałem... - Uśmiechnął się zadowolony z siebie, przez co mięśnie mojego brzucha ścisnęły się ze strachu.
                Gdzie był Justin, kiedy go potrzebowałam? Nie widziałam go w pobliżu baru i zastanawiałam się, czy patrzy na nas, czy spotkał się z kimś po drodze.
                - Gdzie Twój chłopak, tak w ogóle?
                To samo chciałabym wiedzieć, pomyślałam.
                Nagle inna postać pojawiła się za plecami faceta, tylko nieco wyższa od niego, ale czerwone i niebieskie światła klubowe pozwoliły mi dostrzec sylwetkę Justina. Wypuściłam głęboki oddech z ulgą, nawet nie wiedząc, że go wstrzymuję.
                - Jestem tutaj, fiucie - Justin zaklął głośno, by facet go usłyszał i szybko się odwrócił.
                Następną rzeczą, którą zobaczyłam była pięść Justina zderzająca się ze szczęką tego faceta i krew wydobywająca się z jego ust.

_____________


NOWE TŁUMACZENIE - "NOT SAFE FOR WORK"
ZAPRASZAM

108 komentarzy:

  1. Pierwsza!!! Kocham, kocham, kocham Cię i to opowiadanie i autorkę opowiadania.Wszystko kocham! ;*

    @kill_you_Shawty

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham kocham kocham <3


    @luvmynika


    + www.life-is-life-try-smile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. łohohoho jak słitaśnie <3 mam tylko nadzieję, że nic złego nie wyniknie z tej bójki. :C
    Nie mam uwag do tłumaczenia, poza paroma literówkami i błędami interpunkcyjnymi jest idealnie. <3

    Kukardka, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. boże, jak cudownie, że już jest ♥ świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. o Boże jak ja to kocham

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG ŚWIETNY ROZDZIAŁ!
    DŁUGI I WGL ♥
    AWWWWWW ♥
    WSPANIALE PRZETŁUMACZONE♥
    @ShawtyManeJB98

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaraam się *.*
    Czekam na następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Było na co czekać ;) czekam na kolejny :) @ProundofJustin1

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaki miły prezent w ciągu tygodnia ! ♥ : ) Dziękujemy wam za przetłumaczenie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział jak zwykle genialny dfghjkl;' oni są tacy uroczy ;')
    @luvmyjdb

    OdpowiedzUsuń
  11. ten rozdział jest asdfghjk

    OdpowiedzUsuń
  12. omg jak zawsze mega! czekam nn! @kejti_

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mam słów... :D

    Zajebiste!

    Dangerous Darkness

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham to. <33
    i bójka. <33
    w niedziele moje urodziny. ;**
    do kolejnego rozdziału. xxx

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest świetne <3
    Uwielbiam cię za to, że znalazłaś jakiś sposób by zdobyć rozdział tylko dlatego, żeby go dla nas przetłumaczyć. Jesteś najlepszą, najwspanialszą tłumaczką <3
    @yeeehum

    OdpowiedzUsuń
  16. Po prostu UWIELBIAM ICH <3
    @hejtujbicz

    OdpowiedzUsuń
  17. o matko uwielbiam to czytać. oni są tacy słodcy ze awwww

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham was dziewczyny! Wielkie dzienx za kawał świetnej roboty którą robicie! :*
    Rozdział świetny! Jacy oni są sweet hi hi, świetnie się to czyta po prostu :)
    A Kels jaka napalona haha, świetne to było :D
    Ogólnie cały rozdział jest oh i ah, brak słów :)

    No ciekawa jestem co to będzie dalej po tej bójce. Ale do soboty blisko :)

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  19. Kooocham to i cb oczywiście :33
    Czeekam na NN , i trzymam za ciebie kciuki , abyś poprawiła oceny !! xD

    OdpowiedzUsuń
  20. ojezujezujezu, jestem zachwycona, jak po każdym rozdziale, haha. Justin to ideał, po prostu sdfghjkmnbvcx
    Alejandra i Natasha tak mnie denerwują, nie wiem tylko która bardziej. chyba Alejandra, bo Natasha przynajmniej nie próbuje zwrócić na siebie uwagi Justina
    Kocham Kels, haha
    czekam na sobotę bardzobardzo <3
    @_ifancyjustin

    OdpowiedzUsuń
  21. o boże , zarąbisty *.*

    OdpowiedzUsuń
  22. SUUUPEEERR :D dzięki ci no i @SwagOnMeh tez :d

    OdpowiedzUsuń
  23. Jezuuu kocham to opowiadanie.. chyba jak każdy inny xd hahah :)

    W pełni Cię rozumiem co do rozdziału. W końcu koniec roku i trzeba starać się o dobre oceny. Czytelnicy wytrzymają do Soboty. :D

    OdpowiedzUsuń
  24. o jezu jaki ekscytujący rozdział <3 hgdhsad, uwielbiam to czytać, z a j e b i s t e!

    OdpowiedzUsuń
  25. Zajebisty... bylo na co czekac ;D awwww <3 czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Zajebisty... bylo na co czekac ;D awwww <3 czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Awwww ja też chcę na imprezkę :D
    Ahh dopiro co się zaczęła, a już bójka, aah ten Jus.
    Rozdział długio co mi się podoba, bardzo :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Natasha i Alejandra - nienawidzę suk -.-
    Kelsey jaka napalona o.O
    A Justin i Brooke tacy słodcy razem <3 (jak zawsze zresztą)
    Brooke się robi zadziorna ^.^
    A z tym na końcu to... ufff, ledwo początek imprezy, a tu już się ktoś do niej przystawia -.-
    I już mu Justin wpierdolił - prawidłowo ^.^
    Dziękuję. Do soboty. Buziaki <3

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  29. cudowny, cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Grfedoskjredndehjdhjhdjhde *o* Właśnie dzisiaj, kilka godzin temu, myślałam o Bronxie <3
    Coś czuję, że po tej rozmowie z Kels Justin i BB to zrobią po imprezie! :D awwww! Czekam na dalszy ciąg akcji! :D :D :D
    -@luuuvmyswaggy

    OdpowiedzUsuń
  31. Justin jest taki kndsjhbndchjbdchj <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  32. lszgchamiuvglhdvxlihduhmidrxhgxk ! jedyna co mam do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  33. Awwwwwwww! Ja też go chce <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Wow. Cudowny. I jaki długi. *,* Brooke i Jus chyba jeszcze nigdy nie byli tak uroczy. Awww. Czytam, zawsze bede czytac i dziękuję, że poświęcasz dla nas czas i tłumaczysz tego bloga + wielkie podziękowania dla @SwagOnMeh za pomoc. <3 Do następnego. ;33 @69_danger

    OdpowiedzUsuń
  35. dziękujeeeeeemy! z jbff juz ok?;)

    OdpowiedzUsuń
  36. hkgsdjhasgdjghsjadg JAKI ZWROT AKCJI POD KONIEC ! *____*
    NIESAMOWITE, KOCHAM <3333

    OdpowiedzUsuń
  37. Kocham , kocham , kocham . Czekam . POZDRO . ;*

    OdpowiedzUsuń
  38. rozdzial jak zawsze ciekawy ;-) no ale w takim momencie sie skonczylo... fajnie ze dodalas dzisiaj bo juz nie moglam sie doczekac teglk rozdzialu :-)
    DO SOBOTY !! <3

    OdpowiedzUsuń
  39. KOCHAM *__*
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  40. Jejuu jak ja kocham to opowiadanie<3 jest swietne. Czekam na nastepny rozdzial. !!!!

    OdpowiedzUsuń
  41. Zdecydowanie są oni cudowni <3 ciekawa jestem czy mama Brooke się nie skapnie ze ona nie jest u Kelsey @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  42. CUDOWNY JAK ZAWSZE <3

    OdpowiedzUsuń
  43. rozdział - brak słów, w każdym razie pozytywnie to odbierz :) nie spodziewałam się, że zobaczę następny rozdział jeszcze dzisiaj jednak dziękuję za przetłumaczenie i poświęcenie czasu na to dziewczyny. no to teraz czekam na sobotę :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Cudown rozdzial. Brooke buntowniczka

    OdpowiedzUsuń
  45. KOCHAM , KOCHAM , KOCHAM <333333333

    OdpowiedzUsuń
  46. Awww..boski ! <3 Ja chcę już następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  47. Nareszcie jest :) cudny jaj zawsze,ciekawe jak impreza sie uda.......czekam na nn @mrsBieber1301 <3

    OdpowiedzUsuń
  48. Aaaalleeeee zajebiste <3 mi ta akcja po koniec no kocham to xoxo

    OdpowiedzUsuń
  49. Dziekuję, że przetłumaczyłaś tak szybko mimo problemów ze stroną. <33

    A rozdział świetny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  50. kocham to aseueuijiuasjua <333333

    OdpowiedzUsuń
  51. o.O no to Justin zaszalał.od razu mu przywalił haha. uwielbiam go. niecierpliwie czekam na kolejny rozdzial.zycze powodzenia w szkole ;) a i nie wiem czy strona sie popsula czy co,ale mi wyskakuje tylko 27 rozdzialow. i mimo,ze odswiezam strone nadal to sie nie zmienia.po prostu jest uciete d0 27 rozdzialu.mialam szczescie,ze jakas dziewczyna poprosila cie na asku o linka do 28ego rozdzialu.mam nadzieje,ze to ulegnie naprawieniu ;) pozdrawiam ;) i jestes swietna,ze to tlumaczysz!

    OdpowiedzUsuń
  52. Kocham to tłumaczenie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  53. Aw, to urocze. Jestem ciekawa . Jak tlumaczysz? Podobno opowiadania na JBFF sa zablokowane xo dobra. Czekam na rozdzial @GrandMcBer

    OdpowiedzUsuń
  54. Detka_BieberPl13 czerwca 2013 10:14

    spoko do soboty wytrzymam to jest cudowne lubie jak sa momenty gdy laski się ślinią na widok Jusa.A brook zazdrosna jest cchce więcej takich momentów.
    Ps. to jest cudowne

    OdpowiedzUsuń
  55. Kochaaaammmm ... *.* i dziekuje ze tlumavzysz xd

    OdpowiedzUsuń
  56. huhuhu ostro. a tak miło się zapowiadało :( ps zmieniłam nick na twitterze ze @swaggiepassie na @yodumbhero. prosze informuj mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  57. Super. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  58. Awwww jaki on słodki O..ooo.. ;> kocham go :* Czekam nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  59. Justin na końcu, fkjrjgk.
    z nim się nie zadziera. ciekawe, co dalej.
    @swaggiemasta

    OdpowiedzUsuń
  60. przeczytałam wczoraj ale komentarz dodaję dzisiaj ;D
    lałam z tego, "tu jestem fiucie" xd lol haha ;D
    a oni są słodcy *.*

    OdpowiedzUsuń
  61. AAAw. Czemu ty nigdy nie piszesz kiedy będzie kolejny rozdział.?

    Oczywiście ten rozdział niesamowity, zajebisty i z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNY.!.:33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wtf?? przecież ona ZAWSZE pisze, kiedy następny...
      PS. boski rozdział <3

      Usuń
  62. aaaaaaaaaaaaaaaaaawwwwwwwwww <3

    OdpowiedzUsuń
  63. Awwwwwww. To jest super ! <3 Czekam na nn. ;)

    @SkaylerW

    OdpowiedzUsuń
  64. jezu JAK JA KOCHAM TEGO BLOGA <33333

    http://dont-leave-me-here-alone-babe.blogspot.com/ ZAPRASZAM

    OdpowiedzUsuń
  65. OMB!
    Się dzieje.;o
    Jeeej!
    Rozdział jest świetny.:D
    Dziękujem za to,że tłumaczysz.xo
    @OMB_OMJ

    OdpowiedzUsuń
  66. Matko to jest cudne ! ♥ Nie mogę sie doczekać, jestem chyba bardziej podekscytowana niż Brooklyn.

    OdpowiedzUsuń
  67. Dziękujee że dodałaś <3
    Uwielbiam Cię :*
    Czekam na nn , już się nie moge doczekać :3\Dominika

    OdpowiedzUsuń
  68. Kspwmdjfomqpabvjfj<3 boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  69. Tak na dzień dobry z pięści od Justina :D ^^ świetny rozdział ! czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  70. kapitalny <3333333333 a ostatnie wydarzenie najlepsze :D czekam na nexta z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  71. jeeeejku, świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego! @morelowaa

    OdpowiedzUsuń
  72. świetny <333 czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  73. oni są tacy awww*_*
    powodzenia w szkole :)
    @luvmykeat

    OdpowiedzUsuń
  74. Świetny rozdział :)
    @TeleDul

    OdpowiedzUsuń
  75. Cudowny rozdział !!! < 3

    OdpowiedzUsuń
  76. Uwielbiam!! gwjxgsnzhwbxjvejzhsgs!! <3 czekam na następny z niecierpliwością!xx

    OdpowiedzUsuń
  77. CUDOWNY <333 !

    OdpowiedzUsuń
  78. OMG Śietny - Sandi;**

    OdpowiedzUsuń
  79. sgaljdh Justin i Brooke są cudowni .<3333

    OdpowiedzUsuń
  80. Bożeee to jest takie cudowne *___________*
    Justin przy Brooke jest czuły, delikatny, słodki i troskliwy. W innych sytuacjach jest twardzielem...<33333
    Chciałabym mieć takiego chłopaka ,ale to tylko marzenie!
    p.s i tak pewnie bd starą panną , zazdroszczę Brooke Justin'a...<333333

    OdpowiedzUsuń
  81. świetny rozdział i Kelsey jaka napalona, haha

    OdpowiedzUsuń
  82. o jacie, ile emocji, haha. Cudowny jak zwykle!
    Miłego tłumaczenia! :)
    @heartforbiebss

    OdpowiedzUsuń
  83. jeju, świetny! *.*
    @h3_h3_

    OdpowiedzUsuń
  84. Czytam,kocham i czekam ns następny *_________*

    OdpowiedzUsuń
  85. Jdfjdviforefvpesb. kocham to! *.*

    OdpowiedzUsuń
  86. Ajdhgdgdfgdfh. Boski ! :*
    I jak zwykle nie mogę doczekać się kolejnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  87. O jeezu *.*

    Ja chcę już nn notkę ;D

    Ciekawe czy Juss wyjdzie z jakimiś obrażeniami XOXO

    :D

    OdpowiedzUsuń
  88. kocham kocham kocham kocham kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  89. O jestem bardzo ciekawa co dalej

    OdpowiedzUsuń
  90. ekstra rozdział ! :-) /aleksandrabrooks

    OdpowiedzUsuń
  91. WOAH! napisze tylko mocne KURWA! <3

    OdpowiedzUsuń
  92. Ona bogata słodka dziewczyna o czarnych oczach. Jej długie czerwone włosy dodają tylko uroku. Jednak nie ma ona łatwo. Jej mama jest zapracowana, może nawet nie jest tym za kogo się podaje, a o Ojcu nic nigdy nie mówi. Ariana nie wie, co się z nim dzieje czy żyje czy nie. Może ich zostawił? W szkole należy do lubianych, ale to w starej. Zawsze chodzi, je, siedzi z przyjaciółmi,lecz w NY nikogo nie zna. Poznała jego i wszystko się zmieniło, ale czy na pewno na gorsze?



    On nie należy do bezpiecznych. Zdarzało mu się zabić, zaćpać czy kraść. Teraz chce być lepszy. Postanowił już do wszystkiego nie wracać .Przeprowadził się do Nowego Yorku . Chciał zacząć od nowa, pójść do szkoły, znaleźć dziewczynę, zapomnieć o strasznej przeszłości, zapomnieć o Elvinie. Jednak spotkał ją. Swoją miłość. Bał się tego, nigdy nie był zakochany. Czy jej to wyzna? On nie chcę zniszczyć jej życia, naplątać jeszcze bardziej,a moze ona też go pokocha,a sama o tym nie wie?



    Czy 16-latką uda się wszystko wyjaśnić? Dowiesz się czytając Kiss me Ariana . Zapraszam was gorąco do czytania.

    OdpowiedzUsuń