56. Off to the races

Brooklyn

                Zostałam przyjęta do Stanford. Zajęłam się dokładnym przeczytanie listu przyjęcia, by nie rzucić go byle gdzie, co naprawdę chciałam zrobić. Obudziłam się w pustym łóżku. Zaprzeczając temu wszystkiemu, sprawdziłam łazienkę, pościel, a nawet sprawdziłam pod łóżkiem. Justina nigdzie nie było. Jedynym śladem, dzięki któremu wczorajszy wieczór i noc nie wydawały się snem, była lekko odsunięta zasłona, wpuszczająca trochę światła. Gorzki dźwięk opuścił moje gardło. Zniknął, wyszedł bez jakiegokolwiek pożegnania. Wiedziałam, że nie był gotowy, by stawić czoła światłu dziennemu, ponieważ sekrety łatwiej utrzymać nocą, kiedy wszystko jest ciemne i tajemnicze. Justin nie był gotowy na rozmowę - tą, w której wyjaśniłby mi wszystko, łącznie ze wszystkimi kłamstwami i rzeczami, które przede mną ukrywał i dlaczego zachowywał się w ten sposób, dlaczego mnie od siebie odpychał i dlaczego tak bardzo nienawidził samego siebie, ale nie zrobił nic w tym kierunku. Nie chciał zmierzyć się z faktem, że mieliśmy problemu, a to było dla niego typowe.
                Uciekanie od różnych spraw tylko pogorszy sytuację.
                Rzuciłam poduszkę w zamknięte drzwi mojego pokoju, próbując nie krzyknąć. Było jeszcze wcześnie, więc dom był cichy. Nawet moja mama jeszcze spała. Usiadłam na brzegu łóżka w splątanej kołdrze, na wypadek, gdyby Justin zostawił jakąś notatkę, czy coś.
                Nic.
                Wtedy zaczęłam się irytować. Czułam, jak mój oddech przyspiesza, a dłonie ułożyły się w pięści na kołdrze. Dlaczego musiał to robić? Dlaczego wszystko musiało być takie trudne? Dlaczego nie mógł opłakiwać i cierpieć po śmierci swojego ojca jak normalny człowiek? Dlaczego musiał pakować się w kłopoty, psując nasze relacje? A co najważniejsze, dlaczego nie pozwolił mi sobie pomóc?
                Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę, dopóki nie zobaczyłam ciemniejszych plam na jasnoniebieskiej poduszce, którą trzymałam. Naprawdę nie chciałam płakać. Nie było warto. Do niczego mnie to nie zaprowadzi.

**

                Reszta dnia minęła mi niewyraźnie, na szkole, czasie spędzonym z rodziną i niewysłanych wiadomościach. Tchórzyłam za każdym razem, gdy próbowałam napisać coś do Justina. Ale dlaczego to ja mam chodzić za nim, jak zagubiony szczeniak? Nie będę znowu być tą cierpiącą osobą w naszym związku. Potrafiłabym żyć bez Justina w swoim życiu, a jeśli nie, to najwyraźniej będę musiała się nauczyć. Dni mijały i nic się nie działo. Każdy mój dzień zaczął wyglądać tak samo: wstać, iść do szkoły (i ignorować Nate'a najlepiej, jak potrafię), odebrać Tommy'ego z treningu piłki nożnej (Justin nie pojawił się w żadne popołudnie, a gdy odwoziłam Jaxona do domu, tam też go nie było), przygotowywanie się z Kelsey do powtórki na koniec drugiego semestru, obiad, iść spać, wiercić się w łóżku przez kilka godzin, aż w końcu uda mi się zasnąć. Wiedziałam, że moja mama zaczęła się martwić, bo nie miałam żadnych planów po szkole i spędzałam więcej czasu na powtórce i odrabianiu lekcji, niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak nie wspomniała nic o nim. Myślę, że bała się, że znowu rozmawiałybyśmy o Rayu, na co żadna z nas nie była gotowa.
                Kelsey oczywiście podjęła temat w pierwszy poniedziałek po Katastrofalnym Weekendzie. Tak właśnie postanowiłam go nazywać - pasuje idealnie. W przeciwieństwie do moich rodziców, nie kupiła mojego alibi dla rozcięcia, które miałam na szczęce. Najwyraźniej nie było wiarygodne, że gotowałam, kiedy to się stało, ponieważ "za cholerę nie potrafię gotować". Takie były jej słowa. Poza tym, Tyson powiedział jej, że Justin unika wszystkich i wydaje się być zdenerwowany od soboty, więc Kelsey wyciągnęła wnioski, że coś musiało wydarzyć się między nami. Musiałam powiedzieć jej wszystko. Jej reakcją była dość długa i twórcza wiązanka przekleństw, a potem płacz: a ja musiałam ją pocieszyć, o ironio!
                Z drugiej strony wszystko, co się dowiedziałam o Justinie to było jedynie to, co Tyson powiedział Kelsey. To niewiele, w zasadzie fragment o wściekłości i nienawiści do samego siebie. Nie byłam jednak pewna, czy ona powiedziała mi wszystko. Podejrzewałam, że nie, ale bałam się zapytać. Czy naprawdę chciałabym wiedzieć więcej?
                Zaśnięcie stało się dla mnie trudnym zadaniem. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam przed sobą mężczyznę z wielkimi zębami i nożem, jego dłonie błądziły po omacku po moim ciele. Chwyciłam poduszkę, na której Justin spał tamtej nocy i miałam na sobie jego białą koszulkę, ale obie rzeczy z każdą nocą traciły powoli jego zapach. W końcu przestały w ogóle nim pachnieć. Tamtego dnia zaczęłam spać przy zaświeconej lampce, do czego nikomu bym się nie przyznała, bo wyglądałam przez to jak dwulatek przestraszony filmem o zombie.
               
**

                - Yo soy, yo estoy. Tú eres, tú estás. Él es... Ja po prostu tego nie rozumiem! - Zawołałam z frustracji. - Po co dwa znaczenia tego samego czasownika? Dlaczego Hiszpanie są tacy skomplikowani?
                María roześmiała się, słysząc moją beznadziejną próbę nauczenia się odmiany czasownika "być". Można pomyśleć, że coś tak prostego łatwo było zrozumieć, ale fakt, że jeden czasownik miał dwie różne formy w zależności, co chcesz powiedzieć, nieco mnie odrzucał.
                - Wystarczy poznać zasady gramatyki, to nie jest takie trudne - powiedziała delikatnie.
                - Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to wymówić - powiedziałam,w skazując na swoje notatki
                María roześmiała się ponownie.
                - Es mi lengua Materna.
                - Co powiedziałaś? - Zapytałam, marszcząc brwi.
                - To mój język ojczysty - powtórzyła w języku angielskim, na co westchnęłam. Musiałam nauczyć się tego wszystkiego na jutrzejszy sprawdzian. - Wiesz Brooklyn, chyba jesteś po prostu roztargniona i dlatego, nie możesz tego załapać. Może zrobimy sobie przerwę? Zrobię obiad w międzyczasie. - zasugerowała wstając z krzesła.
                Wciąż siedziałam na krześle, kiedy wyszła z pokoju. Był mi źle z tym, że zajmowałam jej czas z powodu swojego głupiego sprawdzianu, zwłaszcza, że wiedziałam, że przerwa nie pomoże mi w koncentracji. Sprawa, która zajmowała moje myśli, nie mogła być zamknięta na klucz w zakamarkach mojego umysłu.
                Kelsey leżała na moim łóżku z nowym wydaniem Vogue'a - na szczęście dla niej, nie miała hiszpańskiego w tym semestrze, a teraz spoglądała na mnie ze znaczącym uśmiechem.
                - Wciąż nie zadzwonił? - Zapytała, choć już znała odpowiedź.
                Pokręciłam głową, kładąc zeszyt na biurku i odwracając się na krześle twarzą do niej.
                - Minęło już pięć dni. Już wariuję.
                Kelsey spojrzała na mnie ze współczuciem.
                - Wiesz, jaki on jest. Pewnie źle mu z tym wszystkim, ale myśli, że dobrze robi, oddalając się.
                Prychnęłam do siebie.
                Kelsey nie powiedziała nic więcej. Byłam świadoma, że musiała znosić nastrojową i nieszczęśliwą mnie cały szkolny tydzień, więc nie winiłabym jej, gdyby też się ode mnie odsunęła. Obgryzałam ze stresu paznokcie, gdy wpadałam na szalony, najprawdopodobniej zły pomysł.
                - Mogę do niego zadzwonić?
                Kelsey otworzyła szerzej oczy, zamykając czasopismo i siadając na łóżku.
                - Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Co byś mu powiedziała?
                - Pewnie bym na niego nakrzyczała - przyznałam, na co wydała rozbawiony odgłos.
                - W takim razie, nie mogę tego przegapić - poprawiła się, po czym wskazała na mój telefon, leżący na biurku obok zeszytów i podręczników. - Śmiało - nalegała.
                Podniosłam niepewnie telefon, przygryzając wargę, szukając imienia Justina w sowich kontaktach. Naciśnięcie zielonej słuchawki zajęło mi chwilę, ale w końcu to zrobiłam, widząc zniecierpliwienie Kelsey. Mój żołądek ścisnął się w supeł, kiedy czekałam aż Justin odbierze.
                Ale nie odebrał.

**

                Później tego wieczoru, po tym jak zjedliśmy obiad i Kelsey wyszła, zakradłam się do gabinetu taty. Na początku nie wiedziałam, po co tu przyszłam. Albo może wiedziałam, lecz nie byłam tego pewna. Moi rodzice mogli wrócić z imprezy charytatywnej w każdej chwili, a jeśli przyłapaliby mnie na tym, co planuję zrobić, byłabym martwa. Zapaliłam światło przy sekretarzyku taty, natychmiast oświetlając regały pełne różnych rzeczy. Przejechałam palcami po grzbietach książek do prawa i protokołów, dopóki nie dotarłam do wielkiego szarego kartonu, który zawierał dokumenty z jego pracy. Wiedziałam, że to miało być poufne i że nie powinnam nawet zostawiać na tym swoich odcisków, ale ciekawość po raz kolejny wzięła nade mną górę. Położyłam pudło na podłodze i przykucnęłam przy nim. Łatwo było znaleźć jego akta. Były tylko dwa pod literą "B", ponieważ tata rzadko przynosił je do domu. Moje palce zadrżały lekko, gdy ostrożnie otworzyłam brazowy folder, starając się pozostawić wszystko w takim samym miejscu, w jakim było. Przygryzłam wargę, siadając na perskim dywanie. Złość i frustracja doprowadziły mnie od sprawdzenia kryminalnej przeszłości Justina. Jednocześnie czułam, że powinnam to rozbić - miałam prawo wiedzieć - i, że zdradzam jego zaufanie. Nie, że mogę mu wciąż ufać, bo daje mi powody, bym tego nie robiła.
                Pierwsza strona to zapis jego danych osobowych, w tym zdjęcie, na którym wyglądał na siedemnaście lat i miał krzywkę opadającą na czoło. Chciałam powstrzymać się od przeczytania reszty i włożyć teczkę z powrotem do pudełka. Mimo, że wszystko było napisane technicznym, policyjnym żargonem, zdołałam zrozumieć, że został oskarżony jedynie o drobne przestępstwa, jak picie alkoholu jako nieletni i uliczne bójki. Ostatni zapis był z listopada, z dnia, kiedy zapłaciłam za niego kaucję po bójce z Tylerem. Jęknęłam, gdy przeczytałam ostatnią kartkę. W zasadzie mówiła, że gdy zostanie złapany na robieniu czegoś nielegalnego, to będzie miał sprawę w sadzie. Nie możemy na to pozwolić. Nie mogę pozwolić na to, by Justin poszedł do więzienia. Powstrzymałam płacz, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mogę nic z tym zrobić. Byłam bezsilna, Szanse, że Justin zostanie złapany teraz, kiedy najwyraźniej każdą wolną chwilę spędzał na wyścigach samochodowych i handlowaniu narkotykami lub na czymkolwiek, w co się wplątał, były na tyle wysokie, bym zaczęłam panikować. Musiałam go powstrzymać, ale jak?
                Głosy i dźwięk przekręcania kluczy zaskoczyły mnie. Nieporadnie odłożyłam folder Justina na swoje miejsce i upewniłam się, że nie było żadnych śladów, że byłam w gabinecie taty, po czym wróciłam na palcach do swojego pokoju. Udawałam, że się uczę, gdy moja mama zapukała do drzwi, po czym weszła. Miała na sobie drogie futro i szpilki od Prady i wyglądała na tak zmęczoną, jak czuł się mój umysł.
                - Nie powinnaś iść spać, kochanie? Ostatnio za dużo się uczysz - powiedziała, uśmiechając się w matczyny sposób.
                - To nie to, czego ode mnie oczekujesz? - Zapytałam, bardziej surowo, niż zamierzałam. Mama uniosła brwi. Prawnie nigdy z nią tak nie rozmawiałam.
                - Wszystko w porządku, Brooklyn?
                Nie, nie jest w porządku.
                - Tak, po prostu stresuję się tymi egzaminami, to wszystko - westchnęłam z naciskiem, chcąc zostać sama.
                Mama zmarszczyła brwi, wyraźnie mnie oceniając.
                - Wszystkie pary miewają kłótnie, kochanie - powiedziała w końcu. - Między tobą, a Justinem ułoży się, zobaczysz.
                Nie, nie ułoży się.
                - Naprawdę jest okej, mamo. Skończę to i pójdę do łóżka.

**

                Kiedy mój telefon zadzwonił kilka minut później, natychmiast zrobiłam się nerwowa i jednocześnie miałam nadzieję, że to będzie i nie będzie Justin.
                Z rozczarowaniem, ale i z ulgą odebrałam połączenie od Jazmyn.
                - Brooklyn - powiedziała w pośpiechu. Pośpiech zawsze towarzyszył Jazmyn podczas rozmów telefonicznych.
                - Co tam? - Zapytałam. Mój umysł od nowa rozmyślał o związku moim i Justina.
                - Chodzi o Justina - ciągnęła tym samym pilnym tonem.
                - Co zrobił? - Byłam zaskoczona, że doszłam do wniosku, że od razu musiał coś zrobić.
                - Pamiętasz Coltona? - Zapytała Jazmyn.
                - Tak, a co?
                To były chłopak Jazmyn, który zdradził ją kilka miesięcy temu.
                - Justin przyszedł po mnie dzisiaj do szkoły i uderzył go znienacka, tak po prostu. Przed wszystkimi.
                Otworzyłam usta z niedowierzania.
                - Po co miałby to robić?
                - Powiedział coś o niedokończonych sprawach - prychnęła Jazzy.
                - Poważnie? - Pisnęłam. - Czekaj, Colton nie wniesie oskarżenia, prawda? - Nagle wpadłam w panikę. Jedno aresztowanie i Justin pójdzie do sądu.
                Jazmyn się roześmiała.
                - Brooklyn, to nie jest film. On jest totalnie wkurzony.
                - Boże, twój brat to oszołom - westchnęłam. - Chcesz, żebym przyszła?
                - Nie, nie ma go - odpowiedziała Jazmyn. Oczywiście, że go nie ma. Mój żołądek skręcił się nieprzyjemnie.
                - Och, a u ciebie wszystko okej?
                - Yhm. Caleb tu jest - powiedziała.  - Chciałam tlyko dać ci znać, bo wiem, że Justin unikał cię cały tydzień. Niezależnie od jego powodu, przepraszam w imieniu mojej rodziny za jego debilizm.
                To mnie rozśmieszyło, choć nie mogłam pozbyć się zmartwienia i bólu.
                - Dzięki, Jazzy. Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, okej?
                - Trzymaj się, Brooke.
                Długo po tym, jak odłożyłam słuchawkę, wciąż czułam niepokój, co uniemożliwiało mi naukę lub naukę lub robienie czegokolwiek. Obgryzłam paznokcie, a moje warga krwawiła od częstego jej przygryzania. Czułam, jakby minęły lata, odkąd Justin i ja spędziliśmy przyjemny dzień razem i brakowało mi tego. Brakowało mi starego Justina tak bardzo, że niemal czułam fizyczny ból. Oczywiście, nie mogłam spać. Nawet nie wyłączyłam światła. Strach gryzł mnie od środka, a mój oddech stał się nierówny. Myślałam się, że mam atak paniki. Potrzebowałam ostatniej próby powstrzymania Justina od niszczenia jego własnego życia. Musiałam przynajmniej wiedzieć, że walczyłam każdą cząstką siebie, by go uratować. Trudniejsze było to, że nikt nie mógł go uratować, tylko on sam. Zajęło mi trochę czasu i przeszukania swoich rzeczy, ale w końcu znalazłam kawałem papieru, którego szukałam. Tym razem nie wahałam się, gry wybierałam numer, ani kiedy nacisnęłam słuchawkę. Odebrał po trzecim sygnale.
                - Tyler? Tu Brooklyn.


Justin

                - Nie spodoba ci się to stary.
                - Co? - Odwróciłem się, by spojrzeć na Tysona. Byłam tak zajęty swoimi myślami, że nie usłyszałem, jak do mnie podszedł. Nie, że można było usłyszeć zbyt wiele przy ryku silników, głośnej muzyce i rozmowach. Był piątkowy wieczór i czułem się nieszczęśliwy. Opierałem się o bok swojego samochodu z papierosem, którego nawet nie paliłem, między palcami.
                - Kelsey właśnie do mnie zadzwoniła - powiedział Tyson, starając się być cierpliwy. - Brooklyn oszalała.
                Słysząc jej imię, mój mózg bardziej skoncentrował się na jego słowach.
                - Co masz na myśli?
                - Jedzie właśnie.
                - Gdzie jedzie? - Zmarszczyłem brwi. - Tyson, nie jestem w nastroju na zagadki.
                - Jedzie tutaj - powiedział, a wyraz jego twarz zmienił się, gdy zdał sobie sprawę, że zrozumiałem.
                Wyprostowałem się.
                - To nie jest prawda - Zaprzeczyłem, ale w sumie skąd mogłem wiedzieć? To nie tak, że pofatygowałem się, by sprawdzić co u niej przez cały tydzień.
                - Kelsey powiedziała, że jak do niej dzwoniła, to brzmiała na podekscytowaną. Najwyraźniej to jej plan, by postawić cię do pionu - wyjaśnił Tyson.
                - Cholera, co? Ona nie może tu przyjechać. Nawet nie wie, gdzie to jest - pokręciłem głową.
                - Tak, to jest część, która najmniej ci się spodoba.
                - Tyson - ostrzegłem. Moje dłonie już zacisnęły się w pięści.
                - Zadzwoniła do Tylera. Jedzie z nim - powiedział powoli Tyson, pewnie bojąc się jaka będzie moja reakcja.
                Otworzyłem i zamknąłem usta, a następnie zacisnąłem szczękę i kopnąłem w bok mojego samochodu. Po tym wszystkim, czym było kolejne wgniecenie?
                - Chyba sobie żartujesz - mruknąłem przez zaciśnięte zęby. - Skąd ona ma jego numer? Dlaczego w ogóle do niego zadzwoniła? Kurwa, zabiję go, jak tylko go zobaczę.
                - Mówiłem ci, że powinieneś był jej powiedzieć o całej tej pułapce, jaką przygotował. Wtedy za cholerę by do niego nie zadzwoniła.
                Uderzyłem pięścią w swoją otwartą dłoń.
                - Nie, powinienem był zabić drania, kiedy miałem okazję - to był pierwszy raz w moim życiu, kiedy chciałem kogoś zabić, naprawdę zabić. To nie było miłe uczucie. To była wściekłość, nienawiść, pogarda, wszystko w silnych dawkach.
                Tyson nie miał co powiedzieć. Sam chciałby go zabić, gdyby był na moim miejscu. To dlatego nie widziałem jeszcze Tylera. Widziałem tylko Alejandrę, wyglądającą na trochę zagubioną, gdy rozmawiała z innymi laskami. Nie wyglądała na zaangażowaną w rozmowę, bo wciąż się rozglądała dookoła.
                - Zaraz wracam - powiedziałem Tysonowi, zanim odszedłem, biorąc głębokie oddechy, by choć trochę się uspokoić.
                Nie mówiąc nic, po prostu chwyciłem Alejandrę za przedramię i pociągnąłem ją za sobą do spokojniejszego miejsca za dwoma kontenerami.
                - Co robisz, Justin? Puść! - Jęknęła, wyrywając rękę z mojego uścisku. Nie zdawałem sobie sprawy, że trzymałem ją tak mocno.
                - Wiesz, gdzie jest twój chłopak? - Zapytałem na wstępie.
                - Nie mam żadnego - odpowiedziała krótko, krzyżując ręce w swojej typowej pozie.
                - Śmieszne - próbowałem wymusić uśmiech, który wyszedł jak grymas. - Mówię poważnie, Ale.
                To, że ją tak nazwałem przykuło jej uwagę. Jej spojrzenie spotkało się z moim, wiem, że grałem nieczysto, odwołując się do jej potrzeby zwracania na siebie uwagi, ale byłem zdesperowany.
                - Zerwałam z nim. Po tym jak wyszedłeś w te noc i oczyściłam jego rany, powiedziałam mu, że to koniec - powiedziała cicho.
                Uniosłem brwi, zaskoczony tą wiadomością.
                - Cieszę się - powiedziałem szczerze.
                - Dziwnie się zachowywał w ciągu ostatnich kilku tygodni... - Urwała, patrząc w ziemię. - Słyszałam wszystko - dodała, kopiąc kamyk czubkiem buta.
                Wiedziałem co miała na myśli, mówiąc "wszystko".
                - Wiesz, przez długi czas chciałam rozdzielić ją i ciebie - jej głos był przepełniony emocjami. - Nigdy jej nie lubiłam, ale potem zobaczyłam, jak bardzo cię uszczęśliwia i uświadomiłam sobie, że nigdy nie byłam w stanie sprawić, być patrzył tak na mnie, jakkolwiek bym próbowała.
                Nie wiedziałem co powiedzieć. To był pierwszy raz, kiedy Alejandra przyznała się do jakichkolwiek uczuć do mnie.
                - Wiem, że nigdy mnie nie kochałeś, ale chyba byłam na tyle głupia, by myśleć, że mogę tak żyć. Teraz się nauczyłam, że potrzebuję czegoś więcej, że zasługuję na więcej. A Tyler też mi tego nie dawał. Wykorzystywał mnie i miałam tego dość. Nigdy bym jej... Nie skrzywdziła, by dostać się do ciebie.
                Objąłem ją, bo w zasadzie nie wiedziałem, co innego mogę zrobić. To był pierwszy raz, kiedy widziałem Alejandrę w takim stanie. Poczułem wilgoć na jej policzkach i zakląłem cicho. Nigdy nie była najlepszą osobą, no ale...
                - Cieszę się, że zdałaś sobie z tego sprawę. Też zasługujesz na szczęście.
                Alejandra pociągnęła nosem, śmiejąc się po chwili.
                - Powiedz komuś, że widziałeś mnie w takim stanie, a będziesz martwy.
                Zaśmiałem się, a następnie spoważniałem.
                - Nie wiem, skąd Brooklyn ma jego numer, ale on ją tutaj wiezie - powiedziałem.
                - Co? Nie powiedziałeś jej o tym, że Tyler zaplanował cały ten napad?
                Przygryzłem wargę.
                - Justin - upomniała mnie.
                - Myślałem, że tak będzie najlepiej. Chciałem ją chronić. Nigdy nie pomyślałem, że tak mu zaufa - przeczesałem włosy dłońmi, burząc swoją fryzurę.
                - Ona mu nie uda. Ona tylko chce przywrócić cię do pionu, albo też cię chroni. Czy kiedykolwiek o tym pomyślałeś? Justin, marnujesz swoje życie. Ona musi czuć się bezradna. Odsunąłeś ją od siebie. Tak jakby, sam siebie na to skazałeś.
                Westchnąłem głośno. Miała rację, prawda?
                - Co mam zrobić? - Zapytałem, bo sam nie znałem odpowiedzi.
                - Albo wrócisz do tego co było wcześniej i naprawisz to gówno - powiedziała. - Albo ją stracisz.

**

                Kiedy wróciłem ze swojej pogaduszki z Alejandrą, byłem jeszcze bardziej zdezorientowany, niż wcześniej. Zajęło mi około minuty, by dostrzec samochód Tylera zaparkowany kilka samochodów dalej od mojego. Wysiadła z niego blondynka i zacząłem iść w jej stronę, ignorując wołanie Tysona.
                - Co ty do diabła tutaj robisz? - Powiedziałem, zaskakując Brooklyn. Mogłem powiedzieć, że była wstrząśnięta, po sposobie w jaki rozglądała się dookoła i przygryzała wnętrze policzka. - I z nim? - Dodałem jadowicie.
                Brooklyn nie chciała na mnie spojrzeć, co oznaczało, że kipiałem ze złości. Tyler uśmiechał się do mnie złośliwie, wciąż mając opuchniętą twarz. Odwzajemniłem uśmiech. Zrobiłem całkiem niezłą robotę, jeśli chodzi o jego twarz, gdyby mnie ktoś pytał.
                Chwyciłem Brooklyn prawie tak samo, jak wcześniej Alejandrę, ciągnąc ją za sobą. Sprzeciwiała się trochę, ale nie puściłem jej, dopóki nie dotarłem do tego samego miejsca za kontenerami. Na szczęście nie śmierdziały, bo były puste, Musiałem oddalić się od wszystkich wścibskich spojrzeń.
                - Czyś ty zupełnie oszalała? - Krzyknąłem. Brooklyn nawet nie drgnęła, jakby była na to przygotowana.
                - Chciałam tylko zobaczyć o co tyle zamieszania - naśladowała mój ton. Rozejrzała się z aprobatą. - Fajnie jest - doskonale wiedziałem, że kłamała. Trzęsła się ze strachu.
                - Której części "nie chcę, byś się do niego zbliżała" nie zrozumiałaś? - Warknąłem, naprawdę robiąc wszystko, by utrzymać spokój. Jej charakterek to uniemożliwiał.
                - Której części "nie mów mi co mam robić" nie zrozumiałeś? - Odpaliła, w końcu wyszarpując rękę z mojego uścisku. Nie zauważyłem, że ciąż trzymałem jej przedramiona.
                Odetchnąłem ciężko przez nos, szarpiąc włosy zaciśniętymi pięściami.
                - Słuchaj, Justin - zaczęła. - Nie możesz totalnie ignorować mnie przez tydzień, a potem przychodzić i mną rządzić. Kiedy zaniedbujesz swoje obowiązki jako chłopaka, nie masz też prawa mówić mi co mam robić, a czego nie.
                Popatrzyłem na nią. Trafiła w czuły punkt.
                - Przykro mi.
                - Przestań to powtarzać! - Krzyknęła. - Wcale nie jest ci przykro! Gdyby naprawdę było, przestałbyś robić rzeczy, które wiesz, że mnie ranią, ranią nas.
                - Nie powinno cię tu być. Zadzwonię do Kelsey, żeby po ciebie przyjechała - powiedziałem cicho, bo nie wiedziała. Nie miała pojęcia, jak bardzo było mi przykro, jak bardzo żałowałem, że nie mogłem być rozsądnym mężczyzną i choć raz zrobić coś dobrego. Jak bardzo siebie nienawidziłem, tego kim się stałem.
                - Nie mieszaj w to Kelsey - Splunęła Brooklyn, mrużąc oczy.
                Dźwięk klaksonu i głośny megafon przerwały chłodne napięcie. Brooklyn nagle się uśmiechnęła, jakby miała jakiś tajny plan, o którym nie miałem pojęcia i pewnie mi się nie spodoba.
                - Ścigasz się?
                - Brooklyn... - Zacząłem, domyślając się, gdzie to wszystko zmierza i faktycznie, nie podobało mi się to ani trochę.
                - Niech wygra najlepszy - powiedziała, zanim przeszła obok mnie, kierując się do samochodu Tylera.
                Stałem z otwartymi ustami, wariując w środku. Zwłaszcza, że wiedziałem, że nie było nic, co mógłbym zrobić, by ją zatrzymać.
                W drodze powrotnej do samochodu zauważyłem, że Tyson nie był sam.
                - Justin - Kelsey skinęła uprzejmie głową. Zachowywała się, jakby jej życie cały czas było jakimś filmem.
                - Nie zamierzasz brać w tym udziału, prawda? - Spytałem niepewnie, chodząc w kółko. W tym momencie, nic mnie nie zaskoczy.
                - Nie! - Zawołała, jakbym powiedział coś skandalicznego. - Przyszłam tutaj, bo Brooklyn jest moją najlepszą przyjaciółką i zależy mi na niej. Chciałam się upewnić, że wszystko z nią w porządku.
                Usłyszałem oskarżenie w jej głosie. Bardzo wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie obchodzi mnie Brooklyn, co nie było prawdą, ale sądzę, że nie do końca to potwierdziłem.
                - Więc będziesz musiała poczekać. Bo jest zajęta - powiedziałem.
                Kelsey i Tyson spojrzeli w kierunku, w którym patrzyłem ja i oboje jęknęli, gdy zobaczyli Brooklyn wyglądającą na zdenerwowaną, kiedy zamykała drzwi od strony pasażera w samochodzie Tylera.
                - Ona naprawdę oszalała - Kelsey szepnęła do siebie.


Brooklyn

                Wow.
                Mój umysł był otępiały, po tym, jak wyścig się zakończył. Czułam się tak nabuzowana, że mogłabym przebiec maraton. I mówi to osoba, która jest beznadziejna w prawie każdej dyscyplinie sportowej. Po raz pierwszy w swoim życiu, czułam tak zwaną adrenalinę, o której wszyscy mówili. I to było niesamowite. Nie będę kłamać, na początku bałam się, jak cholera, sprawdzając, czy dobrze zapięłam pas i zerkając nerwowo na prędkościomierz w samochodzie Tylera, by sprawdzić, czy się nie zabijemy. Czasem nawet krzyczałam, co sprawiło, że Tyler się śmiał, a ja zwracałam mu uwagę, że nie skupia się na drodze przed sobą. To nawet nie była droga. Bardziej jak żwirowa ścieżka, czasem wyboista. Jak tylko dotarliśmy do mety i Tyler zatrzymał się z piskiem opon, ludzie otoczyli samochód. Widziałam pliki banknotów przekazywane z ręki do ręki, słyszałam jakieś gratulacje, muzykę i masę ludzi zbliżających się do nas. Odbiegłam z dala od tego wszystkiego, do miejsca, w którym widziałam Kelsey tuż przed wejściem do samochodu. Nie wiedziałam na czym polegają wyścigi, że kierowcy zabierając pilotów w tego typu rzeczach, więc byłam bardzo zaskoczone, gdy Tyler to zaproponował. Zadzwoniłam do niego tylko po to, że chciałam zobaczyć środowisko, do którego Justin przeniósł się na piątkowe wieczory, a Tyler był moją jedyną możliwością. Ku mojemu zdziwieniu, brzmiał na podekscytowanego. Tak naprawdę nie zamierzałam wciąć w tym udziału, ale potem zobaczyłam inne dziewczyny wsiadające do samochodów. Ponieważ wiedziałam, że Justin nigdy by mi na to nie pozwolił, zgodziłam się na propozycję Tylera. Dobra, w dużej mierze zgodziłam się po to, by wkurzyć Justina. Ale tylko dlatego, że sama byłam na niego wkurzona.
                Kiedy zbliżyłam się do Kelsey, czując jak adrenalina mnie opuszcza, zauważyłam jego mordercze spojrzenie. Zaczęłam się obawiać, że będę pierwszą osobą na jego liście zabójstw. To dlatego zupełnie zbił mnie z tropu, kiedy przyciągnął mnie do swojej piersi, sprawdzając na całej długości moich dżinsów i skórzanej kurtki, czy wszystko ze mną w porządku. W końcu jego dłonie zatrzymały się na moich policzkach i odetchnął z ulgą. Chyba pozwoliłam mu się przytulić i pocałować, bo byłam zbyt oszołomiona, by się odsunąć.
                - Nie rób mi tego nigdy więcej - powiedział, patrząc mi w oczy. Cieszyłam się, że każdy zajął się sobą, bo czułam, że ten moment jest zbyt osobisty, by się nim dzielić. Czułam napięcie przez rozmowę, którą musieliśmy odbyć. Może Justin nie był jedynym, który nie był na to gotowy.
                - Mówię poważnie, Brooklyn. Tak cholernie się martwiłem, że nawet nie mogłem się ścigać.
                Odepchnęłam go pośpiesznie.
                - Więc tylko na tym ci zależało. Żeby zarobić forsę dziś wieczorem - uśmiechnęłam się szyderczo, czując narastający gniew.
                Justin wyglądał na urażonego, idąc za mną w stronę dwóch kontenerów. Złapał mnie za rękę, żebym na niego spojrzała.
                - Oczywiście, że nie! Nie obchodzą mnie pieniądze, martwiłem się o ciebie! Wszystko mogło się stać, a ja czułem się bezradny.
                Wydawało mi się, że z każdą sekundą podnosiliśmy ton naszych głosów.
                - Och, więc teraz możesz postawić się na moim miejscu. Dokładnie tak się czuję, gdy odsuwasz się ode mnie i robisz co chcesz, nie troszcząc się o nic, tylko o siebie. Jestem zmęczona i mam dość uganiania się za tobą tylko po to, byś znowu mnie odepchnął. Więc przepraszam, jeśli nie wierzę ci, że się o mnie troszczysz.
                Jego oczy błysnęły w stu rożnych emocjach: niedowierzaniu, bólu, złości, we wstydzie, w żalu. Ledwo mogłam je rozpoznać, tak szybko się zmieniały.
                - Jeśli jest coś, czego możesz być pewna, to to, że mi na tobie zależy. Wiem, że to nie sposób, by to okazać. Pewnie masz rację, ale co ja mam zrobić, zostawić cię? Przepraszam, ale ja po prostu nie mogę tego zrobić, bo po tym czułbym się jeszcze bardziej, jak dupek.
                - Nie chcę, żebyś mnie zostawiał - powiedziałam, potrząsając głową. - Po prostu chcę wiedzieć, dlaczego to robisz i co mogę zrobić, by ci pomóc, bo jeśli czujesz się bezradny, to ja nie wiem, jak ja się czuję - wyjąkałam ostatnią część sarkastycznie.
                - Zacznij od niewsiadania do samochodu z tym dupkiem - powiedział Justin głosem pełnym jadu.
                Skrzywiłam się.
                - Och, proszę cię, nie mów mi, że chodzi o zazdrość. Tyler nie jest nawet w moim typie.
                - Ja też nie byłem w twoim typie kilka miesięcy temu - odparł.
                - Nie mogę uwierzyć, że odwracasz kota ogonem i to z najgłupszego powodu. Wiesz, że nie umawiałabym się z Tylerem choćby zależało od tego moje życie - próbowałam brzmieć na złą, by ukryć fakt, że mnie zasmucił.
                - Jakbyś się czuła, gdybym pojechał z Alejandrą?
                Przewróciłam oczami, sfrustrowana.
                - Przeszło mi z nią już dawno temu. Mam się martwić?
                - Nie jestem nią zainteresowany, ale ty jej nie lubisz, więc przestałem nawet z nią rozmawiać. Nie mogłabyś zrobić dla mnie tego samego, zwłaszcza, gdy daję ci powody, dla których nie można ufać tej gnidzie?
                - Teraz dajesz mi powody? Prawdziwe powody? Och proszę, oświeć mnie więc! - Zawołałam.
                Wiedziałam, że nie podobało mu się, że się stawiam, ale przestałam grać miłą, wyrozumiałą dziewczynę, która nie podnosi głosu i się nie broni.
                - Chcesz powodów? - Zapytał. - Czy zastanawiałaś cię, czemu jego twarz jest taka opuchnięta? Dlaczego nie może zgiąć się w pół?
                - Ktoś go pobił - odpowiedziała ironicznie. - Tym kimś jesteś ty.
                - Tak - przyznał się, jakby w jakiś sposób był z tego dumny. - Czy nie zastanawia cie teraz dlaczego został tak pobity?
                Nie miałam na to odpowiedzi. Przerażał mnie.
                - Nie pobiłbym go tak, gdyby na to nie zasłużył.
                Czułam się naprawdę zmieszana i wyjąkałam.
                - Nie rozumiem. On mi pomógł.
                - Nie, Brooklyn. On ci nie pomógł. On najpierw to wszystko ustawił - czułam, że boli go to, że musi mi to powiedzieć. Jego oczy były smutne, a nie wściekłe.
                Ale to nie miało sensu. Nadal nie wiedziałam, co miał na myśli.
                - Co masz na myśli? - Zapytałam ledwo słyszalnym szeptem, bo adrenalina zaczęła pojawiać się w moich żyłach.
                Justin wziął głęboki oddech, zanim kontynuował.
                - Ci faceci, którzy cię skrzywdzili, to kumple Tylera. Poprosił ich, by cię przestraszyli, aby mógł się pojawić i cię uratować, przez co będziesz myślała, że był bohaterem.
                Moja głowa zaczęła kręcić się w jedną i drugą stronę.
                - Nie, nie, nie nie.
                - Cholernie mi przykro. Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć - pogładził moje włosy, a ja się nie ruszałam. - Zabiłbym go, gdyby Alejandra nie weszła do pokoju. Ale odpłaci za to, co zrobił, bez wątpienia.
                Kiedy wszystko do mnie dotarło, cofnęłam się, wydostając się z objęć Justina. Wyglądał tak, jakby się tego spodziewał, ale nie mogłam nie zauważyć niepokoju na jego twarzy.
                - Jak mogłeś? - Krzyknęłam. - Jak mogłeś mi nie powiedzieć? Ty-ty pozwoliłeś mi uwierzyć, że to był wypadek, gdy wiedziałeś, że zrobili to celowo! - Moje ciało trzęsło się, jak nigdy wcześniej, moje zęby szczękały i to nie tylko w powodu zimna. Chciałam, by ziemia otworzyła się pode mną i mnie pochłonęła.
                - Powiedziałem ci, że nie wiedziałem jak! Chciałem to zrobić, kiedy przyszedłem do ciebie tamtej nocy, ale wtedy byłaś już tak przerażona, że nie mogłem się zmusić, by ci to powiedzieć. Myślałem, że może byłoby lepiej, gdybyś się o tym nie dowiedziała, ale to z pewnością nie był dobry pomysł.
                Zrobiłam krok do tyłu, a potem kolejny i kolejny, aż moje plecy uderzyły w jeden z metalowych kontenerów. Trzymałam się krawędzi dla asekuracji, ponieważ moje nogi były coraz bardziej jak z waty. Nie mogłam oddychać. Już nabrałam się na myśl, że prawie zostałam zgwałcona, że miałam przeciętą szczękę, a ten facet dotykał mnie, przyprawiając mnie o koszmary, a to wszystko dla zemsty. Zemsta na moim chłopaku najwyraźniej z powodu głupiego zauroczenia w liceum.
                - Brooklyn, oddychaj - Justin zażądał nagle, co zmusiło mnie do wciągnięcia powietrza do płuc.
                - Pozwoliłam mu, by mnie dotknął. Wziął mnie do swojego mieszkania. Byłam w jego samochodzie. Żartowaliśmy. Powierzyłam mu swoje życie w tym wyścigu. Gdybym wiedziała, na co go stać, to nigdy bym nie dopuściła do żadnej z tych rzeczy.
                - Brooklyn, jeśli nie będziesz kontrolować swojego oddechu, to dostaniesz ataku paniki - powiedział Justin z niepokojem. - Rób to co mówię, dobrze?
                Zaczął pokazywać mi jak wdychać powietrze nosem i wydychać ustami, jakbym była małym dzieckiem, łapiąc moje dłonie, by nie zesztywniały. Czułam, że się relaksowałam, ale patrzenie w jego oczy nie miało uspokajającego wpływu, jak zazwyczaj. Byłam wdzięczna, że staliśmy w półmroku, bo nie chciałam na niego spojrzeć i zobaczyć czegoś, co by mi się nie spodobało.
                - Jazmyn miewała ataki paniki, kiedy była młodsza. Musiałem nauczyć się, jak jej pomóc - powiedział Justin, myślę, że chciał zająć czymś moje myśli. Ledwo skinęłam głową.
                Kiedy udało nam się mnie zrelaksować, na nowo wydostałam się z jego objęć. Nie mogłam znieść jego dotyku, bo czułam się źle. Czułam, jakby mnie oszukał i nie byłam pewna, dlaczego wciąż tu byłam. Z nim. Powinnam iść.
                - Wiesz, że tym razem przekroczyłeś linię, prawda? - Zapytałam, ocierając łzy z policzków.
                - Gdybym wiedział, że tak zareagujesz, to nigdy bym ci nie powiedział - odpowiedział tylko. - To jest właśnie to, czego on chciał, rozdzielić nas.
                Nie mogłam powstrzymać parsknięcia.
                - Nie mogę w to uwierzyć, Justin. Czy ty się słyszysz? Myślałam, że chcesz, szczerego, opartego na zaufaniu związku. Nie waż się zwalać winy na niego. Gdybyś powiedział mi od razu, nie bylibyśmy teraz tutaj.
                - Chcę i jednocześnie chcę cię chronić - powiedział, ignorując drugą część mojego zdania.
                - Okazujesz to w zabawny sposób.
                - Tylko nie to znowu, proszę - błagał, a ja nie mogłam w to uwierzyć. - Musimy wracać. Powinnaś już dawno być w domu.
                - Nie obchodzi mnie to, kurwa! - Rzuciłam. Justin wiedział, że to, że przeklinam nie wróży nic dobrego. - A ty od kiedy się o to martwisz? Jestem nawet zaskoczone, że w ogóle pamiętasz, o której powinnam być w domu, bo nie wychodziliśmy razem od wieków.
                - I to też jest moja wina, tak? - Powiedział kpiąco.
                - Cóż, to nie ja wymykam się za twoimi plecami, by robić nielegalne rzeczy i kłamię i nie podejmuję rozmowy i jestem palantem! - Owładnęła mnie karuzela emocji i teraz zbiera żniwo, pozostawiając mi w głowie. Kilka kosmyków przykleiło się do mojej mokrej od łez twarzy i zimne powietrze ostro odbijało się na mojej skórze.
                - Okej, robię te rzeczy, no i?
                - No i?
                - Tak, no i? Chcesz ze mną zerwać? Jesteś zmęczona moim gównem? Więc to kurwa zrób! - I oto ona, panie i panowie, stale obecna zła strona Justina.
                - Nie chcę tego! Jeśli to nie był jasne, a mówiłam to już tysiąc razy, kocham cię, idioto! - Chciałam zadźgać się za przyznanie się do tego w tym akurat momencie. - Po prostu nie wiem, co robić! Czego ode mnie oczekujesz? Masz nadzieję, że zostanę bez względu na wszystko, nieważne jakie gówno będę musiała znieść? Bo nie sądzę, że jestem tak samo destrukcyjna - nieświadomie zrobiłam kilka kroków w jego stronę.
                Twarz Justina była jak obrazek. Był zły, zaciskał szczękę, ale jednocześnie był załamany, bo wiedział, że mam rację.
                - Nic nie powiesz? Nie spróbujesz się bronić? - Zapytałam zdesperowana, aby teraz cokolwiek od niego usłyszeć.
                - A w ogóle warto? Oboje wiemy, że to ja jestem popieprzony i winny wszystkiemu - powiedział, niemal znudzony.
                Westchnęłam z irytacją.
                - Nie zaczynaj z nienawiścią do siebie, dobrze? Nie znoszę, gdy to robisz. Wolałam cię bardziej, gdy byłeś moim słodkim wyrozumiałym i cudownym chłopakiem - zaśmiałam się, trochę histerycznie i tak w sumie, to nie wiem dlaczego.
                - Najwyraźniej nie mogę już takim być - wymamrotał. Poddał się w bronieniu samego siebie, przez co opuściła mnie niewielka nadzieja na cokolwiek.
                - W tym problem, Justin. Nie jesteś już sobą. Zmieniłeś się... - Kiedy starałam się spojrzeć mu w oczy, nie chciał utrzymać mojego spojrzenia.
                Wtedy zrozumiałam dlaczego. Nie mógł spojrzeć na mnie, gdy wypowiedział te słowa, te, które przecięły moje serce jak zardzewiały nóż zamoczony w kwasie.
                - Może to właśnie ja. Może próbowałaś zobaczyć kogoś, kogo nigdy tu nie było. Może nie byłem sobą, gdy byliśmy razem. Może osoba, którą kochasz nie istnieje.
                Nie byłam emocjonalnie przygotowana na ten cios, więc musiałam chwycić się kontenera, a jego krawędź wbijała mi się boleśnie w dłonie. Nie, żebym całkowicie je czuła. Serce opuściło moje ciało i teraz leżało na ziemi, pod butem Justina, złamane i zakrwawione.
                To był najgorszy tekst na zerwanie, jaki kiedykolwiek słyszałam. Albo przynajmniej najbardziej bolesny. Bo kłamał i o tym wiedział. Jego oczy nie mogły spoglądać na cokolwiek dłużej, niż trzy sekundy i non-stop żuł wewnętrzną stronę wargi.
                Starałam się powstrzymać łzy, bo nie chciałam się przed nim rozpłakać. Zostało mi jeszcze trochę dumy.
                - Świetnie. Już nie będziesz musiał się martwić, że udajesz kogoś, kim nie jesteś - nie jestem pewna jakim cudem mój głos nie zadrżał. - Idę do Stanford na jesieni, a do tego czasu upewnię się, że nie będziesz musiał widywać dziewczyny, która próbowała zmienić twoją tożsamość - do końca mój ton był gorzki i to było wszystko, co mogłam zrobić, by się teraz nie rozpłakać.
                Część mnie modliła się na kolanach, że Justin się odwróci, krzyknie moje imię, przeprosi i zbierze te wszystkie małe kawałki i razem ułożymy je w całość. Gdy tak się nie stało, wiedziałam, że to koniec. Koniec. Słowo to nigdy nie była dla mnie tak ciężkie, jak teraz.
                Jedno spojrzenie na Kelsey wystarczyło, by dać jej znać, że muszę stąd wyjść jak najszybciej. Nie byłam pewna, jak długo jeszcze będę wstanie powstrzymywać te wszystkie kawałki od rozpadnięcia się.                    


_____________


NOWE TŁUMACZENIE - "NOT SAFE FOR WORK"
ZAPRASZAM

118 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. O KURWA! MAM ŁZY W OCZACH! XD
      MATKO! ZERWALI! :O
      Jestem.pewna, że to naprawią, ale sporo.czasu minie. :(
      Idę się zabić.
      Kurwa.
      Pierdole.
      Tak nie może być.
      IDE SIE POCIĄĆ.
      PAPA.
      WESOŁYCH ŚWIĄT WSZYSTKIM.
      :O


      /- KAROLAA :3 @mysza_13

      Usuń
  2. o matko ! Moje serce wlasnie peklo... :(
    Wesolych Swiat ! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo \@dawajezyk

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE CHWILA STOP! JUSTIN, BROOKE CO WY WYPRAWIACIE! NIE MOŻECIE SIĘ ROZSTAĆ, NIE NIE NIE!

    OMG, JESTEM CAŁA WE ŁZACH ;(
    NIE TAK TO SOBIE WYOBRAŻAŁAM.
    MYŚLAŁAM, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE OK, CHOĆ NA CHWILĘ ;((((((
    RYCZĘ
    ALE ROZDZIAŁ ŚWIETNIE PRZETŁUMACZONY, UWIELBIAM CIĘ!

    OdpowiedzUsuń
  5. moje serce właśnie zostało złamane, nie mogę uwierzyć w to, że zerwali... zaraz się popłaczę

    OdpowiedzUsuń
  6. najlepsze fanfiction ever shfdajikd
    bardzo ci dziękuję za tłumaczenie ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. jezuu juz płacze :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie błagam wszystko tylko nie to! Jezu zaraz chyba się popłaczę..to jest chyba najsmutniejszy rozdział całego opowiadania ;( czemu czuje że to wszystko dzieje się naprawdę. Wszystko tak bardzo przeżywam. Ten rozdział jest..sama nie wiem! Z jednej strony jest poprostu genialny a z drugiej jest straszny. Ja chyba nie wytrzymam do następnego rozdziału, jestem MEGA ciekawa co będzie dalej! BRONX JEST JEDNYM Z NAJLEPSZYCH OPOWIADAŃ JAKIE CZYTAŁAM!!! Bardzo bardzo dziekuję za tłumaczenie. Kocham was bardzo mocno <3
    @JustenAkaMyLove

    OdpowiedzUsuń
  9. KURWA!!! przeciez to nie prawda!!! oni nie zerwali!! Teraz Brooklyn sie obudzi sie w ramionach Justina i okaże sie ze to tylko zły sen prawda???? Tak tak musi byc jejku!! ile emocji kocham cie do następnego!!

    OdpowiedzUsuń
  10. 2 / <3 O JA PIERDZIELE ! MASAKRA ! KURCZE nie wiedziałam , że to się tak potoczy .. ;( Poprostu ryczę .......... JEZUSIU .. zrwali ? ;o na serio ? szybko dawaj kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  11. Popłakałam się :c to jest najlepsze opowiadanie ,kocham je <3 Cieszę się że ktoś ponownie zaczął tłumaczyć Dark Blue :)

    OdpowiedzUsuń
  12. nie, nie, nie, nie, nie oni nie moga zerwać do cholery nie mogą ;-;
    ryczę jak głupia dlaczego oni to zrobili? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  13. chyba krzywde zrobie Justinowi, co to kurwa miało być, co on do cholery odwala ?!! szkoda mi brooklyn :(( dziękuje za świetne tłumaczenie i nie moge doczekac sie kolejnego,
    Tak journals po prostu jest sahdbauyyuayasuhuahdhuha *_*

    OdpowiedzUsuń
  14. dksfjsnfkjhdsjhfbds kocham to ♥
    moje serce rozbiło się w tym samym momencie co serce Brooklyn.
    jfehdewkdjewkfhwej ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG *-* Nie spodziewalam sie tego ;'( Tak bardzo mi smutno :( P.S.Wesolych Swiat <3

    OdpowiedzUsuń
  16. rycze jak głupia !

    OdpowiedzUsuń
  17. Poryczalam sie. No kurde jak oni mogli zerwac ! ;ccc

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak to możliwe kurwa poryczałam się noo. Nie!!! Oni muszą być razem ja tego kurwa nie przeżyję

    OdpowiedzUsuń
  19. poryczalam sie :(((((

    OdpowiedzUsuń
  20. zajebisty *.* BOŻE RYCZAŁAM JAK GLUPIA!!! Kocham.Cie i dziękuję za Tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  21. PORYCZAŁAM SIĘ ale wiem ze di siebie wrócą i wszystko będzie dobrze, czekam na ciąg dalszy!
    Kocham cię, wesołych świąt i dziękuję że tłumaczysz najlepsze opowiadanie na świecie :D
    ps. mamy tą samą ulubioną piosenkę :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jezus rycze jak głupia. JUSTIN CZY TY MUSISZ BYĆ TAKIM IDIOTĄ. BIEGNIJ ZA NIĄ I JĄ NA KOLANACH PRZEPRASZAJ. NO CO ZA PAJAC.
    BIEDNA BROOKLYN :c Tak mi jej żal :c
    ALE ONI BĘDĄ RAZEM. MUSZĄ BYĆ I NIE MA W OGÓLE INNEJ OPCJI. NIE MA, ŻE BOLI.
    No bo przecież byli idealni. Oni wrócą.

    DZIĘKUJEMY ZA TŁUMACZENIE. KOCHAMY WAS I BRONX
    @HungryJustin

    OdpowiedzUsuń
  23. Nieee :( płacze :( zerwali nie nie nie nie nie :'( @thanksforlove69

    OdpowiedzUsuń
  24. Dzięki ze dodalas ;) i też życze wwesołych świat, spełnienia marzeń i wiernych przyjaciół i żebyś dalej tłumaczyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jej jak Justin tak mógł ? Niech on się wreszcie opamięta . A tak poza tym WESOŁYCH ŚWIĄT!

    OdpowiedzUsuń
  26. Debil, omg
    Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  27. O matko rycze, jak on mógł ;_;
    Wesołych Świąt :):)

    OdpowiedzUsuń
  28. świetnyyy ; ) czekam na kolejny ; )
    WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU <3

    OdpowiedzUsuń
  29. jeju ja nie dam rady nie potrzebnie czytałam teraz bende się martwic co będzie dalej ;/

    OdpowiedzUsuń
  30. O boże tylko nie to :'c
    Biedna Brooklyn

    OdpowiedzUsuń
  31. Dodaj nowy jak najszybciej bo ja nie mogę wytrzymać jak on mógł zerwać :'( Boże nie będę mogła spać w nocy bo będę się martwić czekam na nn <3.

    OdpowiedzUsuń
  32. o jezu co sie dzieje :C

    OdpowiedzUsuń
  33. po ostatnim rozdziale nie spodziewałabym się tego ;oo ;(
    kocham to opowiadanie bo zawsze się coś dzieje i nawet jak myślisz ,że wiesz co będzie w kolejnym rozdziale to się mylisz ;p
    Pozdrawiam , Wesołych Świąt ;*

    OdpowiedzUsuń
  34. Płaczę ;ccc jak mogli ?
    Wesołych <3

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetny. JAK MOGLI ZE SOBĄ ZERWAĆ. GŁUPIA BROOKLYN... Wesołych świąt. Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiscie napisac jest lepiej ze to wina brooklyn bo bohaterem jest twoj idol jezeli sie nie myle i on nie moze w jakikolwiek sposob obrazony czy cos...
      ale to nie jest wina brooklyn tylko justina i nie ma w tym zadnych watpliwosc ... gdyby mu zalezalo i by nie odsunal od siebie JEJ bylo by inaczej

      nie moge sie doczekac nn :D

      Usuń
    2. Justin zerwał z Brooke, więc jak już, to powinno być "głupi Justin" XD

      Usuń
  36. vckfljgdshgfkjsgdfklsjh cuuudooo! świetnie tłumaczenie! fjghjfkjhfkk nie moge się już doczekać nn ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  37. Jaki emocjonalny rozdział, ryczałam przy końcówce :'( już nie moge się doczekać następnego :***

    OdpowiedzUsuń
  38. Jeśli BRONX się skończy, a oni się nie pogodzą, to moje życie nie bedzie mialo sensu 😭😭😭
    Dziekuje, ze tlumaczysz kc :*

    OdpowiedzUsuń
  39. Stwierdzam, iż to był NAJSMUTNIEJSZY ROZDZIAŁ BRONX'A :'( Niespodziewałam się tego po Justinie... Co się z nim stało? Przecież tak ją kochał, nadal kocha... Szkoda mi Brooklyn, przeciez ona się załamie :( obydwoje się załamią :'( z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Nadal wierzę, że wrócą do siebie...Believe <3 Dziękuję, że tłumaczysz <3

    OdpowiedzUsuń
  40. :""""""""""""< nke dam rady oni byli tacy odealnie i temu dupkpwi wszystko sie udalo zepsuc.. i zycze wam wesoluch wesolych wesoclych swiat i nw co bo serce mnie boli, wesoluch

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie wierzę ,że zerwali.. ;(
    Zdecydowanie najsmutniejszy rozdział.
    Szybko dawaj nexta!*.*
    Jesteś genialna i dziękuję,że to tłumaczysz!<33

    OdpowiedzUsuń
  42. Jaki zajebisty rozdział mimo że zerwali czego chyba nie przeżyje.. Jak on może ją tak traktować.. Normalnie się zdenerwowałam.. Czekam na nn z niecierpliwością.. mam nadzieje że będzie jak najszybciej bo już nie mogę wytrzymać mimo że dopiero skończyłam czytać ten rozdział <3 Kocham cię za to że to tłumaczysz <3

    OdpowiedzUsuń
  43. coraz bardziej nienawidzę Justina w tym ff...

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie, nie to nie mogło się stać !!!!

    OdpowiedzUsuń
  45. Boże święty... autorka chyba nas nienawidzi ;_;

    OdpowiedzUsuń
  46. Detka_BieberPl24 grudnia 2013 17:12

    serioooo ???? zerwał z nią nie no nie wierze, ryczeeee

    OdpowiedzUsuń
  47. OMG NIE WIERZE W TO CO SIĘ STAŁO

    OdpowiedzUsuń
  48. Nie, to nie może się tak skończyc. Nie wierzę w to. Boże. Zaraz się rozpłacze.

    OdpowiedzUsuń
  49. Jejciu jaki smutny :(
    Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  50. Jezu to nie może sietaj skończyć niech Justin przestanie zachowywać się jak dupek. Z niecierpliwością czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  51. jedyne o czym teraz myśle.. nie myślę o niczym myślałam ,że będą szczęśliwi a tu bam ! kurwa zerwali .. boże mam mętlik w głowie... .

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie mogli zerwac.. nie nie nie to nie moze byc prwada. Jeju czemu :c

    OdpowiedzUsuń
  53. Nieeeee.
    Placze, tarzam sie po lozku, piszcze. To nie mogl byc koniec. Nie mogl byc tak okrutny. Te straszne slowa. Oni to odbuduja ale sporo czasu minie.
    #crying

    Dziekuje ze tlumaczysz ;__;

    OdpowiedzUsuń
  54. Rany tylko nie to :c boję się kolejnego rozdziału..

    OdpowiedzUsuń
  55. A jaki oni teraz mają miesiąc, że wyjeżdża na jesień ? o lol oni sie poznali jesienią jucbebfbvfh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nich jest teraz marzec/kwiecień, a Brooke jest w klasie maturalnej więc niedługo kończy szkołę, dlatego już była mowa o jesieni.

      Usuń
  56. Ja pierdole, nie wierzę, że zerwali. To nie może się tak skończyć! Muszą do siebie wrócić!

    OdpowiedzUsuń
  57. Zajebisty ! Czekam na NN ! + Wesolych Swiat :*

    OdpowiedzUsuń
  58. jejku płacze... Justin ty idioto, jak mogłeś z nią zerwać ?!?!

    OdpowiedzUsuń
  59. Co?! Jeju nie bdmnzknd oni nie mogą się rozstać tak na serio xd hdndjjsbdhdbjd czytałam jak byłam u dziadków i sie poplakalam a babcia pyta :Co Ci? A ja ze Justin i Broke zerwali jdjxkxbksjdndmdbdd Boże ale sie rozpisalam xd z niecierpliwoscia czekam nn ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  60. Jak on mógł jej tak dowalić?! Zachowuje się jak kompletny palant, a potem wmawia jej, że jego poprzednie oblicze było wytworem jej wyobraźni...
    Chyba za bardzo się wczuwam w to opowiadanie, bo naprawdę... Gdybym była na miejscu Brooke to bym mu się odgryzła i nie dała tak sobą (w pewien sposób) pomiatać.
    Czekam na 57.
    Wesołych Świąt, pozdrawiam i zapraszam na http://following-liars.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  61. Mam nadzieję, że Justin się ogarnie, bo takie coś to cios poniżej pasa. Jak się nei ogarnie to będzie źle, a nikt tego nie chce. Tworzyli piękną parę składającą się z przeciwieństw, jednocześnie się idealnie uzupełniając...
    Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  62. końcówka straszna ;/ czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  63. omg nie wierze że znowu zerwali, nie mogę się doczekać następnego !

    Tobie też wesołych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  64. Brak słów.. po prostu zamarłam.. ta końcówka... jestem cholernie ciekawa co będzie dalej aż sama bym przeczytała w oryginale ale w sumie wasze tłumaczenie lepsze, już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.
    Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  65. O matko! Co za emocjonalny rozdział:oooo czekam na następny! @LifeseverBiebs

    OdpowiedzUsuń
  66. No nie ! Oni muszą do siebie wrócić...
    Dziękuje ze tlumaczysz :) Wesołych świąt ! :)

    OdpowiedzUsuń
  67. JUSTIN TY IDIOTO CO TY ZROBIŁEŚ? JAK MOGŁEŚ? N I E W I E R Z E !!!!!
    AAAAAA...!!!!!!!!
    UMIERAM!!!!!!!
    TONĘ W MORZU ŁEZ!!!!!!
    IDIOOOOCI!!!!! MUSICIE BYC RAZEM!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  68. jeju popłakałam się :( myślałam , że będzie dobrze :( jest mi tak smutno .. chce już następny bo nie wytrzymam :( @mrraau

    OdpowiedzUsuń
  69. JEJU SMUTNY ROZDZIAŁ KIEDY NASTEPNY BO JESTEM TAK CIEKAWA ?

    OdpowiedzUsuń
  70. Oooooo ;( Tak strasznie to uwielbiam <3!!

    OdpowiedzUsuń
  71. To opowiadanie jest wspaniale <3 poplakalm sie przy koncowce :cc dziekuje ci bardzo bardzo ze powiecasz swoj czas na tlumaczenie <3 jestes wspaniala<3

    OdpowiedzUsuń
  72. OMG OMG OMG <333 Płaczę .... boże to nie może być prawda. Ciekawe co będzie w następnym. Niewierze, że zerwali. Niewierze to strasznee. Oby wrócili do siebie i niech Justin nie będzie już takim dupkiem. Dziękuję, że tłumaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  73. Nie wiem co napisać ... :'( :'( :/

    OdpowiedzUsuń
  74. OMG ?! Justin ty idioto! ;/ nie mogę zbieram łzy do słoika i już jest 0,5 litra! Mam nadzieje, że się jeszcze ułoży ;/

    OdpowiedzUsuń
  75. Kocham *-* Kiedy nastepny ? A moze to wszystko to tylko sen ? :(

    OdpowiedzUsuń
  76. hej , dopiero zaczęłam czytać i jestem na 26 rozdziale, to jest super !
    ale zastanawiam się czemu w zakładce rozdziały jest tylko do 27 rozdziału , czy można z tym coś zrobić ? :) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to? Ja mam wszystkie 56 i tyle powinno być...

      Usuń
  77. KOCHAM TO TŁUMACZENIE !! <33 I muszę się przyznać że jak czytałam ten rozdział to mówiłam do ekranu : ''Niech się rozstaną!'' I się spełniło. Bo ich związek robił się już taki trochę nudny, a teraz coś fajnego będzie się działo, zatęsknią za sobą i wgl ;D Także tego... MIŁEGO DNIA ;**

    OdpowiedzUsuń
  78. Jezu ! Boje sie ze ona pojdzie na te studia znajdzie jakiegos fagasa i nie bd juz z Justinem ;( tak nie moze byc !!! Prosze niech oni sie pogodza ;(((

    OdpowiedzUsuń
  79. Hsaushddkxb ... Co KURWA? Nie nie nie nikt nie pozwala im sie rozstać kurwa nie teraz! Nie teraz!!!! Czekam na następny dodaj go jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  80. OOO proszę niech oni się pogodzą ;/ i wgl żeby Bronx było cały czas pisane

    OdpowiedzUsuń
  81. B O S K I E <33
    oni muszą do siebie wrócić, MUSZĄ!
    Kocham to opowiadanie i ciebie, że to tłumaczysz ♥♥ OBY TAK DALEJ KICIA ;*
    + zapraszam do mnie XD (nie jest takie fajne jak B.R.O.N.X ;cc)
    http://siupastycznie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  82. Dodasz dzisiaj nowy rozdział ? :D

    OdpowiedzUsuń
  83. Świetny rozdział *-* Oni muszą być razem :') P.S. Kiedy next ? :)

    OdpowiedzUsuń
  84. Kiedy next ? :**** Nie mogę się doczekać :*** P.S. Kocham <3333

    OdpowiedzUsuń
  85. Taka sytuacja : Ja sobie taka czytam, kompletnie zapomniałam na którym już jestem rozdziale no i patrzę i nie ma nowszych rozdziałów. I ja takie "co kur*wa?!" i ja taki smuteg ;_;
    Dodaj szybko ten rozdział bo normalnie nie wytrzymam, kocham Twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  86. To Jest Moje Ulubione JBFF! Really! <3 Codziennie patrze i czekam na nowy rozdzial<3 Jestes raka dobra i kochana za to ze tlumaczysz. :-*

    OdpowiedzUsuń
  87. Ooo boże *.* świee tłumaczenie. Wiedziałam że skończy się na tym że zerwą ehs... Czekam na nie wiem następny rozdział lub część //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  88. jeju, kocham to *w* oby dziś był nowy rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  89. Kocham ten blog *-* P.S. Świetny rozdział :***

    OdpowiedzUsuń
  90. Chwilunia drogie panie! to tylko zły sen..na pewno :) przecież...oni się kochaja, są stworzeni dla siebie. Jeszcze będą razem prawda? :c
    Ps. To jest jedna z moich ulubionych historii w których jest Justin ;**
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  91. To musi być sen :'(

    OdpowiedzUsuń
  92. http://spisownia.blogspot.com/
    Zapraszam do zapisania się w rejestrze blogów :) Najlepszych blogów !

    OdpowiedzUsuń
  93. Dodasz dziś następny ? :D

    OdpowiedzUsuń
  94. Będzie dzisiaj następny ? :D Kocham twój blog , gdy koleżanka wysłała mi link do niego całą noc nie spałam tylko czytałam :D Bardzo wciągające :****

    OdpowiedzUsuń
  95. NIe mogę się doczekać dzisiejszego rozdziału ale pewnie tez będzie taki smutny ;/ BRONX najlepszym opowiadaniem

    OdpowiedzUsuń
  96. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  97. niesamowite emocje a Justin powinien coś ... no... zrobić.... tzn. ogarnąć się.
    zapraszam na moke opowiadanie o Justinie, tzn prolog :)) obiecuje, że żadnego tej pory takiego niemprzeczytalyscie : http://justmyselfthings.tumblr.com/

    OdpowiedzUsuń
  98. * moje *nie przeczytałyście

    OdpowiedzUsuń
  99. Czytając ten rozdział, a w zasadzie końcówkę to już byłam tak wku*wiona na Justina, że powtarzałam sobie aby z nim zerwała. Strasznie się wzruszyłam i mam nadzieje, że coś dojdzie do tego jego pustego mózgu i zmądrzeje i będzie się o nią starał. Czekam na NN i zapraszam do siebie http://desireshavenolimits.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  100. loveyabieber_xo31 grudnia 2013 00:01

    Hej! Pojawiam sie tu pierwszy raz, poniewaz dopiero pare dni temu zaczelam czytac to tlumaczenie i wlasnie w tym momencie skonczylam. :) Opowiadanie jest niesamowite, dlatego dziekuje,ze podjelyscie sie by je tlumaczyc. Co do trescie to moze skomentuje dopiero kolejny rozdzial, bo tu chcialam dac tylko o sobie znac,ze jestem i doceniam wasza prace!. Nie moge sie doczekac juz 57 tym bardziej,ze podobno ma sie ukazac w ciagu paru godzin/minut. I poczekam cierpliwie, chyba,ze dziwnym trafem mi sie przysnie haha...xd Mam nadzieje,ze jednak opowiadanie zakonczy sie happy endem, bo w sumie nie widze innej opcji. :)

    OdpowiedzUsuń
  101. Jezu ale się poryczałam czy oni na prawdę ze sobą zerwali mam nadzieje że się szybko pogodzą i będzie jak dawniej albo jeszcze lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  102. Dlaczego ?! /aleksandrabrooks

    OdpowiedzUsuń
  103. Kurwa !!!
    Jak to ? To jest nie możliwe :(

    OdpowiedzUsuń
  104. Ona powiedziełą :Lubisz mnie?"
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:
    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam\sama

    OdpowiedzUsuń