– Właśnie przechodzę przez Times Square – powiedziałam, przekładając telefon do drugiej ręki i starałam przeciskać się między masą ludzi.
– Okej, ja jestem u fryzjera i pomyślałam, że powinnyśmy pójść jeszcze w tym tygodniu na mani-pedi*. Co ty na to? – odpowiedział piskliwy głos Natashy. Usłyszałam w tle szelest folii aluminiowej i odgłos suszarek do włosów.
– Jasne. Tak w ogóle, to robisz sobie pasemka? – zapytałam marszcząc brwi.
Natasha nigdy nie zmieniała koloru włosów. Jej naturalne włosy były prawie czarne i je uwielbiała.
– Tak. Chciałam zmiany, wiesz? Byłam już zmęczona tymi ciemnymi. Robię także nową fryzurę – mogłam sobie wyobrazić, że uśmiecha się do swojego odbicia jak zawsze. Nie ma znaczenia, gdzie jesteśmy albo, że nie ma lustra, ona zawsze szuka odbijającej powierzchni: łyżka, samochód okno...
– Nie mogę się doczekać, by to zobaczyć – udałam ekscytację, bo w głębi duszy nieco się bałam, jak może wyglądać. Mam nadzieję, że nie zrobi się na blondynkę, czy coś.
Zachichotała.
– Więc gdzie teraz idziesz?
– Do domu, byłam znów u matki w biurze. Pracuje jak szalona nad nowymi projektami i potrzebowała mojej pomocy – urwałam, dostrzegając krąg ludzi na środku ulicy. – Zadzwonię później, Nat. Muszę kończyć.
Nie dałam jej czasu na pożegnanie i po prostu się rozłączyłam, chowając telefon do torebki. Ciekawość wzięła górę, jak zawsze i podeszłam do grupy ludzi gromadzących się wokół czegoś. Zajrzałam między głowami ludzi, lecz nie mogłam niczego dostrzec. Wtedy moje uszy zarejestrowały głos dobiegający ze środka okręgu.
– You mean to me what I mean to you and together baby, there is nothing we won't do.
Rozpoznałam, że to było With You Chrisa Browna. Chłopak śpiewał bardzo dobrze; trafiał bezbłędnie we wszystkie dźwięki, a do perfekcji jego głosu można dodać, że grał na gitarze. Ten głos brzmiał nieco znajomo, ale nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo należy.
Skorzystałam z okazji, że jedna para opuściła okrąg i wcisnęłam się do niego, przez co byłam bliżej śpiewającego chłopaka. Po kilku "przepraszam" byłam w pierwszym rzędzie i otworzyłam usta, szczerze zaskoczona. Chłopak spoglądał w dół na swoją gitarę, prawdopodobnie dlatego, że wokół niego było około trzydzieści osób, co mogło go peszyć, ale ja wiedziałam do kogo należą te ciemno blond włosy. Tym razem nie były ułożone jak zwykle, tylko opadały w nieładzie na czoło.
– Oh girl! I don't want nobody else. Without you there's no one left then, you're like Jordans on Saturday. I gotta have you and I cannot wait now. Hey, little shawty, say you care for me. You know I care for you. You know...that I'll be true. You know that I won't lie. You know that I will try, to be your everything.
Słuchałam jego pięknego głosu i zdałam sobie sprawę, że uśmiecham się na myśl, że jest tak dobrym wokalistą. U jego stóp znajdował się pokrowiec od gitary i sądząc po wszystkich monetach, a nawet banknotach był naprawdę dobry.
– With you, with you, with you, with you, with you, girl. With you, with you, with you, with you, with you – zakończył piosenkę, przesuwając palcami po strunach po raz ostatni, a wszyscy zaczęli głośno wiwatować i klaskać.
Kilka osób zostawiło jeszcze więcej pieniędzy, za co dostali od niego wdzięczny uśmiech. Kto by pomyślał, że musi występować na ulicy, by zarobić na życie?
Kiedy wszyscy się rozproszyli, zbliżyłam się do niego z kilkoma banknotami, które mi zostały i upuściłam je, by dołączyły do innych. Podniósł wzrok, mamrocząc grzeczne "dziękuję", ale kiedy mnie zobaczył, na jego twarzy pojawił się wyraz kompletnego zdumienia.
– Brooklyn? – spytał z niedowierzaniem. Zebrał wszystkie pieniądze i wrzucił je do plecaka.
Skinęłam głową, uśmiechając się.
– Masz niesamowity głos, Justin – pochwaliłam go, chowając kosmyk swoich blond włosów za ucho.
– Dziękuję – uśmiechnął się, a w jego oczach tańczyła wdzięczność. Pomyślałam, że to słodkie.
Schylił się, by schować gitarę – która z resztą wyglądała, jak z czasów I wojny światowej – wewnątrz pokrowca i zasunął zamek, po czym założył pasek pokrowca na ramię.
Ciszę przerwał grzmot i oboje spojrzeliśmy w niebo, by ujrzeć groźne ciemne chmury i błyskawicę, która pojawiła się chwilę później.
– Wygląda na to, że będzie padać, nie? – powiedziałam niezręcznie.
Zwykle nie czuję się skrępowana, gdy jestem z Justinem, bo on zawsze ma coś do powiedzenia, nawet jeśli to mnie drażni ale myślę, że teraz wciąż jest oszołomiony tym, że widziałam jak śpiewa. Nie widzę w tym problemu, ale faceci są dziwni.
– Ta... – urwał, potwierdzając moje podejrzenia, że czuł się nieswojo.
Pojedyncza kropla deszczu uderzyła w moją dłoń, ale niedługo mogło być ich więcej. Burze są dość powszechne w Nowym Jorku, ale i tak ich nie lubię.
– Chcesz iść do Starbucksa, dopóki nie przestanie padać? – zapytałam, widząc jeden w odległości pięćdziesięciu metrów.
– Okej – powiedział niepewnie, jakby nie wiedział, czemu go o to pytam.
Szczerze mówiąc sama nie wiedziałam, ale chyba chciałam go lepiej poznać.
Udało nam się tam dotrzeć w suchych ubraniach, a ja zaklęłam pod nosem, bo nie wzięłam parasola. Mój dom był niedaleko, jakieś piętnaście minut spaceru, ale nie chciałam iść w strugach deszczu.
– Na co masz ochotę? – zapytałam, wyciągając portfel z torebki. Kiedy Justin nie odpowiedział, spojrzałam na niego.
– Szczerze mówiąc nigdy tu nie byłem, więc nie wiem co zamówić – podrapał się po karku jakby obawiał się, że go za to wyśmieję. To znaczy, trochę to dziwne, że nigdy nie był w Starbucksie – biorąc pod uwagę fakt, że w każdym zakątku miasta jest przynajmniej jeden – ale nie uważałam tego za śmieszne.
– Cóż, lubisz kawę? – uśmiechnęłam się, zapewniając go tym, że nie będę z niego kpić.
– Tak – powiedział.
– Dobrze więc – kiedy przyszedł nasz czas, aby złożyć zamówienie, poprosiłam od dwie kawy mrożone.
– To będzie pięć dolarów i czterdzieści centów – powiedziała kasjerka, uśmiechając się uprzejmie.
Podałam jej banknot dziesięciodolarowy, na co Justin zmarszczył brwi.
– Ja zapłacę.
O, co za dżentelmen – zapiszczał głos z tyłu mojej głowy.
– Nie. Ja cię zaprosiłam, więc ja płacę – powiedziałam miło, ale stawiając sprawę jasno.
Westchnął. Wyglądał dziś niewinnie, zdecydowanie zbyt słodko jak na osobę, która jest "wszystko, tylko nie słodka", jak sam powiedział.
– Dobra. Ale za to wiszę ci kawę – mrugnął, wracając do bycia zabawnym.
Tak, zapomnijcie, że powiedziałam, że wyglądał niewinnie.
– Trzymam cię za słowo – próbowałam naśladować jego mrugnięcie, ale skończyło się na tym, że mrugnęłam obydwoma oczami.
Parsknął śmiechem.
– Nie potrafisz puścić oczka? – zdumiał się, jakby mruganie do ludzi było najważniejszą na świecie umiejętnością.
– Chyba to dość oczywiste, że nie potrafię – byłam trochę zdenerwowana, bo on zawsze znajdzie powód, żeby się ze mnie śmiać.
– Nauczę cię – powiedział profesjonalnym tonem, na co się zaśmiałam.
Przyłożył dwa palce do mojego lewego oka i przytrzymał je otwarte – jeden palec pod moją brwią, a drugi na policzku – delikatnie, by mnie nie skrzywdzić. Następnie kazał mi mrugnąć drugim okiem. Zrobiłam tak, jak mi powiedział, ale moje lewe oko próbowało się zamknąć pod jego palcem. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, przez co zarobiliśmy spojrzenia od ludzi, którzy spokojnie popijali kawę, pisali coś na swoich komputerach lub rozmawiali z przyjaciółmi.
– Dwie mrożone kawy? – odchrząknął ktoś obok nas, przez co zwróciliśmy głowy w tamtą stronę.
Był to rudowłosy chłopak w zielonym fartuchu, więc chyba tu pracował. Patrzył na nas znudzony i podał nam dwa plastikowe kubki. Dostałam rumieńców ze wstydu.
– Dziękuję – wymamrotałam, odwracając się i rozglądając się po dużej kawiarni, by znaleźć jakieś miejsce do siedzenia.
Było tłoczno, jak zawsze podczas deszczu.
– Cholera, wszystkie fotele są pozajmowane – jęknęłam.
Zawsze wybieram wygodne fotele zamiast krzeseł, ale tym razem będę musiała na nich siedzieć.
– Jesteś strasznie dziecinna – zaśmiał się Justin, idąc obok mnie.
– Mówi ten dojrzały – wystawiłam mu język.
W końcu znaleźliśmy wolny stolik z dwoma miejscami obok okna. Postawiłam nasze napoje, podczas gdy Justin oparł gitarę o szybę, a zaraz obok swój plecak. Ulice były prawie puste, a ludzie gromadzili się w licznych kawiarniach i przy budynkach z daszkiem. Lało mocno, a krople uderzały o szybę obok mnie, spływając małymi rzeczkami, co wyglądało jak wyścigi.
– To jest dobre – stwierdził Justin, sprowadzając mnie do rzeczywistości.
Spojrzałam na niego popijającego z zielonej słomki i spoglądającego na mnie.
– Ciesze się, że ci smakuje – uśmiechnęłam się. – Jak to się stało, że nigdy nie byłeś w Starbucksie?
– Na Bronxie nie ma Starbucksa – wyjaśnił, wzruszając ramionami.
Dwie dziewczyny, które siedziały przy najbliższym stoliku zwróciły głowy w naszym kierunku i przełknęły ślinę, patrząc na mnie ze strachem. Justin dostrzegł je i prychnął.
– Co? Uważacie, że podsłuchiwanie cudzych rozmów jest okej?
Dziewczyny natychmiast pokręciły głowami i odwróciły wzrok, przerażone. Justin uśmiechnął się z satysfakcją.
– Biedne dziewczyny – spojrzałam na nie, lecz już ich nie było.
– Nienawidzę wścibskich suk – syknął.
Byłam trochę zaskoczona tonem jego głosu, co musiał zauważyć, bo jego spojrzenie natychmiast złagodniało. Jego podbite oko nadal było widoczne, ale nie wyglądało tak źle, jak kilka dni temu. Teraz dodawało mu aury złego faceta – pewnie za to został pobity albo nie – i sprawiało, że wyglądał trochę seksownie. Dobrze nie trochę – po prostu seksownie.
– Przepraszam – powiedział, widząc strach w moich oczach. Skinęłam głową, sygnalizując, że wszystko w porządku. – Więc na czym stanęliśmy?
– Powiedziałeś, że uwielbiasz kawę, którą wybrałam – powiedziałam z dumą.
– O tak, jest naprawdę dobra – wziął kolejny łyk w tym samym czasie, co ja. – Jesteś świetnym wybieraczem kawy, jeśli takie coś w ogóle istnieje.
– Nie sądzę, ale dzięki – roześmiałam się.
Między nami zapadła krótka cisza, a ja miałam zbyt wiele pytań do Justina, by tak to zostawić.
– Więc... Może zagramy w dwadzieścia pytań? – zaproponowałam.
To był doskonały pretekst, by wypytać go o wszystko, co zżerało mnie żywcem. Tak, zgadliście. Jestem bardzo ciekawską osobą.
– Okej – powiedział, odkładając na stół swój napój i spoglądając na mnie wyczekująco.
– Świetnie, ja zaczynam – oparłam łokcie na stole i splotłam palce myśląc, o co powinnam zapytać najpierw. – Dobrze, dlaczego śpiewasz na ulicach?
– Proste. Potrzebuję pieniędzy. Nie mam stałej pracy, więc muszę robić wszystko co mogę, by zarobić pieniądze dla mojej rodziny – wyjaśnił. Już miałam otworzyć usta, kiedy kontynuował. – Moja kolej.
A tak. Zapomniałam, że na tym polega ta gra. Oboje mamy zadawać pytania. Cholera, tylko Bóg wie, o co on zapyta.
– Masz pracę?
– Nie. To znaczy poza szkołą, odbieraniem Tommy'ego i pomaganiem mamie w jej pracy, nie mam za bardzo czasu – wzruszyłam ramionami.
Szczerze mówiąc jestem leniwą osobą. Robię co tylko mogę, żeby być zajętą, więc rodzice nie zmuszają mnie do pracy.
– Gdzie pracuje twoja mama? – zapytał Justin. Wygląda na to, że również był ciekawski.
– Sądzę, że teraz jest moja kolej na pytanie – powiedziałam z idealnym brytyjskim akcentem, na co się zaśmiał.
– Można zadać dwa pytania na raz - starał się naśladować mój akcent, ale mu nie wyszło.
Dostałam napadu śmiechu.
– O mój Boże, twój brytyjski akcent jest okropny.
Wystawił mi język, łapiąc ponownie swój kubek i przewracając figlarnie oczami.
– I kto jest teraz dziecinny? – zadrwiłam. Justin uśmiechnął się przelotnie.
– Odpowiedz.
– Moja mama jest projektantką mody – powiedziałam, przeczesując palcami włosy w miejscu, gdzie były splątane.
– To mnie nie dziwi. Zawsze ubierasz się tak... – starał się znaleźć odpowiednie słowo, prawdopodobnie nie chcąc zranić moich uczuć, ale po sposobie w jaki zawsze na nie patrzy mogę stwierdzić, że nie bardzo mu się podobały.
– Tak...? – urwałam.
– Nie wiem, tak jak dziewczyna z Manhattanu – powiedział w końcu.
– Może dlatego, że jestem z Manhattanu – zaśmiałam się. – Ale dzięki, że mi powiedziałeś, że nie podoba ci się sposób w jaki się ubieram – spojrzałam na ulicę, gdzie deszcz był teraz jeszcze większy.
– Ja tego nie powiedziałem – uniósł ręce w geście obronnym.
Posłałam mu mordercze spojrzenie.
– Okej, przepraszam. Twoje ubrania są w porządku, ale są trochę zbyt księżniczkowate – zrobił dziwne gesty rękami, na co zareagowałam śmiechem.
– Myślałam, że dlatego nazywasz mnie księżniczką – zmarszczyłam brwi.
– Bo tak jest. Wyglądasz, jakbyś właśnie uciekła z filmu Disneya – wskazał wzrokiem na moją jasno różową bluzkę.
– Kocham księżniczki Disneya, więc się zamknij – odparłam szorstko, krzyżując ręce na piersi.
Prychnął.
– Ile masz lat, jeszcze raz? – uśmiechnął się i z jakiegoś dziwnego powodu uznałam, że to słodkie nawet, jeśli byłam obiektem jego kpin.
– Nie żeby coś, ale teraz moja kolej na pytanie – trwałam w moje urażonej pozie, mimo że uważałam naszą ożywioną rozmowę za zabawną.
W pewnym sensie Justin sprawiał, że czułam się komfortowo w jego towarzystwie, pomimo jego niebezpiecznego wyglądu.
– Okej, strzelaj – w końcu przestał się uśmiechać.
– Chodzisz do szkoły? – wydawało mi się, że już znam odpowiedź, ale miałam nadzieję, że on ją rozwinie.
– Nie – odpowiedział, zsuwając się trochę na siedzeniu, co było chyba wygodniejsze. Machnęłam ręką, sygnalizując mu, by powiedział więcej na co westchnął. – Skończyłem szkołę w zeszłym roku i nie zamierzam iść do college'u. Nienawidzę się uczyć i nie mam czasu i pieniędzy by tam pójść.
– Ile masz lat? – wyglądał, jakby spokojnie mógł mieć dwadzieścia, przez to co robił i przez jego budowę, ale coś w jego dziecinnym zachowaniu mówiło mi co innego.
– Osiemnaście. Dziewiętnaście w marcu – odpowiedział beztrosko, nawet na mnie nie patrząc. Więc za bardzo się nie pomyliłam.
– Fajnie. Nie mogę się doczekać, by mieć osiemnaście – westchnęłam, opierając głowę na dłoniach.
Właśnie wyobraziłam sobie wolność, jaką bym miała, gdybym w końcu była pełnoletnia, ale niestety jestem daleko od tego.
Nagle zwrócił głowę w moim kierunku.
– Czekaj, to ile masz lat? – zmarszczył brwi z zakłopotaniem.
Byłam nieco zawstydzona by powiedzieć, że wciąż mam szesnaście. W porównaniu z nim, byłam dzieckiem.
– Szesnaście. Siedemnaście w listopadzie – tak, przynajmniej moje urodziny są już wkrótce. To jest do bani, że jestem jedną z najmłodszych w ostatniej klasie.
– Aw, ale z ciebie dziecko – zagruchał, naśmiewając się ze mnie po raz kolejny.
Uderzyłam go w ramię.
– Nie jestem dzieckiem. Przecież myślałeś, że jestem starsza, nie? – uśmiechnęłam się.
Potarł miejsce, w które go uderzyłam, mimo że pewnie nawet tego nie poczuł.
– Przyjdę na twoją imprezę urodzinową, o ile nie będzie w tle Mozarta – zupełnie zignorował moje pytanie, ale jego odniesienie do naszej rozmowy o Mozarcie niemal mnie rozśmieszyło.
– Kto powiedział, że jesteś zaproszony? – próbowałam przybrać moją najbardziej niegrzeczną minę.
– Mała, impreza to nie impreza, kiedy mnie tam nie ma – stwierdził, pewny siebie.
Więc teraz jestem jego Małą? Muszę przyznać, że jego pseudonimy sprawiają, że czuję wewnątrz lekkie mrowienie.
Przewróciłam oczami. Teraz nie dbaliśmy już o to, czyja kolej na zadawanie pytań.
– Do jakiej szkoły chodzisz? – zapytał Justin, kończąc swoją kawę i odkładając pusty kubek na stole.
Zauważyłam, że pogryzł słomkę. Kiedyś gryzłam swoje słomki, jak byłam młodsza, ale mama mnie zawsze za to karciła. Głupie spostrzeżenie, wiem.
Po chwili uświadomiłam sobie, że Justin zadał mi pytanie i czekał na odpowiedź.
– Saint Jude. Znasz?
– Nie, ale brzmi ekskluzywnie i prywatnie – powiedział z czymś w rodzaju goryczy, co trochę mnie zdenerwowało, bo to nie ja decydowałam, by pójść do tej szkoły i wcale nie była taka zła. W sumie była trochę podobna do tej, która pojawia się w Gossip Girl.
– Jesteś jednym z tych, co oceniają książkę po okładce? – wypaliłam.
– Gdyby tak było to nie siedziałbym tutaj – powiedział, patrząc mi prosto w oczy jakby był zły, że tak pomyślałam.
– Tak, chyba tak – aby rozjaśnić nastrój, dodałam. – Więc nie jestem taka zła?
– Nie. Jesteś z wyższych sfer, ale jesteś znośna – wzruszył ramionami, tłumiąc uśmiech.
– Dziękuję? – wyszło bardziej jak pytanie, niż stwierdzenie.
– Czy rodzice zmuszają się do odbierania brata? – zapytał nagle, przerywając małe napięcie, które między nami powstało.
– Nie, uwielbiam to robić – powiedziałam szczerze. Kochałam mojego młodszego brata nad życie.
– Myślałem, że przychodzisz tylko po to, by mnie zobaczyć – puścił mi oczko, a ja znów przewróciłam oczami.
– Oczywiście, bo ty jesteś pępkiem świata, Justin – przechyliłam głowę na boki żartobliwie.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i nie mogłam tego nie odwzajemnić.
– Przestań.
– Przestań co? – zapytał zmieszany.
– Uśmiechać się w ten sposób. Wyglądasz jak czubek.
– Wiesz, że kochasz mój uśmiech – posłał mi jeszcze jeden ze swoich nikczemnych uśmieszków.
Pozostawiłam to bez odpowiedzi, by przestał być taki pewny siebie i zadałam nowe pytanie.
– Jakie masz jeszcze prace, oprócz śpiewania na ulicach?
Wiedziałam, że najprawdopodobniej mi nie powie i wiedziałam też, że najprawdopodobniej nie chcę wiedzieć, ale ciekawska część mnie nie mogła się zamknąć.
– Różne – stwierdził krótko, dając mi wskazówkę, by odpuścić.
– Ale co to za prace? – nalegałam.
Milczał, patrząc na zewnątrz na ulicę, gdzie już całkowicie przestało padać.
– Możesz mi zaufać. Nikomu nie powiem – obiecałam i wreszcie na mnie spojrzał.
– Nie chcesz wiedzieć – wymamrotał.
Prawdopodobnie za bardzo wchodziłam w temat i obawiałam się, że on zaraz na mnie warknie, ale i tak nalegałam.
– Tak samo jak nie chcę wiedzieć, dlaczego miałeś podbite oko? Albo jak nie chcę wiedzieć, co się stało między tobą, a moim bratem? – podniosłam lekko głos, ściszając go ponownie, gdy przypomniałam sobie, że byliśmy w miejscu publicznym.
– Pamiętasz, co powiedziałem o wścibskich sukach? – użył chłodniejszego głosu, co prawie przyprawiło mnie o dreszcze.
Tak, pamiętam. Nie lubi ich. Zdecydowałam się zamknąć i zostawić to, mimo że zżerała mnie ciekawość. To nie moja sprawa, co on robi w życiu, ale gdy chodzi o mojego brata myślę, że mam prawo wiedzieć.
Na naszych twarzach pojawiła się podobna powaga, kiedy spojrzeliśmy w okno. Wtedy zobaczyłam znajomą postać, wychodzącą z czarnego Mercedesa.
– Cholera.
Justin spojrzał na mnie zaskoczony, słysząc, że przeklinam.
– Szybko, udawaj, że jesteś moim kuzynem z Tennessee, dobrze? – powiedziałam szybko, z wyraźnym zmartwieniem wymalowanym w moich oczach.
– Co? – Justin wyglądał na totalnie zmieszanego, ale nie miałam czasu by mu wyjaśnić, bo Nate mnie zauważył i podszedł do naszego stolika.
– Bella, co ty tu robisz? – zapytał marszcząc brwi i przyglądając się Justinowi.
– Nadrabiam zaległości z moim kuzynem, Justinem – skłamałam, uśmiechając się sztucznie.
– Nie wiedziałem, że masz kuzyna – jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
– To dlatego, że nie jest stąd, on jest z Tennessee, prawda Justin? – przeniosłam spojrzenie na niego, błagając wzrokiem by mi pomógł.
– Tak – skinął głową, patrząc na Nate'a.
– Cóż, miło cię poznać, Justin – wyciągnął rękę w jego stronę.
Justin wyglądał niepewnie, jakby nigdy wcześniej nie witał się w ten sposób, ale w końcu uścisnął jego dłoń.
– Ciebie też.
– Muszę iść, Natasha czeka w samochodzie – wskazał palcem Mercedesa, który był zaparkowany po drugiej stronie ulicy.
Teraz ja zmarszczyłam brwi.
– Natasha? – mogłam dostrzec małą figurę po stronie pasażera, ale włosy zakrywały jej twarz.
– Tak, poprosiła mnie, bym odebrał ją od fryzjera i teraz jedziemy do domu – wyjaśnił.
– Och – to wszystko co powiedziałam, trochę zirytowana, że spędza więcej czasu ze swoją sąsiadką, niż ze mną.
Pochylił się, by cmoknąć mnie w usta.
– Do zobaczenia w poniedziałek. Baw się dobrze – po tym zniknął.
– Dobra, co to było? – Justin, który cały czas milczał, w końcu się odezwał.
– Nie twój interes – rzuciłam z takim samym nastawieniem, jakiego on użył wobec mnie.
– Mój, odkąd byłem w to bezpośrednio zamieszany – parsknął.
Westchnęłam.
– Nate to mój prawie-chłopak, a Natasha to moja najlepsza przyjaciółka, cóż jedna z najlepszych – wyjaśniłam ogólnikowo.
– Twój prawie-chłopak? Poważnie? – parsknął ponownie. Działał mi na nerwy. – I dlaczego nazwał cię Bellą? Co to za głupi pseudonim?
– Bo twoje są o wiele lepsze, prawda? Poza tym, to nie pseudonim, to jest moje imię.
– Myślałem, że masz na imię Brooklyn – zmarszczył pytająco brwi.
– Moje pełne imię to Isabella Brooklyn Reed – nienawidzę, jak to brzmi, bo wydaje się jakby było zaczerpnięte z latynoskiej telenoweli.
– Brooklyn podoba mi się bardziej, niż Isabella. To brzmi zbyt wytwornie, nawet na ciebie – stwierdził Justin, a jego zmieszanie w końcu zniknęło.
– Ludzie z mojej szkoły myślą inaczej. Dlatego jestem dla nich Bellą. To dla nich brzmi bardziej elegancko – wzruszyłam ramionami. To naprawdę dziwne, że ludzie nazywają cię dwoma imionami.
– Rozumiem – Justin wyglądał, jakby był głęboko zamyślony. – Masz jakieś włoskie korzenie, czy co?
– Tak, rodzice mojej mamy są Włochami, więc mama chciała bym miała coś włoskiego w moim imieniu.
– Fajnie.
– Jakie jest twoje pełne imię? – oparłam się na łokciach, przybliżając się do niego.
– Obiecaj, że nie będziesz się śmiać – wycelował we mnie ostrzegawczo palec
– Postaram się – zażartowałam. Tym razem ostrzegło mnie jego spojrzenie. – Dobrze, obiecuję.
– Justin Drew Bieber – wypalił szybko.
– Drew, jak Drew Barrymore? – zapytałam, otwierając szeroko oczy i powstrzymując śmiech.
– Pamiętaj, obiecałaś, że nie będziesz się śmiać i nie sądzę, że chcesz wiedzieć co się stanie, jak złamiesz daną mi obietnicę – jego surowa twarz i zimny głos sprawiły, że odechciało mi się śmiać.
Justin może być naprawdę groźny, gdy gdy przybierze swoją twarz zabójcy.
– Nie śmiałam się. Właściwie to podoba mi się Drew. Brzmi tak słodko – uśmiechnęłam się jak dziecko.
– Po raz ostatni, nie jestem słodki... – przerwałam mu, zanim zdążył dokończyć.
– Wiem, nie chcę wiedzieć co się dzieje z ludźmi którzy nazywają cię słodkim – dokończyłam za niego.
Uśmiechnął się.
– Dokładnie.
Myślę, że mogę powiedzieć, że zaczynam lubić Justina Biebera. A może powinnam powiedzieć Justina Drew Biebera?
_______
*mani-pedi - zabiegi obejmujące zarówno manicure jak i pedicure.
_____________
skdbjfdfgbsakjdhfgfdhb, cały rozdział był uroczy ;)) KOCHAM RELACJE MIĘDZY JUSTINEM I BROOKE <333
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy.
PS. Czy byłby to problem, gdybym poprosiła o informowanie na GG? Jeśli nie, to napiszę do Ciebie w DM i podam nr ;))
Nie, to żaden problem :)
Usuńyay. Justin był u taki uroczy! *______*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy między Natashą a Natem coś jest.
Nie mogę doczekać się kolejnego!
Uwielbiam to opowiadanie! : )
@threadofsilence
trochę zdołowała mnie informacja, że rozdziały będą publikowane tylko w weekendy, ale jest zbyt cudowne. warto czekać tyle czasu, żeby je przeczytać. a co tego rozdziału-był cudowny. Justin i Brooklyn są coraz bliżej siebie, aż nie mogę się doczekać co będzie między nimi za kilka rozdziałów;-)
OdpowiedzUsuńOjj. jacy oni są słodcy ;3 szkoda że bd dodawać tylko w weekendy ale jakoś to zniosę <3 @BlueBelieber6
OdpowiedzUsuńFAAAAAAAAAJNY ♥ *.*
OdpowiedzUsuń/ promises-scry.blogspot.com
Awww to jest genialne <3 Kocham Cię za to, że tłumaczysz . :**
OdpowiedzUsuńświetne. <33 coś mi się wydaje, że Natasha coś czuje do Nate'a. ;pp
OdpowiedzUsuńJustin jest słodki : )
OdpowiedzUsuńCzeeekam na następny : 3
o matko, uwielbiam to opowiadanie dafdsvadfbvdf
OdpowiedzUsuńjakbyś mogła mnie informować @wttfsbiebs
Uwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń@Horanowa_97 xd
awwwwwww słodziaki :3
OdpowiedzUsuńświetny *--*
OdpowiedzUsuń@NataliaNiderla
Super rozdział xD Justin Drew Bieber jest serio sweet *.*
OdpowiedzUsuńooooo jak slodko sie zrobilo...mam nadzieje ze przyjdzie on na urodziny Brook jejciu czekam na kolejny i mam nadzieje ze czasem dodasz na tygodniu <3
OdpowiedzUsuńdbkdjsfjcv, cudowny rozdział. *.*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział psoajfas możesz mnie informować o nowym rozdziale? :) @osnapitzari69
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Szkoda, że rozdziały bd pojawiały się tylko w weekendy no ale jakoś przeżyjemy. ;)
OdpowiedzUsuńZawsze jak zaczynam czytać jakieś opowiadanie, to potem jest, że będą pojawiały się rzadziej.
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja tak mam? :D
No nic, i tak będę czytać, bo świetnie tłumaczysz ;3
Jakbyś mogła to poinformuj mnie o kolejnych na TT, dziękuję z góry <3
@nuitblanche9
Świetny rozdział! Jak oni się dogadują... To takie słodkie!!
OdpowiedzUsuń@dangerous_696
możesz mnie informować? ;) tt ; @Juliaa_Official ;D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział gshjkyf *____* czekam na kolejny :) / @Justeliaa
OdpowiedzUsuńKOCHAM twoje tłumaczenie <3
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
Świetny rozdział, strasznie mi się podoba. Nie wiedziałam, że chodzisz do szkoły muzycznej ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki,
Candice xoxo
odkfjksdfdskjvmsknkdsnvsdn[ brak mi słów, po prostu zajebiste *______*
OdpowiedzUsuńcoś czuje że Nate i Natasha mają romans, a jak brooklyn sie o tym dowie, to Justin będzie ją pocieszał ; 33
OdpowiedzUsuńkocham!!! *U*
OdpowiedzUsuńChyba się uzależniłam od tego tłumaczenia *.*
OdpowiedzUsuń@FreeHugs_xx ♥
o matko, ale podoba mi się ten rozdział *-* już nie mogę doczekać się następnego ♥
OdpowiedzUsuńJa chcę być poinformowana =) @loklitta
OdpowiedzUsuńBoski, informuj mnie @jenifer985
OdpowiedzUsuńproszę abyś mnie informowała @ShinyyGirl
OdpowiedzUsuńJest swietny. Czekam az oni beda razem- Sandi;**
OdpowiedzUsuńSwietny bloog!
OdpowiedzUsuńjejku to jest cudowne i wciąga *O*
OdpowiedzUsuńchcę już wiedzieć co będzię dalej :D
możesz mnie informowa o następnych ? :)
@kidrauhlismygod
zakochałam się w tym opowiadaniu, jest świetne *___* ach, brooke i justin coraz bardziej się do siebie zbliżają, omomomomom. nie mogę się doczekać następnego <3 / @swaggiepassie
OdpowiedzUsuńJAK ZWYKLE CUDOWNY *-*
OdpowiedzUsuńEJ TŁUMACZYSZ TAKŻE OPOWIADANIE MILLION DOLAR BABY? Proszę, odpowiedz :C
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną nie.
UsuńA bd jeszcze tłumaczyć.? ;)
Usuńjejku jaki słodki *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje tłumaczenie i dziękuje ci za nie z całego serca :) mam prośbę, mogłabyś mnie informować na twitterze o nowych rozdziałach? @bedixoxo
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać dopiero dzisiaj i O M G ;ooo to opowiadanie niesamowicie wciąga! Jejku, jak ja wytrzymam do weekendu? Trzymam kciuki za to, by udało Ci się dodać coś w tygodniu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam x
Aaaaa! Dopiero zaczęłam czytać i już mogę powiedzieć że się zakochałam <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że dasz radę wrzucić coś w tygodniu :)
A tak w ogóle to świetny rozdział,Justin jest taki słoo... seksowny *.*
@aania46
PS. Czy tylko mnie nie śmieszy imię Drew? Czy ze mną jest coś nie tak?
Napisz kolejną <3 ~ @yo_amo_1D
OdpowiedzUsuńHej :) Chciałam spytać czy nie wiesz może, czy 38 rozdział "Love me like you do" B.R.O.N.X to już ostatni?
OdpowiedzUsuńNie, B.R.O.N.X nie jest jeszcze skończone :)
Usuńuwielbiam to ;) jesli moglabys mnie informowac to tu jest moj tt @mikulajola
OdpowiedzUsuńŚliczny wygląd. Bardzo mi się podoba teraz!
OdpowiedzUsuńKocham B.R.O.N.X
ja przeszedłem simsy
OdpowiedzUsuńPrzeuroczy rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKurde musiał się tam pojawić ten Nate ;/
Co jest nie tak z tą Natashą? Na moje nie ma prawa nazywać siebie przyjaciółką Brooklyn xD
OdpowiedzUsuń